0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Paul Faith / AFPFot. Paul Faith / AF...

Tomasz Kózka, polski imigrant ze Śląska, wracał z żoną i dwiema córkami do swego domu w Malahide, przedmieściu Dublina. Nagle zauważył policyjny helikopter nad swoim domem. Początkowo przypuszczał, że policja poszukuje kogoś przy pomocy kamery termowizyjnej. Zaparkował i wysiadł z samochodu. Tymczasem głos z helikoptera nakazywał, aby nie opuszczać domu.

“Na przedmieściu doszło do prawdziwej bitwy między policją a mieszkańcami. Było naprawdę niebezpiecznie. Pamiętam, jak pomyślałem, że to może być początek wojny domowej” – wspomina Tomek.

15 czerwca 2024 roku grupa agresywnych mężczyzn podpaliła opuszczoną fabrykę przygotowywaną na przyjęcie azylantów. Doszło do starć z policją. Nagrania na Twitterze pokazują chaos, jaki nastąpił po ataku policji na zgromadzony tłum.

Senator Timmy Dooley, prominentny członek koalicyjnego rządu Fianna Fáil, zaapelował w telewizji o wysłanie na ulice wojska. Lokalni samorządowcy widzieli to inaczej: decyzję o lokalizacji ośrodka dla azylantów na terenach zaliczanych do najuboższych w kraju określili jako “co najmniej niedopatrzenie”. Według nich rząd naruszył spójność społeczną.

View post on Twitter

Irlandia dla Irlandczyków

Od listopada 2023 roku, gdy atak nożownika na grupę dzieci w Dublinie sprowokował największe niepokoje uliczne w historii Irlandii, miasto żyje na granicy wybuchu. Media podały, że sprawcą jest azylant. Młodzi ludzie, podjudzani przez skrajną prawicę, zebrali się na centralnej ulicy O’Connell, gdzie zaczęli atakować policję i plądrować sklepy. Podpalano autobusy i samochody policyjne. Policja nie była w stanie powstrzymać zamieszek.

Z tłumu dobiegały okrzyki “Irlandia dla Irlandczyków”.
View post on Twitter

To przygnębiające widowisko nie było dla nikogo zaskoczeniem. Irlandia od 2018 roku znalazła się w ślepym zaułku. Wtedy to podpalono pierwszy z ośrodków przeznaczonych na kwatery dla azylantów – Hotel Caiseal Mara w Donegal. Przebywała tam ponad setka osób ubiegających się o ochronę międzynarodową.

Od 2018 roku w Irlandii odnotowano co najmniej 31 podpaleń mienia osób ubiegających się o azyl lub ochronę międzynarodową. Tylko od listopada 2023 miało miejsce 18 takich przypadków.

Przebieg wydarzeń jest zawsze taki sam: najpierw rząd wychodzi z pomysłem umieszczenia znacznej liczby obcokrajowców w hotelu w małym miasteczku. W odpowiedzi mieszkańcy organizują protest domagając się powtórnego rozważenia decyzji. Zwracają uwagę na słabą infrastrukturę, a przede wszystkim na zakłócenie chwiejnej równowagi demograficznej. Rząd ignoruje te głosy, w związku z czym dochodzi do aktów przemocy i podpaleń.

Irlandzki tygrys w kryzysie

Nie zawsze tak było. Irlandia jest na czwartym miejscu spośród 27 krajów UE, jeśli chodzi o obecność obcokrajowców. Ponad 1,1 mln spośród 5,2 mln mieszkańców Irlandii urodziło się zagranicą. Irlandczycy znają los emigrantów. W XIX wieku sami uciekali przed głodem za ocean. Do irlandzkich korzeni przyznaje się 11 proc. Amerykanów, 14 proc. Kanadyjczyków i 30 proc. Australijczyków.

W tamtym czasie Irlandia była krajem rolniczym, a przy tym biednym. W latach 1949-56 PKB Irlandii wzrósł zaledwie o 8 proc., podczas gdy w Europie wzrost sięgnął 40 proc.

Irlandczycy zauważyli swoje światełko w tunelu w połowie lat dziewięćdziesiątych. Celtycki tygrys zaryczał. Irlandzkie banki, zasilane amerykańskimi inwestycjami, a także europejskimi funduszami strukturalnymi, rozrzucały kredyty jak confetti. Wszyscy stali się właścicielami nieruchomości, wielu milionerami. I wtedy nadszedł kryzys roku 2008, a po nim dziesięć lat surowej polityki fiskalnej i wyprzedaży za bezcen przejętych nieruchomości. To ważny szczegół i wrócimy do niego później.

Kryzys w Irlandii dostrzec można także i w innych, mniej dramatycznych aspektach. Bezdomni nocujący w bramach głównych ulic stolicy. Najdłuższe w całej Unii kolejki do szpitali. Redukowanie połączeń kolejowych. Bulwary wzdłuż Grand Canal w Dublinie, jeszcze niedawno ulubione miejsce biegaczy i spacerowiczów, dzisiaj są zamknięte stalowymi barierami. Ich utrzymanie kosztuje tygodniowo 30 tys. euro. Mają one powstrzymać imigrantów i bezdomnych przed zakładaniem w tym wyjątkowym miejscu tzw. miasteczka namiotowego.

Irlandia jest w stanie kryzysu spowodowanego wieloletnimi zaniedbaniami w zakresie inwestycji publicznych. Kraj nie posiada zasobów, aby odpowiednio zająć się ludźmi w potrzebie.

Przeczytaj także:

Tysiąc azylantów w Roscrea

Według dostępnych danych w roku 2022 do Irlandii trafiło 81 tys. uchodźców. Odnotowano zatem ośmiokrotny wzrost w porównaniu do roku 2011, kiedy było ich 9,5 tys.

Przykładem kryzysu jest miasto Roscrea liczące 5,5 tysiąca mieszkańców. 20 proc. powierzchni handlowych stoi niewykorzystane. Okna wystawowe w historycznym centrum miasta są zabite deskami. Opuszczone budynki pomiędzy Main Street a Castle Street stały się wizytówką centrum.

Gavin Lynch i James Kirwan, mieszkańcy Roscrea, opowiadają o kłopotach z dostępem do lekarza i dentysty. Obaj uczestniczyli w pokojowej demonstracji przed ostatnim w mieście działającym hotelem, który wkrótce ma zostać przekształcony w ośrodek dla 160 azylantów.

Mieszkanka Roscrea, Fiona Dunford przyniosła pod budynek hotelu zabawki dla dzieci uchodźców: „Współczuję im z całego serca. Jednak przede wszystkim należy pochylić się nad przyczynami tego protestu. Po pierwsze – hotel jest dobrze działającą firmą i częścią miasta. Wszyscy mocno odczujemy jego brak: turystyka upadnie, gdy zamkną nam nasz jedyny hotel. Po drugie – już obecnie mamy w mieście dwa tymczasowe ośrodki i po prostu nie dajemy rady. Naprawdę nie jesteśmy w stanie przyjąć dodatkowych 160 azylantów. Takie są prawdziwe przyczyny protestów” – mówi kobieta.

Roscrea już przyjęło tysiąc azylantów. Marie-Claire Doran, jedna z protestujących mówi: „Azylanci gromadzą się w grupach. To budzi niepokój. Podkreślam, że byłoby również niepokojące, gdyby to byli Irlandczycy, ale gdy przechodzisz obok i słyszysz nieznany język – sytuacja nabiera innego wymiaru. Znam starsze osoby, które obawiają się pójść w piątek na pocztę, aby odebrać emeryturę, bo ci ludzie gromadzą się właśnie przed pocztą”.

Ekonomia krasnoludków

Irlandia w roku 2024 jest osobliwym krajem. Pozornie wszystko wydaje się w porządku. Jeżeli za miernik dobrobytu przyjąć PKB, to z wynikiem 106 tysięcy dolarów na mieszkańca, Irlandia ustępuje w Unii Europejskiej jedynie Luksemburgowi. I ma dwukrotnie wyższy przychód niż Wielka Brytania.

Oczywiście, nikt nie sądzi, że Irlandia jest dwa razy bogatsza od Zjednoczonego Królestwa. Graham Gudgin, główny doradca ekonomiczny Policy Exchange, określa ten fenomen mianem „ekonomia krasnoludków”.

„Republika Irlandzka jest jednym wielkim rajem podatkowym, przez który transferowane są wypracowane poza Irlandią zyski amerykańskich i międzynarodowych koncernów. Celem jest oczywiście unikanie podatków” – mówi ekonomista.

Gudgin wyjaśnia, że w dziedzinie optymalizacji podatkowej Irlandia zajmuje drugie miejsce na świecie – za Puerto Rico. Zyski na papierze nie mają jednak związku z zawartością portfeli zwykłych ludzi. Apple, Google, Facebook i im podobni są głównymi beneficjentami niskiego podatku dochodowego obowiązującego w Irlandii (12,5 proc.). Bogacą się akcjonariusze technologicznych gigantów, podczas gdy zwykli Irlandczycy muszą płacić coraz wyższe podatki, aby pokryć koszty usług publicznych.

Gudgin: „Jeżeli przyjrzymy się bezpośrednim wskaźnikom poziomu życia, takimi jak wydatki gospodarstw domowych, to okaże się, że gospodarstwa irlandzkie są o 15 proc. uboższe od brytyjskich.”
Budynek w którym okna zasłonięto deskami
Zabita deskami nieruchomość w centrum Dublina, fot. PAUL FAITH / AFP

Krwiożercze fundusze

Zjawisko bezdomności osiągnęło w Irlandii rekordowe poziomy. Według oficjalnych danych za 2023 rok w Irlandii jest 14 tysięcy bezdomnych, w tym blisko 4 tys. dzieci. Są to statystyki oficjalne, które nie uwzględniają tzw. „ukrytej bezdomności’, czyli osób mieszkających w samochodach i kątem u przyjaciół. Ocenia się, że może ich być nawet 55 tysięcy.

Prezydent Michael D. Higgins skrytykował rządową politykę mieszkaniową: „To nasza ogromna porażka”.

Od ponad trzydziestu lat kolejne rządy ignorowały potrzebę budowania dostępnych mieszkań socjalnych, zostawiając ten fragment rynku prywatnym deweloperom.

Roy Hearne, profesor na Uniwersytecie Maynooth, odebrał telefon od niepełnosprawnej kobiety, która poprosiła go o poparcie jej prośby o „zakwaterowanie w trybie natychmiastowym”. Jej eksmisja właśnie miała miejsce.

Fakty są szokujące. Tylko 66 proc. domów w Irlandii jest zamieszkałych przez właścicieli. Badanie przeprowadzone przez „The Irish Times” pokazało, że zaledwie jedna trzecia dorosłych Irlandczyków przed czterdziestką posiada dom. Ceny domów kształtują się na poziomie ośmioletnich przeciętnych zarobków, zaś w Dublinie na dom trzeba pracować dziesięć lat.

W latach 2012-2022 zarobki wzrosły o 27 proc., natomiast czynsze – o 90 proc.

Przeciętny czynsz za mieszkanie wynosi obecnie 2000 euro. To niewiele mniej niż zarobki netto początkującego nauczyciela. W ubiegłym dziesięcioleciu czynsze w Europie wzrosły przeciętnie o 15 proc., a w Irlandii – o 60 proc.

Pamiętacie gorączkową wyprzedaż nieruchomości upadłych firm w 2008 roku? Rząd irlandzki przejął tamte złe długi, ale wkrótce odsprzedał je międzynarodowym funduszom wysokiego ryzyka, które zarabiają skupując zobowiązania po wyjątkowo korzystnych cenach. Roy Hearne woli nazywać je „krwiożerczymi funduszami”, ponieważ nie kupują nieruchomości aby je sprzedawać, lecz aby je wynajmować. Nieustannie podwyższają stawki czynszów, a niewypłacalnych lokatorów wyrzucają na ulicę.

Fundusze inwestycyjne są właścicielami 47 tys. domów w Irlandii.

Dwa spośród największych irlandzkich banków, Ulster Bank i Alied Irish Bank, sprzedają funduszom zagrożone długi hipoteczne wartości odpowiednio 875 mln oraz 1,9 mln euro. Wszystko to odbywa się po aferze związanej z funduszem Twinlite, który wykupił w Dublinie cały blok mieszkalny i wyrzucił na bruk 89 rodzin.

Tylko w 2023 roku wydano blisko 16 tys. nakazów eksmisji, czyli dwukrotnie więcej, niż w jednym roku Wielkiego Głodu lat 1845-52.

Azylanci kozłami ofiarnymi

Nasuwa się w związku z tym pytanie: czy sytuacja w Irlandii dojrzała już do tego, aby wykorzystała ją skrajna prawica? Być może. Mamy do czynienia z krajem, gdzie oburzenie spowodowane nieudolną polityką mieszkaniową rządu zostało przekierowane na tych, którzy nie mają z nią nic wspólnego, czyli na imigrantów. Obcokrajowcy postrzegani są jako konkurenci w staraniach o najbardziej podstawowe, ale przy tym trudno dostępne dobro: dach nad głową.

Azylanci są kozłem ofiarnym. Podczas ostatnich zamieszek ulicznych nie ucierpiał żaden fundusz, żaden właściciel nieruchomości ani żaden polityk. Uwaga społeczna skupiła się na ludziach, którzy nie potrafią się obronić, a państwo nie jest w stanie się nimi zaopiekować.

Rozwiązanie tego problemu leży w rękach rządzących. Irlandia mogłaby pójść drogą Austrii, gdzie 50 proc. budynków jest w administracji publicznej. Mogłaby także nie podważać rozstrzygnięcia sądu UE, który nakazał Apple wypłacić Irlandii 13 mld euro. Tak, to nie fake: Irlandia kwestionuje wyrok, który przyznaje krajowi fortunę. Za te pieniądze można byłoby udostępnić do zamieszkania mnóstwo opuszczonych nieruchomości w całym kraju.

Można. Ale tak się nie stanie.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY„ to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

;

Komentarze