0:00
0:00

0:00

"W Muzeum II Wojny Światowej zaczęła się cenzura. Pod nóż poszła wystawa poświęcona historii dzielnicy Wiadrownia, na której stanęło Muzeum" - napisał dr Janusz Marszalec na Facebooku, historyk z Muzeum II Wojny Światowej.

Nie jest to część wystawy głównej, ale - pisze badacz - "dzieło dopełniające zasadniczą część naszej narracji". Nowa dyrekcja usunęła z niej część, która dotyczy sporu o kształt instytucji między szefem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotrem Glińskim a byłym dyrektorem prof. Pawłem Machcewiczem. Usunięto też kilka zdjęć. W związku z zaistniałą sytuacją, dr Marszalec złożył wypowiedzenie.

WBREW PRZECIWNOŚCIOM

Wiosną 2016 r. nowy minister kultury Piotr Gliński nieoczekiwanie zapowiedział połączenie Muzeum II Wojny Światowej, którego budowa znajdowała się wówczas na ukończeniu, z istniejącym jedynie na papierze Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 r. Decyzja taka oznaczała faktyczną likwidację naszej placówki. Na skutek licznych protestów w kraju i za granicą minister częściowo zmienił swój plan, zgadzając się na dokończenie budowy muzeum i montaż jego wystawy głównej.

NA USTACH CAŁEGO ŚWIATA

Zaskakująca decyzja ministra Glińskiego wywołała falę powszechnej krytyki. W obronie Muzeum II Wojny Światowej wystąpili najwybitniejsi historycy z całego świata. Część darczyńców, którzy przekazali swoje pamiątki rodzinne do naszych zbiorów, zapowiedziała ich wycofanie. Muzeum stało się przedmiotem żywego zainteresowania opinii publicznej nie tylko w Polsce, ale i zagranicą.

CZY WOJNA MOŻE HARTOWAĆ CZŁOWIEKA?

Decyzję ministra powszechnie uważano za próbę podporządkowania sobie Muzeum II Wojny Światowej przez rządzącą w Polsce od 2015 r. partię Prawo i Sprawiedliwość. Jej zwolennicy nie ukrywali, że chcieliby zmienić kształt wystawy. Krytykowali Muzeum za ukazywanie doświadczeń innych narodów i cierpień ludności cywilnej. Wojnę chcieli przedstawiać jako pozytywne doświadczenie, które hartuje człowieka. Opinie takie wywołały w kraju zdziwienie i oburzenie.

W OBRONIE MUZEUM

Muzeum II Wojny Światowej mogło zawsze liczyć na życzliwość i wsparcie mieszkańców Trójmiasta. Jesienią 2016 r. tutejszy Komitet Obrony Demokracji zorganizował akcję protestacyjną przeciwko planom likwidacji naszej placówki, która odbyła się pod hasłem „Historia jest bezpartyjna”. Jej uczestnicy rozwiesili biało-czerwone kokardy wokół budynku Muzeum

Dobry, bo ze słusznymi poglądami

Dr Janusz Marszalec podjął pracę w Muzeum II Wojny Światowej razem z pierwszym dyrektorem i jego twórcą prof. Pawłem Machcewiczem. Był jednym z jego zastępców i współtwórcą ostatecznego kształtu wystawy stałej Muzeum. Kiedy PiS objął władzę od razu zapowiedział zmiany w Muzeum - personalne i merytoryczne. Ale opór dyrekcji i wyroki sądów administracyjnych opóźniły przejęcie o rok, co umożliwiło dokończenie budowy Muzeum i jego stałej wystawy w zamierzonym przez twórców kształcie.

Dopiero 6 kwietnia 2017 minister kultury Piotr Gliński odwołał prof. Machcewicza i mianował nowym dyrektorem dr Karola Nawrockiego. Było to możliwe poprzez sztuczkę formalną - Muzeum II Wojny Światowej przestało istnieć bo zostało organizacyjnie połączone z praktycznie nieistniejącym Muzeum Westerplatte. W innym przypadku do odwołania prof. Machcewicza przed upływem kadencji potrzebna byłaby zgoda Rady Powierniczej Muzeum, a ta stała za nim murem. Kadencja prof. Machcewicza kończyła się dopiero w 2019 roku.

W ten sposób minister kultury Piotr Gliński wymienił historyka cieszącego się międzynarodowym uznaniem na badacza regionalnego. Ale za to pasującego ideologicznie władzy PiS.

Dr Nawrocki jest prawicowym społecznikiem, nagradzanym wieloma odznaczeniami środowisk kombatanckich i patriotycznych. Między innymi Pierścieniem „Inki” od gdańskiego arcybiskupa. Jest także Przewodniczącym Koalicji na Rzecz Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Gdańsku. Zasłynął zorganizowaniem gali bokserskiej ku czci Anny Walentynowicz.

Przeczytaj także:

"Walka dopiero się zaczyna"

Dr Marszalec przyjął propozycję nowej dyrekcji i dwa miesiące temu został szeregowym pracownikiem naukowym muzeum. "Chciałem czuwać nad naszym dziełem i alarmować, gdyby ktoś chciał je niszczyć" - napisał w swoim oświadczeniu. Przypomina, że informował, gdy "ukrywano zdjęcia otrzymane od prof. Joanny Penson i opisy genezy Muzeum". I również wtedy, gdy z pracy zwalniano Alicję Bittner, odpowiedzialną za działania promocyjne muzeum.

"Cenzurując wystawę nowa dyrekcja przekroczyła Rubikon" - napisał. I dodał: "Sprawa na tym się jednak nie kończy, walka o wystawę dopiero się zaczyna".

Ironia dyrektora

"Polska The Times" poprosiła dyrektora Nawrockiego o komentarz do tej sytuacji. "Janusz Marszalec przyznał publicznie, że przyjął moją propozycję sprzed dwóch miesięcy, aby mnie szpiegować" - odpowiedział dyrektor. - "Po czym postanowił zrezygnować z misji, bowiem usunąłem z wystawy bełkot o KOD i walce byłej dyrekcji z konstytucyjnym ministrem, który płaci im pensje".

"Bełkot", o którym mówi dr Nawrocki, to informacja o protestach przeciwko planom likwidacji Muzeum, które pod hasłem "Historia jest bezpartyjna"zorganizował jesienią 2016 gdański oddział Komitetu Obrony Demokracji . "I świat się nie dowie, jak dzielni „partyzanci” zza wielkich biurek i za dobre państwowe pieniądze toczyli morderczą walkę z reżimem" - ironizował nowy dyrektor.

Kto z kim walczył, czyli jak było naprawdę

Ale dr Nawrocki fałszuje rzeczywisty obraz wydarzeń. Nie było bowiem żadnej "walki byłej dyrekcji z konstytucyjnym ministrem". Wręcz przeciwnie, przez ponad rok można było obserwować walkę "konstytucyjnego ministra" z prof. Machcewiczem. Muzeum było nękane przez ministra Glińskiego na różne sposoby.

Nasłano na przykład kontrolę NIK, która jednak nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Szef resortu kultury zlecił również przygotowanie recenzji projektu ekspozycji stałej historykom prof. Janowi Żarynowi i prof. Piotrowi Naimskiemu oraz publicyście Piotrowi Semce. Wszystkie trzy opinie były krytyczne. Zwracały uwagę na rzekome braki merytoryczne przygotowywanej wystawy.

Wreszcie ministerstwo 6 września 2016 roku wydało zarządzenie o połączeniu muzeów. Dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej oraz Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżyli je do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) w Warszawie. Ostatecznie jednak 5 kwietnia 2017 roku Naczelny Sąd Administracyjny uchylił postanowienie WSA wstrzymujące wykonanie zarządzenia o połączeniu obydwu muzeów. I to był koniec batalii o Muzeum II Wojny Światowej.

Co z wystawą główną?

"Nie chciałbym spekulować, czy coś z wystawy głównej zniknie albo nie zniknie, ponieważ zamierzenia dyrekcji nie są mi znane" - mówił "Wyborczej" dr Marszalec.

Jednak skoro idea wystawy głównej przygotowanej przez zespół prof. Machcewicza jest nie po linii PiS, to należy się spodziewać również zmian w ekspozycji stałej. Dr Marszalec wskazuje, że dyrektorowi Nawrockiemu nie podoba się film, który można obejrzeć na zakończenie ekspozycji. "Nie zrozumiał przede wszystkim, że ten film jest głośnym, antywojennym krzykiem autorów wystawy i całego świata, a jednocześnie jest wskazówką, że konflikty wojenne cały czas trwają" - mówił historyk.

Warto podkreślić, że ekspozycja spotkała się z wielkim uznaniem historyków z całego świata. „Muzeów opowiadających o II wojnie światowej jest wiele, ale narracja wystawy w Gdańsku zupełnie zmienia sposób postrzegania wojny” – oceniał prof. Timothy Snyder z Yale University. - "Wystawa jest bardzo uniwersalna, ponieważ opowiada o losach ludności cywilnej na całym świecie, lecz równocześnie jest też bardzo polska, bo nie brakuje w niej żadnych najważniejszych wydarzeń związanych z wojenną historią Polski. Polscy politycy i naukowcy często skarżą się, że świat ich nie rozumie".

Zamieszczamy też cały wpis na FB dr. Janusza Marszalca:

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze