0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: (Photo by WANG Zhao / AFP)(Photo by WANG Zhao ...

Zdjęcia z Pekinu robią wrażenie. Chińska uroczystość z okazji 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej była starannie wyreżyserowana. Chinom udało się wyprodukować wiele obrazków, na których Xi Jinping wygląda na silnego męża stanu, przywódcę potężnego państwa. Gdy idzie wśród innych liderów, jest w samym środku, wygląda na najwyższego, prowadzi grupę, w której jest Putin, Kim Dzong Un i wielu innych. Gdy przemawia, jest sam, w tle widać monumentalne budynki.

Do tego wielka parada wojskowa z prezentacją najnowszych technologii. Pekińskie wydarzenie było demonstracją siły.

A to nie wszystko.

Chwilę wcześniej, 30 i 31 sierpnia w chińskim Tiencinie odbył się szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy. W skład tej założonej w 2001 roku grupy wchodzą między innymi Rosja, Chiny i Indie. W tym roku zjazd miał wysoką rangę — wzięło w nim udział ponad 20 światowych przywódców. Także z państw, które formalnie do organizacji nie należą, jak Turcja, którą reprezentował jej prezydent Recep Tayyip Erdoğan.

Ważny szczyt

Czy w ostatnim tygodniu w Chinach wydarzyło się coś wyjątkowego, co zwiastuje zmianę na politycznej mapie świata?

“Nie jest tak, że do podobnych szczytów nie dochodziło, ale imprezy w Pekinie i Tiencinie były najważniejszym dyplomatycznym wydarzeniem tego roku w Chinach” – komentuje dla OKO.press dr Alicja Bachulska, analityczka ds. Chin z Europejskiej Rady Spraw Międzynarodowych – „A wydarzyło się ono w bardzo korzystnym dla Chin momencie i doskonale wpisuje w główny cel chińskich władz w tym momencie”.

Celem tym jest budowanie takiej międzynarodowej narracji o tym, że Stany Zjednoczone chylą się ku upadkowi, a ich miejsce na świecie zajmują Chiny.

„Chińczycy uważają, że trafnie zdiagnozowali amerykańskie problemy lata temu i dziś starają się je wykorzystać. To choćby obecne zbliżenie Chin i Indii. Oczywiście to nie jest tak, że Chiny i Indie zostaną natychmiast najbliższymi przyjaciółmi. W stosunkach między tymi krajami jest mnóstwo problemów strukturalnych, a Chiny są blisko sprzymierzone z Pakistanem. Spotkanie Xi i Modiego było jednak prztyczkiem w nos dla Donalda Trumpa”.

Przeczytaj także:

Trump pcha Modiego w objęcia Xi

Była to pierwsza wizyta Modiego w Chinach od czerwca 2018. W ostatnich latach stosunki między dwoma najludniejszymi państwami świata były chłodne. Indie i Chiny mają nierozwiązany konflikt o wspólną, długą na ponad 3 tys. km granicę. W starciach granicznych, które eskalowały szczególnie w latach 2020-21 zginęło według różnych źródeł nawet kilkudziesięciu żołnierzy. Dodatkowo Indie są wobec Chin nieufne przez długofalowe partnerstwo strategiczne Chin z Pakistanem.

A jednak polityka Donalda Trumpa popchnęła premiera Modiego w stronę największego globalnego rywala USA. Spotkanie w Tiencinie było okazją do demonstracji wobec USA. Amerykanie narzucili bowiem Indiom 50-procentowe cła na niemal wszystkie produkty importowane do USA. Weszły one w życie od 27 sierpnia. Długoterminowo może to zmniejszyć indyjskie PKB o 0,8 proc.

Indie na razie nie odpowiadają, ale starają się pokazać Amerykanom swoje niezadowolenie. Jednym z rozwiązań jest właśnie krok w stronę Chin. Logika amerykańskich działań zaskakuje. Jako uzasadnienie indyjskich ceł Trump podaje bowiem indyjskie zakupy ropy naftowej od Rosji (dokładnie powód ten odpowiada za połowę z 50 proc.).

Ruch ten ma jednak małe szanse, by wpłynąć na Rosję. Jednocześnie zaś Trump wobec samego Putina jest delikatny, przyjmuje go z honorami i ignoruje kolejne terminy, które sam Putinowi wyznaczył na osiągnięcie porozumienia z Ukrainą. Na razie jedyną konsekwencją jest krok Indii w stronę Chin.

Dla Pekinu to idealny rozwój wydarzeń.

Globalne inicjatywy

Ale Xi Jinping patrzy znacznie dalej, a w ostatnim tygodniu działał na wielu frontach.

Dr Bachulska: “Xi ogłosił właśnie nową inicjatywę Global Governance Initiative. Mamy już inicjatywę Pasa i Szlaku. W tych przedsięwzięciach teoretycznie chodzi o pomoc rozwijającym się państwom globalnego południa”.

Ekspertka mówi, że są to na dziś w dużej mierze retoryczne i dyplomatyczne wydmuszki.

„Chiny bardzo sprawnie opowiadają o tym, co robią i co zamierzają zrobić, ile pieniędzy przeznaczają na pomoc międzynarodową. Gdy jednak spojrzeć w praktykę okazuje się, że liczby nie zawsze się zgadzają. Dyplomatycznie i propagandowo to jednak bardzo sprawne projekty jeśli chodzi o ich odbiór w państwach tak zwanego Globalnego Południa”.

To więc też obszar rywalizacji z USA. Amerykańska polityka zagraniczna ostatnich dekad w dużej mierze kojarzy się z interwencjami w Iraku czy Wietnamie. Chiny próbują budować retoryczną przeciwwagę opowieścią o międzynarodowej pomocy. A Global Governance Initiatiwe w swoim założeniu ma proponować alternatywę dla działań ONZ.

Długi marsz

W amerykańsko-chińskiej rywalizacji wywołanej przez Donalda Trumpa mamy obecnie rozejm. Ale Chiny są gotowe na długą rywalizację.

„Chińczycy dużo słyszeli o tym, że rywalizacja ze Stanami Zjednoczonymi ma charakter egzystencjalny. Przygotowywano obywateli na ewentualne koszty, które niesie za sobą wojna handlowa” – mówi dr Bachulska – „Za pomocą edukacji, mediów, oficjalnego przekazu państwowego mów się Chińczykom, że każde pokolenie ma swój kryzys, który trzeba przejść dla dobra kraju. Dzisiejsze pokolenia mają rywalizację z USA. I musi się z tym zmierzyć dla dobra kraju”.

Ekspertka zastanawia się też, gdzie dzisiejsze chińskie społeczeństwo ma wyznaczony próg bólu i ile jest w stanie znieść bez buntu. „Na razie wydaje mi się, że Chińczycy wyszli obronną ręką z pierwszej odsłony wojny handlowej” – przekonuje.

Polityka historyczna

Xi Jinping wygłosił podczas uroczystości w Pekinie duże przemówienie.

„Dziś ludzkość ponownie staje przed wyborem między pokojem a wojną, dialogiem a konfrontacją, wygraną dla wszystkich a grą o sumie zerowej” – mówił chiński przywódca Xi Jinping, zwracając się do 50-tysięcznego tłumu.

Xi nawiązywał też do zakończonej 80 lat temu wojny, w której kluczowym przeciwnikiem Chin była imperialna Japonia:

„Kiedy w przeszłości Chińczycy stawali w obliczu walki na śmierć i życie między sprawiedliwością a złem, światłem a ciemnością, postępem a reakcją, zjednoczyli się w nienawiści do wroga i powstali do oporu”.

Pojawił się też temat marginalizacji Chin na arenie międzynarodowej.

Dr Bachulska: „To, że polityka historyczna zaczyna być ważnym elementem polityki zagranicznej Chin to stosunkowo nowy trend. Szczególnie w kontekście relacji z Rosją. Chińczycy mówią dziś jednym głosem z Rosją o tym, że są niedoceniani w przestrzeni międzynarodowej za swoją rolę w II wojnie światowej. Xi Jinping mówił, że oba kraje będą współpracować, by ukształtować „prawidłowe spojrzenie” na tę wojnę”.

Naiwność Zachodu

W Pekinie nie było już Narendry Modiego, a pierwsze skrzypce wśród gości grał Władimir Putin. Nie wiemy, by ustalono coś nowego w sprawie ewentualnego zwiększenia pomocy ze strony Chin dla Rosji na Ukrainie, np. w sprawie dostarczenia Rosji uzbrojenia.

Nasza rozmówczyni uważa jednak, że Zachód, ustalając czerwoną linię jako brak wsparcia wojskowego z Chin dla Rosji, ustawił poprzeczkę zbyt nisko.

„Przez to Chiny robią wszystko poza wysyłaniem uzbrojenia – dostarczają technologię, części do dronów, kupują energię od Rosjan. A to bardzo dużo i to bardzo Rosjanom pomaga w prowadzeniu wojny. I tak to wygląda od trzech lat”.

Dr Bachulska uważa, że Zachód bardzo naiwnie patrzy na współpracę Chin i Rosji.

„Mamy w Polsce i Europie sporo głosów, że rosyjsko-chiński sojusz to tylko małżeństwo z rozsądku, a Chiny są pragmatyczne, więc możemy się z nimi dogadać. Prawda na dziś jest taka, że Chiny nie traktują nas obecnie jako równorzędnych partnerów, a my mamy im niewiele do zaoferowania”.

Ekspertka przekonuje, że Chiny Xi Jinpinga poza chęcią rozwoju i handlu mają też w sobie dużą dawkę nacjonalistycznej ideologii.

„Centralizacja władzy postępuje, a dostęp do przywódcy jest ograniczony. Nie wiemy dziś, kim otacza się Xi, skąd czerpie wiedzę i czy są to obiektywne i rzeczowe źródła. Sprawia to, że rośnie nieprzewidywalność podczas podejmowania kluczowych decyzji przez Pekin”.

Putin z honorami

Dr Bachulska mówi też, że żaden inny światowy przywódca nie jest w Pekinie przyjmowany tak, jak Władimir Putin, co było widać również w ostatnim tygodniu.

„Widzimy intensyfikację relacji na każdym polu: rządowym, wojskowym, kulturalnym, edukacyjnym. Tak samo jak na poziomie relacji liderów, nic podobnego nie dzieje się w relacjach z żadnym innym państwem. Chiny są oczywiście silniejsze i mogą w tej relacji więcej. Ale współpraca ta jest bardzo wygodna dla obu krajów, a ani Chiny, ani Rosja nie znajdą podobnego, alternatywnego partnera”.

W Pekinie podpisano między innymi memorandum w sprawie projektu Power of Siberia 2. To projektowany gazociąg z syberyjskiego Ałtaju (graniczy z Chinami, Kazachstanem i Mongolią) do Chin o długości niemal 3 tys. km.

„Negocjacje trwały od lat. Dokument nie precyzuje jeszcze dokładnego harmonogramu realizacji projektu. Ale mamy tutaj kolejny krok do przodu.

Dlatego współpraca rosyjsko-chińska będzie kontynuowanego, jeśli na scenie międzynarodowej nie stanie się coś zaskakującego. Ale na dziś nie widać potencjału na taką zmianę. W Chinach śmieją się z amerykańskiego pomysłu „odwróconego Nixona”, czyli przyciągnięcia do siebie Rosji i odciągnięcia jej od Chin. Nikt nie traktuje tego poważnie. A trajektoria stosunków chińsko-rosyjskich jest od kilkunastu już lat wyłącznie wznosząca”.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.

Komentarze