Minister Edukacji i Nauki nadał Medal Komisji Edukacji Narodowej egzorcyście. Chwalił go za walkę z szatanem i za cudowne uzdrowienia. Przypominamy ministrowi, że Komisja Edukacji Narodowej była świecka. Za to zwalczał ją Kościół oraz religijni konserwatyści
O pogrzebie ks. infułata Jana Pęzioła, wieloletniego proboszcza parafii sanktuarium maryjnego w Wąwolnicy i archidiecezjalnego egzorcysty, napisał „Dziennik Wschodni” (tutaj). Ks. Pęzioł zmarł 22 grudnia 2021 roku w dostojnym wieku niemal 90 lat.
Pogrzeb miał niemal państwowy charakter. Wziął w nim udział nie tylko wójt gminy Wąwolnica, w której zmarły był przez 23 lata proboszczem (do 2001 roku), ale także wojewoda lubelski Lech Sprawka (PiS) oraz poseł Sylwester Tułajew (PiS).
Po przejściu na emeryturę ks. Pęzioł pełnił obowiązki egzorcysty archidiecezjalnego. Ten wątek jego biografii — osobiste triumfy w walce z szatanem — powracał w mowach pogrzebowych.
Na pogrzebie egzorcysty wystąpił także minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Mówił o cudach, uzdrowieniach i oczyszczeniach.
„Nie ma chyba drugiego takiego miejsca w naszej archidiecezji i województwie gdzie wszyscy, jak tutaj jesteśmy, otrzymalibyśmy więcej prostych i głębokich lekcji o człowieku, o Bogu i o relacji Boga z człowiekiem.
Nie ma drugiego takiego miejsca, w którym bylibyśmy także świadkami aż tylu cudów, uzdrowień i oczyszczeń, jak właśnie w tym świętym miejscu – w Wąwolnicy. I wszyscy mamy głęboką wiarę i przekonanie, że to wszystko za sprawą Maryi – Matki Bożej Kębelskiej”
— chwalił zmarłego księdza minister nauki.
Czarnek chwalił także zwycięstwa ks. infułata w walce z szatanem. Jak się zdaje, minister nauki zarówno o cudownych uzdrowieniach, jak i o walce z szatanem mówił zupełnie na serio.
„To tutaj, w tym miejscu, infułat Jan Pęzioł wielokrotnie wygrał, mocą imienia Jezus, za wstawiennictwem Matki Bożej Kębelskiej, bezpośrednie batalie z szatanem, który co prawda przekonał ogromną część ludzkości, że go nie ma, ale tutaj zawsze przebywał i tutaj zawsze będzie przegrywać”
— mówił Czarnek.
Na ręce metropolity lubelskiego arcybiskupa Stanisława Budzika minister Czarnek przekazał także Medal Komisji Edukacji Narodowej, którym odznaczył pośmiertnie ks. Jana Pęzioła.
OKO.press zauważa, że Komisja Edukacji Narodowej nie tylko powstała za przyzwoleniem rosyjskiego ambasadora jako element zaprojektowanych wspólnie z Rosją reform po pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej w 1772 roku.
Przypomnijmy krótko ministrowi jej historię.
KEN była instytucją świecką i oświeceniową, powstała na gruzach szkolnictwa zakonnego w Rzeczypospolitej i była przez cały czas działania zwalczana przez konserwatystów — m.in. za „bezbożność”.
Bezpośrednim impulsem dla powstania KEN było skasowanie przez papieża Klemensa XIV zakonu jezuitów — m.in. pod wpływem idei oświeceniowych (ale także z doraźnych powodów politycznych).
Jezuici mieli wówczas w Rzeczypospolitej ogromne wpływy. Według historyka Władysława Smoleńskiego zakon liczył w 1774 roku aż 2359 członków, w tym 1477 księży, 129 kleryków i 583 braci zakonnych. Prowadzili 51 kolegiów i kilkadziesiąt szkół różnego typu. Kształciła się w nich powszechnie młodzież szlachecka.
Konserwatyści od początku ubolewali nad kasatą, pisali żałobne wiersze i listy protestacyjne do papieża. Niektórzy żądali nawet zwrotu pieniędzy, które jezuitom darowali przodkowie.
Podkanclerzy litewski Joachim Chreptowicz jako pierwszy rzucił na sesji sejmowej propozycję wykorzystania majątku zakonu do zbudowania systemu edukacji publicznej w duchu oświecenia — myślał o „sekularyzacji i upaństwowieniu szkoły, co skwapliwie poparli inni”, jak pisał Smoleński.
Przeciwko reformie edukacji w nowoczesnym duchu powszechnie protestowała szlachta.
„Tego dosiądź nie potrafi Komisya edukacyjna, co industrya, zamiłowanie religii, zalecone zakonne ubóstwo i dobra ekonomika dostarczać potrafiły” — narzekał jeden z konserwatystów. Poseł sandomierski Lubomirski domagał się, żeby członkowie Komisji „przestrzegali w wychowaniu ducha katolickiego i osłaniali młodzież od wpływów libertynizmu”.
W szkołach Komisji nauczano religii, ale — jak zalecali oświeceniowi pedagodzy — „bez gwałtowności”, podkreślając równość ludzi wobec Boga. To się wielu nie podobało. Szlachta, pisze Smoleński, uważała, że szkoły KEN źle uczą łaciny, kluczowej dla spraw sądowych i majątkowych oraz znajomości prawa. Nauczanie sabotowali często profesorowie, zazwyczaj eks-jezuici.
Zacytujmy jeszcze raz Smoleńskiego:
„Nie mając zaufania do szkół publicznych, kształcili obywatele synów swoich prywatnie. Majętniejsi zwłaszcza wyszukiwali dyrektorów do nauczania łaciny, zaszczepianiem zaś w dzieciach zasad moralnych zajmowali się sami. (…) Unikanie ich przez obywateli majętniejszych było rzeczą powszechną; rzadkie wyjątki liczenia się ze szkolą publiczną podnosili wizytatorowie z tryumfem”.
Zakładano też pokątne szkoły, wbrew zakazowi Komisji. Nauczali w nich z reguły księża i zakonnicy.
Smoleński:
„Na Wołyniu, Podolu i Ukrainie zakonników, »apostołujących« przeciwko reformie, było bez liku. W Łucku w r. 1789 nauczali prywatnie trynitarze, dominikanie, karmelici i wikariusz katedralny; w Kamieńcu różni zakonnicy i ex-jezuita Malczewski; w Winnicy kapucyni i dominikanie, którzy, jak pisze Krusiński, «pomiędzy wielu nieoświeconymi zrobiwszy sobie zaufanie, na zle go używają, gadając przeciwko naukom i ich układowi, którego najmniej znają”.
Nauczanie komisji sabotowało duchowieństwo.
„Nasze bowiem duchowieństwo tak świeckie, jak zakonne największą sprawuje przeszkodę do zaludnienia szkół publicznych, gdy albo sami, albo przez organistów i dyrektorów najemnych utrzymują przy kościołach i klasztorach dawny sposób uczenia, jakoby był dokładniejszy od dzisiejszego, dokąd obywatele synów swoich chętnie oddają, a przez to szkoły publiczne drobnieją. Rektorowi zaś lub prorektorowi, gdy się kiedy wydarzy odwiedzić którą szkółkę, albo go rządca kościelny nie przypuści do wizyty, grożąc mu jeszcze strasznym sądem Boga samego za zepsutą w kraju edukacyę przez nowowynaleziony sposób uczenia, albo go tylko grzecznością odbędzie”
— pisał jeden ze współczesnych komentatorów.
W efekcie w szkołach KEN było niewielu uczniów w porównaniu ze starymi szkołami sprzed reformy.
Pod presją konserwatywnej opinii publicznej ograniczono np. rolę historii naturalnej (czyli przyrody) w programach oraz zaczęto zmuszać świeckich profesorów do praktyk religijnych.
Sejmiki szlacheckie do 1790 roku często postulowały likwidację Komisji i wskrzeszenie zakonu jezuitów. „niektóre środowiska łatwo uznawały wszelkich nowatorów za bezbożników” — komentował autor największej monografii Komisji, francuski historyk Ambroise Jobert.
Dziś medal nazwany imieniem takiej Komisji — zwalczanej przez Kościół, oświeceniowej i świeckiej — otrzymuje pośmiertnie ksiądz egzorcysta z rąk ministra nauki.
Korzystałem z prac: D. Dukwicz, „»l’humanité [...] m’oblige à contribuer aux progrès de l’instruction en Pologne«, czyli o kulisach ustanowienia Komisji Edukacji Narodowej”, „Przegląd Historyczny”, t. CVIX, Warszawa 2018; „A. Jobert, Komisja Edukacji Narodowej w Polsce (1773-1794), Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1979; W. Smoleński, Żywioły zachowawcze i komisya edukacyjna [w:] Pisma historyczne, t. 2, Kraków 1901.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze