Ale rząd PiS się nie przejmuje i - tak jak poprzednie rządy - ignoruje postulaty środowiska. Do 2020 roku z zawodu może odejść 44 tysiące pielęgniarek. To efekt obniżenia wieku emerytalnego, niskich zarobków i ogromnego przeciążenia pracą. Już w tej chwili deficyt opieki pielęgniarskiej szacowany jest na 50 procent
Wskaźnik pielęgniarek na 1000 mieszkańców wynosi w Polsce 5,66. To bardzo mało na tle Europy. Jeśli pielęgniarki i położne skorzystają z otwierającej się od 1 października możliwości przejścia na emeryturę w wieku 60 lat, będzie jeszcze gorzej. Według szacunków, aż 11 600 pielęgniarek będzie mogło przejść na emeryturę. Większość z nich skorzysta z tej możliwości.
Nagle będziemy musieli zmierzyć się z konsekwencjami pełzającego, trwającego od lat kryzysu. Rząd nie ma odpowiedzi na ten problem. Przypomnijmy, że rząd PiS odwrócił reformę emerytalną wprowadzoną przez rząd PO-PSL i przywrócił dawny wiek emerytalny. Od 1 października 2017 roku kobiety mogą przechodzić na emeryturę po ukończeniu 60 lat, a mężczyźni - 65 lat. Według szacunków ZUS dotychczas aż 82 proc. pracowników odchodziło na emeryturę od razu po nabyciu praw emerytalnych.
Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych opublikowała w marcu 2017 roku raport "Zabezpieczenie społeczeństwa polskiego w świadczenia pielęgniarek i położnych". Zawiera on ponurą diagnozę stanu opieki pielęgniarskiej w Polsce.
Średni wiek zarejestrowanej polskiej pielęgniarki to prawie 51 lat. Ta wartość z roku na rok rośnie - jeszcze w 2008 roku wynosiła 44 lata. W przypadku położnych jest podobnie - średni wiek to 49 lat.
Charakterystyka wiekowa pielęgniarek zgłoszonych do realizacji umów, a więc faktycznie zatrudnionych, wygląda podobnie. Według danych NFZ w 2016 roku najliczniejszą grupę pielęgniarek stanowiły osoby w przedziale wiekowym 46-50 lat życia (21,55 proc. wszystkich) i 51-55 lat (19,61 proc.).
W ciągu najbliższych trzech lat prawie 45 tys. z zatrudnionych uzyska uprawnienia emerytalne. Już w październiku 2017 takie uprawnienia otrzyma 11,6 tys. pielęgniarek. W systemie opieki zdrowotnej pracuje ok. 200 tys. pielęgniarek, choć faktyczna liczba może być mniejsza, ze względu na fakt, że ok. jedna trzecia pielęgniarek pracuje w dwóch lub trzech miejscach. Przy umiarkowanie pesymistycznych szacunkach na emeryturę w ciągu trzech najbliższych lat przejdzie ok. jedna piąta wszystkich wykonujących ten zawód.
Tymczasem odchodzących na emeryturę nie ma kto zastąpić. W latach 2014-2016 ukończyło studia na kierunku pielęgniarstwo 9854 absolwentów/tek, ale pracę podjęło już tylko 4021.
Spadek wskaźnika pielęgniarek na 1000 mieszkańców jest nierównomierny na terenie kraju. Są województwa, w których problem jest szczególnie dotkliwy. NPiP szacuje na przykład, że w 2030 roku na tysiąc mieszkańców wskaźnik dla Pomorskiego wyniesie zaledwie 2,9.
Dla porównania w Niemczech, Irlandii i Szwecji ten wskaźnik wynosi ok 11 pielęgniarek na 1000 mieszkańców, w Wlk. Brytanii i Austrii ok 7. Gorzej niż u nas jest tylko w kilku krajach europejskich (m.in.: Grecji, Bułgarii i Rumunii).
Czy wobec zmniejszającej się liczby pielęgniarek możemy liczyć na sprowadzenie wykwalifikowanych pracownic i pracowników z zagranicy? Nic na to nie wskazuje. W 2016 roku w Polsce było zarejestrowanych zaledwie 157 pielęgniarek i położnych nie będących obywatelkami Polski (z czego 41 z UE). Tymczasem od wejścia Polski do Unii prawie 20 tysięcy pielęgniarek i położnych wystąpiło o wydanie zaświadczeń o uznaniu kwalifikacji do wykonywania zawodu pielęgniarki i położnej w UE.
Te pielęgniarki i położne wyjechały pracować za granicę. I trudno im się dziwić.
Wiosną 2016 roku wybuchł strajk w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka. Protestujące pielęgniarki domagały się obiecanej im wcześniej podwyżki płac. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł fałszywie oskarżył pielęgniarki o narażanie zdrowia i życia chorych. Do tych oskarżeń przyłączyła się niestety spora część mediów, nie tylko prorządowych. Przedstawiciele rządu sugerowali też, że pielęgniarki w istocie zarabiają całkiem sporo. W odpowiedzi na słowa polityków i dyrekcji CZD, pielęgniarki z całej Polski zaczęły publikować w internecie zdjęcia pasków z wynagrodzeniem.
“Magister pielęgniarstwa, 2 lata doświadczenia zawodowego, Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii, cały etat, dodatku brutto ze względu na zmianę miejsca pracy nie otrzymałam" - czytamy w jednym z wpisów. "Mimo chęci dalszego kształcenia podyplomowego brakuje mi na to środków, na wsparcie szpitala nie mam co liczyć (finansowe/urlop szkoleniowy). Ze względu na brak perspektyw planuję odejść z zawodu". Kwota wynagrodzenia na pasku to 1867 zł. netto.
Niskie zarobki zmuszają pielęgniarki do dodatkowej pracy.
Zdarza się, że pielęgniarki zatrudnione na kontraktach pracują nawet po 300 lub 400 godzin miesięcznie - w wymiarze godzin odpowiadającym 2,5 etatu.
Jednak nie tylko pielęgniarki zatrudnione na umowach cywilnoprawnych są przeciążone. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych opublikował w 2015 roku raport "Warunki pracy i zatrudnienia pielęgniarek i położnych w Polsce". Prawie wszystkie ankietowane przyznawały, że nie są w stanie wykonać swoich obowiązków w nominalnym czasie pracy. Wynika to z braków kadrowych.
Pielęgniarki pisały w ankiecie:
Według rządowej ustawy o minimalnych wynagrodzeniach pracowników medycznych z lipca 2017, pielęgniarka z tytułem magistra i ze specjalizacją ma zarabiać co najmniej 5,3 tys. zł. Minimalne wynagrodzenie pielęgniarki bez tytułu magistra, ale ze specjalizacją określono na 3,7 tys. zł, a bez specjalizacji - na 3,2 tys. zł.
Na takie wynagrodzenia pielęgniarki będą mogły jednak liczyć dopiero od 2020 roku. Wtedy kończy się okres przejściowy przewidziany w ustawie. Do tego czasu wzrost płacy będzie stopniowy.
To o wiele za mało w stosunku do postulatów np. Porozumienia Zawodów Medycznych. PZM złożyło w Sejmie obywatelski projekt ustawy o warunkach zatrudnienia w ochronie zdrowia. Uzbierali pod nim 240 tys. podpisów. Według projektu płace pielęgniarek powinny wynosić:
Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych skarży się, że ministerstwo nie uwzględniło jej postulatów i domaga się nowelizacji rządowej ustawy. Pielęgniarki czują się oszukane, bo według ustawy za podwyżki będzie można uznać środki przyznane tzw. rozporządzeniem 4x400 z 2015 (po 400 zł podwyżki co rok, przez cztery lata). Innymi słowy: za nowe podwyżki zostaną uznane podwyżki, które pielęgniarki miały zagwarantowane już dwa lata temu.
Wiosną ministerstwo powołało zespół od strategii na rzecz rozwoju pielęgniarstwa i położnictwa. Ma on znaleźć wyjście z dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazło się pielęgniarstwo w Polsce. Przewodnicząca OZZPiP Krystyna Ptok mówi o ogromnym niezadowoleniu środowiska pielęgniarek. Związek skarży się na brak decyzyjności ministerstwa i ciągnące się latami rozmowy, z których niewiele wynika.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Komentarze