0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by MARTIAL TREZZINI / FDFA / AFPPhoto by MARTIAL TRE...

Wbrew nadziejom Donalda Trumpa, Chiny nie zamierzają się ugiąć w wojnie handlowej, jaką wydał im amerykański prezydent. W ostatnich tygodniach coraz wyraźniej widać, że Chińczycy mają poważne atuty w tej potyczce. Jednym z nich są metale ziem rzadkich.

Od kwietnia chińskie firmy, które produkują magnesy złożone z metali ziem rzadkich, muszą złożyć wniosek do rządu, jeśli chcą te magnesy wyeksportować. Chodzi o 17 mało znanych metali, takie jak neodym, samar, terb, dysproz, holm.

Metale ziem rzadkich to nieco myląca nazwa – występują one w różnych miejscach na ziemi. Trudność polega na tym, że zwykle występują w małych ilościach, lub połączone są z innymi minerałami. A przez to ich wydobycie i obróbka jest czasochłonna i kosztowna.

Metale te są niezbędne do produkcji magnesów, które z kolei potrzebne są do produkcji różnego rodzaju elektroniki, w tym np. silników elektrycznych, samochodów, rakiet. W sektorze motoryzacyjnym magnesy tworzone z tych metali są niezbędne, by silniki mogły operować na wysokich obrotach, przy dużych prędkościach. Chiny wydobywają około 60-70 proc. metali ziem rzadkich i produkują 90 procent złożonych z nich magnesów.

Przeciąganie liny

4 kwietnia Chiny wstrzymały eksport tych metali i dołożyły siedem z 17 metali ziem rzadkich do listy towarów objętych ścisłą kontrolą eksportową. Eksporterzy tych substancji muszą złożyć wnioski, a ich procesowanie trwa kilka miesięcy.

12 maja Chiny i USA po negocjacjach w Szwajcarii zgodziły się cofnąć o parę kroków w wojnie handlowej i wycofać bariery handlowe inne niż cła, a cła znacząco obniżyć. Zdaniem Amerykanów Chińczycy ociągają się z ponownym przyznawaniem licencji na eksport metali ziem rzadkich.

Przeczytaj także:

Trump 30 maja ogłosił, że Chiny łamią umowę z 13 maja w sprawie zniesienia ograniczeń na eksport metali ziem rzadkich. Ale nie wspomniał, że napięcia od porozumienia ze Szwajcarii wcale nie zmalały. Pekin oskarżył USA o brudną grę jeszcze wcześniej, bo już 15 maja.

Wówczas Chiny skrytykowały Amerykanów za ostrzeżenie dla firm na całym świecie, by nie korzystały z najnowszych czipów Huawei z linii Ascend. Ostrzeżenie to wydało jeszcze 13 maja Biuro Przemysłu i Bezpieczeństwa działające w ramach Departamentu Handlu (odpowiednik naszego ministerstwa) USA. Zdaniem Amerykanów używanie tych czipów łamie zasady uczciwej konkurencji. Amerykanie uważają, że czipy te zostały wykonane z użyciem amerykańskich technologii, ale bez odpowiedniej autoryzacji Amerykanów.

Chiny właściwie zablokowały eksport siedmiu metali ziem rzadkich oraz magnesów tworzonych z trzech metali. I pomimo tymczasowego porozumienia z Amerykanami z maja nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie się to zmieniło.

Problemy amerykańskich firm

Przy nieprzewidywalności Trumpa i twardej postawie Chin, amerykańscy producenci samochodów mają sporo zmartwień i szukają alternatywnych rozwiązań. Te jednak nie zastąpią stałego dostępu do chińskiego eksportu – udział Chin w tym rynku jest zbyt duży.

„Wall Street Journal” pisze 4 czerwca, że część czołowych amerykańskich producentów poważnie rozważa przeniesienie części produkcji do Chin. Możliwe byłoby np. przewiezienie niemal gotowych samochodów do Chin, by tam instalować magnesy z chińskich metali. Taki ruch znacząco podnosiłby koszty produkcji, ale nie wstrzymywałby jej.

Byłby to też bardzo niepożądany efekt wojny handlowej dla Donalda Trumpa. Amerykański prezydent i jego ekipa wielokrotnie mówili, że jednym z celów wojny handlowej jest zmuszenie międzynarodowych firm do przeniesienia produkcji do USA. Na razie bliżej jesteśmy dokładnie odwrotnego kroku.

A sytuacja dla branży w USA (i w Europie) jest poważna. Część fabryk w USA może być zmuszona do wstrzymania produkcji w najbliższych dniach lub tygodniach. Nawet, gdyby udało się dogadać w sprawie metali ziem rzadkich w najbliższych czasie, zakłócenia i tak wystąpią. Ale na dziś szybkie rozwiązanie jest bardzo mało prawdopodobne. Część chińskich fabryk magnesów w odpowiedzi na wstrzymanie eksportu, zatrzymały swoją produkcję. W łańcuchu dostaw wytworzyła się dziura, która właśnie dociera do producentów.

Długi marsz

Mniej więcej dwie dekady temu Amerykanie przenieśli większość produkcji magnesów z metali ziem rzadkich właśnie do Chin. Po kilku latach świadomość, że taka zależność jest niebezpieczna dla amerykańskiej produkcji samochodów i elektroniki, zaczęła rosnąć. Ale, pomimo podjęcia kilku prób, wznowienie produkcji się nie udało. Jest ona bowiem bardzo kosztowna i wymaga długofalowej strategii inwestycyjnej, a na zyski w krótkim terminie nie ma co liczyć.

Chiny z kolei zainwestowały nie tylko w wydobywanie i fabryki, ale też w technologię. Po dwóch dekadach Chińczycy zbierają dywidendę. I mogą korzystać z bardzo silnego instrumentu w wojnie handlowej z USA.

Cały powyższy ciąg zdarzeń pokazuje, że konflikty handlowo-technologiczne między USA i są głębokie. I nie da się ich rozwiązać szybko, tak, jak chciałby Trump. Sama wojna handlowa to też nic nowego – cła podwyższane były już za pierwszej kadencji Trumpa i w czasie kadencji Joe Bidena. W drugiej kadencji Trumpa nabrała jednak zupełnie nowej dynamiki, a napędza ją głównie amerykański prezydent.

„Rozmowy nieco zwolniły”

Pomimo majowego porozumienia, rozmowy między oboma państwami nie idą w dobrym kierunku. 30 maja amerykański sekretarz skarbu Scott Bessent mówił o przebiegu rozmów z Chinami:

„Powiedziałbym, że nieco zwolniły. Wierzę, że w ciągu najbliższych kilku tygodni odbędą się kolejne negocjacje. A w pewnym momencie może dojść do rozmowy telefonicznej między prezydentem a przewodniczącym partii Xi”.

Tutaj Bessent miał rację. Xi Jinping i Donald Trump poprzedni raz rozmawiali 17 stycznia tego roku, jeszcze przed inauguracją amerykańskiego prezydenta. W czwartek 5 czerwca odbyli kolejną, trwającą ponad godzinę rozmowę. Relacje na temat rozmów są jednak zupełnie inne z obu stron. Według podsumowania ze strony chińskiej Xi Jinping ostrzegł Trumpa przed ingerowaniem w sprawy Tajwanu i nawoływał amerykańskiego prezydenta do wycofania działań, które szkodzą światowej gospodarce.

Trump po rozmowie napisał w swojej sieci społecznościowej Truth Social:

„Rozmowa trwała około półtorej godziny i zakończyła się bardzo pozytywnym rezultatem dla obu krajów. Nie powinno już być żadnych pytań w sprawie złożoności produktów z metali ziem rzadkich”.

Nie wiadomo jednak, co dokładnie miał na myśli w tej ostatniej sprawie, bo oficjalne komunikaty nie wskazują, by sprawa metali została w jakikolwiek sposób rozwiązana.

Prawdziwe problemy, złe recepty

Problemy w polityce handlowej między USA i Chinami istnieją. Agresywna polityka eksportowa Chin i niechęć Xi Jinpinga do skierowania większej części ogromnej chińskiej produkcji w stronę chińskich konsumentów sprawia, że zagrożone są miejsca pracy i w USA, i na całym świecie. A zależność światowego przemysłu od Chin rośnie, co Chiny coraz chętniej wykorzystują politycznie.

„Chiny stanowią unikalny problem, bo globalna nadwyżka handlowa w dużej mierze przeniosła się do Chin. Podstawowym problemem globalnej gospodarki jest właśnie niezrównoważona gospodarka Chin, co szkodzi tradycyjnym branżom w Europie i Azji. Zamiast prowadzić wojnę handlową z każdym, powinniśmy skupić się na Chinach i ich polityce” – mówił w wywiadzie dla OKO.press specjalista od stosunków międzynarodowych, dr Brad Setser.

Trump na razie za rozwiązanie tych problemów zabiera się w taki sposób, że nawet Chińczycy nie są pewni, co chce osiągnąć. Tymczasem, jak pisze „Wall Street Journal”, Chiny chcą grać twardo i czują, że mają lepsze karty niż w trakcie negocjacji w latach 2017-2020. Choć początkowo strategia była inna – do kwietnia Chińczycy starali się grać na transakcyjną naturę Trumpa. Wszystko wywrócił 2 kwietnia przez agresywne podniesienie ceł.

Ostry kurs

Za realizację polityki Xi Jinpinga w wojnie handlowej odpowiada teraz chiński wicepremier He Lifeng. To bliski współpracownik Xi, który w pełni podziela jego podejście. I zdaje sobie sprawę, że w ostatnich latach Chiny dynamicznie zasypują dystans technologiczny do Amerykanów.

To oczywiście nie znaczy, że Chiny tę wojnę handlową już wygrały i z pewnością zostaną niepodzielnym, globalnym hegemonem w stylu USA z połowy XX wieku.

Chińczycy sami muszą się mierzyć z piętrzącymi się problemami gospodarczymi w swoim kraju. Wzrost gospodarczy na poziomie 4-5 proc., jaki prognozuje się na ten rok, dla każdego europejskiego kraju byłby świetnym wynikiem. Chiny w ostatnich dwóch dekadach przyzwyczaiły się jednak do 8-10 proc. i takie spowolnienie jest problemem. Chińskie społeczeństwo starzeje się w szybkim tempie, spada poziom wydatków chińskich konsumentów, nie widać końca kryzysu na rynku mieszkaniowym. Jeśli Chiny chcą iść ku światowej hegemonii, muszą sobie poradzić nie tylko z USA, ale i z tymi problemami we własnym kraju.

Niemniej na razie w potyczce handlowej z USA udało się im wyjść na bardzo korzystną pozycję.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.

Komentarze