W Sądzie Rejonowym w Płocku odbyła się pierwsza rozprawa w procesie Elżbiety Podleśnej i dwóch innych aktywistek oskarżonych o obrazę uczuć religijnych za rozklejanie wlepek z Matką Boską z aureolą w kolorach tęczy. Oskarżone mówią, że była to odpowiedź na wielkanocną instalację Grobu Pańskiego z homofobicznym przekazem w kościele św. Dominika w Płocku
"Czy ma pani świadomość, że grzech sodomii należy do grzechów wołających o pomstę do nieba?" - zapytała na sali sądowej Kaja Godek oskarżoną Elżbietę Podleśną, która wcześniej powiedziała, że jest wierząca. Antyaborcyjna działaczka jest oskarżycielem posiłkowym w procesie o rozklejanie "tęczowych Maryjek".
Przed płockim sądem odbywa się dziś 13 stycznia 2021 pierwsza rozprawa, Elżbieta Podleśna oraz aktywistki Anna i Joanna są oskarżone o naruszenie art. 196 kodeksu karnego: „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Kobiety nie przyznają się do winy.
Akt oskarżenia dotyczy „rozklejenia na toalecie, koszu na śmieci, transformatorze, znakach drogowych i ścianach budynków wydruków przedstawiających przerobiony obraz Matki Bożej Częstochowskiej z widoczną aureolą w kolorach tęczy, będącej symbolem społeczności LGBT”.
Zdarzenie miało miejsce w nocy z 26 na 27 kwietnia 2019 roku, wlepki naklejano w okolicy parafii św. Maksymiliana Kolbego. Środowiska prawicowe określały happening „atakiem na Kościół”, politycy mówili o „profanacji”.
Akcja z rozklejaniem „tęczowych Maryjek” była odpowiedzią na działania w kościele św. Dominika, gdzie wystawiono z okazji Wielkanocy Grób Pański z homofobicznym przekazem.
Nad wielkim krzyżem z biało-czerwoną szarfą umieszczono napis – „Zachowaj nas od ognia niewiary”. Pod krzyżem poustawiano pudła owinięte w szary papier, każde podpisane imionami grzechów: „Hejt”, „Pogardę”, „Chciwość”, „Kradzież”, ale także „Gender”, „LGBT”, „Zboczenia”.
Podczas procesu Podleśna potwierdziła, że tęczowe tło zostało wykorzystane jako symbol ludzi LGBTQA+. Podkreśliła przy tym, że na naklejce nie przedstawiono aktów seksualnych. Zaprzeczała, że wlepki z "tęczową Maryją" były naklejane na śmietnikach i toalecie.
Zaznaczyła raz jeszcze, że akcja była reakcją na doniesienia o "nienawistnej" instalacji grobie pańskim w jednym z płockich kościołów. Tęczowe wlepki miały wskazywać do niego drogę.
Druga z oskarżonych aktywistek, Anna, wystąpiła przed sądem w tęczowym swetrze. „Można było wnioskować, że na kartonach znajdują się czyny i akty, które twórca tego grobu uważa za grzechy” - powiedziała, pokazując zdjęcie z kościelnej instalacji.
„To co widzę, to jest właśnie nienawiść, pogarda, agresja. To właśnie im chciałam się sprzeciwić, ponieważ nie chciałam tracić kolejnych przyjaciół i znajomych. Nie chcę, żeby oni i osoby mi nieznane, całkowicie bezbronne, nie czuły się w pełni ludźmi. Milczenie oznacza zgodę, brak sprzeciwu to przyzwolenie. Dlatego zwróciłam się do moich przyjaciół z prośbą: słuchajcie, trzeba coś z tym zrobić” - dodała.
Sąd przesłuchiwał też świadków, w tym 67-letnia p. Elżbietę, parafiankę. „Szłam do kościoła i zobaczyłam te nalepki. Byłam zszokowana. Po raz pierwszy się spotkałam z takim czymś. Zadzwoniłam do plebanii, powiadamiając proboszcza. Nawet ludzie niewierzący odnoszą się do kościoła z wielkim szacunkiem" - powiedziała emerytka.
"Moim zdaniem ta osoba, która to nalepiała, bardziej zrobiła krzywdę sobie, niż nam. Może w starszym wieku najdzie ją refleksja. Osobiście nie czuję nie urażona” - dodała, choć to proces o obrazę uczuć religijnych.
Przed sądem wypowiadał się również ks. Tadeusz Łebkowski, proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbego. "Jednoznaczne oświadczam sądowi, że zostały mocno zranione moje uczucia religijne" - powiedział.
Ksiądz mówił też o homoseksualizmie. Podkreślał, że "współżycie dwóch mężczyzn jest zaburzeniem i zboczeniem" i że to "zjawisko, które trzeba leczyć", czym zajmują się psychologowie i psychiatrzy.
"Nie ma dla mnie definicji tego co, to jest orientacja seksualna, wiec nie używam tego pojęcia. Dla mnie jest mężczyzna, kobieta i zaburzenia" - dodał.
Pod oknem sądu cały czas, przez wiele godzin, protestowało od kilkunastu do kilkudziesięciu osób z tęczowymi flagami i transparentami „Tęcza nie obraża”, wśród nich Babcia Kasia. Na ich okrzyki, m.in. „Wszystkich nas nie zamkniecie”, Kaja Godek zareagowała zamknięciem okien na sali. Na miejscu pojawili się też prawnicy z Kampanii Przeciwko Homofobii, przedstawiciele grup takich hak Homokomando, Obywatele RP, Stop Bzdurom oraz Partii Zieloni.
Prowadząca rozprawę i przewodnicząca składowi sędziowskiemu sędzina Agnieszka Warchoł kilkakrotnie zwracała uwagę Kai Godek, że ta ma ściągniętą z nosa maseczkę i by ją poprawiła. Pytała Godek, czy ta dobrze się czuje. Działaczka antyaborcyjna odpowiedziała twierdząco.
Pierwsza rozprawa przed płockim sądem nie przyniosła rozstrzygnięcia. Sędzia wyznaczyła termin kolejnej rozprawy na 17 lutego.
Po zakończeniu rozprawy uczestnicy pikiety solidarnościowej rozeszli się do samochodów, większość osób przyjechała z innych miast. Chwilę po tym, jak odjechali z parkingu, zatrzymała ich policja.
"Byliśmy w drodze, ledwie kilka ulic od sądu, za nami jechała policja. Po chwili włączyli sygnał. Zatrzymali nas i zaczęli wszystkich spisywać. Był tam na pewno jeden tajniak. Nie miał munduru, nie chciał się wylegitymować.
Policjanci powiedzieli, że skierują do sądu wnioski o ukaranie nas za zakłócanie porządku i udział w nielegalnym zgromadzeniu.
Chociaż pokazałem im moją legitymację dziennikarską, także zostałem spisany" – mówi OKO.press fotograf Mikołaj Kiembłowski. Jak twierdzi, w tym samym czasie zostały zatrzymane także inne samochody z uczestnikami pikiety.
Dlaczego policjanci nie legitymowali protestujących, kiedy ci byli pod sądem? Zdaniem Kiembłowskiego miało to bardziej zastraszyć demonstrantów, a policjanci chcieli uniknąć obecności mediów.
W 2019 roku policja przy tej sprawie zachowała się z wyjątkową gorliwością. Po zdarzeniu momentalnie wszczęła dochodzenie. Nad ranem 6 maja 2019 zatrzymano Elżbietę Podleśną. Przeszukano jej mieszkanie, samochód, zarekwirowano sprzęt elektroniczny i wywieziono do Płocka na przesłuchanie, gdzie początkowo planowano ją zatrzymać na 48 godzin.
O zatrzymaniu poinformował na Twitterze nawet minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński (nie wymienił jej nazwiska)
Amnesty International Polska i Helsińska Fundacja Praw Człowieka alarmowały, że działania organów ścigania są nieproporcjonalne i noszą znamiona celowych represji. Elżbieta Podleśna jest bowiem znaną aktywistą, która nie raz angażowała się w działania niewygodne dla władzy. W lipcu 2018 ozdobiła biura dwóch posłów PiS napisem „PZPR”. W lutym 2019 brała udział w proteście pod gmachem TVP podczas blokowania samochodu Magdaleny Ogórek, była za to przesłuchiwana i nachodzona w miejscu pracy (jest terapeutką uzależnień).
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Fotografka streetowa, fotoreporterka. Od 10 lat dokumentuje wydarzenia związane ze środowiskiem feministycznym, LGBT, wolnościowym. Kiedyś członkini redakcji magazynu LGBT+ „Replika“, obecnie stale współpracuje z redakcją OKO.press. Członkini kolektywu Archiwum Protestów Publicznych
Fotografka streetowa, fotoreporterka. Od 10 lat dokumentuje wydarzenia związane ze środowiskiem feministycznym, LGBT, wolnościowym. Kiedyś członkini redakcji magazynu LGBT+ „Replika“, obecnie stale współpracuje z redakcją OKO.press. Członkini kolektywu Archiwum Protestów Publicznych
Komentarze