Pół miliarda zasięgu, tysiące wzmianek, artykuły w mediach na całym świecie – szczyt klimatyczny w Katowicach to najpotężniejsze wydarzenie w Polsce, które tak silnie odbija się echem w sieci. U nas wykorzystywane jest głównie do siania narracji o tym, że Niemcy są gorsi (jeśli chodzi o emisję CO2), wyśmiewania lewaków i hejterskiego uderzania w Greenpeace
Budowanie wizerunku państwa dbającego o ekologię zupełnie nam nie wychodzi, ale w sieci widać, że na świecie dla osób zaangażowanych w to co się dzieje na COP24 w Katowicach to bez znaczenia. Ważne jest bowiem dla nich to, co się stanie z ich państwami z powodu zmian klimatu, a nie, jak na tym tle wypada Polska. Dla coraz większej części ludności świata zmiany klimatyczne są koszmarną rzeczywistością.
Trwający szczyt klimatyczny w Katowicach to temat, który osiąga naprawdę gigantyczne zasięgi w sieci - według narzędzia Brand24 przez ostatnie siedem dni temat mógł dotrzeć do 531 milionów ludzi. Tylko w poniedziałek 3 grudnia, w dniu rozpoczęcia szczytu, zasięg wyniósł ponad 135 milionów.
Dla porównania – gdy w lipcu zmieniano w Polsce ustawę o IPN, zasięg wyniósł w kulminacyjnym momencie 26 mln. W Polsce w poniedziałek (dzień rozpoczęcia szczytu) osiągnięto zasięg 10 mln, przy stosunkowo niewielkiej liczbie wzmianek (24 tysiące, dane za Unamo).
Najbardziej popularne okazały się materiały OKO.Press (pierwsze miejsce w rankingu popularności) – pod względem liczby reakcji na posty na Facebooku przegoniliśmy m.in. TVN24!
Te ogromne zasięgi światowe to efekt włączenia się w dyskusję na temat klimatu największych mediów, m.in. z USA i Chin, światowych organizacji (WHO, UNICEF, World Bank) czy celebrytów (tu rekordy popularności pobił Leonardo DiCaprio – film zamieszczony przez niego na Instagramie ma 27 mln potencjalnego zasięgu).
Ale wystarczy spojrzeć na listę lokalizacji, z których pojawia się najwięcej wzmianek nt. COP24, by zorientować się, że temat obiega naprawdę cały świat: mamy tam, poza krajami europejskimi czy USA, także Indie, Kanadę, Australię, Nigerię, Indonezję, Brazylię. Choć jednocześnie brakuje Rosji. Na Facebooku i Twitterze widać również zaangażowanie organizacji i przedstawicieli wielu mniejszych państw afrykańskich i wyspiarskich.
To, co rzuca się w oczy od razu podczas analizy, to zupełnie inny odbiór wydarzenia w Polsce i za granicą. W Polsce szczyt klimatyczny wykorzystywany jest do bieżącej walki politycznej – w obie strony. Kwestie dotyczące klimatu cieszą się w sieci dużo mniejszym zainteresowaniem, niż wypowiedzi polityków na COP24 (dobre do krytykowania), czy posty organizacji ekologicznych (doskonałe do hejtowania).
W polskiej dyskusji nie chodzi więc o klimat – lecz o bieżący interes polityczny oraz o wizerunek kraju.
Tymczasem świat skupia się na ustaleniach szczytu. Zaangażowanych w sprawy klimatyczne interesuje, czy uda się doprowadzić do zawarcia porozumienia w Katowicach, jakie będą zobowiązania dla państw, jeśli chodzi o ograniczenie emisji CO2. W dziesiątkach postów i artykułach w światowych mediach widać poważne zaniepokojenie sytuacją. Polskie wpadki w tej perspektywie tak naprawdę nie mają znaczenia.
Wśród wzmianek w sieci dominują merytoryczne argumenty, prezentacja raportów nt. zmian klimatycznych, wystąpienia przygotowane na COP24, transmisje live. Nikt nie skupia się na Polsce. Pojedyncze artykuły w zagranicznych mediach – to w zasadzie wszystko, przynajmniej na razie – szczyt przecież trwa do połowy grudnia.
To raczej sami Polacy próbują zwrócić uwagę uczestników szczytu m.in. na zanieczyszczenie powietrza na Śląsku – i to się czasem udaje, choć reakcje bywają inne niż te, których można by się spodziewać.
Oto James Ellsmoor, współpracujący z Huffington Post, tak odpowiada użytkownikowi Amadeuszowi, który pokazuje dane dotyczące poziomu zanieczyszczenia powietrza w Rybniku: „Sorry for the pollution in your city”. Martwi się sytuacją, wręcz czuje się za nią odpowiedzialny – ale nikogo nie obwinia. W polskiej przestrzeni social media zazwyczaj jest odwrotnie.
Uwagę uczestników COP24 skupiają, poza kwestiami merytorycznymi, także na pozór drobne sprawy jak menu proponowane podczas szczytu; wystawa związana z węglem, przygotowana przez Miasto Katowice, albo… plastikowe kubki, z których pili wodę uczestnicy panelu z Arnoldem Schwarzeneggerem.
To właśnie te elementy uwidaczniają niespójność między tematami debat podczas szczytu, a rzeczywistym podejściem do ekologii wśród polskich organizatorów. Mięsne posiłki i mała liczba dań wegetariańskich są absurdem, gdy jednocześnie uczestnicy COP24 rozmawiają o tym, że hodowla mięsa na świecie w znacznym stopniu odpowiada za zwiększenie poziomu dwutlenku węgla w powietrzu.
Szczyt to też spotkanie ludzi zatroskanych losem dzikich zwierząt – a na bankiecie podawana jest polędwica wędzona z jelenia i pasztet z dziczyzny. W pawilonie miasta Katowice są także kabanosy z dzika. Internauci wychwytują to natychmiast.
„Mięsne menu #COP24 powoduje taką emisję gazów cieplarnianych jak spalenie 500 tys. galonów benzyny” (tłum. własne) – tweetuje Clint Stamatovich, producent CTV News Channel.
Dalej nie jest lepiej. Z jednej strony mamy prezentację raportu Międzynarodowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) nt. konieczności zmniejszenia emisji CO2 aż o 45 proc. do 2030 roku – a obok polska wystawa prezentująca węgiel.
Mahi Sideridou, dyrektor porozumienia Europe Beyond Coal, tak zareagowała na wystawienie węgla w swego rodzaju klatkach: „Może to i właściwe, że węgiel został w końcu uwięziony. Za zbrodnie przeciwko naszemu zdrowiu, środowisku, ekonomii” (tłumacz. własne).
Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze plastikowe kubki dla mówców oraz plastikowe talerze w barze. Wyraźnie widać, że w Polsce nikt wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Organizatorzy zaproponowali to, co najlepsze wg polskiej tradycji, nie zważając na to, że uczestnicy wydarzenia uznają tego typu tradycję za szkodliwą i sprzeczną z prezentowanymi na szczycie wartościami.
Mocno kontrastuje z tym choćby oferta Kostaryki, która na COP24 serwuje kawę, pochodzącą z upraw „free low carbon”, czyli takich, na których znacząco obniżono emisję CO2 do atmosfery.
W polskiej sieci szczyt klimatyczny stał się natomiast okazją do ataku hejterskiego na Greenpeace Polska, za pomocą Twittera. Greenpeace relacjonuje COP24 szczegółowo, tweetując o niej wielokrotnie. Ale tylko jeden wpis Greenpeace skupił uwagę trolli – ten, w którym wyrażono oburzenie wobec słów prezydenta Andrzeja Dudy podczas sesji otwierającej COP24.
Ponad 500 kont skomentowało ten tweet, najczęściej atakując Greenpeace. Jedną z pierwszych komentujących była @Immanuela Kant – liderka grupy trolli internetowych #DrugaZmiana, stworzonej przez posła PiS Dominika Tarczyńskiego.
Grupa ta specjalizuje się w szybkich akcjach hejterskich na TT. Jak taka akcja wygląda, można prześledzić czytając komentarze. Pojawiają się w nich: po pierwsze – podstawowa w odniesieniu do szczytu klimatycznego narracja obronna wobec władz polskich, a po drugie – wszelkie chwyty, pozwalające uderzyć w Greenpeace.
Narracja obronna jest prosta: „Niemcy mają wyższa emisję CO2 niż Polska!”, bez wnikania w szczegóły, bez szerszego kontekstu. Jest nawet specjalna infografika z napisem: „Niemcy spalają blisko połowę węgla, jaki zużywa cała UE. Ale dzięki propagandzie to Polskę uważa się za największego truciciela w Europie!”.
Czyli klasyczna propaganda antyniemiecka, która od jakiegoś czasu znajduje w Polsce grono zwolenników. Dalej jest jeszcze gorzej. Podawany jest skład zarządu Greenpeace, analizowane poszczególne osoby i ich pochodzenie.
Do tego obraźliwe sugestie. „Czekałem, kiedy zaczniecie drzeć gęby. Już Niemiaszki Was opłaciły?” – pyta @Anna Jewel.
@Kazek: „Gripiski każdy z was niech sobie założy sznur na szyje i zakończy swój żywot dla dobra naszej planety. Jest to jedyna dobra rzecz jaka możecie dla niej zrobić.” (pis. oryg.)
@JakJanTo: „ Skandalem jest to, że używacie nazwy @Greenpeace_PL będąc tak naprawdę agendą działającą, wspomagającą interesy Niemiec w RP. Wypraszam sobie, by twór, który powstał poza polską, działający w interesie obcych, udający podmiot polski pouczał nas… skoro może zrobić to wasz mocodawca” (pis. oryg.).
Są też tweety dużo bardziej bezpośrednie w przekazie: „Putin zawsze z góry dziękuje wam za wszystkie teksty”, „Czepcie się komina”, „A co Wy macie wspólnego z Polską?” czy „Wypad pajace”. Zaś Piotr stwierdza po prostu, że „PAD powiedział to co uznał za słuszne, uważam podobnie i popieram Jego wypowiedź”.
Wśród masy wpisów #DrugiejZmiany pojawiają się też mniej anonimowe ataki czy wyrazy wsparcia dla prezydenta. Miłosz Lodowski (Fronda.pl, Rebelya.pl, Stowarzyszenie Koliber) proponuje działaczom Greenpeace'u, by wynieśli się do Chin, bo „tam są realne, a nie urojone problemy i katastrofy ekologiczne… mało Wam rozruchów w Paryżu i rosnących cen nośników energetycznych w Europie zielone błazny?”
Zaś posłanka PiS Krystyna Pawłowicz po prostu gratuluje prezydentowi Dudzie… odwagi.
Co ciekawe, żaden inny tweet Greenpeace'u dotyczący szczytu klimatycznego nie wzbudza zainteresowania ani #DrugiejZmiany, ani innych zwolenników PiS – mimo że organizacja wciąż bardzo krytycznie wypowiada się na temat polskich władz, a nawet relacjonowała przyznanie Polsce już w pierwszym dniu szczytu nieoficjalnej (ale wpływowej) antynagrody Skamielina Dnia.
Antynagrodę dostaje kraj, który torpeduje wysiłki na rzecz ochrony klimatu. Polska zasłużyła na nią jako pierwsza. Ale przy tweetach Greenpeace na ten temat ma już niewiele komentarzy (max 24). To doskonale pokazuje, jak działają grupy trolli. Hejtują jeden konkretny tweet, który w danym momencie został wskazany do reagowania, robią to wyłącznie akcyjnie, nie merytorycznie czy logicznie (bo to wymagałoby ciągłości w reagowaniu na kolejne wpisy). Uderzają, obrażają, usiłują zniechęcić do dalszej aktywności – i chwilę później przerzucają się już na kogoś innego.
Trudno natomiast w polskiej sieci znaleźć duże środowisko, które na poważnie dyskutowałoby o problemach związanych ze zmianami klimatycznymi. Wydaje się, że dla wielu Polaków to wciąż temat bardzo odległy.
Mało kto uświadamia sobie, że chroni nas wyłącznie położenie - w środku najspokojniejszego obecnie (pod wzg. klimatycznym) kontynentu. A skoro nie odczuwamy tego na własnej skórze, to szczyt pozostaje dla nas dużo mniej znaczącym wydarzeniem niż dla reszty świata.
Bieżąca polityka, przeczące sobie wypowiedzi prezydenta i premiera, hejt, obśmiewanie lewaków domagających się wegetariańskich posiłków – show must go on. Do końca świata, choć niekoniecznie o jeden dzień dłużej.
Ekologia
Media
Andrzej Duda
Mateusz Morawiecki
Dominik Tarczyński
Ministerstwo Środowiska
COP24
Media społecznościowe
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze