Mieszkania podrożały. Jest najgorzej od 8 lat: 50-metrowe mieszkanie kosztuje aż 108 średnich pensji! Nawet jeśli ceny spadną, nie będzie różowo – Polsce brakuje mieszkań. W wielu miastach w Europie jest o nie łatwiej niż u nas. Porównaliśmy ceny
Ceny mieszkań w Polsce rosną szybciej niż płace. Aby kupić mieszkanie o wielkości 50 metrów kwadratowych w dużym mieście, potrzeba aż 108 średnich pensji. Tak wynika z najnowszego raportu Expandera. Analiza powstała na podstawie wyliczeń, które oparto o 68 957 ogłoszeń najmu oraz 112 865 unikalnych ogłoszeń sprzedaży mieszkań.
Okazuje się, że dostępność cenowa mieszkań była w II kwartale 2020 roku najgorsza od 8 lat.
Jaki jest powód? W skrócie: ceny mieszkań wciąż rosną, a z kolei płace rosną wolniej niż zwykle.
Według danych NPB cena mieszkań wzrosła w stosunku do zeszłego roku o aż 10 proc. W tym samym czasie wynagrodzenia podniosły się o zaledwie 4 proc. Rok temu, w II kwartale 2019 wzrost pensji to aż 7 proc.
Czy to oznacza, że mamy do czynienia ze wzrostowym trendem i mieszkania będą coraz droższe? Niekoniecznie. Jak wskazują analitycy Expandera, to może być efekt pandemii. Według raportu, w czasie najostrzejszych obostrzeń związanych z epidemią, mieszkania kupowały jedynie stosunkowo zamożne osoby. Przeciętni klienci mieli się z takim zakupem wstrzymywać. A to podnosiło ceny.
Raport Expandera o tym nie wspomina, ale nie jest tajemnicą, że banki zaostrzają kryteria przyznawania kredytów hipotecznych. Coraz więcej banków wymaga np. 20 procent wkładu własnego, a to zapora nie do pokonania dla wielu pracowników, których pensje nie pozwalają na odłożenie tak dużej kwoty.
Czy wzrost stosunku przeciętnych cen mieszkań w Polsce do średniej pensji jest stały – przekonamy się więc dopiero, obserwując dane z III i IV kwartału.
Pocieszające może być też to, że od rekordu jesteśmy daleko. W 2007 rokiem w czasie boomu deweloperskiego tuż przed kryzysem finansowym na 50-metrowe mieszkanie trzeba było pracować aż 180 miesięcy.
Ale to, że jesteśmy daleko od rekordu, nie znaczy, że z polskim rynkiem mieszkaniowym wszystko jest w porządku.
Jak to wygląda na tle Europy? Przeprowadźmy małą analizę. Zobaczmy to na przykładzie 20 wybranych miast europejskich.
Dane o cenie za metr kwadratowy pochodzą z portalu Statista, dane o średnim wynagrodzeniu netto z zestawienia na Wikipedii. Stąd liczby będą się różniły od zestawienia Expandera, ponieważ tam brana jest pod uwagę średnia z siedmiu miast (Gdańsk, Gdynia, Łódź, Kraków, Poznań, Warszawa, Wrocław). W tabeli przeliczamy to przez średnie wynagrodzenie w całym kraju, ale podobnie robi badanie Expandera, więc operujemy w podobnej skali.
Oczywiste jest, że średnie wynagrodzenie w Londynie, Paryżu i Warszawie będzie powyżej średniej w danych krajach. Tak jednak możemy porównać miasta jedną metodą.
Okazuje się, że nie tylko Warszawa ma problem z wysokimi cenami mieszkań w stosunku do średniego wynagrodzenia w kraju. Londyn i Paryż są właściwie poza skalą, a podobnie jak w Warszawie jest w innych stolicach regionu: Pradze i Wilnie.
Krakowianie, którzy zarabiają średnią pensję, muszą zarabiać na mieszkanie podobnie jak mieszkaniec Barcelony, który pobiera hiszpańskie średnie wynagrodzenie. Wrocław wypada znacznie lepiej, na poziomie innych stolic regionu – Rygi, Tallinna, ale także znacznie bogatszego Berlina. Najlepiej jest w trzech wybranych miastach, które w swoich krajach są drugim (Marsylia), trzecim (Malmö) i czwartym (Sewilla) największym miastem. Według danych zebranych przez portal Statista, w Sewilli nie tylko trzeba krócej odkładać na mieszkanie, ale jest ono też zwyczajnie tańsze nominalnie. W Marsylii – niewiele droższe niż w Warszawie.
Porównując ceny zakupu mieszkań w krajach europejskich, trzeba mieć na uwadze, że obywatele wielu z nich nie dążą do własności mieszkań - po prostu nie muszą. Rozwinięte budownictwo komunalne - najczęściej obsługiwane przez samorządy - pomaga zapewnić dostęp do mieszkań o umiarkowanym czynszu, a na zakup mieszkania decydują się tylko najbogatsi.
A jak jest w Polsce? Z raportu NIK z czerwca 2019 roku dowiadujemy się, że większość gmin nie zaspokaja potrzeb mieszkaniowych ludności. Czas oczekiwania na mieszkanie komunalne może dziś wynieść nawet 20 lat. Z kolei standard lokali, które są dostępne, jest bardzo niski. W niektórych gminach, które skontrolowała NIK, stan tych mieszkań zagrażał życiu i zdrowiu mieszkańców.
To nie przypadek: państwo polskie świadomie wycofało się ze wspierania dostępnego cenowo długoterminowego najmu.
„W krajach demokratycznych opartych na zasadach gospodarki rynkowej prowadzi się politykę mieszkaniową, której podstawowym celem jest stworzenie dostępu do mieszkania jak najszerszej grupie ludności i to przy minimalizacji wydatków publicznych na ten cel”
– mówiła „Dwutygodnikowi” dr Irena Herbst, była wiceminister budownictwa oraz gospodarki, ekspertka z zakresu mieszkalnictwa i partnerstwa publiczno-prywatnego. „Stąd operuje się w niej zróżnicowanymi instrumentami – mniej zamożnym pomaga się poprzez oddziaływanie na zmniejszenie stawek czynszu, bardziej zamożnym na zmniejszenie kosztów zakupu. Najbardziej efektywnym mechanizmem jest zwiększanie podaży mieszkań – zarówno tych na wynajem, jak i tych kupowanych”.
Tymczasem w 2018 mieliśmy w Polsce 380 mieszkań na 1000 osób. Średnia europejska to 435. Aby osiągnąć taki poziom, musielibyśmy mieć 16 mln 730 tys. mieszkań.
A że w Polsce mamy też kilkaset tysięcy lokali (wg innych szacunków – nawet milion), które są zniszczone do tego stopnia, że jedynym rozwiązaniem będzie rozbiórka i wybudowanie nowych mieszkań. Stąd, potrzebne może być nawet do 3 milionów nowych mieszkań.
Co gorsza, według danych Eurostatu 45,1 proc. młodych dorosłych w Polsce (25-34) wciąż żyje z rodzicami. Ten stan praktycznie nie zmienia się od 2011 roku. Średnia unijna to 28,6 proc.
Osoby między 25 a 34 rokiem życia to kluczowa z punktu widzenia rozwoju demograficznego grupa. W Polsce budowę mieszkań pozostawiono rynkowi. Państwo ma tutaj niewiele do zaproponowania.
W czerwcu pisaliśmy o 909 mieszkaniach oddanych po 3 latach od inauguracji programu. Zapowiadano oddawanie 100 tys. rocznie. Dostępność mieszkań to z pewnością jeden z czynników, który pomógłby młodym parom chętniej decydować się na posiadanie potomstwa. A w tej kwestii PiS nie zrobił prawie nic. Według niektórych analityków, na zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych Polaków przez wolny rynek poczekamy jeszcze około 20 lat.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze