0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Grzegorz Bukala / Agencja GazetaGrzegorz Bukala / Ag...

Sobotni (17 lipca 2021) zarząd Nowej Lewicy był próbą sił między Włodzimierzem Czarzastym [na zdjęciu] i grupą polityków SLD, którzy ogłosili przeciwko niemu bunt - z Tomaszem Trelą na czele. Czarzasty ją wygrał - zawieszając jednak wcześniej część członków zarządu.

A oni twierdzą, że decyzje, które zapadły w sobotę - łącznie z ich zawieszeniem - są nielegalne. Tomasz Trela, przywódca „buntowników" powiedział wprost w PolsatNews: „Dzisiaj Włodzimierz Czarzasty, w moich oczach stracił prawo do tego, by nazywać się przewodniczącym Nowej Lewicy".

Z kolei Czarzasty twierdzi, że buntownicy chcieli złamać umowę z Wiosną i torpedują proces jednoczenia się lewicy: „Zmiana zasad w trakcie gry doprowadziłby do powstania dwóch klubów i koła, a później do tego, że nie byłoby jednej listy Lewicy" - mówi OKO.press. „Racja stanu polskiej Lewicy polega na tym, żeby się zjednoczyć".

Poszło o powołanie dwóch frakcji w ramach jednoczącej się Nowej Lewicy. O co chodzi z tymi frakcjami, wyjaśnialiśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Co tam się działo?

Zawieszeni

Zarząd Nowej Lewicy (dawniej SLD) to 25 osób. Zjechali do Warszawy na posiedzenie, które miało się zacząć o godzinie 12.

Jednak trzy godziny wcześniej część zarządu dostała z biura SLD esemsy informujące, że zostali zawieszeni. Byli to: Karolina Pawliczak, Wiesław Szczepański, Wiesław Buż, Jacek Czerniak, Bogusława Wontor i Tomasz Trela.

„Strach, panika i przerażenie. Tak właśnie postępuje sojusznik PIS-u, bo metody są rodem z Nowogrodzkiej. Dzisiaj o 12.00 wygra Lewica PISowska albo Lewica Demokratyczna. Włodek Czarzasty, nie chowaj się - stań na ubitej ziemi!" - pisał na Twitterze Tomasz Trela.

Za co został zawieszony? Za to, że nie dba o dobre imię partii, a jego wypowiedzi budują „wizerunek partii jako wewnętrznie skonfliktowanej, niespójnej, skonfliktowanej na personalnych sporach". Nasz rozmówca z SLD zwraca uwagę, że zawieszeni zostali tylko członkowie zarządu, a nie wszyscy członkowie partii, którzy wraz z Trelą podpisali krytyczny wobec Włodzimierza Czarzastego list.

View post on Twitter

Zawieszeni postanawiają mimo wszystko wziąć udział w posiedzeniu zarządu. I czeka ich kolejna niespodzianka.

„Siedzieliśmy jak uczniowie w ławkach”

Opowiada jeden z członków zarządu:

„Kilka godzin przed posiedzeniem dostaliśmy wiadomość, że nie spotykamy się w siedzibie SLD na Złotej, tylko w innym miejscu, w biurowcu”. Oficjalnie: na Złotej nie działała klimatyzacja, jednak zawieszeni posłowie uważają, że chodziło o to, żeby utrudnić im wejście.

„Przed wejściem do budynku stali ochroniarze, mieli listę. Legitymowali nas i nie chcieli wpuścić tych, których na liście nie było. Część z nas weszła innymi drzwiami i dostaliśmy się do sali, gdzie miało się odbyć posiedzenie. Wchodzimy, siadamy. A Czarzasty nie siada. Zorientował się, że w pomieszczeniu są też osoby zawieszone. Poszedł szukać innego miejsca. Sala obok była wolna. Przed drzwiami postawił ochronę, wpuścił tylko tych, którzy nie byli zawieszeni i zamknął drzwi na klucz, żeby nikt nie mógł się wedrzeć".

Pytamy Włodzimierza Czarzastego: To pan zamknął tę salę na klucz? - „Nie”. - Ktoś inny? - „Tak mi się wydaje. Zarząd musi pracować w bezpiecznych warunkach”.

Dalej członek zarządu:

„W tej drugiej sali siedzieliśmy jak uczniowie w ławkach, w dwóch rzędach”.

Było 18 osób, bo jedna nie dojechała do Warszawy.

„Zróbmy reasumpcję głosowania”

Potem Włodzimierz Czarzasty odczytuje porządek obrad.

Nasz rozmówca: „Żądamy, żeby na początku była informacja o zawieszonych członkach zarządu. Głosujemy. I przegrywamy. Czarzasty ma większość. Wtedy przedstawia projekt uchwały o powołaniu tylko i wyłącznie dwóch frakcji. Sebastian Wierzbicki zwrócił uwagę, że to niezgodne ze statutem, bo statut nie określa górnej liczby frakcji. Popiera go Marek Dyduch. W ramach autokorekty wykreślono z uchwały słowo «tylko»”.

Uchwała przechodzi większością głosów. Ale wtedy stosunek sił się zmienia. Co ważne: głosowania na zarządzie są jawne (z wyjątkiem spraw personalnych), więc każdy widzi, kto jak głosował.

Zebrani głosują nad powołaniem frakcji SLD (buntownicy mówią o niej: „frakcja Czarzastego”) i frakcji Wiosny. Za jest 12 osób, przeciw cztery, dwie się wstrzymują. To oznacza, że frakcje nie zostają powołane.

Wtedy wstaje szef mazowieckiego SLD Arkadiusz Iwaniak i zgłasza wniosek o zawieszenie Sebastiana Wierzbickiego. Wierzbicki należy do buntowników.

Dalej opowiada uczestnik zebrania:

„Wierzbicki mówi, że zawieszenie go jest niezgodne ze statutem. Na co Czarzasty: «Zawieszam cię, opuść salę». Wtedy nieoczekiwanie Marek Dyduch wnioskuje o odwołanie Wincentego Elsnera i Małgorzaty Sekuły-Szmajdzińskiej. Ona była jedną z osób wstrzymujących się we wcześniejszych głosowaniach. Czarzasty zawiesza Elsnera. Dlaczego Szmajdzińską odpuścił? Bo przy 16 obecnych osobach miał już większość”.

Do powołania frakcji potrzebna jest większość 3/4, czyli dokładnie 12 osób na 16.

Zawieszeni opuszczają salę.

„Jak w przedszkolu. Kiedy Czarzasty zobaczył, że nie ma większości, zawiesił mnie i Wincentego Elsnera” - mówi OKO.press Sebastian Wierzbicki. „Najpierw chciałem zostać, bo w kolejnych punktach porządku była informacja na temat zawieszeń. Uznałem, że jako zawieszony członek, powinienem być obecny. Ale Włodzimierz Czarzasty powtarzał: «Proszę opuścić salę»”. W końcu uznałem, że nie będę się kopał z koniem i wyszedłem”.

„Kiedy wyszli, Czarzasty zarządził reasumpcję głosowania nad powołaniem frakcji".

Ogłosił pan reasumpcję? - pytamy Czarzastego. „Nie reasumpcję, głosowaliśmy tę sprawę dwa razy" - odpowiada.

Zarząd w pomniejszonym składzie zatwierdził też zawieszenie ośmiorga swoich członków.

„Jak ktoś działa na niekorzyść partii, to musi się spodziewać zawieszenia" - mówi nam Czarzasty i podtrzymuje, że zawieszenia są legalne. „Cała procedura jest zgodna ze statutem. Oni nie znają statutu, to dodatkowy powód, żeby ich zawiesić".

„Przed każdym zarządem będzie nas zawieszał, żeby wygrać głosowania, a potem odwieszał?” - zastanawia się Sebastian Wierzbicki. Dodaje, że głosował za przyjęciem Włodzimierza Czarzastego do SLD i był to największy błąd jego życia.

Co będzie dalej?

„Planują, że pojedynczo będą nas przekabacali, nie damy się złamać" - zapowiada Sebastian Wierzbicki. A pod adresem Czarzastego: „W normalnej partii, jak ktoś wie, że utracił większość, musi się z tym pogodzić i odejść".

Na nasze pytanie, jak zamierza kierować partią, w której ma bunt na pokładzie, a część zarządu podważa jego przywództwo, Czarzasty odpowiada. „Jaki bunt? Mówi pani o tych sześciu osobach? Partia ma 30 tys. członków. Mamy ważniejsze sprawy od zajmowania się sześcioma osobami. Co robić z TSUE, z ustawą o TVN, jak usprawnić funkcjonowanie klubu parlamentarnego".

Buntownicy twierdzą, że mają po swojej stronie co najmniej dwa tysiące członków - to ci, którzy podpisali się pod powołaniem frakcji konkurencyjnych wobec SLD i Wiosny. Chcą zwołania na 31 lipca Rady Krajowej. Rada ma prawo dokonywania zmian w zarządzie i zwołuje Kongres Krajowy, a ten wybiera przewodniczącego partii. Tyle że według Czarzastego tryb zwołania Rady, o jakim mówią buntownicy, jest niezgodny z obowiązującym statutem.

A co z relacjami z Wiosną? „Czarzasty pokazał, że bliższy jest mu interes Wiosny niż SLD” - uważa Wierzbicki.

Czarzasty w odpowiedzi przywołuje historię poprzedniego projektu zjednoczeniowego na Lewicy. W 2006 roku lewicowe partie utworzyły LiD (Lewica i Demokraci). Konstrukcja była podobna: duża partia (SLD) i mniejsze (wtedy: SdPl, Unia Pracy, Partia Demokratyczna; dziś: Wiosna i Razem). I również wtedy działacze SLD uważali, że mniejsi partnerzy mają zbyt mocną pozycję. Czarzasty: „Olejniczak wycofał się z integracji Lidu, ja się nie wycofam”.

Kto szkodzi Lewicy

Tomasz Trela mówił w sobotę: „My nigdy nie dopuścimy do tego, żeby Lewica skręciła w stronę PiS, my nigdy nie dopuścimy do tego, by Lewica była koncesjonowaną opozycją dla Jarosława Kaczyńskiego. My będziemy walczyć i dążyć do tego, aby Lewica za dwa lata odsunęła PiS od władzy".

Czarzasty: „Będziemy współpracowali z opozycją, ale Lewica musi być podmiotowa. Lewica nie będzie wisiała liberałom u klamki, monarchia, czas królów się skończył, a Lewica zwykle walczyła z królami. Będziemy podmiotem" - mówi OKO.press.

Na pytanie, czy jego dzisiejsze działania, które Joanna Senyszyn nazwała stalinowskimi, służą Lewicy, Czarzasty odpowiada: „A oszukiwanie Biedronia służy Lewicy? A to, co oni robią, nie szkodzi Lewicy?".

„I w SLD, i w Wiośnie wrze. Dostaliśmy wiele wyrazów wsparcia, a zarazem przerażenia tym, co się dzieje” – mówi nam jeden z buntowników.

Czarzasty: „Emocje miną”.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze