Zebrał najwięcej głosów w historii kraju, stając się najmłodszym (i najbardziej wytatuowanym) prezydentem Chile. Chilijczycy sfrustrowani nierównościami pokładają w nim wielkie nadzieje, a Gabriel Boric ma trudne zadanie. Jak przebudować neoliberalny system Pinocheta?
„Masz samochód? Weź sąsiada!”. Akcja sąsiedzkiej pomoc wyborczej była odpowiedzią na problemy z komunikacją miejską w Santiago de Chile i wielu innych dużych miastach. Autobusów było mało, przyjeżdżały spóźnione. Lewicowy kandydat Gabriel Boric donosił, że w stolicy jeździ tylko połowa autobusów, które kursują w normalny dzień roboczy. To właśnie jego elektorat mógł nie mieć samochodu ani pieniędzy na taksówkę, więc oskarżał prawicowy rząd o sprzyjanie kontrkandydatowi. Władze zapewniały, że robią, co mogą, a Chilijczycy i tak nie dali się zatrzymać.
19 grudnia zagłosowało 55 proc. uprawnionych do głosowania, około 8,3 mln obywateli. To największa frekwencja od czasu zniesienia przymusu wyborczego w 2012 roku. Boric zdobył 4,6 mln głosów — najwięcej w demokratycznej historii kraju. Świętowanie zwycięstwa na ulicach Santiago wyglądało tak:
Wyjątkowość tych wyborów nie dziwi, bo czas też jest wyjątkowy.
Po masowych protestach, które wstrząsnęły pozornie spokojnym krajem i wywalczeniu przez Chilijczyków nowej konstytucji, 19 grudnia przy urnach obywatele musieli jeszcze raz zdecydować, które Chile wybierają. Neoliberalne, kierujące się zasadami ustalonymi przez Pinocheta, czy nowe, walczące z trawiącymi kraj nierównościami.
"Komunizm jest w natarciu" - ostrzegał w czasie kampanii 55-letni kandydat koalicji Chrześcijański Front Społeczny (Frente Social Cristiano) z Chrześcijańskiej Partii Konserwatywnej (Partido Conservador Cristiano). "Chile potrzebuje politycznej alternatywy, żebyśmy odzyskali utraconą wolność".
Jose Antonio Kast, prawnik i ojciec dziewiątki dzieci, jest przez wielu postrzegany jako chilijski odpowiednik brazylijskiego prezydenta Jaira Bolsonaro, którego kandydaturę gorąco zresztą wspierał. Choć w sposób bardziej wyważony, głosi poglądy wspólne dla prawicowych demagogów. Straszy "ideologią gender", "dyktaturą gejów", lewicą planującą wprowadzić komunizm, stanowczo sprzeciwiał się wprowadzonym niedawno w Chile małżeństwom jednopłciowym. Jego "wolność", to militaryzacja, ograniczenie roli państwa oraz wolność od podatków i od protestów, które tłumiłby bezwzględnie.
Jego wizji neoliberalnego państwa wolności po drodze z dyktaturą.
"Gdyby Pinochet żył, zagłosowałby na mnie" - deklaruje Kast, przechwalając się domniemanym poparciem dyktatora, pod którego rządami zamordowano 3 tys. osób. W 1988 Kast zorganizował kampanię poparcia dla Pinocheta, przekonując wyborców, żeby zagłosowali w plebiscycie za przedłużeniem jego rządów.
Kast wychwala też "ekonomiczną spuściznę" generała i głosił, że prezydent Allende (ofiara zamachu stanu Pinocheta w 1973) został "obalony przez lud". "Musimy napisać historię na nowo z naszego punktu widzenia" - mówił w 2018 roku w Brazylii podczas konserwatywnego kongresu zorganizowanego przez syna Bolsonaro.
Zdjęcie Gabriela Borica stojącego na szczycie ogromnego cyprysu okazało się niesamowicie nośnym symbolem. Nadzieja, bliskość natury, do tego cyprys jest charakterystycznym punktem Ponta Arenas, z którego pochodzi kandydat. Po oddaniu głosu w prawyborach w lokalnej szkole, zanim Boric po raz kolejny opowie dziennikarzom o symbolice drzewa, które zna od dziecka, wtrąca się jego mama. "Wymykał się ze szkoły, właził na to drzewo i sobie tam spał. Nosił nawet poduszkę". Wspięcie się na cyprys zajmuje kandydatowi niecałe 2 minuty. Takiej kampanii jeszcze nie było.
W internecie krąży też nagranie, na którym Boric robi tatuaż. Motyw znów jest lokalny. Wytatuował latarnię morską pośród fal, którą widział we śnie, a kojarzy mu się z tymi widywanymi w dzieciństwie.
Historia i poglądy Gabriela Borica to druga twarz Chile — młoda i zbuntowana. O Boricu zrobiło się głośno, kiedy w 2011 jako student prawa i przewodniczący Federacji Studentów Uniwersytetu w Chile (FECH) stał się jednym z liderów studenckiego buntu. Protesty sparaliżowały kraj, studenci okupowali uniwersytety, żądając darmowej, uniwersalnej i jakościowej edukacji.
Boric tytułu nigdy nie obronił, ale w 2013 dostał się do parlamentu jako jeden z niewielu niezależnych kandydatów. Kiedy w 2019 Chile wstrząsały zamieszki, Boric poparł protestujących i uczestniczył w negocjacjach, które doprowadziły do referendum w sprawie konstytucji. W 2021 został kandydatem na prezydenta koalicji wyborczej Apruebo Dignidad (Popieram Godność).
„Jeśli Chile było kolebką neoliberalizmu, będzie też jego trumną” - wykrzyczał po wygraniu prawyborów, kiedy stał się oficjalnym kandydatem lewicowej koalicji Frente Amplio (Szeroki Front). Zapowiedział, że jeśli zostanie prezydentem, chciałby zakończyć kadencję, mając mniej władzy, niż dostał.
„Nie chcemy skupiać władzy, chcemy ją rozdawać. Jesteśmy w stanie rozdzielić ją na całe terytorium”.
Opowiada się za prawami mniejszości narodowych, prawami kobiet (między innymi do aborcji) oraz prawami mniejszości seksualnych. Zapowiedział wprowadzenie modelu państwa opiekuńczego, zwiększenie wydatków publicznych, walkę z dyskryminacją mniejszości i ekologiczne inwestycje.
Chociaż jego hasła podczas kampanii prezydenckiej dostosowały się do ucha centrowego wyborcy, podczas zwycięskiej przemowy 19 grudnia zapewniał, że jego rządy, będą rządami zmiany. "Chile ma krótką historię, ale wiele mogliśmy się już nauczyć. Wiemy już, że wzrost gospodarczy oparty na nierównościach ma gliniane nogi".
Nowy prezydent obiecał walczyć z nierównością, poszerzając prawa socjalne, reformując niesławny system emerytalny (na którym wzorowała się Polska) i system opieki zdrowotnej, który nie gwarantuje równego dostępu dla wszystkich oraz szkolnictwo.
„Jesteśmy pokoleniem, które wkracza w życie społeczne, żądając, żeby prawa były prawami, a nie towarami czy interesami” – mówił Boric.
Podczas gdy kampania Kasta opierała się na podsycaniu strachu i nawoływania do powrotu do przeszłości, hasło Borica brzmiało: "nadzieja pokona strach". I pokonała. "Boric bez wątpienia najlepiej reprezentuje część społeczeństwa zaangażowaną w protesty, która domaga się nowej relacji między państwem a społeczeństwem" - mówi OKO.press chilijski politolog Nicolas Miranda Olivares.
Doniosły moment i największe poparcie w historii rodzą wielkie oczekiwaniom. Czy 36-letni prezydent im sprosta?
"Boric będzie musiał stawić czoła wielkim wyzwaniom i nadziejom. Jego zwycięstwo jest nierozerwalnie związane z procesem wielkiej politycznej mobilizacji. To podczas jego mandatu powstanie nowa Konstytucja i okaże się, czy Chilijczycy ją zaakceptują" - mówi OKO.press Olivares.
Jednak nawet jeśli prezydent zechce wywrócić system do góry nogami, jego władza jest ograniczona. "W systemie prezydenckim, który obowiązuje w Chile zarówno prezydent jak i obie izby Kongresu mają prawo weta i mogą się nawzajem blokować. Siła prezydenta zależy od siły partii albo koalicji, która go popiera. W przypadku Borica to mniejszość posłów i senatorów. Żeby realizować swój plan polityczny, będzie musiał dużo negocjować z różnymi partiami" - tłumaczy Olivares.
Komentatorzy zastanawiają się też, którego Borica właściwie wybrano — radykalnego przywódcę studenckich protestów, czy tego bardziej umiarkowanego z kampanii przed II turą, który starał się zjednać sobie większy elektorat. W swojej zwycięskiej mowie Boric podkreślał, że będzie prezydentem wszystkich Chilijczyków, a zmiany chce wprowadzać mądrze. "Poszerzymy prawa socjalne i zrobimy to z fiskalną odpowiedzialnością, dbając o naszą makroekonomię. Zrobimy to dobrze, żeby w przyszłości nie trzeba było się z nich wycofywać" - tłumaczył przyszły prezydent.
"Dylemat Borica" - jak określił to jeden z wpływowych chilijskich przedsiębiorców, Manuel Bulnes, będzie polegał na zdecydowaniu czy zmieniać system, który oprócz nierówności przyniósł Chile makroekonomiczny sukces, czy go ulepszać. To, co wydarzy się w Chile, będzie uważnie obserwowane przez pozostałe kraje Ameryki Łacińskiej i może okazać się ważnym przykładem tego, jak rozwiązać problem neoliberalnej polityki gospodarczej opartej na nierównościach.
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze