0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dimitar DILKOFF / AFPDimitar DILKOFF / AF...

– Teraz w Kijowie ekspresy do kawy nadają się na śmietnik – mówi moja znajoma z Kijowa, kiedy wychodzimy z krakowskiej kawiarni. Ołenka przyjechała do Polski na trzy dni, żeby zdać międzynarodowy egzamin z angielskiego. Wojna może przeszkadzać w rozwoju, ale nie Ukraińcom.

Ołenka kilka miesięcy przygotowywała się do egzaminu. Przy świeczce w grubym słowniku wyszukiwała znaczenie słów zamiast po dwóch klikach dostawać tłumaczenie wraz z prawidłową wymową. „Jakie archaiczne czasy", żartujemy.

Przerwy w dostawie prądu jeszcze bardziej ją motywowały (czy raczej wkurzały, a złość czuła do winowajców tych zdarzeń). Postanowiła, że dostanie najwyższą ocenę. Zdała ze świetnym wynikiem.

Po tym, jak Rosja postanowiła w październiku zniszczyć krytyczną infrastrukturę Ukrainy, Ukraińcy nie spanikowali. W pierwszych dniach awaryjnych lub planowanych przerw w dostawie prądu ukraińska przestrzeń medialna była pełna zdjęć ze świeczkami i latarkami, poradami, co robić z dziećmi, kiedy nie ma światła.

Teraz, po czterech miesiącach masowych ataków w infrastrukturę energetyczną i ciepłowniczą, znajomi publikują stosy książek, które udało im się przeczytać przez ten czas. Czytali przy latarkach, które stały się niezbędnym elementem życia. Pełno ich na targach i w sklepach, w internecie. Są żarówki, które można podłączać do powerbanków. Kuzyn przyniósł dwie takie na Wigilię, bo na święta do domu przyjechałam z Polski nieprzygotowana.

Potem miałam w każdym pokoju świeczki, zapałki i latarki. Musiałam pilnować, żeby wszystko leżało na swoim miejscu, żeby nie poobijać się po ciemku. Chodziłam na pamięć. Jedynym źródłem ciepła był mój kot.

Naleśniki na palniku

Switłana, moja znajoma z Kijowa, jest bardziej zorganizowana. Kupiła palnik campingowy do gotowania, skrzynkę butli gazowych.

– Jest to lampa zasilana akumulatorowo. Można ją powiesić na abażurze, karniszu lub za pomocą magnesu przyczepić do czegokolwiek metalowego. Jest dość potężna, oświetla cały pokój i można pod tym światłem czytać – wyjaśnia.

Zmieniła dostawcę internetu na takiego, który ma zestawy awaryjnego zasilania.

W domu ma osobny power bank i adapter do routera Wi-Fi. Dzięki temu nawet po wyłączeniu prądu ma dostęp do internetu jeszcze przez 2-4 godziny. Do tego power bank, który może służyć do ładowania laptopa.

Switłana przygotowuje jedzenie. Fot. bohaterki

Switłana ma zapas jedzenia, które można szybko i łatwo przyrządzić na palniku gazowym. Na balkonie trzyma w różnych pojemnikach 40 litrów wody pitnej i około 30 litrów wody technicznej, czyli takiej, którą można wykorzystać do mycia czy zmywania naczyń, toalety. Do tego zna tysiące miejsc w Kijowie, gdzie są generatory prądotwórcze (wie, że generatory mogą być niebezpieczne, jeśli nieprawidłowo z nich korzystać. Ponad 800 osób zatruło się tlenkiem węgla w ciągu zaledwie dwóch miesięcy z powodu niewłaściwego stosowania alternatywnego ogrzewania i oświetlenia).

– Zazwyczaj używam palnika do czegoś prostego: gotowania wody na herbatę, ugotowania jajka czy kaszy gryczanej na śniadanie – mówi Switłana. – Ale żaden Rosjanin nie powstrzyma mnie przed zjedzeniem syrników, placków twarogowych czy naleśników, jeśli już to zaplanowałam.

Switłana przygotowuje naleśniki. Fot. bohaterki

Wracamy do przeszłości

Danyło z południa Ukrainy od 30 lat jest elektrykiem. Do podładowania telefonu i do czytania wieczorami wykorzystuje przetwornicę samochodową, którą z Polski wysłał mu syn. W Ukrainie takie rzeczy schodzą jak świeże bułeczki. Cena dobrego narzędzia zaczyna się od 300 złotych. Danyło wyjaśnia mi, że dzięki przetwornicy jedna żarówka może świecić 6-7 godzin. Do akumulatora można podłączyć też taśmy ledowe, które są źródłem światła, kiedy nie ma prądu.

Wcześniej na pchlim targu kupił lampę naftową, ale jest niewygodna i się kopci.

– Można jeszcze podpalić kawałek waty nasączonej olejem. Daje światło – mówi Danyło, podsumowując: – Wracamy do początków XX wieku.

Na poczcie niedawno wymienił żarówki żarowe na żarówki LED. Ukraina musi oszczędzać, a energooszczędne żarówki jej w tym pomogą. Program finansuje Unia Europejska. Do dystrybucji państwo ukraińskie wykorzystuje sieć placówek pocztowych (patrz zdjęcie u góry).

Przeczytaj także:

Najtrudniej jest tym gospodarstwom domowym, gdzie wszystkie narzędzia są na prąd. Jak jest kuchenka gazowa czy ogrzewanie miejskie, to można przynajmniej ugotować jedzenie i się ogrzać.

Trendem znowu stały się kominki i żeliwne piece. Znajoma opowiadała, że producenci kominków mają zamówienia na dwa lata. Ci, którzy od dawna mają kominki, chwalą się: – Kominek potrafi ogrzać cały dom! Nie wiemy, jak byśmy przetrwali bez niego.

Zapasy jedzenia i bunkry

W mediach społecznościowych są filmiki z oprowadzania po piwnicach. Na jednym mężczyzna pokazuje skrupulatnie poukładane na półkach zapasy jedzenia, wody, pudła z lekami, środkami higieny itd. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że jest to sklep lub magazyn. Podobne wszyscy oglądaliśmy w mediach, kiedy trwała pandemia. Teraz maseczki medyczne zostały wymienione na maski przeciwgazowe. Do tego w schronie pana z wideo jest specjalny kombinezon i czyste ubrania na wypadek ataku jądrowego.

Firmy budowlane teraz budują nie na ziemi, a pod nią. Oferują bunkry pod klucz. W pokojowych czasach budowały mieszkania. Teraz od czasu do czasu trafiam na reklamy najlepszych bunkrów.

Podczas wojny zmieniła się też działalność blogerów i influencerów. Opowiadają followersom, jak sobie radzą (przy tym oczywiście pracują, bo reklamują konkretne marki i urządzenia). Na przykład polecają termiczną bieliznę i odzież puchową.

Dobre porady, jak przeżyć w zimnie i ciemności, dają instruktorzy turystyczni i podróżnicy.

Żeby z mieszkania nie uciekało ciepło, warto ocieplić okna, przykryć szczeliny pod drzwiami. Spać jest cieplej w śpiworach i zadbać o kończyny, bo przez nie wychodzi ciepło. W razie potrzeby można w mieszkaniu rozłożyć namiot. W zimnym pokoju jedynym źródłem ciepła jest człowiek, więc im mniej przestrzeni, tym cieplej w niej będzie.

Jak pojawia się prąd, trzeba zagotować wodę czy herbatę do termosów i naładować lampy, power banki oraz inne narzędzia, które były wykorzystywane. Żeby power bank dłużej się nie rozładował, trzeba trzymać go w ciepłym miejscu lub bliżej siebie. W domu należy mieć filtry do wody (na wypadek, kiedy nie będzie pewności co do jej jakości), zapasy świec, zapałek, świec okopowych.

Przerwy w dostawie prądu mogą być nieplanowane, awaryjne – wskutek udanego ataku. Ale ulicznego światła i tak nie ma, bo trzeba oszczędzać. Całe miasta są w ciemności. Piesi muszą zadbać o własne bezpieczeństwo na drodze. Zakładają kamizelki odblaskowe, naklejki na ubrania, żeby być widocznym dla kierowców i nie trafić pod auto.

Do windy lepiej nie wchodzić

W Ukrainie, kiedy pytam o godziny pracy, znajomi żartują, że pracują, kiedy jest prąd. W internecie jest dużo zabawnych filmików, o tym, jak trzeba wszystko zrobić w cztery godziny, póki jest prąd: ugotować jedzenie, posprzątać, zrobić pranie. Przez częste (i nie zawsze planowane) wyłączenia psują się pralki, bojlery, piece, lodówki.

– Póki jest zima, to jedzenie trzymam na balkonie – mówi Ałła. – Na początku nosiłam z lodówki na balkon i z powrotem. Teraz produkty trzymam na zewnątrz.

Farmaceutka Iryna opowiada, że jest niebezpiecznie kupować mięso. W sklepach też są przerwy w dostawie prądu.

– Najłatwiej zatruć się kiełbasą – mówi Iryna.

Windą lepiej nie jeździć. Nie wiadomo, kiedy zniknie prąd i na jak długo. Zdarzały się przerwy i 42-godzinne. Starsze panie boją się wychodzić z domu, zwłaszcza jeśli mieszkają na 16. piętrze. Mieszkańcy na wszelki wypadek w windach zostawiają pudło z wodą, jedzeniem, chusteczkami, latarką.

– Zawsze jak wchodzimy do windy, tłumaczę trzyletniemu synu, że możemy utknąć tutaj na kilka godzin i że tego nie trzeba się bać. Przyjadą wujkowie i nas wyciągną – mówi mi Mykoła.

Znajoma z Chersońszczyzny boi się chodzić pod prysznic, nie chce umrzeć naga. Inna chciała na chwilę zapomnieć o wojennej rutynie: nałożyła na włosy maseczkę z olejkiem, zniknął prąd, do rana siedziała z ręcznikiem na włosach z nadzieją, że pojawi się woda. Następnego dnia poszła do znajomych umyć włosy, bo wody nadal nie było.

Mogłoby się wydawać, że tryb życia Ukraińców będzie zależeć od ataków, po części tak jest, ale ze wszystkich sił starają się szukać rozwiązań, żeby żyć podczas wojny.

Dom w piwnicy

Najgorsza sytuacja jest w miejscowościach przyfrontowych. Armia rosyjska znajduje się blisko, więc cywile są ciągle narażeni na niebezpieczeństwo. Przez ostrzały miesiącami prawie nie wychodzą z piwnic. Urządzili sobie tam życie. Tylko dym z burżujek zdradza, że w piwnicach mieszkają ludzie.

Z różnych przyczyn nie chcą wyjeżdżać. Opowiadał o tym OKO.press polski dziennikarz i wolontariusz Jakub Stasiak, który zajmuje się ewakuacją Ukraińców.

– Jeśli chodzi o ludzi, którzy mieszkają w piwnicach, kiedy ich spotykamy, to proszą o podstawowe rzeczy: o świeczki, o baterie różnych rodzajów do latarek, do radyjek, proszą o ciepłe ubrania. Każdy kąt, ściana takiej piwnicy jest przyozdobiona ze względów praktycznych kocami, pościelą – opowiada Jakub.

– Mieszkający w piwnicy od paru miesięcy powtarzają, że zaczyna im przeszkadzać światło dzienne. Dwa dni temu wywiozłem seniorów, trzy miesiące spędzili pod ziemią. Z nimi jest trochę odwrotnie, bo boją się teraz ciemności. W ośrodku, w którym są we Lwowie, śpią przy zapalonym świetle. Ludzie nabierają dziwnych nawyków.

Na początku lutego ukraińska policja ewakuowała z Bachmutu siedmioletnią Anię, która pół roku nie wychodziła z piwnicy. Na wideo widać warunki, w których żyją ludzie na przyfrontowych terenach. Tylko w Bachmucie pozostaje około 200 dzieci, których rodzice nie zdecydowali się na wyjazd.

;

Udostępnij:

Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze