Pochodzą z Syrii i z Iraku, proszą o azyl w Polsce, zawrócić już nie mogą. Kilka rodzin, ok. 25 osób, w tym 11 dzieci czeka przy metalowym płocie na granicy polsko-białoruskiej. Interweniuje RPO, apelują organizacje humanitarne, ale służby są nieugięte: nie wpuszczamy. Fotorelacja Mikołaja Maluchnika
Sytuację osób z granicy polsko-białoruskiej opisaliśmy tutaj:
+ 10
Grupa stoi przy metalowym płocie niedaleko Białowieży i prosi o azyl. To ok. 25 osób z Syrii i Iraku. Obok nich, w odległości dozwolonych przez SG 15 metrów stoją aktywistki z Grupy Granica i Fundacji Ocalenie. Żeby porozmawiać z uchodźcami, muszą krzyczeć. Gdy aktywistki zbliżą się za bardzo do płotu, Straż Graniczna upomina: proszę się odsunąć.
Z relacji Dominiki Ożyńskiej z GG wynika, że w sobotę 27 maja, gdy aktywiści przybyli na miejsce, sytuacja była bardzo zła – grupa nie miała jedzenia, picia, niektóre osoby wymagały opieki medycznej. W niedzielę i poniedziałek Straż Graniczna zaczęła podawać uchodźcom wodę – ale tylko kobietom i dzieciom.
Grupa cały czas, głośno, prosi o azyl, ale już dzisiaj wiemy, że Polska złamie zasadę mówiącą, że wniosek o azyl od cudzoziemca trzeba przyjąć. 29 maja mjr Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka podlaskiej SG poinformowała, że grupa nie zostanie wpuszczona, a żadne wnioski nie zostaną przyjęte.
Nie wiadomo, co zatem stanie się z grupą. Na razie na miejscu jest coraz więcej dziennikarzy, sprawę relacjonują także zagraniczni aktywiści:
Fotograf prasowy. Absolwent Akademii Fotografi.
Fotograf prasowy. Absolwent Akademii Fotografi.
Komentarze