Szymon Opryszek
Szymon Opryszek
Polska płaci 4 mln zł rocznie na składki członkowskie dla organizacji rolniczych zrzeszonych w Copa Cogeca. Nie dość, że potężny agro-lobbysta nie dba o interesy większości polskich rolników, to jeszcze spowalnia politykę ekologiczną UE
Wspólne śledztwo prowadzone przez Lighthouse Reports, z udziałem OKO.press, Danwatch, El Confidencial, Libertatea, NRC i Politico Europe.
Lucyna Gaweł od 20 lat prowadzi ekologiczne gospodarstwo w Woli Batorskiej. Kiedyś miała dziesięć hektarów, dziś tylko sześć – to i tak więcej niż średnia wielkość gospodarstwa w województwie małopolskim (4,28 hektara), gdzie rolnictwo jest najbardziej rozdrobnione w skali Polski. Uprawia 48 rodzajów warzyw.
– Sama jestem sobie menedżerką, sprzedawcą, pracowniczką i logistykiem. Inflacja szaleje, ceny rosną, był kryzys zbożowy, coraz częściej musimy zmagać się ze zmianami klimatu. A rolnictwo przejmują koncerny, które produkują żywność i patrzą tylko na zysk – podkreśla Gaweł. – Nie czuję żadnego wsparcia od lobby rolniczego.
Podobnie mówią mali rolnicy z całej Europy.
O ich interesy w teorii dba Copa Cogeca, potężna grupa lobbingowa, która chwali się, że jest „zjednoczonym głosem rolników i spółdzielni rolniczych w UE”, a na swojej stronie internetowej podaje, że „reprezentuje ponad 22 miliony europejskich rolników i członków ich rodzin”.
Śledztwo przeprowadzone przez ogólnoeuropejskie media, w tym OKO.press, pod kierownictwem zespołu śledczego Lighthouse Reports pokazało, że organizacja wpływa na to, jakie prawa, polityki i strategie są wdrażane w UE.
Ale reprezentuje wyłącznie interesy dużych graczy.
A Copa-Cogeca od lat stoi murem za Wspólną Polityką Rolną, w ramach której dotacje rolne przyznawane są przede wszystkim ze względu na wielkość gospodarstwa. To jeden z powodów, dla których liczba drobnych i średnich rolników dramatycznie spada.
W 2021 roku czeski związek APF CR wycofał się z Copa Cogeca. Czesi ostrzegali, że organizacja faworyzuje „duże rolnictwo”, co może prowadzić do niebezpiecznej tendencji wykupywania gospodarstw rolnych przez różne grupy finansowe i nienaturalnej koncentracji przedsiębiorstw rolnych. Ten mechanizm widać też w Rumunii, gdzie Sojusz na rzecz Rolnictwa i Współpracy (AAC) reprezentuje głównie gospodarstwa o wielkości ponad 100 hektarów. Stanowią one ok. 0,5 proc. gospodarstw w kraju, ale są właścicielami prawie połowy gruntów rolnych.
Według Janusza Wojciechowskiego, europejskiego komisarza ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich, Europa straciła jedną czwartą swoich gospodarstw w ciągu ostatniej dekady. Czyli średnio 820 gospodarstw każdego dnia!
W Polsce rolnictwo wciąż jest jeszcze bardzo rozproszone: aż 974 tys. z 1,3 mln gospodarstw to małe, nieprzekraczające 10 hektarów gospodarstwa. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego tylko co trzeci rolnik utrzymuje się z pracy w gospodarstwie.
Tym bardziej zaskakuje, że Polska wydaje 4 mln zł rocznie na składki członkowskie w Copa Cogeca. I będzie wydawać przynajmniej do 2026 roku. Dlaczego?
– Polskie organizacje rolnicze nie są w stanie same opłacać tak wysokich składek członkowskich – tłumaczy Dariusz Mamiński z wydziału prasowego ministerstwa rolnictwa. W resorcie uważają, że Copa Cogeca ma „bardzo znaczący wpływ na kształtowanie wspólnych stanowisk rolników z krajów członkowskich UE”. Przykłady? To pomoc finansowa dla rolników szczególnie dotkniętych kryzysem spowodowanym pandemią, korzystne rozwiązania dla hodowców bydła mlecznego i producentów mleka, czy wydłużenie mechanizmu prywatnego przechowywania odtłuszczonego mleka w proszku i masła w związku z przedłużającym się embargiem rosyjskim i niskimi cenami surowca.
– Polskie rolnictwo opiera się na niedużych rolnikach, a większość kraju zachodnich stawia na agrobiznes. Nasze problemy ich nie dotyczą – przyznaje Marek Duszyński, przewodniczący Związku Zawodowego Rolnictwa Samoobrona (członka Copa Cogeca).
Dodaje jednak, że polscy rolnicy czerpią „dużo korzyści ze współpracy mimo pewnych niedogodności”. – Nie jesteśmy dyskryminowani, niektóre nasze opinie są wysłuchiwane i brane pod uwagę, ale kluczowy głos w lobby mają organizacje niemieckie i francuskie.
W rekordowym 2020 roku dotacja dla organizacji zrzeszonych w Copa Cogeca wyniosła 4,5 mln zł. Została przeznaczona na dofinansowanie: składek członkowskich (ok. 2,5 mln), obsługi w języku polskim (ok. 0,5 mln), uczestnictwa w kongresach i posiedzeniach grup roboczych (ponad 1 mln) oraz na prowadzenie biura w Brukseli (ponad 427 tys.).
W lipcu 2021 roku składka na Copa Cogeca była przedmiotem dyskusji podczas posiedzenia Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
– Wydaje mi się, że powinniśmy zapewnić warunki, żeby polskie organizacje rolnicze mogły funkcjonować – nawet zakładając, że całe lobby rolnicze jest mało skuteczne w Unii, bo decydują politycy, ideolodzy, a nie rolnicy – mówił Jan Krzysztof Ardanowski, poseł PiS.
Dorota Niedziela z Koalicji Obywatelskiej zapytała podczas prac komisji, jaki procent rolników jest reprezentowany przez Copa Cogeca w UE. Wciąż nie uzyskała odpowiedzi. Dlaczego? Bo trudno to ustalić.
– Nawet nie wiem, które polskie związki są w Copa Cogeca. A to pokazuje, jak nas reprezentują. To politycy, którzy nie znają realiów życia rolnika – przyznaje Łukasz Buhajczyk, 38-letni rolnik z Drawna, który w rodzinnym gospodarstwie uprawia żyto, pszenicę i rzepak oraz hoduje 70 krów.
– Organizacje zrzeszone w Copa Cogeca dostają pieniądze za to, że istnieją. A my, jako organizacje ekologiczne, musimy sami zdobyć fundusze na naszą działalność – dodaje Mieczysław Babalski, rolnik ekologiczny z Ekołan (Kujawsko Pomorskie Stowarzyszenie Producentów Ekologicznych). – Od 40 lat działam w temacie, spotykałem przedstawicieli Copa Cogeca na różnych konferencjach, ale nigdy nie czułem się przez nich reprezentowany.
Polską reprezentację w Copa tworzą:
Wyżsi urzędnicy krajowych związków zajmują kluczowe stanowiska w strukturach organizacji. Np. Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka jest pierwszą wiceprzewodnicząca Cogeca, a Jerzy Wierzbicki z Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego to przewodniczący grupy roboczej „Promocja”.
Wiadomo, że NSZZ RI „Solidarność” ma ok. 6 tys. członków, Związek Zawodowy Rolnictwa Samoobrona ok. 6 tys., a Związek Zawodowy Rolników „Ojczyzna” – 300.
Czyli reprezentują ledwie garstkę rolników.
Można jednak założyć, że wszystkich rolników w Polsce reprezentują Izby Rolnicze zrzeszone w Krajowej Radzie Izb Rolniczych. Bo każdy, kto opłaca podatek rolny, ma prawo do udziału w wyborach do izb rolniczych. Ale czy tak jest naprawdę? W 2011 roku frekwencja wyborcza do izb wyniosła tylko 4 proc., w 2019 roku niespełna 6 proc.
W 2021 roku Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła kontrolę pt. „Wykorzystanie środków publicznych na działalność izb rolniczych”. Jeden z wniosków brzmiał: „Na skutek braku ewidencji izby rolnicze nie miały wiedzy o wszystkich członkach, których interesy mają reprezentować”.
– Izby rolnicze stają się samorządem gospodarczym posiadaczy gospodarstw rolnych, a nie rolników – zaznacza ekspert, który chce zachować anonimowość. – Skoro KRIR dostaje 2 proc. z podatku rolnego od każdego gospodarstwa w Polsce, to część funduszy mogłaby przeznaczyć na lobbing. A tak, płacą wszyscy podatnicy.
Anna Spurek z Green REV Institute zwraca jeszcze uwagę na inny aspekt: – Jako państwo dopłacamy do udziału i prac w organizacji lobbingowej, a Copa Cogeca od lat buduje debatę przeciwko transformacji systemu żywności i „Strategii od pola do stołu” UE.
Ten sam problem podnosiła na wspomnianej komisji sejmowej Małgorzata Tracz z Kolacji Obywatelskiej. – Jako Polska mamy dużo większe wyzwania w rolnictwie. Tak naprawdę większość środków należałoby przeznaczyć na przykład na realizowanie unijnej strategii bioróżnorodności albo na realizowanie „Strategii od pola do stołu”, a nie na wspieranie wielkich korporacji lobbystycznych, które chcą, żeby było tak, jak jest – mówiła.
Europejski Zielony Pakt został zatwierdzony w 2020 roku i obejmuje szereg inicjatyw mających na celu uczynienie UE neutralną klimatycznie do 2050 roku. Z kolei strategia „od pola do stołu” zakładała, że w 2030 roku 25 proc. użytków rolnych będzie miało charakter ekologiczny.
Unijni ministrowie rolnictwa podejmując decyzje, oznaczające złagodzenie działań środowiskowych, podkreślali, że wojna na Ukrainie spowodowała konieczność zwiększenia produkcji, aby uniknąć światowego kryzysu żywnościowego.
Niektóre źródła, do których dotarliśmy w trakcie śledztwa, oskarżają komitety Copa Cogeca o wykorzystanie inwazji na Ukrainę jako pretekstu do likwidacji Europejskiego Zielonego Ładu i strategii „od pola do stołu”. – Niestety, wojna dostarczyła niemal doskonałego pretekstu, by zacząć rzucać piaskiem w trybiki maszyny – powiedział nam urzędnik UE z Brukseli, który wolał pozostać anonimowy.
Komitety Copa Cogeca stanowczo zaprzeczają, jakoby społeczność rolnicza sprzeciwiała się polityce ekologicznej. „To, co krytykujemy w strategii Komisji Europejskiej »od pola do stołu«, to bardziej kwestia podejścia i metody: podejście oparte na celu, propozycja polityczna ignorująca istniejące realia w terenie, propozycje bez jasnych opcji technicznych i całkowite oderwanie od handlu” – czytamy w oświadczeniu lobby.
Ale Parlament Europejski zatwierdził w maju ubiegłego roku sprawozdanie w sprawie Zielonego Planu, w którym nie było już odniesienia do celu 25 proc. ekologicznych użytków rolniczych. Co więcej, dzięki lobbingowi COPA udało się opóźnić wprowadzenie nowych przepisów środowiskowych dotyczących płodozmianu i wymogów dotyczących gruntów ugorowanych w celu uzyskania dotacji w ramach WPR. Podobnie wygląda sprawa ze zmniejszeniem o połowę zużycia pestycydów do 2030 roku.
Tego typu stanowiska faworyzują interesy „Big Ag” – w tym przemysłu pestycydów i nawozów sztucznych. Partnerami wspomnianego rumuńskiego związku AAC są firmy agrochemiczne, które sprzedają pestycydy i nawozy: Bayer, Corteva, Syngenta i BASF.
– Słyszałam o tym, że Europa ma postawić na ekologiczne rolnictwo – mówi Lucyna Gaweł. – Jeżdżę po okolicy i zamiast upraw widzę monokultury rzepaku i kukurydzy. Dziesięć lat temu tego nie było. Różne ekstrema, typu susza, już dotykają Europę, a duże agroprzedsiębiorstwa grają pod siebie. A my, ekologiczni i mali rolnicy, zostaliśmy bez żadnego wsparcia. Jesteśmy na straconej pozycji.
* W śledztwie brali udział reporterzy: Matei Bărbulescu, Lionel Faull, Ludo Hekman, Thin Lei-Win, Javier Melguizo, Jonathan Moens, Szymon Opryszek, Andrei Petre, Beatriz Ramalho Da Silva, Susannah Savage, Tomas Statius, Jonathan Tybjerg
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Komentarze