Mowa prezesa PiS pod pomnikiem smoleńskim była podwójnie fałszywa. Deklarował, że chce "jedności", ale całe "dobro" przypisał własnej formacji: Janowi Olszewskiemu, Lechowi Kaczyńskiemu i samemu sobie. Rzucił też populistyczne hasło, że ofiary katastrof zasługują na uhonorowanie bez względu na zasługi i tytuły. I natychmiast mu zaprzeczył
Z przemówieniami Jarosława Kaczyńskiego jest jak z (przysłowiowym) szydłem: zawsze wyjdzie z worka. Nawet gdy prezes PiS mówi bez zacietrzewienia, gdy używa miłych słów, szybko okazuje się, że prawdziwy przekaz jest inny, treści dwuznaczne, intencje fałszywe.
Głównym, na pozór przesłaniem przemówienia Kaczyńskiego po odsłonięciu Pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej na Placu Piłsudskiego w Warszawie, było ogłoszenie "jedności Polaków". Ktoś mógłby nawet pomyśleć, że prezes chce się przy pomniku, o który tak długo walczył, pogodzić ze swymi przeciwnikami.
Ale już następne zdanie zdemaskowało intencje polityka, a dalszy wywód sprecyzował, kogo ma objąć ta "jedność".
Chcemy jedności Polaków. Ale jedności wokół dobra, nie wokół zła. Chcemy silnej Polski, sprawiedliwej i godnej. Temu też, te wszystkie wysiłki, miały służyć oraz służą nadal.
Słowo "jedność" było słowem-kluczem rocznicowych wystąpień polityków obozu rządzącego, czy to w formie apelu (jak w mowie prezydenta Dudy, który przemawiał - co znamienne - po Kaczyńskim), czy to głębokiego żalu, jak w słowach Kornela Morawieckiego, który w TVN24 martwił się, że opozycja nie przyszła na otwarcie pomnika. "I nie pokazaliśmy tej jedności, tego zbratania, a to bardzo osłabia Polskę".
Wychodząc od "jedności" Jarosław Kaczyński szybko doprecyzował, kto buduje "Polskę silną, sprawiedliwą i godną" i kogo można utożsamić z "dobrem", wokół którego należy się jednoczyć.
Tej eksplikacji posłużyła postać Lecha Kaczyńskiego. "Budował on nurt, który już trzykrotnie podejmował próby wielkiej, dobrej zmiany": za rządów Jana Olszewskiego, rządów PiS w latach 2005-2007 i obecnie.
"Był człowiekiem, którego pamięć budowała naszą jedność. Siłę PiS, wielkiej koalicji prawicy, sił patriotycznych" - Kaczyński wprost powiedział, jaką jedność ma na myśli. To jedność jego obozu politycznego.
"Nikt nie odegrał w ciągu ostatnich 10 lat tak wielkiej roli jak on. I dlatego ten pomnik tutaj stanie. Będzie to nasze kolejne zwycięstwo" – mówił Kaczyński. W tej sytuacji deklaracja, że pomniki „nie są przeciwko nikomu” zabrzmiała nieprzekonywająco.
Kaczyński, którego partia ma kłopoty po ujawnianiu w lutym 2018 wysokich nagród, jakie premier Szydło przyznała w 2017 roku samej sobie i swoim ministrom, próbuje odbudować wizerunek PiS jako siły bliskiej ludziom, dążącej do zasypania podziałów na lepszych i gorszych, partii prawdziwie egalitarnej.
Tworzeniu takiego wizerunku miał w przemówieniu służyć fragment:
"Spójrzmy na napis na tym pomniku. Tam jest 96 nazwisk, bez żadnych tytułów, funkcji. Po prostu 96 osób, Polek i Polaków. Osób, które wspólnie wybrały się do Katynia właśnie po to, by podtrzymać pamięć. I już to jest wystarczającym powodem, by ten pomnik tutaj stanął". I dalej:
Gdyby to była wycieczka z miasta i wsi, jakichś ludzi, którzy nie pełnią funkcji, to i tak ten pomnik powinien tutaj stanąć.
Trudno poważnie traktować wypowiedź Kaczyńskiego, zwłaszcza, że w dalszej części podkreśla on że "w Smoleńsku zginęła część polskiej elity", a następnie wychwala postać swego prezydenckiego brata.
Dodatkowo prezes wpisuje się w martyrologiczno-spiskową teorię smoleńską podkreślając:
"związek z tym, co wydarzyło się w 1940 roku w Katyniu. Tam też mordowano polską elitę. Nie można tego z naszej pamięci wypierać. Musimy mówić nie tylko o pamięci, ale i o godności".
Teza Kaczyńskiego o równości wszystkich ofiar zostaje zatem podwójnie zakwestionowana przez niego samego. Te ofiary są nierówne zwykłym ofiarom wypadków, bo są elitą, a sam prezydent był postacią niezwykle wręcz wybitną ("Nikt nie odegrał w ciągu ostatnich 10 lat tak wielkiej roli jak on" - chodzi chyba o dekadę 2000-2010?). Poza tym to nie był to zwykły wypadek tylko męczeńska śmierć w wyniku - to pozostaje w domyśle - rosyjskiego zamachu.
W styczniu 2006 roku podczas wystawy gołębi pocztowych w Katowicach pod ciężarem śniegu zawalił się źle wykonany dach. W budynku było ok. 700 osób. Zginęło 65, a ponad 170 zostało rannych. Prezydent Lech Kaczyński ogłosił trzydniową żałobę narodową i przeznaczył z budżetu kancelarii milion złotych na pomoc rodzinom. Ale pamięć ofiar uczczono skromnym pomnikiem, który wygląda tak:
Na Las Kabacki pod Warszawą w 1987 roku runął Ił 62 lecący do Nowego Jorku. Zginęło dwa razy więcej osób niż w Smoleńsku - 183 osoby. Uhonorowani są krzyżem i tablicą przy leśnej alejce.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze