Rozporządzenie dyskryminujące mniejszość niemiecką w Polsce właśnie weszło w życie. "To pogwałcenie przede wszystkim Konstytucji, bo dzieli się społeczeństwo na dwie grupy - jedni mogą więcej, drudzy mniej. Jawna dyskryminacja" - mówi nam poseł MN Ryszard Galla
Dzień po przegłosowaniu w Sejmie destrukcyjnej dla polskiej szkoły ustawy Lex Czarnek, minister edukacji zdążył wprowadzić kolejne niepokojące zmiany w oświacie. Mowa o rozporządzeniu MEiN z 10 lutego 2022, które dzień później weszło w życie. To pokłosie innego rozporządzenia z 4 lutego, które zmniejsza liczbę godzin nauki języka niemieckiego jako języka mniejszości. Ale po kolei.
Rozporządzenie ministerstwa edukacji z 4 lutego zmniejsza liczbę dodatkowych godzin nauki języka niemieckiego jako języka mniejszości narodowej z 3 do 1 godziny lekcyjnej. Co ważne, dla pozostałych grup narodowościowych i etnicznych ilość tych godzin pozostaje bez zmian. A więc uczniowie i uczennice należący do mniejszości ukraińskiej, białoruskiej czy kaszubskiej nadal będą mieli 3 godziny nauki swojego języka w szkole. Zmiany mają wejść w życie 1 września 2022, czyli wraz z nowym rokiem szkolnym. Drugie rozporządzenie jest kontynuacją tych zmian i zmienia wagę subwencji dla samorządów proporcjonalnie do zmniejszonej ilości godzin.
Oba rozporządzenia MEiN są wynikiem decyzji Sejmu podjętej jeszcze w grudniu 2021. Z inicjatywy posła Solidarnej Polski Janusza Kowalskiego posłowie/nki zdecydowali o zmniejszeniu w budżecie na 2022 rok środków w części oświatowej subwencji ogólnej przeznaczonych na naukę języków mniejszości i regionalnych w szkołach o niemal 40 mln zł. Ale w praktyce odbiło się to na mniejszości niemieckiej. Dlaczego?
Rząd uzasadnił, że projekt dotyczy zmian organizacyjnych w nauczaniu języka niemieckiego jako języka mniejszości narodowych.
"Rząd chce wziąć te 39,8 mln z całej subwencji oświatowej, która wynosi 53 mld. Mówią o zabraniu środków z puli na naukę niemieckiego i utworzenia rezerwy celowej na nauczanie polskiego w Niemczech. O tym krzyczy także pan minister Czarnek. Jest to o tyle dziwne, że według danych Ambasady Niemiec w Warszawie w 2020 roku języka polskiego w niemieckich szkołach średnich uczyło się 14 246 uczniów. Kosztowało to 202,3 mln euro (prawie miliard złotych). Cztery razy więcej niż w Polsce przeznaczono na naukę wszystkich języków mniejszości narodowych i etnicznych oraz języka regionalnego w 2021 roku (236,7 mln zł)" - tłumaczył OKO.press Ryszard Galla, jedyny poseł mniejszości w Sejmie.
Do rozmowy z posłem Gallą wracamy w dniu, w którym kolejne rozporządzenie wymierzone w mniejszość niemiecką pojawiło się w dzienniku ustaw (Pełna nazwa dokumentu to "Rozporządzenie zmieniające rozporządzenie w sprawie sposobu podziału części oświatowej subwencji ogólnej dla jednostek samorządu terytorialnego w roku 2022").
"To rozporządzenie jest pokłosiem i zmiany budżetowej i rozporządzenia poprzedniego. Bo teraz trzeba dostosować wartość wagi - na podstawie których wyliczana jest wysokość subwencji dla jednostek samorządu terytorialnego - już nie do trzech godzin a dla jednej godziny, oczywiście znowu wyróżniając mniejszość niemiecką, bo nowe wagi są dedykowane nauczaniu mniejszości języka niemieckiego" - mówi i zapowiada, że zrobi, co tylko się da, by te zmiany zatrzymać.
"To jest pogwałcenie przede wszystkim Konstytucji, bo dzieli się społeczeństwo na dwie grupy - jedni mogą więcej, drudzy mniej.
To jawna dyskryminacja. A po drugie złamana jest ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych, która mówi jedno - równo traktuje się wszystkie mniejszości. A tutaj dokonywana jest segregacja społeczna".
Poseł Galla ma rację. Ta ustawa głosi: wszystkie mniejszości narodowe i etniczne mają zagwarantowaną równość. Co więcej, art. 8. mówi o gwarancji prawa do nauki języka mniejszości lub w języku mniejszości.
Jakie więc działania podejmuje poseł?
"Analizuję oba rozporządzenia. Zostały pogwałcone zasady, chociażby dlatego, że nie doszło do uzgodnień tych dokumentów czy to z Komisją wspólną rządu i samorządu, czy też Komisją wspólną rządu i mniejszości narodowych i etnicznych. Machina przeszła skutecznie, ale czy niezastosowanie procedur było zasadne i zgodne z wolą prezesa rady ministrów? Chciałbym się tego dowiedzieć".
Rodzice wystosowali petycję, w której apelowali: "Obawiamy się o przyszłość naszych dzieci. Nie odbierajmy im szansy na wszechstronny rozwój w zgodzie z ich tożsamością! Nie zgadzamy się na to, aby nasze dzieci i ich przyszłość miały być „zakładnikami” wielkiej polityki i relacji polsko-niemieckich. Apelujemy do Parlamentu RP, do Rządu RP o wycofanie się z tej decyzji i o dalsze wspieranie edukacji dzieci będących obywatelami polskimi różnych narodowości i grup etnicznych".
Głos w sprawie zabrali też przedstawiciele Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim. Przypominają, że zgodnie z art. 32. Konstytucji RP wszyscy są równi wobec prawa i mają prawo do równego traktowania. Art. 35. mówi z kolei, że Polska "zapewnia obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, zachowania, obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury".
W mediach społecznościowych pod hasztagiem i #sprachlos można znaleźć zdjęcia osób z zakrytymi ustami - to protest przeciwko dyskryminującym młodzież niemiecką zmianom ministra Czarnka (patrz zdjęcie wyżej).
Jak mówił z kolei przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce Bernard Gaida: "Stworzono drugą kategorię obywateli polskich, bo ten przepis dotyczy około 300 tysięcy obywateli Polski. Oczekujemy wycofania z obiegu prawnego tej zmiany z 4 lutego. Nie wyobrażamy sobie, by w państwie demokratycznym taki przepis mógł obowiązywać".
To nie koniec szkodliwych skutków rozporządzeń - nauczyciele/ki języka niemieckiego boją się, że stracą pracę i podnoszą głos. Posłanka KO Krystyna Szumilas opublikowała wiadomość, jaką otrzymała od nauczycielki tego języka w "malutkiej", wiejskiej szkole.
"Nauczam tego języka w naszej szkole od 27 lat, obecnie mnie jak i wielu innym nauczycielom grozi utrata pracy. Naszym uczniom zabiera się możliwość poznania języka sąsiadów i przodków. Czujemy się dyskryminowani i po raz kolejny udowodniono nam, że jesteśmy obywatelami gorszego sortu".
Głos zabrała Konferencja Ambasadorów RP, zgromadzenie byłych przedstawicieli RP. W oświadczeniu z 10 lutego stwierdzili:
"Po pierwsze: ochrona praw człowieka nie jest objęta wyłącznością kompetencji własnej państwa. Oznacza to z jednej strony, że państwo musi przestrzegać międzynarodowego standardu w tej dziedzinie, z drugiej zaś, że inne państwa, a zwłaszcza kompetentne organizacje międzynarodowe mają prawo występować na rzecz przestrzegania w danym państwie praw człowieka (tu: mniejszości);
Po drugie: w dziedzinie ochrony praw człowieka nie obowiązuje zasada do ut des. Żadne państwo nie może podejmować działań restrykcyjnych wobec mniejszości narodowej »u siebie«, powołując się na to, że w innym państwie położenie mniejszości powiązanej z nim etnicznie jest gorsze, czy nawet, że w ogóle odmawia się uznania danej grupy za mniejszość. W takim negatywnym ujęciu »zasada wzajemności« nie ma uzasadnienia we współczesnym prawie międzynarodowym".
Niemcy nie od dziś są "chłopcem do bicia" partii rządzącej. Zdaniem PiS to nasz zachodni sąsiad stale dyskryminuje i poniża Polki i Polaków za granicą. Ale nie jest to prawdą.
"Przekaz »Niemcy biją naszych, więc my mamy prawo bić ich« jest prostszy niż nieco bardziej skomplikowane, ale za to prawdziwe przesłanie, że teraz rząd polski mści się na swoich obywatelach i samorządach, aby Niemcom było przykro" - pisaliśmy w OKO.press. Analizę mitów partii rządzącej na temat polsko-niemieckich relacji do przeczytania w tekście Klausa Bachmanna tutaj.
I jak można się było domyślać, rozporządzenia ministra Czarnka nie odbiły się bez reakcji samych Niemiec.
"Decyzja ministra edukacji i nauki o ograniczeniu liczby lekcji języka ojczystego dla mniejszości niemieckiej jest dyskryminująca i oparta na fałszywych przesłankach" – mówił 7 lutego w Opolu pełnomocnik rządu RFN ds. przesiedleńców i mniejszości narodowych, prof. Bernd Fabritius. - Grupa lojalnych obywateli Polski jest raniona przez tego typu decyzje. Rząd federalny będzie wspierał mniejszość niemiecką w Polsce i zależy mu na wyjaśnieniu tej sytuacji w drodze dialogu".
I dalej bardziej koncyliacyjnie: "Byłem wielokrotnie pytany, czy w sytuacji, gdy Polska ogranicza u siebie środki na naukę języka mniejszości, strona niemiecka zrobi to samo. Nie zrobimy tego, bo byłaby to zła decyzja. Ograniczenie edukacji młodej generacji odbędzie się ze szkodą dla niej".
Edukacja
Prawa człowieka
Przemysław Czarnek
Ministerstwo Edukacji i Nauki
Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych
mniejszość niemiecka
niemaMowy
rozporządzenie mein
Ryszard Galla
sprachlos
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Komentarze