W ciągu ostatnich 10 lat ceny mieszkań wzrosły w całej UE i w Polsce o 25 proc. Wynajem w Polsce o 30 proc. To szybciej niż inflacja. Jednocześnie spada u nas dostęp do mieszkalnictwa komunalnego i socjalnego. Co zrobić, żeby dostęp do mieszkań się polepszył? Sprawdzamy
Ostatnia dekada, aż do drugiego kwartału 2020 roku, to nieprzerwany wzrost gospodarczy. Wzrost cen mieszkań nie powinien więc nas zaskakiwać ani szczególnie dziwić. A jednak unijne dane pokazują, że szczególnie ceny zakupu mieszkań w ostatnich latach wymknęły się spod kontroli. W Polsce problemy mieszkaniowe mogą być częściowo inne niż na zachodzie Europy, ale szybki wzrost cen mieszkań nas łączy.
Źródło wykresu: Eurostat. Na niebiesko wzrost cen wynajmu, na różowo - kupna mieszkania.
Jak widzimy na wykresie, na początku dekady ceny najmu i kupna w Unii rosły podobnie. Później ceny najmu wzrastały jednostajnym tempem, a kupno wyraźnie spadło, by po 2015 roku wystrzelić w górę. W konsekwencji ceny najmu w UE wzrosły przez 10 lat o 14,2 proc., kupna – aż o 25 proc. Jeżeli trend się utrzyma, ceny mogą poszybować w rejony dla zwykłego człowieka niedostępne.
Być może to jednak nieuniknione? Czy wzrost cen rzeczywiście wpływa na dostępność mieszkań? W końcu razem z cenami rosną też pensje – tak dzieje się nie tylko w Polsce, ale w całej Unii. Skumulowana na przestrzeni tych 10 lat inflacja w UE to około 15 proc. To znaczy, że wzrost cen wynajmu jest spójny z inflacją (to nie znaczy, że z najmem nie ma żadnych problemów - o tym za chwilę). Wzrost cen kupna mieszkań nie jest.
Polska wyróżnia się pod tym względem. W ubiegłym roku należeliśmy do krajów UE, w których ceny mieszkań rosły wyraźnie szybciej niż inflacja. Pokazuje to poniższe zestawienie.
Badacze Instytutu Badań Strukturalnych razem z litewskim think tankiem PPMI przeanalizowali sytuację na europejskim rynku mieszkaniowym i wydali rekomendacje dla polityki mieszkaniowej w UE. Raport został zrealizowany na zamówienie Departamentu ds. Polityki Ekonomicznej, Naukowej i Polityki Jakości Życia na wniosek Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych (EMPL) Parlamentu Europejskiego. Badacze szukali rozwiązań, które doprowadzą do większej dostępności mieszkań. Spójrzmy najpierw na ich diagnozę obecnej sytuacji. Autorzy podsumowali ją w siedmiu punktach. Zacytujmy je:
Dla odpowiedzi na pytanie, czy wzrost cen nie wiąże się ze wzrostem zamożności, kluczowy jest punkt trzeci. Na jego podstawie najprostsza odpowiedź na to pytanie będzie brzmiała: nie dla każdego. Osoby o niskich dochodach i najemcy są w coraz gorszej sytuacji.
Raport wskazuje, że na dostępność mieszkań negatywnie wpływa ich wzrastająca finansjalizacja. Chodzi o coraz częstsze traktowanie mieszkania jako inwestycji i źródła dochodu, a nie jako elementarnego społecznego dobra czy prawa. To z jednej strony odchodzenie od budownictwa społecznego, z drugiej - agresywne produkty finansowe na których zbudowane są kredyty mieszkaniowe. Czym może kończyć się to drugie widzieliśmy po kryzysie finansowym 2008 roku.
Jak piszą autorzy raportu, w Hiszpanii między 2008 a 2013 rokiem wyrzucono z domów ponad 300 tys. osób. Na Węgrzech między 2009 a 2012 rokiem komornicy zajęli około miliona nieruchomości.
Kryzys z 2008 roku może się wydawać odległą historią, ale jego skutki odczuwamy do dziś. Według badań cytowanych w raporcie, po tamtym kryzysie wprowadzono w wielu miejscach w Europie regulacje ograniczające dostęp do kredytów dla osób z niskimi dochodami. Kredyt jest za to szeroko dostępny dla zamożnych. Mogą oni więc swobodnie inwestować w mieszkania i czerpać z nich zyski, co z kolei prowadzi do wzrostu nierówności.
Tymczasem w ostatnich latach w UE znacznie wzrosła deprywacja mieszkaniowa. Zwiększyła się z poziomu między 1 a 2 proc. w latach 2010-2013, do 5-6 proc. między 2016 a 2018 rokiem. W dużych miastach to 4,5 proc., w mniejszych - 3,5 proc. W obu przypadkach w 2010 było to nieco poniżej 3 proc.
Deprywacja mieszkaniowa w UE. Niebieski: duże miasta, pomarańczowy: małe miasta i przedmieścia, szary: wieś.
Eurostat wskaźnik deprywacji mieszkaniowej definiuje jako:
„odsetek osób zajmujących mieszkania uważane za przeludnione, a zarazem odznaczające się występowaniem co najmniej jednego wyróżnika deprywacji mieszkaniowej, czyli np. brakiem toalety”.
W przypadku osób z niskim dochodem jest dużo gorzej.
A w Polsce? W naszym kraju ceny najmu rosły ponad dwukrotnie szybciej niż w Unii. I szybciej niż ceny kupna. W porównaniu do 2010 roku za wynajem płacimy ponad 30 proc. więcej. Tymczasem skumulowana inflacja to około 17 proc.
Ceny mieszkań w Polsce rosną szybciej niż płace. Aby kupić mieszkanie o wielkości 50 metrów kwadratowych w dużym mieście, potrzeba aż 108 średnich pensji. Tak wynika z ostatniego raportu Expandera. Analiza powstała na podstawie wyliczeń, które oparto o 68 957 ogłoszeń najmu oraz 112 865 unikalnych ogłoszeń sprzedaży mieszkań. Dostępność cenowa mieszkań była w II kwartale 2020 roku najgorsza od 8 lat.
A mieszkalnictwo socjalne jest w odwrocie. Między 2010 a 2018 rokiem odsetek społecznego zasobu mieszkaniowego w UE najmocniej spadł w dwóch krajach: w Finlandii i w Polsce. W naszym kraju to spadek z 10 do 8 proc. I nic nie wskazuje, żeby ten trend w najbliższych latach miał się odmienić. Nic dziwnego więc, że kolejki po mieszkania komunalne są coraz dłuższe.
Wśród rodzin z niskim dochodem aż 20 proc. doświadcza deprywacji mieszkaniowej. To dwa punkty procentowe poniżej unijnej średniej, ale marna to pociecha. Najgorzej jest na Węgrzech i na Cyprze, gdzie ten odsetek przekracza 40 proc.
Z deprywacją mieszkaniową mamy do czynienia, gdy ludzie żyją w przeludnionym mieszkaniu oraz spełniony jest przynajmniej jeszcze jeden warunek, jak cieknący dach lub brak toalety. W przeludnionych mieszkaniach w Polsce żyje dwa razy więcej osób. Według najnowszych danych Eurostatu z 2018 roku to prawie 40 proc.
Według definicji Eurostatu, mieszkanie jest przeludnione, jeśli nie ma sumy:
Czyli dwupokojowe mieszkanie dla małżeństwa z dwójką dzieci będzie przeludnione. Według tej definicji, dla komfortu taka rodzina potrzebowałaby trzech lub czterech pokoi, w zależności od wieku i płci dzieci. Łatwo więc zauważyć, że w Polsce przeludnienie to częsta sytuacja.
Jakie wobec tego rozwiązania proponują badacze z IBS i PPMI w raporcie dla Parlamentu Europejskiego?
Jak widać, część rozwiązań to apel o dokładniejsze monitorowanie sytuacji, a część, to jasne wskazówki, że potrzebna jest redystrybucja i inwestycje w mieszkalnictwo wychodzące poza wolnorynkowe dogmaty. Dotychczas PiS w tej kwestii zaproponował nam program Mieszkanie+, dzięki któremu powstał niecały tysiąc mieszkań.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze