W projekcie nowego rozporządzenia o ocenianiu min. Zalewska wykreśliła cały paragraf 8, który dotyczył projektu edukacyjnego. Szkoła może stać jeszcze nudniejsza i bardziej oderwana od życia. Skromna dawka pracy zespołowej wygaśnie wraz z gimnazjami, zostawiając pole do indywidualnego kucia na kolejnych lekcjach kolejnych przedmiotów
Uczniowski projekt edukacyjny znika z planów Anny Zalewskiej. W projekcie rozporządzenia o ocenianiu i egzaminach (z 3 kwietnia 2017) nie ma już ani słowa o tej nowoczesnej metodzie nauczania, która ożywiała edukację i uczyła pracy zespołowej. Szkoła może być jeszcze nudniejsza, mniej społeczna i oderwana od życia.
Idzie tu o metodę dydaktyczną, która angażuje uczniów bardziej niż tradycyjne nauczanie. Po długich debatach ówczesny MEN wprowadził projekt edukacyjny rozporządzeniem z 2010 roku, definiując go "jako zespołowe, planowe działanie uczniów pod opieką nauczyciela mające na celu rozwiązanie konkretnego problemu". Obowiązkowe były w gimnazjach, ale popularne stawały się też w szkołach podstawowych i liceach.
Temat projektu mógł "wykraczać poza treści zawarte w podstawie programowej", co stanowiło małą szkolną rewolucję.
Projekty dawały uczniom i nauczycielom przestrzeń do zespołowej pracy, a w wielu szkołach zamieniały się w edukacyjną przygodę. Na szkolnym strychu uczniowie budowali suszarnię zebranych przez siebie ziół. Wypuszczali balon z kamerą i robili mapę okolicy. Prowadzili obserwacje ptaków. Wystawiali spektakle teatralne. Nagrywali opowieści rodziców i dziadków o PRL. Robili zegary z jabłka i cytryny - to tylko przykłady projektów w akcji Szkoła z klasą, która propaguje tę metodę.
Czasem projekty były interdyscyplinarne z zaangażowaniem kilkorga nauczycieli, np. w projekcie "Rzeka" dzieci analizują rzeczną faunę i florę, badają czystość wody, szukają informacji o tym, jak rzeka służyła miejscowości w poprzednich wiekach, i zastanawiają się, jak dziś ją wykorzystać, aby poprawić jakość życia w miejscowości.
Wiele szkół angażowało się w sprawy lokalne - od prowadzonego przez uczniów kursu internetu dla seniorów z okolicy po wymyślanie innowacyjnych rozwiązań dla lokalnego biznesu.
Aby podkreślić rangę projektów, w rozporządzeniu z 2010 r. zapisano, że "informację o udziale ucznia w realizacji projektu edukacyjnego oraz temat projektu wpisuje się na świadectwie ukończenia gimnazjum", a "udział ucznia w realizacji projektu uwzględnia się w kryteriach oceniania zachowania".
Oczywiście, nie wszędzie było tak ciekawie, ale generalnie projekty ożywiły życie szkoły. Angażowały też często rodziców, a ich prezentacja - np. podczas tzw. święta szkoły, czy szkolnego festiwalu nauki - były sposobem na dowartościowanie także dla wielu słabszych uczniów, którzy przy okazji niestandardowego zadania ujawniali umiejętności na co dzień niewidoczne.
„Metoda projektów pozwala na samodzielne poszukiwanie różnych źródeł wiedzy" – podkreślał Ośrodek Rozwoju Edukacji. Przełamuje „sposób nauczania poprzez przekazywanie dużej ilości wiedzy teoretycznej, nacisk na wiadomości szczegółowe kosztem zrozumienia ich w szerszym kontekście”.
Polska szkoła bywa krytykowana za podejście skrajnie indywidualistyczne: każdy uczy się sam, z mozołem przerabia kolejne tematy z podręcznika, zapamiętując masę informacji z kilkunastu przedmiotów. Musi "opanować materiał", by potem jak najlepiej zaliczyć sprawdzian. Trwa pogoń za stopniami i punktami. Projekt edukacyjny wprowadzał tu nową jakość.
„Projekt edukacyjny powoduje, że uczniowie uczą się współpracować, bo każdy jest odpowiedzialny za jakąś jego część i muszą się dogadać, uzgodnić sposób pracy i prezentacji jej efektów” – mówi dr Grzegorz Mazurkiewicz socjolog i specjalista edukacji z Uniwersytetu Jagiellońskiego. To także przygotowanie do życia zawodowego, które coraz częściej opiera się na pracy zespołów.
W zapomnianej dziś rządowej strategii "Polska 2030" rozwój kapitału społecznego został uznany za jedno z najważniejszych wyzwań na kolejne 20 lat, tym bardziej, że poziom zaufania do innych i umiejętności współpracy są w Polsce na katastrofalnie niskim poziomie. Upowszechnienie projektów edukacyjnych było odpowiedzią edukacji na tę potrzebę. Odejście od nich jeszcze wzmocni efekt powrotu do "starej szkoły", w której liczy się to, kto lepiej wypadnie niż inni.
Szkoła Zalewskiej reaktywuje też anachroniczny nacisk na uczenie "przedmiotów" zamiast "umiejętności", takich jak krytyczne myślenie, kreatywność, współpraca czy umiejętność uczenia się.
Projekty edukacyjne nie znikną ze szkoły automatycznie. Wzmianki o nich pojawiają się w podstawach programowych poszczególnych przedmiotów, ale nowe rozporządzenie sprawi, że stracą na znaczeniu.
"To trudna metoda, wymaga wiele pracy i wyjścia poza szkolną rutynę. Skoro nie trzeba jej oceniać, to motywacja nauczycieli osłabnie – mówi Mazurkiewicz. - Obawiam się, że skupią się na nauczaniu tego, co będzie na świadectwie.Tylko bardzo ambitni będą nadal prowadzić projekty".
MEN może argumentować, że projekt gimnazjalny znika razem z likwidowanym gimnazjum, ale można było przecież zachować tę metodę nauczania w szkole podstawowej (choćby w klasach VII-VIII). Można by, gdyby ktoś rozumiał na czym polega nowoczesna edukacja.
Komentarze