0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 09.09.2024 Warszawa , ulica Nowogrodzka 84/86 , siedziba partii Prawo i Sprawiedliwosc . Prezes Jaroslaw Kaczynski podczas konferencji prasowej . Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl09.09.2024 Warszawa ...

Kongres Prawa i Sprawiedliwości, który odbędzie się w sobotę w szczególnie lubianej przez Jarosława Kaczyńskiego położonej na pograniczu mazowieckiego i świętokrzyskiego Przysusze, będzie, czy tego chcemy, czy nie, dość istotnym wydarzeniem na polskiej scenie politycznej. PiS ma na nim dokonać zmian w strukturze swych władz i ogłosić inkorporację Suwerennej Polski. Wszystko zaś dzieje się u progu nowej kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi – równie istotnej dla wszystkich pozostałych partii na scenie politycznej.

Kongres początkowo miał się odbyć 28 września, został jednak przełożony. Motywację tej decyzji trudno kwestionować – była nią powódź, jednak dodatkowe 2 tygodnie były partii i jej szefowi raczej na rękę. Wciąż toczyły się bowiem wewnątrz obozu prawicy targi i negocjacje dotyczące zarówno samego procesu połączenia PiS i SP, jak i podziału partyjnych stanowisk w nowym rozdaniu. W tle toczy się natomiast gra o wyłonienie kandydata PiS na prezydenta. I choć decyzja będzie tu należeć do Jarosława Kaczyńskiego, swoje trzy grosze chce tutaj wtrącić każda z partyjnych frakcji. Oto cztery kwestie, które wydają się nam kluczowe przed sobotnimi obradami kongresowych delegatów.

Przeczytaj także:

Morawiecki

To kongres Prawa i Sprawiedliwości może być tym momentem, który pokaże nam, w co tak naprawdę gra Mateusz Morawiecki. Były szef rządu i zarazem wiceprezes PiS wykonał w ciągu ostatniego ruchu co najmniej kilka ruchów, które czytane literalnie stawiały go w roli kogoś w rodzaju lidera wewnątrzpartyjnej opozycji. Ogłosił, że rozważa w przyszłości kandydowanie na prezesa PiS – co bez oficjalnego namaszczenia na następcę ze strony Jarosława Kaczyńskiego brzmiało trochę jak publiczne rzucenie mu rękawicy. Zapowiedział, że chciałby kandydować na prezydenta w nadchodzących wyborach, co było bardzo czytelnym odwołaniem do obietnicy, którą złożył mu 4 lata temu prezes PiS i której najwyraźniej nie zamierzał dotrzymać. Wreszcie i on, i politycy z jego otoczenia wygłosili publicznie niejedną kwaśną, czy też wręcz gniewną (jak Michał Dworczyk) uwagę na temat planowanego połączenia Suwerennej Polski z PiS.

W tej chwili były premier nie jest już w PiS graczem bez realnego własnego zaplecza politycznego – jak było przez sporą część jego rządów. W obecnej kadencji ma w Sejmie i Parlamencie Europejskim swoich dawnych ministrów i wiceministrów, a większość z nich jest wobec niego lojalna i wręcz oddana. Ma też w swych zwolenników i sympatyków w aktywie PiS – pozyskanych w czasie premierowania. Morawiecki prowadzi w tej chwili własną wewnętrzną kampanię i regularnie spotyka się z dziennikarzami z mediów nie tylko prawicowych.

Zarazem jednak brak jakichkolwiek przesądzających dowodów na to, by Morawiecki rzeczywiście zamierzał wstąpić na jakąś osobną ścieżkę rozwoju swej politycznej kariery i walczyć czy to o przejęcie PiS, czy o budowę własnej formacji na prawicy.

Jak dotąd Morawiecki wydaje się raczej testować cienkie czerwone linie wyznaczające granice tego, co w PiS dopuszczalne, a co nie, niż je przerywać. Jego zachowanie na kongresie PiS warto więc uważnie obserwować – bo powie nam wiele o relacjach między jednym z najważniejszych polityków PiS a prezesem partii i jego otoczeniem.

Ziobryści

To, że na kongresie dojdzie do włączenia Suwerennej Polski do Prawa i Sprawiedliwości, zostało po długich targach ostatecznie wynegocjowane i postanowione. Choć większość polityków zarówno PiS jak i SP mówi o „ „połączeniu”, realia są inne. To nie jest żaden rodzaj unii czy też fuzji. Fakty są takie, że znajdująca się na progu politycznego bankructwa Suwerenna Polska ma zostać przez PiS po prostu wchłonięta. U schyłku rządów Zjednoczonej Prawicy ziobryści byli dla PiS koalicjantem tyleż kłopotliwym, co silnym jedynie siłą daną im przez Jarosława Kaczyńskiego w trakcie podziału list wyborczych w 2019 roku. Mając relatywnie mocną reprezentację w Sejmie, dysponowali zarazem społecznym poparciem sięgającym w najsilniejszych porywach mniej więcej 2 procent, a zatem niedającym szans na jakąkolwiek reprezentację w parlamencie. Choroba Zbigniewa Ziobry, skala udziału ziobrystów w łamaniu praworządności w latach 2016-2023 i kryzys, do jakiego doszło w tej kanapowej partii po utracie władzy, sprawiły, że Suwerenna Polska była obecna w dyskursie publicznym wyłącznie za sprawą doniesień albo o stanie zdrowia Ziobry, albo też o kolejnych zarzutach stawianych politykom tej partii.

Po roku od wyborów i utraty władzy Zbigniew Ziobro nie jest już politykiem, który mógłby narzucać warunki Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Suwerenna Polska jako partia się zwija, a jej ludzie próbują sobie wymościć wygodne miejsce w PiS – oczywiście nie rezygnując z rozpychania się łokciami.

Część polityków PiS szepce o tym, że w trakcie głosowania na kongresie wewnątrzpartyjni zdeklarowani przeciwnicy Ziobry mogą nieco zakłócić zjednoczeniową atmosferę, gremialnie i zarazem demonstracyjnie głosując przeciw połączeniu. Zarówno sam wynik tego głosowania, jak i to ile kongresowego czasu antenowego przypadnie Ziobrze i jego ludziom, można będzie odczytywać jako realną miarę tego, czy inkorporacja Suwerennej Polski została uznana w PiS za sukces.

Nowe struktury

Na kongresie potwierdzą się – albo i nie – wcześniejsze zapowiedzi i pogłoski dotyczące utworzenia w Prawie i Sprawiedliwości nowych ciał kierowniczych. Nawet gdyby zapowiadane przez szefa partii rozszerzenie jej zarządu o działaczy młodszego pokolenia (lub też powołanie opartego o nich Komitetu Wykonawczego) i jednoczesne utworzenie nestorskiej Rady Naczelnej PiS z Kaczyńskim w roli głównej miało nie dojść do skutku, i tak może dojść do pewnych zmian na najważniejszych stanowiskach w ugrupowaniu. Przed kongresem prezes osobiście zapewniał, że nie przewiduje wprawdzie roszad wśród wiceprezesów, wskazywana więc przez część polityków PiS jako kandydatka do utraty tej funkcji Beata Szydło może się zatem czuć przynajmniej względnie bezpiecznie. Ale nowe kongresowe rozdanie może zawierać w sobie pewne niespodzianki, które oznaczałaby rewizję dotychczasowego układu sił pomiędzy partyjnymi frakcjami.

Układ nowych struktur pokaże nam też, jaki udział w sprawowaniu wewnątrzpartyjnej władzy otrzymają po fuzji obu partii ziobryści.

W tej chwili najbardziej rozpowszechniona jest wersja, w której działacze Suwerennej Polski mieliby stanąć na czele 3 z łącznie 41 okręgów (analogicznych z wyborczymi), na które ma zostać docelowo podzielona struktura partii.

Z drugiej jednak strony, politycy PiS opowiadają też o całkowicie demokratycznych wyborach władz owych okręgów, które miałyby zostać rozpisane niedługo po kongresie. W jaki dokładnie sposób miałoby to korelować z gwarancjami dla ziobrystów, nie bardzo wiadomo.

Nawrocki i inni

Jest raczej mało prawdopodobne, by na kongresie w Przysusze padła jakakolwiek bardziej wiążąca deklaracja dotycząca osoby kandydata PiS na prezydenta w przyszłorocznych wyborach. Kaczyński trzyma na to ten sam termin, który wyznaczał początek kampanii PiS w 2016 roku – a zatem 11 listopada. Na kongresie możemy za to zobaczyć mniej jednoznaczny sygnał, jakim byłaby bardziej eksponowana obecność któregoś z obecnej puli kandydatów na kandydata PiS.

Jeśli ktoś z prezydenckiej listy stanie na kongresowej arenie u boku prezesa, zostanie wymieniony w jego mowie z nazwiska lub też przypadnie mu szansa na wygłoszenie własnego wystąpienia, może to być znak, że wybór już się dokonał.

Obecnie słychać z PiS, że największe szanse na prezydencką nominacje Kaczyńskiego może mieć prezes IPN Karol Nawrocki. Ze szczególną lubością powtarzają to jednak głównie politycy Suwerennej Polski, dla których przy dawno wygasłej nadziei na prezydencką karierę Zbigniewa Ziobry lub Patryka Jakiego, Nawrocki jako kandydat o bardzo twardoprawicowym charakterze byłby najbardziej akceptowalny. Z kręgu Morawieckiego natomiast ani peanów na cześć Nawrockiego, ani dalej idących wnioskowań na temat jego wyborczych szans już nie usłyszymy.

Ewentualna kongresowa próba sił między frakcją Morawieckiego a ziobrystami może więc nam w tym kontekście powiedzieć co nieco nie tylko na temat układu wpływów w PiS, ale i o tym, w którą stronę zmierza przedkampanijna strategia partii Kaczyńskiego.

;
Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze