Waldemar Buda z PiS powiedział, że cierpienie zwierząt podczas uboju rytualnego jest warunkiem koszerności ich mięsa. To fałsz: zadawanie cierpienia nie jest celem ani warunkiem uboju religijnego, choć jest on niehumanitarny
13 października poseł PiS i wiceminister rozwoju Waldemar Buda występował na posiedzeniu Senatu jako przedstawiciel wnioskodawców „Piątki dla Zwierząt”, czyli pakietu zmian w ustawie o ochronie zwierząt.
I wyraźnie nie znał odpowiedzi na pytanie o to, czy projekt uzyskał notyfikację Komisji Europejskiej, czy nie. Jednak to nie był jedyny raz, kiedy tego dnia wiceminister podczas obrad Senatu wykazał się niekompetencją.
Jego słowa miały nawet potencjał do wywołania skandalu, choć media nie zwróciły na nie uwagi. Podczas wymiany uwag z senatorem Januszem Pęcherzem (KO) Buda argumentował, że rolnicy produkujący na rynki koszer i halal łatwo przestawią się na inny tryb produkcji mięsnej.
Nie przekonywało to Pęcherza, który mówił, że zna gospodarstwo z linią produkcyjną ściśle wyspecjalizowaną do uboju rytualnego, za 300 mln kredytu "na linię koszer głównie".
Senator Pęcherz dodał, że wspomniane gospodarstwo zatrudnia "40 specjalistów z Izraela, którzy na każdym etapie kontrolują mięso, by zwierzęta nie cierpiały, bo będzie niekoszerne". Chodziło mu zapewne o maszgijachów - w judaizmie to wykształceni w tym kierunku nadzorcy, którzy sprawdzają koszerność m.in. mięsa (ale też innych produktów).
„Dotknął pan istoty sprawy” - podchwycił wątek poseł Buda. I stwierdził:
40 specjalistów z Izraela jest tam po to, by dopilnować, żeby te zwierzęta maksymalnie cierpiały. To jest ich zadanie - maksymalnie cierpiały. Jeżeli będą za mało cierpiały, to mięso, ta produkcja będzie uznana za niekoszerną
W tym, co powiedział poseł Buda tylko jedna rzecz jest prawdziwa: że zwierzęta podczas uboju rytualnego cierpią (o czym jeszcze niżej). Natomiast „maksymalne cierpienie” zwierząt - i cierpienie w ogóle - nie jest warunkiem koszerności mięsa ani celem uboju religijnego.
Warto pamiętać, że przekonanie, jakoby żydowski ubój rytualny polegał na intencjonalnym zadawaniu bólu i cierpienia lokuje się niebezpiecznie blisko antysemityzmu. A obrońcom uboju daje do ręki argument, że w gruncie rzeczy za zamiarem likwidacji bądź ograniczenia uboju religijnego stoi motyw antyżydowski.
W tym kontekście warto zauważyć, że obrońcy uboju rytualnego próbują argumentować za jego humanitarością. Konstanty Gebert, który często publicznie występował w obronie uboju rytualnego, w jednym z wywiadów wskazywał, że „wszak i w judaizmie, w islamie sama kwestia uboju rytualnego bierze się stąd, że – inaczej niż w chrześcijaństwie – zabicie zwierzęcia w celu spożycia go stanowi problem moralny i wymaga wzięcia na siebie moralnej odpowiedzialności".
Dlatego, przekonywał Gebert, „judaizm i islam rozważają, jak zabić zwierzę tak, by stosunkowo mało cierpiało i zarazem uniknąć spożywania krwi, ponieważ w tradycji żydowskiej i islamskiej krew jest siedliskiem ducha, a zwierzęta też go mają".
Impuls dla uboju ma być więc humanitarny, z czym ma się wiązać również zakaz odebrania świadomości zwierzętom przed ubojem.
„Dlatego dba się o warunki, w jakich zwierzę przebywa, zanim zostanie zabite. Żeby było zdatne do uboju, zwierzę nie może być ranne. Dlatego nie można go przed śmiercią ogłuszyć – bo ogłuszenie jest zranieniem” - mówił Gebert.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że przy tym, by zwierzęta pozostawały świadome podczas uboju, upiera się przede wszystkim ortodoksyjny judaizm. Muzułmańscy eksperci od halal przystają na tzw. ogłuszenie odwracalne (zwierzę może się z niego po jakimś czasie wybudzić), choć w świecie islamu wciąż dominuje ubój bez ogłuszenia.
Niemniej - i trzeba to podkreślić - wiele żydowskich autorytetów religijnych w kontekście uboju rytualnego, jak czytamy na stronie Żydowskiego Instytutu Historycznego, „wypowiadało się za możliwie jak najdalej posuniętym oszczędzaniem zwierzęciu cierpienia".
Nie ma więc żadnych podstaw, by twierdzić, że celem uboju rytualnego jest zadawanie cierpienia zwierzętom i że zarazem to cierpienie jest warunkiem koszerności mięsa.
To wszystko nie zmienia oczywiście faktu, że - w świetle współczesnej wiedzy naukowej - nie da się obronić tezy o humanitarności uboju rytualnego, ponieważ śmierć przez poderżnięcie gardła w stanie świadomości wiąże się z ogromnym cierpieniem.
W ciągu kilkunastu ostatnich lat powstały trzy obszerne raporty z przebiegu uboju rytualnego w rzeźniach, które zostały przygotowane przez międzynarodowe zespoły eksperckie:
Jak czytamy w opracowaniu przygotowanym w ostatnim czasie na zlecenie Senatu przez biologa prof. Andrzeja Elżanowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego i zoopsychologa prof. Wojciecha Pisulę z Polskiej Akademii Nauk, powyższe raporty "potwierdziły opinię, że ubój rozpoczynający się od podrzynania gardła i wykrwawianie bez pozbawienia świadomości jest zdecydowanie bardziej niehumanitarny, czyli powoduje dużo więcej przedśmiertnych cierpień niż ubój standardowy, rozpoczynający się od ogłuszenia, czyli pozbawienia zwierzęcia świadomości".
Badacze wskazują na to, że cierpienie zwierząt w uboju rytualnym wiąże się z:
Poprawkę do ustawy o ochronie zwierząt zakazującą eksportu mięsa koszernego i halal za granicę przegłosował 14 października Senat, ale istotnym ograniczeniem: wyłączono z niego drób.
Znacznie za to wydłużono vacatio legis – ubój rytualny na obecnych zasadach będzie możliwy aż do 31 grudnia 2025 roku.
Minister rolnictwa Grzegorz Puda twierdził, że „ubój rytualny w przypadku drobiu niczym wielkim w praktyce nie różni się od tego, który jest ubojem tradycyjnym”. Tymczasem to nieprawda, na co w rozmowie z OKO.press zwracał uwagę prof. Wojciech Pisula z Instytutu Psychologii PAN.
Zdaniem eksperta kury i inne ptaki ubijane rytualnie cierpią „i to w sposób, który jest dla nas trudny do wyobrażenia, bo to bardzo emocjonalne zwierzęta”.
Wygląda jednak na to, że taka propozycja raczej nie była podyktowana przekonaniem, jakoby ptaki lepiej znosiły ubój rytualny niż krowy i owce. Portal Onet sugerował, że to wynik lobbingu branży drobiarskiej - a w szczególności jednej firmy - Cedrob S.A., na czele której stoi Andrzej Goździkowski.
Ta firma „od lat sponsoruje imprezy organizowane przez środowiska bliskie obecnej władzy”, np. galę „Człowieka Wolności” Tygodnika „Sieci”. Te przypuszczenia potwierdził były już minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
„Pan Goździkowski, który powoływał się zawsze na swoje zasługi dla PiS i znajomości w partii, jak »lisek chytrusek« załatwił ubój dla drobiu, bo to jego interes, ale już bagatelizuje zakaz uboju rytualnego bydła, każąc wysyłać żywe zwierzęta do krajów, gdzie jest zapotrzebowanie na mięso halal” - napisał polityk w oświadczeniu.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze