„Obwinioną o to, że w dniu 18 kwietnia 2021 roku ok. godz. 16:40 w Warszawie, na płycie Pl. im. M. J. Piłsudskiego tj. w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym umieściła za pomocą kredy rysunki koloru czarnego w postaci krzyża bez zgody zarządzającego tym miejscem tj. o czyn z art. 63a § 1 kodeksu wykroczeń uznaje się winną popełnienia zarzucanego czynu (…) i wymierza jej karę grzywny w wymiarze 100 złotych; zwalnia ją od ponoszenia kosztów, obciążając nimi Skarb Państwa”.
To treść wyroku nakazowego, który otrzymała Tita Halska, jedna z aktywistek Lotnej Brygady Opozycji. Wyroki ws. krzyży dostało jeszcze kilka aktywistek i aktywistów, którzy rok temu chcieli upamiętnić ofiary pandemii koronawirusa.
Ofiar upamiętniać nie wolno
Rok temu w kwietniu i maju aktywiści m.in. z Lotnej Brygady Opozycji i ruchu Cień Mgły organizowali upamiętnienie ofiar COVID-19.
Co tydzień kilkadziesiąt osób układało na płycie pl. Piłsudskiego (tam, gdzie znajdują się Grób Nieznanego Żołnierza i pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej) kwiaty oraz krzyże z pomalowanej na czarno tektury. Aktywiści rysowali także krzyże węglem drzewnym.
„W wielu miastach europejskich ludzie robili takie upamiętnienia, rysowali krzyże, by o zmarłych podczas pandemii nie zapomnieć. Okazać żal i poruszenie ta wielką liczbą ludzkich tragedii. Tam nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby z tym walczyć, w Polsce symbole pamięci są zmywane szlauchem i traktowane jak śmieci” – mówiła rok temu OKO.press Tita Halska z Lotnej Brygady Opozycji.
Upamiętnianie często przerywała policja – uczestnicy byli filmowani i legitymowani, funkcjonariusze chcieli karać ich za udział w nielegalnym zgromadzeniu i zaśmiecanie miasta.
2 maja po kolejnej akcji na miejsce przyjechali policyjni technicy, którzy miejsce upamiętnienia potraktowali jak miejsce zbrodni, skrupulatnie mierząc krzyże i robiąc im zdjęcia.

Podobnie było 9 maja. Policja natychmiast przystąpiła do legitymowania i wystawiania mandatów za zaśmiecanie terenu. Zarekwirowano węgiel, a uczestnikom wręczono papierowe pokwitowania konfiskaty.
Uczestnicy akcji przez całą noc czuwali przy symbolicznym krzyżu i zniczach. Nad ranem, o 4.50, na miejscu pojawiło się SOP z funkcjonariuszami policji, wzywając wszystkich do opuszczenia placu. Aktywiści odmówili. Policja użyła środków przymusu bezpośredniego i wyniosła demonstrantów.
Krzyże zostały zmyte przez specjalistyczny sprzęt, a znicze i kwiaty wylądowały w workach na śmieci. W ten sposób przygotowano plac na nadchodzącą 133. miesięcznicę smoleńską.

Węgiel drzewny szt. 1
Co najmniej kilku aktywistów otrzymało teraz za tamte akcje wyroki nakazowe (czyli bez rozprawy — to procedura przewidziana dla spraw „nie budzących wątpliwości”, można przeciw temu wnieść sprzeciw w ciągu 7 dni, wtedy sprawa trafia na rozprawę).
„Pamiętam, że kilka razy, kiedy malowaliśmy krzyże małymi węgielkami, policjanci rzucali się na nas, żeby nam je zabrać” – wspomina Tita. „Podczas wcześniejszych akcji nauczyliśmy się, żeby zawsze żądać od policji protokołów z zajęcia rzeczy. W przeszłości zabierano nam megafony i flagi. Mając protokół łatwiej potem występować o zwrot.
Przy okazji węgielków wspomnieliśmy o tym dla żartów, ale policjanci wypisali nam protokoły. Sami też chyba nie traktowali całej sytuacji poważnie, bo żartowali, że węgiel przyda im się na grilla. Potem dostałam potwierdzenie z prokuratury, że zajęcie węgielków było niezbędne do przeprowadzenia śledztwa” – mówi nam aktywistka Lotnej Brygady.
Tita udostępniła nam pismo z prokuratury z 14 maja ubiegłego roku. Czytamy w nim:
„W toku postępowania, w celu zabezpieczenia przedmiotów mogących stanowić dowód rzeczowy, w dniu 9 maja 2021 r. zatrzymano od [obwinionej] rzecz w postaci węgla drzewnego, wydanego dobrowolnie na żądanie Policji w wypadku niecierpiącym zwłoki. [Obwiniona] nie zgłosiła zastrzeżeń co do sposobu zatrzymania rzeczy, zażądała natomiast doręczenia postanowienia o zatwierdzeniu zatrzymania rzeczy”.
Poniżej dołączono protokół z zapisem: „węgiel drzewny sz. 1”, podpisany przez starszego sierżanta z Oddział Prewencji Policji w Warszawie. „W wyroku jest mowa o kredzie, a malowaliśmy węgielkami. Mogli być bardziej precyzyjni” – żartuje Tita. Aktywistka będzie się odwoływać od wyroku.
W czasie, kiedy rozmawiamy, Tita odbiera od listonosza dwa kolejne pisma z policji. Wynika z nich, że zostały wobec niej skierowane wnioski o ukaranie. Znów chodzi o akcje z krzyżami, ale z innych dni.
Jedno pismo dotyczy 9 maja i malowania krzyży, a drugie – 10 maja, kiedy – po nocnym czuwaniu na pl. Piłsudskiego – ok. godz. 05:00 rano Tita nie zastosowała się do poleceń policjanta i nie opuściła terenu, w którym tego dnia była zaplanowana kolejna miesięcznica smoleńska.
Oj jo joj.
Bardzo to smutne.
Bardzo to Polaków obchodzi.
Oj jo joj.
Plac Piłsudskiego to przestrzeń **publiczna**, więc powinna służyć obywatelom. Robienie z przestrzeni publicznej prywatnej właśności państwa to jakieś autorytarne wypaczenie.
Nie masz racji.
1. Węgiel drzewny, powstały z ofiarnej pracy naszych leśników i smolarzy powinien służyć wyłącznie do wielusetletniej tradycji narodu polskiego tj.do grillowania. Takie bezmyślne psucie naszego bezcennego skarbu narodowego powinno spotkać się z jeszcze bardziej stanowczą odpowiedzią władz polskich i policji.
2. Tradycję grillowania podtrzymuje dzielny rząd światłego przywódcy gillując zdrajców z opozycji oraz innych zdrajców. To ciężka i mozolna praca, bo trzeba zgrillować ok. 66 – 68 % społeczeństwa, a ilość ta jeszcze ostatnio się zwiększa.
3. Obchodzić można wyłącznie śmierć brata światłego przywódcy, mianowicie Prezydenta Tysiąclecia. Nawet Bolesław Chrobry, ani Kazimierz Wielki czy Król Sobieski nie mieli takiego prezydenta.
4. Mając powyższe na uwadze należy jak najsurowiej karać malowanie krzyży węglem drzewnym. Proponuję usunąć wszystkie krzyże z przestrzeni publicznej, by ten wątpliwy symbol nie prowokował do malowania go też przy użyciu innych niebezpiecznych środków chemicznych.
Widać niektórzy sędziowie poczuli wiatr „odnowy” wiejący od tchórzliwego Zbysia vel Zero i liczą na szybką karierę. Przypomnimy sobie ich nazwiska i wyroki podczas dePiSyzacji.
To jest zbyt pochopny wniosek. Orzeczenie w trybie nakazowym jak sama nazwa wskazuje to nie jest wyrok zapadły w procesie z całym przynależnym mu anturażem. Nikt niczego nie rozpatruje tylko przepisuje zarzuty jako udowodnione i wymierza karę. Wystarczy na takie orzeczenie w przepisanym terminie złożyć sprzeciw w postaci nawet tylko dwóch słów "zgłaszam sprzeciw" i sprawa trafia na rozprawę, gdzie zostaną wysłuchane racje stron i zostanie wydany wyrok, a na żądanie wraz z uzasadnieniem.
Do takiego sposobu działania policji się przyzwyczailiśmy. Bardziej interesujący byłby wątek samego wyroku sądowego. Szkoda że redaktor nie rozwinął tego tematu
Słuszna uwaga. Warto upowszechniać wśród obywateli podstawową wiedzę prawną. Może OKO poprosi jakiegoś prawnika z lekkim piórem o przystępne objaśnienie takiego zagadnienia prawnego. Może i nie tylko tego.
Najbardziej mnie interesuje czy ten wyrok jest zgodny z jakimkolwiek prawem i czy jest to prawo które funkcjonowało przed okresem nagminnego łamania Konstytucji przez PiS pod przewodnictwem szantażysty tej partii im. Ziobro
"Uczestnicy akcji przez całą noc czuwali przy symbolicznym krzyżu i zniczach. Nad ranem, o 4.50, na miejscu pojawiło się SOP z funkcjonariuszami policji, wzywając wszystkich do opuszczenia placu. Aktywiści odmówili. Policja użyła środków przymusu bezpośredniego i wyniosła demonstrantów.
Krzyże zostały zmyte przez specjalistyczny sprzęt, a znicze i kwiaty wylądowały w workach na śmieci. W ten sposób przygotowano plac na nadchodzącą 133. miesięcznicę smoleńską".
Zabrakło dopisku:
Z serdecznymi pozdrowieniami,
Kim Jong-un
Bo ból bólowi nierówny. Jest w tym kraju człowiek, który choć niewielkiego wzrostu posiada ból najbólniejszy, wobec którego inne bóle schodzą na plan drugi.
Och, ten ból najbólniejszy był gwoździem do trumny wielu dobrych rzeczy, a wśród nich nieodżałowanej radiowej Trójki.