0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

2 kwietnia największy kenijski dziennik „Daily Nation” opublikował list od czytelnika o klęsce głodu, która dotknęła północne części kraju. Ten region to w większości pustynia i półpustynia zamieszkała przez koczowników i pasterzy. Ich życie zależy od nieprzewidywalnych - ze względu na kryzys klimatyczny - opadów deszczu. W tym roku deszcze nie nadeszły.

W Kenii trwa właśnie kampania wyborcza (wybory odbędą się 9 sierpnia). Dobrze odżywieni politycy jeżdżą szukać głosów wśród niedojadających ludzi.

„To nieszczęście, że wielu ludzi umiera z powodu głodu i braku bezpieczeństwa, podczas gdy politycy prowadzą kampanię” - napisał czytelnik. „Wstyd ją prowadzić, kiedy ludzie umierają”.

Redakcja zilustrowała ten list zdjęciem wychudzonej młodej dziewczyny z jednego z północnych plemion, zawiniętej w suknię zrobioną z kenijskiej flagi.

Dziewczyna wychudzona widziana z tyłu, owinięta wzorzystą flagą Kenii
Wycinek z kenijskiej gazety "Nation", 2 kwietnia 2022

Ponad 13 tys. uczniów i uczennic kenijskich szkół przestało do nich chodzić z powodu suszy. „Ogłuszający dźwięk niekończącego się cierpienia, podczas gdy susza szerzy spustoszenie” - pod takim tytułem „Nation” opublikował reportaż z terenów dotkniętych suszą 28 marca.

Jeden z bohaterów, Muhmed, stracił w ciągu kilku tygodni 20 kóz z liczącego 35 sztuk stada. „To najgorsza susza od 20 lat” - mówili dziennikarzom pasterze.

Według ONZ w Kenii głoduje dziś ponad 2,7 mln osób, w tym 500 tys. dzieci. W czerwcu 2022 roku głodować będzie już ponad 3,5 mln ludzi.

Zdesperowani pasterze próbują rabować żywność - i napadają na siebie nawzajem. Bandytyzm, który był zawsze problemem w tych rejonach, dziś stał się prawdziwą plagą. Grupy rabusi, shiftas, są często wyposażone w broń maszynową.

Wojna i jedzenie

Kenia liczy dziś 50 mln mieszkańców i uzależniona jest od importu żywności - nie produkuje jej tyle, aby się sama wyżywić. Według danych agend pomocowych ONZ z kwietnia 2022 ceny żywności są dziś znacznie powyżej pięcioletniej średniej w Afryce Zachodniej i Wschodniej, ale w górę idą na całym świecie.

Jeszcze przed wojną w Ukrainie na rosnące ceny wpływały drożejące paliwa i nawozy oraz inflacja (która trapi wiele krajów świata, nie tylko Polskę czy Stany Zjednoczone).

Sprzedawczyni sprzedaje zboża w Nairobi 16 marca 2022 r. - Kraje afrykańskie odczuwają ból ukraińskiego kryzysu, gdy zakłócenia w dostawach podnoszą inflację, a ceny ropy podnoszą koszty paliwa.
Handlarka sprzedaje zboża w Nairobi 16 marca 2022. Kraje afrykańskie odczuwają konsekwencje wojny w Ukrainie: zakłócenia w dostawach podnoszą inflację, a ceny ropy podnoszą koszty paliwa. Fot. Simon MAINA / AFP

Na to wszystko nałożyła się agresja Rosji na Ukrainę. Oba kraje należą do największych na świecie eksporterów żywności. Łącznie odpowiadają za 12 proc. kalorycznej wartości żywności sprzedawanej na światowych rynkach.

Przed wojną Ukraina odpowiadała za połowę światowego eksportu oleju słonecznikowego. Rosja i Ukraina są także w pierwszej piątce eksporterów zbóż, w tym pszenicy i kukurydzy. Od żywności sprowadzanej z Rosji i Ukrainy zależą przede wszystkim kraje Bliskiego Wschodu i Afryki, które muszą sprowadzać ponad połowę żywności potrzebnej do przeżycia ich mieszkańcom.

Przeczytaj także:

Rosja jest nie tylko wielkim eksporterem żywności, ale także gazu (potrzebnego do produkcji nawozów) oraz samych nawozów: odpowiadała przed wojną za 15-17 proc. światowego eksportu. Białoruś, również objęta międzynarodowymi sankcjami, także jest dużym eksporterem nawozów. Według danych COMTRADE - blisko połowa nawozów zużywanych w Unii Europejskiej była sprowadzana z Rosji i Białorusi; w niektórych krajach Ameryki Środkowej (Honduras, Nikaragua) i Południowej (Peru, Ekwador) oraz Afryki (Liberia, Ghana, Wybrzeże Kości Słoniowej, Nigeria, Kamerun) było to nawet 70-80 proc.

Ograniczenie tego importu - którego nie ma jak łatwo zastąpić - oznacza niższe zbiory za kilka miesięcy i dalszy wzrost cen żywności na światowych rynkach.

Ile zboża zasieje Ukraina?

Wojna przyniosła drastyczne załamanie w obrotach ukraińskiego handlu zagranicznego, w tym eksportu zbóż. Według informacji Ośrodka Studiów Wschodnich w marcu 2022 roku eksport wszystkich towarów spadł o połowę w stosunku do czasów przedwojennych.

Ukraina dokonuje przy tym logistycznych cudów: sprzedano 1,4 mln ton zbóż, chociaż przepustowość granicy lądowej szacowano na 500 tys. ton miesięcznie. Przed wojną jednak Ukraina eksportowała 5,5 mln ton miesięcznie, w większości drogą morską, która jest dziś odcięta ze względu na zniszczenia i blokady portów czarnomorskich przez agresywną marynarkę wojenną Rosji.

Najwięcej żywności eksportowano przez port w Odessie, który dziś jeszcze nie jest zniszczony, ale został zablokowany przez rosyjską marynarkę. Co więcej, duża część działań wojennych toczy się na terenach wschodniej Ukrainy: w obwodach graniczących z Rosją produkowano przed wojną nawet 1/4 ukraińskich zbóż i 30 proc. nasion słonecznika.

Zasiewy trwają zazwyczaj w marcu i kwietniu. Ile zbóż uda się Ukraińcom zasiać, zebrać i wyeksportować - tego dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć. Brakuje wszystkiego - paliw, nawozów, pracowników.

Wielu ukraińskich rolników, zamiast pracować na polu, walczy z rosyjską armią. Według szacunków Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) z marca zbiory będą niższe o 20-30 proc.

Światowe ceny żywności mogą pójść w górę nawet o 22 proc.

Zamieszki, protekcjonizm, głód

Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę z politycznego znaczenia produkcji rolnej. Jeszcze w marcu Rosja wprowadziła zakaz eksportu nawozów i czasowy zakaz eksportu zbóż do Armenii, Białorusi, Kazachstanu i Kirgistanu. W ten sposób Rosjanie podnoszą ceny żywności na światowych rynkach - co może, pośrednio, sprzyjać naciskom na Ukrainę do zawarcia niekorzystnego dla niej pokoju.

„Będziemy eksportować żywność tylko do naszych przyjaciół, mamy ich wielu - nie są w Europie czy Ameryce Północnej” - napisał w mediach społecznościowych Dimitrij Miedwiediew, były prezydent i były premier Rosji.

Ukraińskie władze traktują eksport żywności jako strategiczne zadanie i twierdzą, że sobie radzą. Według informacji ukraińskiego ministra rolnictwa Tarasa Vysotskiego do 25 marca Ukraina obsiała ponad 400 tys. hektarów, a więc o 10 proc. więcej niż rok wcześniej - mimo wojny. Nie wiadomo, na ile dokładne są te dane, a tym bardziej - ile uda się zebrać i wywieźć z kraju.

Na razie rządy krajów z całego świata - od Turcji i Egiptu po Argentynę - ograniczają wolny handel żywnością. W marcu Egipt zakazał eksportu podstawowych artykułów żywnościowych, w tym mąki i makaronów.

W Egipcie rząd rozpoczął kampanię przeciwko „spekulantom”, a telewizja zachęca do niemarnowania żywności. Od importu rosyjskiego zboża bardzo uzależniona jest m.in. Nigeria, kraj liczący ponad 200 mln mieszkańców, z niewydolnym rządem oraz tlącą się islamistyczną rebelią na północy. Ceny żywności na Bliskim Wschodzie - według FAO - osiągnęły już dziś punkt krytyczny.

Wzrost cen żywności czują także klienci europejskich i amerykańskich supermarketów. Ceny żywności w USA wzrosły w ciągu roku o 8,6 proc. - najwięcej od 41 lat. W Niemczech wzrosły o 5 proc., ale przedstawiciele sieci handlowych ostrzegają przed kolejnym wzrostem cen.

Europejczycy więcej zapłacą, ale nie grozi im głód. Według FAO na świecie będzie w tym roku głodowało z powodu wojny ponad 13 mln ludzi.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze