W nocy z 10 na 11 stycznia opisałam – częściowo dyktując przez telefon – interwencję w Sutnie pod Mielnikiem, której byłam świadkiem tuż po północy. Niezidentyfikowane służby zatrzymały aktywistów, zanim zdążyli pomóc 18-letniemu Syryjczykowi w stanie hipotermii. Służby rekwirowały telefony. Z relacji aktywistów wynika, że niezidentyfikowane wojsko trzymało ich pod bronią.
Tekst ukazał się 11 stycznia rano i wywołał burzę. O szczegóły prosiły inne media. Znajomi i nieznajomi pytali, jak to się wszystko odbyło. Opiszę więc nieco szerzej.
Od czasów Usnarza Górnego regularnie jeżdżę na granicę. Towarzyszyłam aktywistkom i aktywistom w interwencjach humanitarnych. Robiłam wywiady z tymi, którzy ratują migrantów przed wyziębieniem, głodem, rozpaczą. Humanitarny dramat i humanitarny skandal na granicy polsko-białoruskiej stał się dla mnie tematem numer 1 nie tylko w OKO.press i mojej pracy dziennikarskiej.
Widziałam dramat uchodźców, słyszałam opowieści o przemocy fizycznej i psychicznej, o bezdusznym traktowaniu migrantek i migrantów, a także ich dzieci. Ale tym razem na własnej skórze poczułam, co to znaczy bezprawne traktowanie.
To zaczęło się w poniedziałek 10 stycznia trochę po 23:00. Jesteśmy w Hajnówce, kładziemy się już spać, gdy dostaję wiadomość, że niedaleko Mielnika, gdzie teraz „ruch migrantów” jest stosunkowo duży, blisko strefy stanu wyjątkowego (ale poza nią) pomocy potrzebuje młody mężczyzna „w bardzo złym stanie”. Trzeba będzie wezwać karetkę oraz oczywiście służby.
Aktywistki już tam jadą, my jako media możemy zrobić relację. Obecność mediów stanowi zawsze jakieś dodatkowe zabezpieczenie, że funkcjonariusze będą, choćby w pewnym stopniu, przestrzegać międzynarodowego prawa humanitarnego.
Pół godziny po północy jesteśmy w Mielniku, ale informacje od aktywistów się urywają. Dziwne, nie powinni tracić zasięgu (później dowiemy się, że aktywistom odebrano telefony, wojskowi byli tam przed nimi).
Już prawie zaczynamy wracać, gdy z ciemności wyjeżdża karetka z sygnalizacją świetlną. To musi być karetka wezwana do chłopaka! Jedziemy za nią. We wsi Sutno, pod Mielnikiem karetka skręca w las.
Oddawaj telefon, albo ci zabiorę
Ratownicy parkują za wielkim wozem wojskowym, jakieś 300 metrów od kępy drzew. Widać światła, wszędzie mnóstwo policji i osób w mundurach wojskowych. Aktywiści przejmują ratowników i prowadzą ich przez pole. Idziemy za nimi. Na miejscu widzę nieprzytomnego mężczyznę – jak później się okaże, 18-latka z Syrii.
Został właśnie ułożony na noszach. Sześć osób niesie go już do karetki. Zaczynam nagrywać tak, by nie pokazać jego twarzy, Andrzej (kolega, z którym wspólnie dokumentujemy kryzys na granicy) robi zdjęcia.
Mężczyzna cały się trzęsie, jak podczas ataku epilepsji, co chwilę wstrząsają nim kolejne fale drgawek. Nigdy jeszcze na granicy nie widziałam człowieka w takim stanie, chociaż to nie jest pierwsza interwencja, w której biorę udział. Cały czas po głowie chodzi mi myśl „On może umrzeć, może umrzeć” (później aktywiści opowiedzą mi, że jeszcze z karetki jedna z ratowniczek pokaże im na migi, że mężczyzna przeżyje, że go uratują).
Nagle do Andrzeja podbiega jeden z wojskowych. „Zakaz rejestracji!” – krzyczy. Odruchowo chowam telefon do kieszeni.
Po chwili, gdy Syryjczyk jest już prawie w karetce, wojskowy wskazuje na Andrzeja: “Ten robił zdjęcia”.
„Oddawaj telefon” – krzyczy drugi facet w wojskowym mundurze. Twarze zasłonięte czarnymi maskami, sądzę, że obaj są po trzydziestce.
„Na jakiej podstawie?” – pyta Andrzej, ale wojskowy tylko ponawia żądanie: „Oddaj, albo ci zabiorę”.
Andrzej ustępuje, podaje mu telefon, a ja swój chowam głębiej. Korzystam z okazji, że jest ciemno i służby nie zwróciły na mnie uwagi. Mam w telefonie krótki film, na którym widać jak ratownicy niosą nieprzytomnego mężczyznę do karetki.
Słyszę głos jednego z wojskowych: „Ktoś jeszcze robił zdjęcia”. Teraz już naprawdę się boję – a co, jeśli zaczną nas przeszukiwać, albo zatrzymają na dobę? Zapominam na chwilę, że jako dziennikarka i obywatelka mam swoje prawa, że jestem poza strefą zakazaną, że nikt nie ma prawa mnie zatrzymywać i zabierać nam własności. Oraz utrudniać wykonywania pracy.
Zamiast tego w myślach przeglądam zawartość telefonu i liczę ewentualne straty. Zwłaszcza, że słyszę rozmowę wojskowych o telefonie Andrzeja.
Jeden: „Może skasować zdjęcia i oddać telefon. Chodzi tylko o zdjęcia”.
Drugi: „Nie, zabieramy”.
Po chwili orientuję się, jak absurdalna jest ta sytuacja. Film z interwencji, na którym nie ma nic podejrzanego, może być potraktowany jako dowód… no właśnie, czego? Przestępstwa?
Karetka odjeżdża. Stoimy w kole z aktywistami, gdy próbuję odejść na kilka kroków, wojskowi ostrzegają: „Proszę się nie oddalać”.
Nie ma jak ich zapytać o podstawę ich działań, zachowują się dziwnie, biegają w kółko, nie reagują na pytania.
Aktywiści zaczynają nam opowiadać, co się wydarzyło, zanim przyjechaliśmy. Ich relację można znaleźć w naszym tekście oraz na briefingu prasowym Fundacji Ocalenie:
Niezidentyfikowane wojsko znika
Opowieść aktywistek i aktywistów pokazuje, z jakim absurdem i bezprawiem mamy do czynienia. W skrócie: do niosących pomoc wyskoczyło „jakieś wojsko”, do którego nie przyznaje się żadna jednostka, zagroziło im bronią. Nie wylegitymowali się.
Mam dość. Zaczynamy gonić wojskowego, który zabrał nam telefon: „Gdzie jest nasz telefon, na jakiej podstawie został zabrany, jesteśmy z mediów”. Wojskowy nie reaguje, oddala się, ponawiamy pytania, ale nie odpowiada. Już go nie dogonimy, znika w wozie wojskowym.
Niezidentyfikowane wojsko odjeżdża, jeszcze tylko skrupulatnie obfotografowują nasze auto.
Na szczęście okazuje się, że zostawiają telefon Andrzeja w rękach policjantów. Policjanci proszą nas o dowody, spisują dane. Razem z aktywistami zaczynamy ich zagadywać, bo wydają się bardziej przystępni niż tamci.
Okazuje się, że policjanci nie rozumieją, dlaczego tamci zabrali telefony aktywistów i jeden nasz (wojsko odjechało, nie tłumacząc się z niczego).
Twierdzą, że nie wiedzą, kim byli wojskowi, nie potrafią zidentyfikować ich jednostki (Wojsko Polskie, WOT?). Wyglądali na profesjonalistów, mówią . Znaczy – nie WOT.
Nie umieją też wyjaśnić aktywistkom, dlaczego zostały zatrzymane pod bronią. „Nie są państwo zatrzymani” – tłumaczą.
„Ale wcześniej byliśmy. Dlaczego?” – pytają aktywiści.
„Nie wiemy”.
Widząc, że policjanci po zniknięciu wojska pokazują ludzką twarz, pytam, czy mogę wreszcie zacząć pracować, czyli nagrywać.
Policjant patrzy na mnie ze zdziwieniem: „Oczywiście”.
„Ale ma pan nasz telefon”.
„A, rzeczywiście, proszę. Tylko bez naszego wizerunku” – i oddaje aparat, o którym najwyraźniej zapomniał.
„Ale za dużo do nagrywania to już pani nie ma”, dodaje.
Faktycznie, wojsko odjechało, karetka odjechała, a z nami zostało dwóch policjantów, którzy – jak się okazuje – nie do końca rozumieją, po co tam są. Przyszło im najwyraźniej tłumaczyć się z czyjegoś działania i mają tego coraz bardziej dość.
Ale to nie Polak był
W tym czasie aktywiści – Tomasz Thun-Janowski i Agata Ferenc – mówią policjantom, że chcą złożyć zawiadomienie o kradzieży. Podczas napaści – bo trudno to inaczej nazwać – wojskowi zabrali im sprzęt medyczny, m.in. defibrylator (potem utrzymywali, że sprzęt pozostał w lesie. Ale to nieprawda, aktywiści przeszukali miejsce interwencji kawałek po kawałku).
Rozmowa z policją przebiega już niemal w przyjaznej atmosferze. „Jeszcze chwila i odwiozą nas do domu. Żebyśmy przypadkiem nie zmarzli – dorzucam w myślach gorzki żart”.
Miło, miło ale zgłoszenia o kradzieży sprzętu przyjąć nie chcą, każą jechać na najbliższy komisariat. Aktywiści jadą więc – a jest już po 03:00 w nocy – na komisariat do Siemiatycz. Tam składają zeznanie i dowiadują się, że sprzęt znajduje się w placówce Straży Granicznej w Mielniku. O 04:30 aktywiści jadą do placówki – przed bramę wychodzą funkcjonariusze ze zgubionymi rzeczami – plecakiem medycznym i defibrylatorem. Przy okazji odbywa się rozmowa, która jeży włos na głowie. Okazuje się, że nie-Polaków ratować nie trzeba. Posłuchajcie sami:
Ismail na Białorusi
Migrant zabrany karetką spędza mi sen z powiek, bo cały czas czuję, jak jest zimno. Z drugiej strony dobrze, że jest w szpitalu. Dzisiaj jest mu ciepło.
Ale we wtorkowe południe [11 stycznia] dostaję informację: „Ismail znowu na Białorusi, wywieziony o 7 rano”.
„Niemożliwe, ze szpitala nie zabierają tak szybko za druty, zwłaszcza w takim stanie. Poczekają chociaż kilka dni” – pocieszam się.
O 14:00 informację potwierdza Homo Faber. Człowiek, którego widziałam w drgawkach leży znowu w lesie na granicy.
Epilog: „Brak zaufania jest naturalny”
Od rana we wtorek próbuję dowiedzieć się, co właściwie wydarzyło się w nocy.
Telefonu w MON nikt nie odbiera, piszę więc pytania na podany adres e-mail – do Wydziału Prasowego Centrum Operacyjnego MON. Chcę wiedzieć: Jakie jednostki (oraz przez kogo dowodzone) brały udział w akcji? Na jakiej podstawie aktywistkom i aktywistom, a także nam, dziennikarzom, zabrano telefony? Na jakiej podstawie aktywistów trzymano pod bronią? Pytam też, czy MON potwierdza naszą wersję wydarzeń.
Ok. 18:00 – ekspresowo, jak na wojskowe zwyczaje – dostaję odpowiedź. Niestety, to raczej brak odpowiedzi:
„Od kilku miesięcy na granicy polsko-białoruskiej dochodzi do eskalacji napięcia i agresywnych zachowań ze strony migrantów oraz funkcjonariuszy białoruskich służb. Żołnierze Wojska Polskiego, razem z funkcjonariuszami Straży Granicznej i policjantami byli i są atakowali, obrzucani kamieniami, gałęziami i granatami hukowymi. Kilkoro z nich odniosło obrażenia.
W strefie przygranicznej operują także przestępcy, w tym kurierzy i przemytnicy ludzi. Służby zatrzymują codziennie od kilku do kilkunastu osób.
Brak zaufania wobec nieznanych osób, sprawdzanie tożsamości i posiadanych przedmiotów w takiej sytuacji jest czynnością zrozumiałą i naturalną.
Wobec wolontariuszy nie używano siły, ani przemocy, a wszystkie przedmioty zostały zwrócone. Na miejscu była również policja. Żołnierze byli zaangażowani w niesienie pomocy znalezionej osobie.
Ponadto informujemy, że żołnierze Wojska Polskiego w strefie nadgranicznej z Republiką Białorusi wspierają Straż Graniczną na podstawie ustawy z 12 października 1990 r. o Straży Granicznej. Żołnierzom przysługują uprawnienia funkcjonariuszy Straży Granicznej w zakresie niezbędnym do wykonywania ich zadań”.
„Żołnierze byli zaangażowani w niesienie pomocy znalezionej osobie” – tak to przedstawiają władze wojskowe.
Jak wierzyć w taką relacje skoro dziennikarz nie wie kiedy to było? W styczniu , czy w listopadzie🤣🤣🤣
A Pegazus to konsola.
To zydowski srodek do kontroli swiata.
Kontrola świata, ale poza Polską – Żydzi odfruwają Pegazusa z Polski. Polskie służby specjalne dały zdecydowany odpór. Zresztą po rozpracowaniu posła Brejzy, prokurator Wrzosek i adwokata Giertycha, zagrożenie terrorystyczne na terenie kraju zostało zminimalizowane do poziomu "nie istotne".
Z pełnym zrozumieniem dla wojska i policji, jeżeli jednak prawdą jest to co tu opisano (a w przypadku policji to co opisywano w innych artykułach, np o pisaniu kredą po chodniku), to moim zdaniem szefostwa obydwu tych instytucji wraz z niektórymi funkcjonariuszami powinny się solidnie walnąć w łby (może udałoby się skruszyć beton). Tak WP jak i policja powinny działać w granicach swoich kompetencji. Najważniejsze jest jednak myślenie. Nic nie powinno zwalniać żołnierzy i policjantów z myślenia, ono nie boli a może pomóc w budowie właściwego wizerunku ich samych i całej formacji. To może im w przyszłości pomóc, to zaś z czym czasami mamy do czynienia (np. przy tej interwencji) tylko tym formacjom szkodzi. Co z tego że Wrocławska policja zatrzyma 10 seryjnych morderców jeżeli i tak każdy będzie jej pamiętał podłączanie Igora S do wysokiego napięcia. Żal jest rzeczników prasowych tych formacji. Może nie trzeba biegać z pałką po ulicy ani biegać po nadgranicznych lasach i łąkach ale istnieje możliwość, że co poniektórzy potraktują ich co bardziej "błyskotliwe" medialne wystąpienia jako wyznacznik inteligencji, zdrowego rozsądku i przyzwoitości autorów.
"(np. przy tej interwencji)" Przy interwecji obowiazuje legitymacja i podstawa prawna. To byl zwykly napad uzbrojonych bandytow.
Myślę, że problem jest poważniejszy. Doszło do głębokiej demoralizacji, szczególnie Straży Granicznej na tamtym terenie, ale też jednostek wojska i policji, niekiedy z innych części kraju, które im pomagają. Od kilku już miesięcy przekonują się w praktyce, że mogą łamać prawo, poczynając od drobnych kradzieży i niszczenia mienia, na torturach i usiłowaniu zabójstwa kończąc i mogą to robić całkowicie bezkarnie, a nawet z wyraźnym wsparciem aparatu państwa. Jak to działa, można było sobie przeczytać choćby w niedawnym wywiadzie z anonimowym pogranicznikiem na oko.press – pojechał na ochotnika i brał aktywny udział w torturach i licznych usiłowaniach zabójstwa, ale sobie wytłumaczył, że nie traktuje tych ludzi "z buta", więc w sumie to jest dobrym człowiekiem, łaskawca. Kryzys humanitarny za jakiś czas się skończy (chociaż w dłuższej perspektywie czekają nas o wiele większe fale uchodźców, w związku z kryzysem klimatycznym), ale te tysiące funkcjonariuszy będą służyć jeszcze długie lata, będziemy mieć z nimi do czynienia. Czego się jeszcze dopuszczą, kogo jeszcze tak potraktują? To jest kolejny powód, żeby te wszystkie przestępstwa i zbrodnie skrupulatnie rozliczyć i winnych surowo ukarać, jeśli nie dla idei typu praworządność czy sprawiedliwość, to we własnym egoistycznym interesie. Niestety, nie widzę, żeby siły opozycyjne, które realnie mogłyby to przeprowadzić, w ogóle zauważały temat. Wygrywa coś w rodzaju podejścia "zamordowali, to zamordowali, na ch…j drążyć temat, jeszcze nam słupki spadną". Rzygać się chce.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Übermensch, może by zorganizować prawdziwe "murem za mundurem", bo SG wraz z wojskiem i policją są dramatycznie nieskuteczne. Jakbyście tak, mein Führer, ustawili się murem za mundurowymi i chwycili za rączki, to ten durszlak zwany eufemistycznie granicą, udałoby się uszczelnić?
88!
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Swoją nieudolność nadrabiają nieludzką i nielegalną brutalnością. Tylko równie nieudolna podróba Übermensch może się tym zachłystywać.
88!
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
A ty jesteś z tych, którzy nie wiedzą, że zgodnie z międzynarodowymi konwenjami, których stroną była Polska w 39', jęńcom wojennym przysługują pewne prawa.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
"ofiary której agresji masz na myśli?" Tej o której piszesz, ofiaro.
Polscy jeńcy w niemieckiej niewoli byli traktowani zgodnie z konwencjami. Nieudana podróba Übermensch chce się wzorować na ISIS i dlatego właśnie jest nieudana.
Allach akbar!
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Dalej brniesz, matole? (Wybacz matoła- jestem z rodziny z tradycjami nauczycielskimi: to tak samo przychodzi.)
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Że co? Że jak?
Muszę posypać głowę popiołem, gdyż moja rodzina jest częściowo odpowiedzialna za takiego matoła, który nie dość, że nie zna historii to w swych wypowiedziach łamie najprostsze zasady logicznej wypowiedzi. W ramach pokuty oświecę go.
Niemcy przestrzegali konwencji o traktowaniu jeńców, gdyż chcieli zapewnienia bezpieczeństwa ewentualnym swoim, gdyby dostali się do niewoli aliantów. Rosyjskich jeńców traktowali jak zwierzęta ("idealnie zbędnych"), gdyż po pierwsze ZSRR nie podpisał konwencji, a po drugie Hitlera gwiazdy zapewniły o szybkim zwycięstwie nad Stalinem.
Odpokutowałem, panie Boże, choć trochę?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Henry Henry – A wiesz, że są trzy prawdy
a) prawda
b) święta prawda
c) g0vn0 prawda
to co tu jest napisane to jest tą trzecią prawdą.
Żyjemy w kraju totalnego bezprawia ! Jedyna formacja wojskowa uprawniona do legitymowania (i to w szczególnych okolicznościach) to Żandarmeria Wojskowa. Żaden żołdak nie ma prawa zatrzymać, przeszukiwać, legitymować ludzi. Postępowanie „wojskowych” wypełnia znamiona przestępstwa z Art. 189 KK (od 3 miesięcy do 5 lat). Na miejscu dziennikarzy i aktywistów zażądałbym od policjantów zatrzymania tych ludzi w wojskowych mundurach, policjant ma obowiązek podjąć w takiej sytuacji interwencję (jest bezpośrednio po zdarzeniu) i nie może odsyłać na komendę – to jest niedopełnienie obowiązków.
Dobrze to opisales. Ja bym jeszcze dodal ze kazdy nielegitymujacy sie zolnierz czy policjant rozni sie tylko w ten sposob od bandziora ze wykonuje jeszcze bardziej niemoralne przestepstwo uzywajac srodki wladzy panstwowej i podszywajac sie pod w tym momencie nieistniejaca legitymacje. Karanie takich powinno byc ostrzejsze niz organizacji przestemczych.
–
Co do ostatniej dyskusji dodaje dobra dokumentacje z Arte.:
https://www.youtube.com/watch?v=9sekx73I428
Zwracam uwage na polaczenie Victora Orbana do Chin. Mysle ze ta dokumentacja pokazuje troche poziom zagrozenia w ktorym jestesmy.
Ps: Nie wiem czy wiesz ale sytuacja w europejskim internecie jest przerazajaca. Niema ani jednego portalu bez ruskich lub chinskich trolli. Obojetnie czy w Times, Spiegel, Kurier, Oko.press…
Na soft power i trolli chińskie komuchy już od dawna przeznaczają ogromne środki, ale póki Tajwanu nie przejmą światem rządzić nie będą – bez Tajwanu jeszcze długie lata będą tylko montownią skazaną na outsourcing produkcji tych bardziej zaawansowanych technologii półprzewodnikowych.
Dobrze,ze wyrzucili Ismaila.Zemsta mahometa przegrała z katolickim mrozem.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ludowa sprawiedliwość w praktyce.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Opisana sytuacja wcale mnie nie dziwi. Jeśli na czele tzw służb stoją przestępcy (nieprawomocnie ułaskawieni przez łamiącego prawo PAD-a), to wiadomo, że będzie odbywała się selekcja negatywna, goście z sadystycznym charakterem są awansowani i nadają ton działaniom całej formacji. Chcę doczekać chwili, gdy po uczciwych procesach osoby te trafią na długie lata gdzie ich miejsce, a nadgorliwcy zostaną zdegradowani i usunięci z tych służb
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
W tej chęci ukarania pożytecznyh idiotów działających na szkodę Polski i Europy jesteśmy zgodni, Tosiu Tosiu.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ty zaś nic a nic nie zmądrzała. Napisałem co napisałem.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Rozum nie potrzebny, gdy chęci szczere.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
@Krzysztof Skladanowski
Ładnie to tak z armaty (ironia) do mrówki (Tosia) ? 🤣
Trafna diagnoza Frasyniuka.
Dlaczego ci amatorzy leśnych spacerów nie załapali się na lot powrotny do Bagdadu?
Wielkie brawa dla SG i wojska.
Może z tego samego powodu co ty na właściwą płeć, Frejo.