0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: "Wiesti" 20.09.24 / A.Jędrzejczyk"Wiesti" 20.09.24 / ...

To właśnie opowiedziała propaganda Kremla, łącząc w głównym dzienniku telewizyjnym 20 września różne zdjęcia z europejskich małych miast i z ujęciami z prac zabezpieczających we Wrocławiu (na zdjęciu u góry). Dodała, że w Europie tylko Viktor Orbán sprostał wyzwaniu, bo osobiście stawił się w Budapeszcie na wałach, a wcześniej powiedział, że jakby czekał na pomoc Unii Europejskiej, to “byłby już po pas w wodzie”. O tym, jaka jest skala i zasady unijnej pomocy dla państw dotkniętych powodzią, ani słowa.

Nic dodać, nic ująć – wspaniały przykład kremlowskiego kłamstwa i manipulacji. Ale warto przy okazji zastanowić się, po co oni to robią. Jest to przekaz agencyjny i telewizyjny, przetwarzany w mediach społecznościowych przez “publicystów” – ale dla wewnętrznego odbiorcy.

Po pierwsze Wrocław musiał zostać zatopiony

Bo tak się kończy każda większa powódź w Rosji. A nawet ulewny deszcz.

Rosja, co już tu wielokrotnie pisałam, jest krajem pustoszonym przez różne katastrofy związane ze zmianami klimatu. Ale że jego przywódca uparł się prowadzić wojnę najeźdźczą, to wszystkie zasoby zostały rzucone na front w Ukrainie. Właśnie w zeszłym tygodniu Putin pochwalił się, że produkcja wojskowych dronów ma mu wzrosnąć w tym roku dziesięciokrotnie. A już w zeszłym roku wyprodukował sobie 140 tys. dronów.

Ale nie dronów cywilnych, do zbierania informacji o stanie wód na ten przykład.

„Chciałbym podkreślić, że musimy całkowicie zaspokoić potrzeby Sił Zbrojnych, w tym celu musimy konsekwentnie zwiększać produkcję sprzętu bezzałogowego, doskonalić jego parametry taktyczno-techniczne, w tym aktywnie wprowadzać elementy sztucznej inteligencji” – powiedział Putin 19 września na posiedzeniu Komisji Wojskowo-Przemysłowej ds. Rozwoju Bezzałogowych Systemów Statków Powietrznych specjalnego przeznaczenia.

„W pracach nad produkcją dronów potrzebna jest synergia dużych ośrodków i małych przedsiębiorstw” – stwierdził. Na front trzeba też wysyłać specjalistów do obsługi wojskowego sprzętu.

Do obsługi sprzętu potrzebnego w czasie katastrof naturalnych raczej już wielu specjalistów nie będzie.

„Do skutecznego wykorzystania tej broni potrzebujemy wysoko wykwalifikowanych załóg, czyli musimy mieć ludzi gotowych do pracy na tym sprzęcie (...). Tu należy wykorzystać wszystkie dostępne zasoby, w tym nowoczesną bazę szkoleniową organizacji przedpoborowych, uczelni wojskowych, ośrodków szkoleniowo-metodologicznych i poligonów, zarówno Ministerstwa Obrony Narodowej, jak i władz wchodzących w skład podmiotów Federacji Rosyjskiej” – objaśnił Putin swe priorytety.

Ale przecież zalało Wrocław, więc o co chodzi?

Putin się troszczy

Do naprawiania skutków powodzi, podtopień, wybuchów, pożarów i wiatrów służą w Rosji informacje, że Putin się troszczy, sztorcuje urzędników i nakazuje im pomagać ludziom (tu uwaga w sprawie słynnej wypowiedzi Jacka Żakowskiego, że Tusk sztorcuje urzędników w czasie posiedzeń sztabu kryzysowego niczym Putin. Otóż nie. Putin sztorcuje urzędników zupełnie inaczej. Jeśli np. mówi „Mieszkańcy przygranicznych regionów Rosji przeszli trudne próby, wszystkie ich problemy muszą zostać rozwiązane bezzwłocznie i bez niepotrzebnego formalizmu”, to tylko mówi – co zaraz Państwu pokażę. Nikt przecież nie sprawdzi, jakie były skutki carskiej interwencji, a realna, a nie deklarowana pomoc poszkodowanym nie jest w ogóle tematem. My na takim poziomie, jakby niemiły był premier, nie jesteśmy).

Po drugie – bo Rosja porzuca swoich

Obrazek rzekomej katastrofy Wrocławia musi dopasować się do relacji o tym, jak Putin traktuje swoich obywateli. Musimy pamiętać, że choć wyraża troskę, to nigdy nie był w miejscu katastrofy, choćby zdarzyła się w Moskwie. I nie był w pobliżu frontu.

Jego propaganda dostarczyła zaś ostatnio sporo informacji o tym, co w pobliżu tego frontu się dzieje w obwodzie kurskim.

Dwa tygodnie temu pisałam, że propaganda zignorowała zupełnie sytuację ofiar ukraińskiej operacji i rosyjskiej „kontrofensywy”. Jeśli chodzi o zabitych, to nic się nie zmieniło – nadal nie mają imion ani historii. Ale elementem narracji o potężnej i zwycięskiej Rosji jest opowieść o tym, jak Rosja pomaga ewakuowanym i ich ewakuuje. Wyczytać z niej można coś zupełnie odwrotnego.

Nikt ci nie pomoże, jeśli nie pomożesz sobie sam

Z codziennych reportaży o “pomocy” ewakuowanym i mieszkańcom “szarej strefy" pod Kurskiem (tak propaganda nazywa tereny, nad którymi Rosja nie ma już pełnej kontroli, bo co najmniej nad niebem panują ukraińskie drony) dowiadujemy się, że

  • uciekli spod ostrzału tylko młodzi, sprawni i zamożni – prywatnymi samochodami,
  • a także ci, co zamożnych ludzi z samochodami znali, albo mieli choć rower – ale w obu szczęśliwych przypadkach uciekając, musieli zostawić swoje zwierzęta.

Skala porzuconych zwierząt to skala niedziałania tego państwa. A propaganda Kremla bezwstydnie to pokazuje. Oglądamy np. reportaż z rosyjskiego pogranicza, z fermy krów mlecznych, których właściciel nie chce zostawić. Bo mleczne niedojone krowy umrą w kilka dni na zapalenie wymion. „A to nie można ich puścić wolno, niech sobie radzą?” – docieka reporterka w pełnym wojskowym rynsztunku, z hełmem i kamizelką kuloodporną.

„Ano nie, one mają krew europejską, nie dadzą rady”

– odpowiada właściciel, w samej koszuli. Kolejne reportaże pokazują, jak „wolontariusze” łapią do klatek porzucone psy i koty, i wywożą je gdzieś. Nie wiadomo, gdzie są właściciele, straszny los tych zwierząt można przewidzieć.

  • Na miejscu w „szarej”, ostrzeliwanej strefie przygranicznej zostali ludzie starzy, chorzy, bardzo biedni.

Rozpaczają przed kamerą nad krzywdą, jaka ich spotkała (ale jaka to krzywda, kto winien, nie wiadomo). Są też tacy, którzy po miesiącu operacji ukraińskiej, odmawiają wyjazdu. Zapewniają, że nic im nie będzie. Reportaż pozwala zrozumieć, dlaczego: nie mają gdzie, do kogo uciekać, a pomoc państwa jest bezużyteczna (widać to po reakcjach ludzi, którym dumni wolontariusze dostarczają paczki). Nie ma prądu, gazu, policji. Po domach grasują rabusie. Bezpieczna wersja dla kamery to taka, że to “Polacy” rabują. Zwłaszcza rabują pochowane w szafach cenne rublowe oszczędności...

Bardzo ciekawe. Opowiadający o “Gruzinach i Polakach” ludzie dają wyraźne świadectwo: “rabusie to nie Ukraińcy”.
reporterka w kamizelce kuloodpornej i hełmie rozmawia z otyłą kobietrą w rózowej bluzce i starszym mężczyzną
"Reporterka" "Wiesti" rozmawia z mieszkańcami przygranicznych rosyjskich wsi, którzy nie wyjechali z domów, 13 września 2024

Uciekinierów spod Kurska jest ponad 100 tysięcy i nawet propaganda nie może ich okłamać w sprawie tego, kiedy wrócą do domu. “Wkrótce” – kłamie.

Magazyn z rożnymi towarami na połce
Magazyn pomocowy pod Kurskiem, którym szczyci się propaganda. Nie, nie jest dla tysięcy uciekinierów ze strefy przygranicznej. Jest dla wojska. "Wiesti" 21 września 2024

Po trzecie – bo radość z cudzego nieszczęścia jest dla Rosjan coraz ważniejsza

Z powodu najazdu na Ukrainę jest może ciężko („celem Ukrainy jest, by obniżył się poziom życia w Rosji” – mawiają już propagandyści). Ale patrzcie, w Europie też jest katastrofa. Wrocław zalało. A poza tym tak fajnie zbombardowaliśmy znów Ukrainę. Albo zbombardowaliśmy ukraińskie wojska w rosyjskim obwodzie kurskim.

Widz może się domyślać, że przy okazji zbombardowano też rosyjskich cywili, ale radość i nadzieję ma czerpać z cudzej krzywdy.

Mapa Ukrainy z zaznaczonymi na całym terytorium miejscami ataków rakietowyc Rosji. Napisy Rosyjskie
Mapki z osiągnięciami rosyjskiej armii – ostrzałem Ukrainy – to stały element propagandy. Tu akurat z 12 września 2024.

Przekaz telewizyjny wygląda teraz jak brutalna gra wideo, w której na ekranie widać mordowanie i zniszczenie. Państwo przekonuje poddanych Putina, że tak właśnie jest dobrze. I że Rosja może sprowadzić na świat jeszcze więcej krzywdy i nieszczęścia.

Do tego muszą się dopasować doniesienia ze świata, wiec kłamstwo zatacza coraz szersze kręgi.

Po czwarte – propaganda musi przygotowywać odbiorców na to, że może być gorzej

Obrazki z katastrof w innych krajach pozwalają złagodzić ten przekaz. Z czym jest problem? Pokazuje to niezależna, nadająca z Europy na Youtube i w aplikacji telewizja Dożdż, która przekaz buduje z perspektywy zwykłego człowieka, a nie cara – jak oficjalne „Wiesti”.

I „Dożdż” zastanawia się teraz, co będzie, jeśli Ukraińcy zaczną używać zachodniej precyzyjnej broni do ostrzeliwania wojskowych obiektów w głębi Rosji. „Czy należy się obawiać, że trafią w zwykle domy?”. Odpowiedź: „Raczej nie, bo ta broń tak nie działa. Ale co innego, jeśli w odwecie Rosja zniszczy po raz kolejny ukraińskie miasto i zabije cywili. Wtedy może być różnie”.

„Dożdż” też na poważnie rozważa informację, czy Putin radził się u szamana, czy użyć broni atomowej w Ukrainie [o bombie zaraz opowiem – aj]. I odpowiada, że to niestety prawdopodobne. Putin, jak większość autokratów traktuje prawosławie, religię dla maluczkich, jako element etnograficzny. Sam zaś, będąc jednostką wybitną, musi mieć specjalne kontakty z silami nadprzyrodzonymi i osobisty szaman jest tu jak najbardziej na miejscu. "Dożdż” pokazuje, że dla Rosjan pytanie o to, czy Putin wygubi ich w nuklearnej zagładzie, staje na porządku dziennym.

Po piąte – sama bomba atomowa już propagandzie nie wystarcza

Opowieść o zalanym Wrocławiu pełni w propagandzie Kremla taka samą rolę jak kolejne groźby Putina, że teraz to już naprawdę bardzo poważnie się zastanowi nad użyciem broni atomowej. To ma

  • z jednej strony odwracać uwagę od problemów,
  • a z drugiej strony – pocieszać, bo naprawdę może być gorzej.
Ta kolejna (któraż to z kolei) atomowa groźba Putina z 12 września była sformułowana w specyficzny sposób, potwierdzający, że jej adresatem w dużej mierze są sami Rosjanie.

Nie było to formalne oświadczenie władz czy oficjalne wystąpienie Putina. Dał się sfilmować niby przypadkiem, jak idzie do samochodu (na zwykłym, nie pałacowym tle, a więc jako ludzki pan) i „spontanicznie” odpowiedział na pytanie „dociekliwego dziennikarza” (kremlowskiego uchwytu do mikrofonu), jaka będzie odpowiedź Rosji na użycie zachodniej precyzyjnej broni wobec obiektów w głębi Rosji. Putin, kiwając się przed kamerą, wyjaśnił, że będzie to już absolutnie i całkowicie zmieniające sytuację przekroczenie czerwonych linii. Gdyż chodzi o broń, którą naprowadza się satelitarnie. A satelitów Ukraińcy nie obsługują. Zatem Zachód stanie się bezpośrednim uczestnikiem wojny w Ukrainie i Rosja będzie zmuszona odpowiednio odpowiedzieć. Komentatorzy zachodni dosyć szybko zauważyli, że dokładnie to samo Putin mówił o użyciu Himarsów, F-16, Leopardów itd.

Putin i reporter z mikrofonem stoją na ulicy
Putin, ludzki pan, straszy bombą na ulicy, "Wiesti", 12 września 2024

Było to na tyle mętne, że następnego dnia rzecznik Putina musiał wydać oświadczenie, że stanowisko Putina jest “jasne”. Jednocześnie zaś wiceminister spraw zagranicznych Riabkow opowiadał, że jest w stałym kontakcie z USA w celu zapobieżenia eskalacji konfliktu, a obraz całkowicie zamącały wypowiedzi niższych urzędników, że Zachód już dawno napadł na Rosję, bo drony ukraińskie montowane są z zachodnich części.

Moim zdaniem najważniejsze w wypowiedzi Putina było

rzucone mimochodem zdanie, że od zachodniej broni dalekiego zasięgu nic tak naprawdę się nie zmieni, bo Rosja już jest przez Ukrainę ostrzeliwana.

Zmieni się (może się zmienić) jedynie interpretacja.

W ten sposób jednak Putin dał sygnał propagandzie, by zacząć znowu straszyć wojną atomową a ostrzał Rosji traktować jako rzecz zwyczajną. Było to o tyle ważne, że chwilę wcześniej, 10 września, ukraiński atak dronowy bezpośrednio dotknął moskiewskie suburbia. Jedna osoba zginęła (nic się o niej nie dowiemy, poza tym, że była 46-letnią kobietą).

Mapa okolic Moskwy z zaznaczonymi miejcsami ukraińskiego ataku
Tutaj mamy obrazek z "Wiesti" wyprodukowany przez propagandę 10 września, po ataku dronowym na Moskwę. Dopiero dzień potem Putin wyjaśnił, że takie ataki "się zdarzają", a on ma bombę atomową.
Blok mieszkalny, ktorego cały pion zniszczony jest przez wybuch
A tu jest efekt tego "zwyczajnego" wedle Putina zdarzenia pod Moskwą."Wiesti" 12 września 2024. Jasne się staje, że obrazki "Wrocławia pod wodą" są tu niezbędne.

Putin podrzucił bombę atomową i propaganda zaczęła się nią bawić

A także opowieściami o konieczności tworzenia “bazy danych” wrogów Rosji na Zachodzie i zabijaniem ich „jak Trockiego”. Oraz o cudownej broni Putina (nie żartuję: „Rosja odpowie w przypadku ataków na rosyjskie miasta, »potężniejsza broń jest w pogotowiu«” – powiedział 17 września przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin).

A przy okazji jednak propaganda przemycała informację, że „Zachód zapewne wydal już zgodę na użycie swojej broni w głębi Rosji”. Więc do ataku zapewne dojdzie i nie da się przed nim uchronić, można jednak porozważać na antenie, czy uderzać na Zachód od razu bronią jądrową, czy jednak zacząć od broni konwencjonalnej (wywody Siergieja Karaganowa w telewizyjnych „Wiestiach Niedieli” 15 września).

Problem, czy użyć broni atomowej, spokojnie pozwolił ominąć inne, jeszcze mniej ważne niż ostrzał Moskwy tematy

Takie jak:

  • pozostałe, a nieustające ataki dronowe Ukrainy na rosyjską infrastrukturę (są tak poważne, że sam Pieskow powiedział o konieczności „wyeliminowania wpływu ataków dronów na proces dostarczania obywatelom i gospodarce surowców energetycznych”. W telewizji o tym jednak nie było);
  • zniszczenie kolejnych składów wojskowych w głębi Rosji. Agencje donoszą wprawdzie o problemach z „odłamkami”: po zestrzeleniu ukraińskich pocisków. Ale nawet jeśli atak “odłamkami” powoduje wprowadzenie stanu nadzwyczajnego w dotkniętych nim miejscowościach, czyli bezpośrednio dotyka cywili i wymaga ewakuacji, w “Wiestiach” o tym mowy nie ma;
  • kolejna podwyżka stóp procentowych – do poziomu 19 procent. (Telewizja krótko wyjaśniła, że chodzi tylko i wyłącznie o ochronę oszczędności Rosjan, nie było słowa o ostrzeżeniach szefowej banku centralnego Elwiry Nabiulliny, że "głównym wewnętrznym ryzykiem dla rosyjskiej gospodarki jest wyczerpanie mocy produkcyjnych i siły roboczej. W takiej sytuacji jakakolwiek dodatkowa stymulacja popytu doprowadzi jedynie do wzrostu cen bez zwiększenia produkcji”);
  • problem z płatnościami transgranicznymi dla importerów w Rosji;
  • rewelacje o korupcji w ministerstwie obrony.

Przeczytaj także:

Niestety, tak jak za każdym razem, rozważania o bombie atomowej starczają mniej więcej na 10 dni. A potem trzeba Rosjan czymś innym postraszyć i ucieszyć zarazem. Więc zalało Wrocław. Całkiem. A przecież to miasto w Polsce, wrednym, rusofobicznym kraju, któremu ostatnio tak dobrze się dzieje...

PS. Putin rozważa wprowadzenie kolejnego zakazu. W najbliższym czasie do Dumy Państwowej trafi pakiet ustaw mających na celu „zakaz propagandy bezdzietności” w mediach, internecie, filmach i reklamach oraz wprowadzenie odpowiedzialności administracyjnej za takie działania. Rząd rosyjski poparł te ustawy. Grzywny będą wysokie, a za co, to się jeszcze okaże. Jeśli to ma być sposób na katastrofę demograficzna Rosji, to widać, że system zaczyna gonić w piętkę.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze