0:00
0:00

0:00

"Naukowcy, szczególnie ci prowadzący badania na zwierzętach, powinni wiedzieć, że trzeba zapewnić świniom realizację ich biologicznych potrzeb. Że zwierzęta po operacjach, sparaliżowane, powinny mieć właściwe warunki, aby nie ulegały urazom. Jednak w tym przypadku naukowcy zupełnie zignorowali tę wiedzę, dotyczącą tak oczywistych rzeczy" - mówi Izabela Kadłucka z Fundacji Prawnej Ochrony Zwierząt Lex Nova, zoopsycholożka i członkini wrocławskiej komisji etycznej, wydającej zgody na badania na zwierzętach.

Pod koniec września 2021 w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia i filmy przedstawiające świnie wykorzystywane do badań na "jednej z publicznych uczelni". Trzymane w fatalnych warunkach, kwiczące z bólu i głodu. Szybko okazało się, że "publiczną uczelnią" jest Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu. O sprawie od byłego pracownika instytucji dowiedziała się Fundacja Prawnej Ochrony Zwierząt Lex Nova, która na dwa miesiące przed upublicznieniem sprawy na Facebooku zgłosiła do Prokuratury Wrocław Śródmieście doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Ofiary to świnka G2 i kilkanaście innych świń. Dziś żadna z nich już nie żyje. Zostały poddane eutanazji.

Informator Fundacji nie jest już pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego.

Głodne świnie w brudnych boksach

"Zwierzęta widoczne na materiałach, które dostaliśmy, zachowywały się bardzo nienaturalnie" - mówi w rozmowie z OKO.press Izabela Kadłucka. "Były bardzo pobudzone, wchodziły jedna na drugą, wszystkie strasznie głośno kwiczały, w zwierzętarni rozlegał się straszny, przerażający dźwięk. Zwierzęta były trzymane w kojcach o różnej wielkości, niektóre kojce były mniejsze od innych, a i tak stłoczono tam po trzy świnie" - dodaje.

Na filmach przesłanych przez Fundację do OKO.press widać bezimienną świnkę G2 ze sparaliżowanymi tylnymi nogami, z ranami w okolicy kręgosłupa, siedzącą na ubrudzonej własnymi odchodami podłodze. Również pozostałe zwierzęta trzymane są w brudnych boksach. Słychać przeraźliwy krzyk przynajmniej kilkunastu zwierząt. Ich głośne kwiczenie może być oznaką głodu. Nie mają dostępu do zabawek, a jedyną "atrakcją" jest wisząca na sznurku butelka wody. Umieszczona zbyt wysoko, by mogły do niej dosięgnąć.

Przeczytaj także:

Goły beton zamiast ściółki

Naukowcy prowadzący badania nie zapewnili zwierzętom wymaganego europejskim prawem minimum. W boksach nie było słomy, trocin czy torfu, w którym świnie mogłyby ryć. Były skazane na siedzenie na zimnym betonie. "Świnie badają badają swoje otoczenie przez rycie, gryzienie, żucie, wąchanie i smakowanie. Robią to z wielu powodów, w tym szukając atrakcyjnych miejsc do leżenia i szukając pożywienia" - mówi Izabela Kadłucka. "Kiedy świnie domowe mogą swobodnie żyć, spędzają 75 proc. swojego aktywnego czasu na żerowaniu i odżywianiu. Nawet gdy są karmione do sytości raz dziennie" - dodaje.

Według dyrektywy Rady Unii Europejskiej 2008/120/WE ustalającej minimalne normy ochrony świń, każde zwierzę ma "mieć dostęp do czystego miejsca leżenia, w którym będzie miało komfort fizyczny i termiczny, z odpowiednim odprowadzeniem nieczystości". W dokumencie czytamy również, że "świnie muszą mieć stały dostęp do wystarczającej ilości materiału, który mogą ruszać i w nim grzebać, takiego jak słoma, siano, drewno, trociny, kompost grzybniowy, torf lub mieszanki takich materiałów, bez narażenia na szwank zdrowia zwierząt".

Izabela Kadłucka zachowanie naukowców podczas tego badania nazywa "skandalem". "Wykorzystujemy zwierzęta dla opracowania nowych metod leczenia ludzi, dla zwiększenia naszej wiedzy naukowej, ale jednocześnie podczas tego doświadczenia odmówiono zwierzętom tego wszystkiego, co wiedza naukowa mówi o ich potrzebach" - pisze Fundacja Lex Nova w komunikacie prasowym.

20.10.2021; Protest przed UPWr po ujawnieniu informacji o testach na świniach, materiały udostępnione przez Lex Nova

Badania nad rdzeniem

Czego dotyczyło badanie, do którego wykorzystano świnie, w tym sparaliżowaną świnkę G2?

Zapytaliśmy o to Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu. "Publikowane w Internecie zdjęcia i film zostały wykonane podczas badań, realizowanych w ramach projektów naukowych dotyczących leczenia skolioz u dzieci oraz pourazowego uszkodzenia rdzenia kręgowego. Ten pierwszy projekt był finansowany z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju" - czytamy w odpowiedzi.

Ze strony internetowej uczelni możemy dowiedzieć się, że drugim projektem były badania nad modyfikacją dopuszczonego do użycia w Europie produktu „Biocervin Neuroprotective Matrix”. To żelowy wszczep stosowany u pacjentów z uszkodzonym rdzeniem kręgowym. Ma zapobiegać tworzeniu się nieodwracalnych zmian w postaci blizny glejowej czy torbieli pourazowych. To właśnie podczas tego badania (a nie testów dotyczących skolioz) miały być łamane przepisy dotyczące dobrostanu zwierząt. Potwierdza to rzeczniczka prasowa uniwersytetu, Małgorzata Moczulska, pisząc w mailu "śledztwo obejmuje projekt naukowy dotyczący leczenia pourazowego uszkodzenia rdzenia kręgowego".

W mailu do OKO.press zaznacza również, że wszystkie badania miały niezbędne zgody komisji etycznych. Choć, zdaniem Lex Nova, istnieją co do tego wątpliwości.

"Na początku września, kiedy uczelnia została poinformowana o możliwych nieprawidłowościach w projektach, rektor UPWr podjął decyzję o natychmiastowym powołaniu wewnętrznej komisji do wyjaśnienia sprawy. Komisja ta wykazała, że podczas realizacji badań doszło do nieprawidłowości – co poskutkuje wszczęciem postępowania dyscyplinarnego wobec osoby odpowiedzialnej za realizację badań" - pisze rzeczniczka. Osobą odpowiedzialną za badania ma być weterynarz, profesor neurologii, nadal zatrudniony na uczelni.

Uczelnia likwiduje Centrum Diagnostyki

29 października 2021 rektor UPWr poinformował o likwidacji Centrum Diagnostyki Eksperymentalnej i Innowacyjnych Technologii Biomedycznych, w którym prowadzone były badania na świniach. Pracownicy Centrum zostali przeniesieni do innych katedr. Przedstawiciele UPWr tłumaczyli w rozmowach z mediami, że to pozwoli na większą kontrolę nad wykonywanymi przez naukowców badaniami.

"Nic się nie zmieni, bo Centrum zawsze było częścią uczelni" - odpiera mec. dr Edyta Konopczyńska, pełnomocniczka Fundacji Lex Nova. "Nie było żadnych przeszkód, aby sprawować kontrolę nad eksperymentami, także przed restrukturyzacją. Problem w tym, że nikt nie widzi niczego złego w sytuacji, jaka ma miejsce w tym budynku. Zmiana jest pozorna i ma na celu uciszenie szumu wokół uczelni i ratowanie nadszarpniętego wizerunku" - dodaje w rozmowie z OKO.press.

Zespół ds. dobrostanu nie dba o dobrostan?

Jej zdaniem również działający na uczelni zespół doradczy ds. dobrostanu zwierząt zawiódł. To grupa, którą, zgodnie z ustawą o wykorzystywaniu zwierząt do celów naukowych i edukacyjnych, musi powołać każda jednostka prowadząca takie testy. Zespół ma dbać o to, by zapewnić zwierzętom jak największy komfort fizyczny i psychiczny. "Tymczasem zwierzęta przetrzymywane były w warunkach nie tylko sprzecznych z udzielonymi przez komisję etyczną zgodami, ale też w warunkach, które nie zaspokajają ich potrzeb gatunkowych, tym samym powodując dodatkowe cierpienie" - mówi mec. Konopczyńska. Z jej informacji wynika, że "sygnalista" zanim udał się do organizacji prozwierzęcych, zgłaszał uczelni nieprawidłowości. Nikt na to nie zareagował.

Jak wyjaśnia prawniczka, Centrum podlegało także wielokrotnej kontroli Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej. Ta jednak nie zakwestionowała warunków, w jakich żyły zwierzęta. "Nie wydaje się to dziwne, biorąc pod uwagę, że po pierwsze środowisko jest małe, a więc często kontrolujący jest znajomym kontrolowanego. Poza tym terminy kontroli są zawsze wcześniej ustalane" - tłumaczy.

Zdaniem prawniczki najlepszym rozwiązaniem byłoby przywrócenie członkom komisji etycznych możliwości bezpośredniego kontrolowania podmiotów, którym udzielają zgód na wykonywanie doświadczeń. Taką możliwość utracili przy okazji nowelizacji ustawy w 2015 r.

Sprawa w prokuraturze

Izabela Kadłucka komentuje: "Jestem pewna, że te badania były przeprowadzone niezgodnie z wydaną zgodą. Żadna komisja etyczna nie wydałaby zgody na takie warunki utrzymywania zwierząt (a opis warunków jest jednym z elementów wniosku, który składa się do komisji etycznych). O innych nieprawidłowościach nie możemy mówić ze względu na toczące się śledztwo".

Lex Nova złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w lipcu 2021. Obecnie trwa postępowanie przygotowawcze, objęte tajemnicą. "Możemy powiedzieć, że przesłuchanych zostało kilku świadków. składam też nowe wnioski dowodowe o włączenie kolejnych dokumentów i przesłuchanie kolejnych osób. Na razie postępowanie toczy się w sprawie, nie przeciwko" - zaznacza mec. dr Edyta Konopczyńska.

testy na zwierzętach
Świnie stłoczone w boksie na UPWr

Pierwsza taka sprawa

Wokół sprawy narosło również wiele nieporozumień. Media informowały m.in. o doświadczeniach polegających na łamaniu świniom kręgosłupów. To, jak tłumaczy Fundacja Lex Nova, pokłosie artykułu o UPWr z 2014 roku, jaki ukazał się w "Wyborczej". "Badacz zrzuca świnkom ciężarki na grzbiet. Mają złamać im rdzeń kręgowy. - Nie żal ich panu? - pytam. - Żal - odpowiada bez wahania. - Muszę się z tym pogodzić. Ich cierpienie to cena, jaką naukowcy prowadzący badania z udziałem zwierząt płacimy za wkład w naukę" - czytamy w archiwalnym tekście "Gazety". Kiedy w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia i filmy świń cierpiących w uczelnianych boksach, ktoś błędnie uznał informacje sprzed siedmiu lat za aktualne.

"Niestety odnotowaliśmy próbę użycia tych zdjęć w celu prowadzenia zbiórki pieniędzy przez fundację Centaurus. Stanowczo sprzeciwiamy się takim praktykom i w kolejnych takich przypadkach, jak też w razie wprowadzania w błąd opinii publicznej na temat prowadzonego postępowania karnego" - informowała Lex Nova w komunikacie prasowym.

Jak zaznacza mec. Konopczyńska, to pierwsza sprawa w Polsce dotycząca badań na zwierzętach wykonywanych przez naukowców. "Dlatego szczególnie zależy mi na rzetelnym wyjaśnieniu wszystkich okoliczności sprawy, prawidłowym przebiegu postępowania i doprowadzeniu do postawienia zarzutów. Mylące opinię publiczną informacje, które pojawiają się w mediach, nie pomagają nam w pracy" - dodaje.

Resort Czarnka proponuje nowelę

Sprawa świń z UPWr wyciekła w momencie sejmowej debaty dotyczącej nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych. Ministerstwo Edukacji i Nauki chciało wprowadzić zapisy, według których wnioski o udzielenie zgody na eksperyment i dokumenty, związane z procesem udzielenia zgody przez komisje etyczne byłyby utajnione. To znacząco utrudniłoby blokowanie niepotrzebnych lub zbyt okrutnych eksperymentów. Resort chciał również odebrać organizacjom społecznym prawo do udziału w postępowaniach związanych z wydawaniem zgód na badania. Szerzej o sprawie pisaliśmy w OKO.press.

Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że nowelizacja w proponowanym kształcie nie przejdzie.

„Na ostatnim posiedzeniu komisji sejmowej udało nam się utrzymać możliwość udziału organizacji w postępowaniach o wydanie zgody na doświadczenia z wykorzystaniem zwierząt” – wyjaśnia Anna Gdula, lekarz anestezjolog, prezeska Fundacji Lex Nova i członkini Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, która brała udział w pracach nad poprawkami do noweli. Jest również członkinią komisji etycznej w Olsztynie.

Senackie poprawki przyniosą rewolucję?

„Senat usunął przepisy utajniające prace komisji etycznych. Poprawki senackie zwiększyły także wysokość kar za znęcanie się nad zwierzętami podczas eksperymentów i usunęły przepisy, które mogłyby utrudniać udział organizacji prozwierzęcych w postępowaniach przed komisjami. Doprecyzowano również, jakie organizacje mogą zgłaszać kandydatów do komisji etycznych. Poza działalnością na rzecz zwierząt, będą musiały wykazać swój dorobek w postępowaniach karnych i administracyjnych. Wcześniej zdarzało się, że pod organizacje społeczne podszywały się organizacje zrzeszające naukowców, lobbujących za testami na zwierzętach. Dzięki tym poprawkom to już nie będzie możliwe” – wylicza.

Jak dodaje, dzięki senackim poprawkom, komisje etyczne będą mogły szybciej niż dotychczas uzyskiwać dokumenty do oceny retrospektywnej. To oznacza, że po zakończeniu badania, komisja będzie mogła szybciej je przeanalizować i dzięki temu zdecydować, czy podobne badania mogą być realizowane w przyszłości.

Jawność prac komisji etycznych i udział organizacji pozarządowych w wydawaniu zgód są kluczowe aby zapewnić zwierzętom bezpieczeństwo i ograniczyć ich cierpienie – przekonuje Anna Gdula. Jeśli nowelizacja ustawy przeszłaby w takim kształcie, jaki proponował resort Przemysława Czarnka, wyjaśnienie wielu szczegółów dotyczących chociażby sprawy świnek na UPWr byłoby znacznie trudniejsze.

Publiczne badania na publicznych uczelniach

„W takich sprawach dostęp do informacji publicznej jest niezbędny. Dzięki temu dowiadujemy się, jak wnioskodawca opisał warunki, w których planuje utrzymywać zwierzęta, jak mają być znieczulane, jak będą stosowane leki przeciwbólowe, w jaki sposób zostanie przeprowadzona humanitarna eutanazja. To są elementy wniosku, które nie stanowią tajemnicy, nie narażają praw patentowych. Ważne, żeby dostęp do tych informacji był utrzymany. Tylko w ten sposób możemy porównać wniosek i plan badań z rzeczywistością. Większość doświadczeń jest prowadzona na uczelniach publicznych, za publiczne pieniądze, często finansowane są z funduszy Narodowego Centrum Nauki czy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Dlatego absolutnie nie powinny być całkowicie utajnione” – wyjaśnia.

Powstała nawet petycja w sprawie nowelizacji ustawy. Sieć Obywatelska zachęca, żeby pisać bezpośrednio do posłanek i posłów, namawiając do poparcia senackich poprawek.

„Pojawiło się wiele przekłamanych informacji dotyczących tego, jakie doświadczenia prowadzono na świniach, w tym śwince G2” – mówi Anna Gdula. „Tylko dzięki pełnej jawności możemy zweryfikować, co naprawdę działo się na Uniwersytecie”.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze