„Partnerzy po obu stronach tego sporu to lustrzane odbicia. Kiedyś się mówiło: wart Pac pałaca. Nie wiem, jak to się może zakończyć. Ale mam poczucie, że 30 lat mojej pracy rozpłynęło się jak dmuchawiec" - mówi OKO.press była ambasador RP w Izraelu Agnieszka Magdziak-Miszewska
„Ustawa nie jest ani antysemicka, ani niemoralna, ani rasistowska. Została przyjęta w niefortunnym momencie przez rząd, który nie cieszy się zaufaniem partnerów zagranicznych, w tym w Izraela i Stanów Zjednoczonych" - tak komentuje Agnieszka Magdziak-Miszewska nowelizację kodeksu postępowania administracyjnego w rozmowie z OKO.press.
Była ambasador Rzeczypospolitej w Izraelu podkreśla, że Izrael utrzymywał z Polską dobre stosunki, dopóki Polska była liczącym się członkiem Unii Europejskiej. „Izraelczycy traktowali Polskę jako swojego przyjaciela wśród niechętnie nastawionych innych partnerów z UE" - mówi Magdziak-Miszewska. Jej zdaniem stosunki Polski z UE są tłem dla prawdopodobnego wycofania się Izraela ze wspólnej z Polską deklaracji historycznej z 2018 roku: „Kiedy okazało się, że głos Polski w UE się nie liczy, można było wycofać się z tej deklaracji".
Nowelizacja przeszła przez Sejm 12 sierpnia 2021 roku, a 14 sierpnia podpisał ją prezydent Andrzej Duda. Reguluje ona część kwestii związanych z reprywatyzacją. Po 30 latach od decyzji o utracie nieruchomości nie będzie można na drodze procesu sądowego domagać się jej odzyskania.
Skutki nowelizacji opisujemy tutaj:
Na przyjęcie ustawy przez polski parlament ostro zareagowały władze Izraela. Minister Spraw Zagranicznych Izraela Yair Lapid napisał: „Polska zaaprobowała dziś – nie po raz pierwszy – niemoralne, antysemickie prawo. Poleciłem charge d’affaires naszej ambasady w Warszawie, aby natychmiast wrócił do Izraela na konsultacje, na czas nieokreślony". Do Warszawy nie zostanie na razie przysłany nowy ambasador.
Zareagował na to Mateusz Morawiecki. Premier napisał 15 sierpnia 2021 roku, że decyzja Izraela o obniżeniu rangi dyplomatycznej reprezentacji w Warszawie jest bezpodstawna i nieodpowiedzialna.
„Wiadomo było, że Izrael będzie krytykował ustawę. Ale stało się coś gorszego" - komentuje Agnieszka Magdziak-Miszewska.
„W odpowiedzi na niesprawiedliwe i niemerytoryczne określenia ze strony izraelskiego ministra spraw zagranicznych Yaira Lapida, zareagował polski MSZ i premier. Teraz mamy do czynienia z pingpongiem. Nie chodzi już tylko słowa: odwołanie izraelskiego charge d’affaires, niesłychanie aroganckie polecenie polskiemu ambasadorowi, aby pozostał na wakacjach.
To niemal zamrożenie stosunków. Niechęć do rozmów na szczeblu rządowym. Sytuacja jest trudna i dramatyczna".
Agata Szczęśniak, OKO.press: Czy musiało dojść do obecnego kryzysu w stosunkach polsko-izraelskich?
Agnieszka Magdziak-Miszewska, ambasador RP w Izraelu w latach 2006-2012: Nie musiało. Cel nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego - która jest sprawą wewnętrznie polską, ale dotyka bardzo wrażliwych kwestii w naszych stosunkach z Izraelem i diasporą żydowską w USA - powinien był zostać wyjaśniony, zanim ustawa została przyjęta. Niezależnie od tego, że chodzi o sprawę wewnętrzną, należało podjąć konsultacje.
Wiadomo było, że Izrael będzie krytykował ustawę. Ale stało się coś gorszego. W odpowiedzi na niesprawiedliwe i niemerytoryczne określenia ze strony izraelskiego ministra spraw zagranicznych Yaira Lapida zareagował polski MSZ i premier. Teraz mamy do czynienia z pingpongiem. Nie chodzi już tylko słowa: odwołanie izraelskiego charge d’affaires, niesłychanie aroganckie polecenie polskiemu ambasadorowi, aby pozostał na wakacjach. To niemal zamrożenie stosunków. Niechęć do rozmów na szczeblu rządowym. Sytuacja jest trudna i dramatyczna.
A może konflikt polskiego państwa z obecnym rządem Izraela był nieunikniony? Czy z takim rządem i z takim ministrem spraw zagranicznych Polska może mieć dobre stosunki?
Obecny rząd Izraela, podobnie jak polski rząd, wykorzystuje kwestie wrażliwe dla społeczeństwa w kontaktach z innymi państwami do uprawiania polityki wewnętrznej, nie licząc się z tym, jaki to będzie miało wydźwięk międzynarodowy.
Polityka zagraniczna państwa PiS jest w niebywałym stopniu pochodną kwestii wewnętrznych. To samo dzieje się w Izraelu.
Mocne uderzenie w premiera, a przede wszystkim w ministra spraw zagranicznych, określenie ustawy rasistowską, antysemicką, niemoralną, nie dotyczy meritum. Ustawa nie jest ani antysemicka, ani niemoralna, ani rasistowska. Została przyjęta w niefortunnym momencie przez rząd, który nie cieszy się zaufaniem partnerów zagranicznych, w tym w Izraela i Stanów Zjednoczonych.
Polski rząd zasłużył sobie na tę podejrzliwość, choćby ustawą o IPN, procesami wytaczanymi Barbarze Engelking i Janowi Grabowskiemu, retoryką, która objawiła się po przyjęciu uchwały 447, a którą rząd PiS wspiera.
Co mogło potoczyć się inaczej w przypadku tej ustawy?
Można było przyjąć poprawki Senatu. Jedna z nich była niezwykle istotna, mówiła, że rozpatrywane będą wszystkie sprawy przyjęte do postępowania, nawet jeśli nie weszły jeszcze na wokandę. Ustawa w obecnym kształcie umarza je z mocy prawa, czyli de facto działa wstecz. Wśród tych spraw było wiele dotyczących mienia ocalałych z Holocaustu, około kilkuset na ponad 2 tysiące.
Ustawa dotyczy wszystkich byłych obywateli polskich, w większej części dotyczy obywateli niebędących Żydami. Tych, którzy utracili mienie decyzją władz komunistycznych, a wielu z nich musiało pozostać na Zachodzie.
Ustawa przynajmniej częściowo rozwiązuje problem dzikiej reprywatyzacji. Jest wokół niej międzynarodowy konflikt, ale nie ma wątpliwości - mówią to choćby organizacje lokatorskie - że realnie poprawi sytuację wielu osób, które żyły w swoich domach jak na ruchomych piaskach.
Żaden rząd z wyjątkiem rządu Jerzego Buzka nie potraktował poważnie kwestii restytucji mienia, najpierw zagarniętego przez Niemców, a potem przez komunistów. Ustawa przygotowana przez rząd Buzka została zmieniona w Sejmie, a potem zawetowana przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Zmiana była pozornie drobna, a faktycznie zasadnicza. W pierwotnej wersji ustawa dotyczyła wszystkich tych, którzy 1 września 1939 roku byli polskimi obywatelami. To eliminowało też wszelkie wątpliwości, co zrobimy, jeśli Niemcy się upomną o swoje mienie na Ziemiach Odzyskanych.
SLD razem z Ligą Polskich Rodzin wprowadzili poprawkę, która wykluczała wszystkich, którzy obecnie nie są obywatelami Polski. Prezydent Kwaśniewski musiał zawetować ustawę w takim kształcie.
Weto prezydenta Kwaśniewskiego otworzyło drogę do postępowań sądowych, a w efekcie do nieuczciwego biznesu. Otworzyło to furtkę dla tych, którzy zajęli się skupem roszczeń, handlem roszczeniami. Dochodziło do skupowania roszczeń od 90-letnich staruszek, w Polsce i poza granicami.
Przyjęta właśnie ustawa wprowadza pewną stabilność dla lokatorów, zamyka drogę oszustom. Ale jednocześnie pozostawia kwestię, której Polska jako jedyny kraj w Europie nie rozwiązała, czyli restytucji mienia. W stosunku do wszystkich swoich byłych i obecnych obywateli, niezależnie od ich pochodzenia etnicznego. Wielu mówiło, że ten problem będzie obciążeniem w stosunkach z Izraelem, Stanami Zjednoczonymi i własnymi obywatelami, żyjącymi w Polsce i zagranicą.
Niestety, ta sprawa została karygodnie zaniedbana. Nie jest to tylko wina PiS-u, ale wszystkich rządów po Buzku.
Jak powinny wyglądać konsultacje z Izraelem, które mogłoby pozwolić uniknąć obecnego kryzysu?
Jeszcze kilka lat temu Polska i Izrael uważały się za ważnych partnerów. Świadczyły o tym choćby konsultacje na szczeblu międzyrządowym. Pierwsze z nich, z udziałem premiera Donalda Tuska i Benjamina Netanyahu, odbyły się w 2010 roku.
Podczas takich konsultacji obie strony zgłaszają problemy, które są dla nich istotne. Na początku na szczeblu ministerialnym. W rozmowach uczestniczyli między innymi minister edukacji, gospodarki, obrony, spraw społecznych. Powstają komisje dwustronne, które pracują nad rozwiązaniem tych problemów. Na niższych szczeblach rządowych szuka się rozwiązań, które mogłyby zadowolić obie strony. Dzieje się to bez zbędnego rozgłosu i szumu medialnego.
Za rządów PiS-u takie konsultacje odbyły się raz w 2016 lub 2017.
Czy ustawa o IPN miała wpływ na obecną sytuację?
Myślę, że tak. Po przyjęciu ustawy o IPN stosunki polsko-izraelskie ochłodziły się. Premier Netanjahu też wykorzystywał temat Holocaustu, może tylko był w tym bardziej pragmatyczny, bardziej doświadczony i cyniczny. Umiał znaleźć wyjście nawet z najbardziej napiętego kryzysu.
Polska była dla Izraela liczącym się partnerem ze względu na swoje członkostwo i wciąż ważną pozycję w Unii Europejskiej. Izraelczycy traktowali Polskę jako swojego przyjaciela wśród niechętnie nastawionych innych partnerów z UE. To było bardzo ważne.
Bardzo ważne były też dla Izraela nasze stosunki z USA. Pole do poszukiwania kompromisu i do dialogu było szersze.
W obecnej sytuacji można zadać pytanie: dlaczego Izrael miałby się starać, żeby utrzymywać dobre stosunki z Polską? W czym Polska może pomóc Izraelowi? Co może załatwić? To jest jeden z powodów, dlaczego minister Lapid zachował się tak mało dyplomatycznie.
Można odwrócić to pytanie: w czym Izrael może pomóc Polsce? Po co Polsce dobre stosunki z Izraelem?
Izrael jest państwem niezwykle rozwiniętym technologicznie, współpraca w dziedzinie nowych technologii rozwijała się bardzo dobrze. Także w obszarze przemysłów obronnych. I w sferze bezpieczeństwa. Z tego punktu widzenia Izrael był i pozostaje ważny.
Pomijam kwestie oczywiste, historyczne – tysiąc lat naszej wspólnej historii. Pewne podobieństwa mentalne. Czasami Izrael pomagał nam w delikatnych kwestiach z USA. A czasami Stany Zjednoczone Polsce – w kwestiach związanych z Izraelem. Polska była istotnym tłumaczem zachowań Izraela, izraelskiej wrażliwości, na forum Unii Europejskiej. Zwłaszcza jeśli chodzi o konflikt palestyński.
„Dziennik Gazeta Prawna” informuje, że Jerozolima rozważa wycofanie się z deklaracji, którą w 2018 roku, po awanturze o ustawę o IPN, podpisali premierzy Morawiecki i Netanjahu. Co znaczy ten gest?
Nie rozumiałam, jak premier Netanjahu mógł podpisać deklarację, w której zrównywano antysemityzm z antypolonizmem. [W deklaracji padają zdania: „Oba rządy z całą mocą potępiają wszelkie formy antysemityzmu oraz dają wyraz swemu zaangażowaniu w zwalczanie jakichkolwiek jego przejawów. Oba rządy odrzucają również antypolonizm oraz inne negatywne stereotypy narodowe” - red.].
Stało się tak zapewne z jednego powodu: głos Polski był istotny w Unii Europejskiej. A Izrael ze względu na politykę wobec Palestyny jest osamotniony na forum europejskim. Kiedy okazało się, że głos Polski w UE się nie liczy, można było wycofać się z tej deklaracji.
Co będzie dalej? Yair Lapid już zapowiedział, że „na tym się nie skończy”, a państwo żydowskie „prowadzi rozmowy z Amerykanami” na temat „późniejszej, skoordynowanej odpowiedzi”. Zaś premier Morawiecki ogłosił, że „rząd podejmie odpowiednie działania, mając na uwadze zasadę symetrii obowiązującą w stosunkach dwustronnych”.
Partnerzy po obu stronach tego sporu to lustrzane odbicia. Kiedyś się mówiło: wart Pac pałaca. Lapid wyraźnie dąży do eskalacji. A polski premier najwyraźniej zamierza odpowiadać na wszystkie kroki podejmowane przez Izrael. W rezultacie mamy najgorszy kryzys w stosunkach Izrael – Polska od 30 lat, od czasu ponownego nawiązania tych stosunków w 1990 roku.
Ostatnio polski parlament przyjął ustawę anty-TVN. W związku z tym w administracji amerykańskiej nie ma gotowości do podjęcia roli mediatora w tym kryzysie. Prezydent USA Joe Biden chętniej wysłucha przedstawicieli diaspory żydowskiej niż Polski.
Nie wiem, jak to się może zakończyć. Ale mam poczucie, że 30 lat mojej pracy i mojego życia rozpłynęło się jak dmuchawiec.
Jednak przez te 30 lat wiele rzeczy zostało zbudowanych, powstały kanały komunikacji między ludźmi, między organizacji pozarządowymi. Chcę wierzyć, że ci ludzie nie pozwolą, aby stosunki Polski i Izraela się rozpadły.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze