0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by AFPPhoto by AFP

W poniedziałek 16 czerwca rano izraelski minister spraw zagranicznych Izrael Kac napisał post w mediach społecznościowych o treści: "Arogancki dyktator z Teheranu stał się tchórzliwym mordercą, który celowo strzela w plecy izraelskim cywilom, by odstraszyć Siły Obrony Izraela od kontynuowania ofensywy, która niszczy jego możliwości.

Mieszkańcy Teheranu zapłacą za to cenę, i to wkrótce".

Słowa, z których łatwo wyczytać groźbę w stronę mieszkańców niemal dziewięciomilionowej metropolii, poniosły się po świecie. Kilka godzin później Kac był zmuszony publikować korektę. Uściślił w niej, że Izrael nie ma wcale zamiaru atakować mieszkańców Teheranu. I wyjaśniał, że chodziło mu o to, że mieszkańcy irańskiej stolicy zapłacą cenę za dyktaturę. I będą musieli opuścić swoje domy, gdy Izrael atakować będzie „reżimowe cele i infrastrukturę bezpieczeństwa” w Teheranie.

Izrael wzywa do ewakuacji

Po południu izraelska armia wystosowała wezwanie do natychmiastowej ewakuacji mieszkańców trzeciego (z 22) dystryktu Teheranu.

„W nadchodzących godzinach armia izraelska podejmie działania na tym obszarze, podobnie jak miało to miejsce w ostatnich dniach wobec instalacji wojskowych i infrastruktury reżimu w Teheranie. Przebywanie w tym rejonie zagraża bezpośrednio twojemu życiu” – głosiło izraelskie ogłoszenie wydane w języku perskim.

Cały dystrykt to ponad 300 tys. mieszkańców w północno-wschodniej część miasta. Znajduje się tu między innymi siedziba państwowego nadawcy radiowo-telewizyjnego, irańska biblioteka narodowa i wiele siedzib zagranicznych ambasad.

W swoim komunikacie izraelska armia nie podała, jaki jest cel wojskowy uderzenia w tym dystrykcie.

Znana taktyka

Podobnej taktyki izraelska armia używała w przypadku nalotów na Bejrut w zeszłym roku. Libańska stolica jest jednak mniejsza, liczy około 2 mln mieszkańców, a wezwania dotyczące Bejrutu zwykle obejmowały mniejsze obszary, np. kilka budynków. Przez dwa miesiące podczas izraelskiej inwazji między wrześniem a listopadem 2024 roku według libańskiego Ministerstwa Zdrowia zginęło około 3,5 tys. osób. Duża część tej liczby dotyczy właśnie Bejrutu.

To pokazuje spore ryzyko, że dalsze intensywne uderzenia w tak gęsto zamieszkane miasto jak Teheran skończy się dużą liczbą ofiar, również cywilnych.

Szczególnie że ewakuacja z Teheranu nie jest prosta. W niedzielę 15 czerwca mieszkańcy miasta, którzy próbowali wynieść się z wielomilionowej metropolii, natrafili na ogromne korki. CNN pisało wczoraj o wielogodzinnych kolejkach na stacjach benzynowych. Wielu mieszkańców miasta próbowało wyjechać na północ w stronę Morza Kaspijskiego, ale drogi były tak wypełnione, że w wielu miejscach samochody w ogóle się nie poruszały.

Atak na telewizję

Około godziny 18:30 czasu teherańskiego izraelska armia uderzyła w poniedziałek w siedzibę irańskiej telewizji. Moment uderzenia widać na nagraniu programu na żywo:

View post on Twitter

Ten atak nie odpowiada żadnym militarnym celom, jakie stawia przed sobą Izrael. Uderzenie w telewizję i dziennikarzy – nawet zatrudnionych przez irański rząd – nie przybliża eliminacji irańskiego programu atomowego, czy redukcji możliwości militarnych Iranu.

Pierwsze doniesienia mówią o przynajmniej kilku zabitych dziennikarzach. Na poniższym klipie widać, że po ataku budynek telewizji zapłonął właściwie w całości:

View post on Twitter

Izrael potwierdził atak na siedzibę telewizji. Jako powód ataku minister obrony Izrael Kac podał fakt, że stacja była źródłem irańskiej propagandy.

Inne akcje militarne w ciągu dnia

Chwilę później odnotowano także wybuch w okolicy placu Azadi, na którym stoi jedna z ikon nowoczesnej architektury Iranu – Wieża Azadi (lub Wieża Wolności, bo to właśnie znaczy to słowo). O ofiarach nocnej wymiany ognia pisaliśmy już w naszej relacji na żywo.

W porannym ataku Izraela ucierpiał też szpital w Kermanszah. Nie ma jednak informacji o ofiarach śmiertelnych. Irańczycy oskarżyli Izrael o celowe uderzenie w szpital. Ale pierwsze doniesienia należącej do Korpusu Strażników Rewolucji agencji prasowej Tasnim mówiły o tym, że celem był pobliski warsztat, najpewniej należący właśnie do Strażników.

Odwet Iranu

W odpowiedzi na działania Izraela Korpus Strażników Rewolucji opublikował własne wezwanie do natychmiastowej ewakuacji. W tym wypadku dotyczyło ono całego miasta. Uderzając w telewizję, Izrael naraził życia izraelskich dziennikarzy. Dzisiejsze, nocne uderzenie Iranu na rafinerię w Hajfie było odpowiedzią na izraelski atak na rafinerię na południe od Teheranu. Po ataku na państwową telewizję Iran z pewnością uzna, że odwet na izraelskich dziennikarzach jest uprawniony.

A pragnienie dalszego odwetu jest bardzo wysokie.

Jeszcze przed uderzeniem w irańską telewizję irańska agencja prasowa Tasnim cytowała doradcę dowódcy Korpusu Strażników Rewolucji, który przekonywał, że w najbliższych dniach świat będzie świadkiem irańskich innowacji w kwestii militarnej.

Ewentualne irańskie uderzenie w izraelskich dziennikarzy będzie jednak znacznie trudniejsze. Izrael osiągnął obecnie niemal pełną swobodę działania w irańskiej przestrzeni powietrznej. Iran w atakach na Izrael opiera się na kosztownych rakietach balistycznych dalekiego zasięgu. Jednocześnie dotychczasowe ataki Iranu pokazują ten sam problem, na który wskazywała już zeszłoroczna, krótka wymiana ognia pomiędzy Iranem i Izraelem. A mianowicie niską precyzję irańskiego systemu rakietowego.

Być może Izraelczycy zdają sobie z tego sprawę i dlatego nie boją się ryzyka precyzyjnego odwetu. Jednocześnie bardzo możliwe, że nie zobaczyliśmy jeszcze pełnych możliwości irańskich formacji militarnych. Iran w różnych kanałach zapowiada silny odwet, który zobaczymy pewnie już dziś w nocy.

Przewaga Izraela w powietrzu

Izraelczycy są w stanie zrzucać bomby na Iran z samolotów latających w irańskiej przestrzeni powietrznej. Pierwszego dnia wojny Izraelczycy zniszczyli część irańskiej obrony przeciwlotniczej przy pomocy dronów przeszmuglowanych na teren Iranu przez Mosad. Była to akcja bardzo podobna do ukraińskiej operacji na terenie Rosji z początku czerwca.

Z tego powodu Izrael ma teraz sporą swobodę doboru celów w północnym Iranie i w Teheranie.

Atak na stację telewizyjną pokazuje, że izraelskie cele są szersze niż tylko irański program atomowy czy osłabienie możliwości irańskiego odwetu. A pytania o strategię są zasadne – w ostatnich dniach faktyczne zniszczenia w irańskich zakładach wzbogacania uranu są minimalne. Jeśli Iran był o kilka dni od stworzenia broni atomowej – jak twierdzili izraelscy politycy – powinien to być priorytet.

Celem zmiana władzy w Iranie?

Wiele więc wskazuje na to, że Izrael aktywnie próbuje doprowadzić do zmiany władzy w Teheranie. Wczoraj, w odpowiedzi na doniesienia Reutersa, że Amerykanie zawetowali izraelski zamach na irańskiego przywódcę Alego Chameneiego, izraelski premier stanowczo zaprzeczał, by miało to miejsce. Dziś w wywiadzie dla amerykańskiej stacji ABC News Benjamin Netanjahu na pytanie o to, czy Izrael wziąłby sobie na cel Chameneiego, odpowiedział, że „Izrael robi to, co musi robić”.

Izraelski premier przekonywał też, że Izrael wyświadcza ludzkości przysługę, tocząc wojnę dobra ze złem. I dodał, że ewentualne zabicie Chameneiego „nie eskaluje konfliktu, a go zakończy”.

W tym kontekście warto przypomnieć wypowiedź Netanjahu z 2002 roku (polityk nie był wówczas premierem) z zeznania przed amerykańskim Kongresem. Powiedział wtedy: „Jeśli wyeliminuje się reżim Saddama, gwarantuję wam, że będzie to miało niezwykle pozytywne reperkusje w regionie”.

Dziś wiadomo, jak skończyła się ówczesna prognoza. Dziś równie jasne jest, że nie wystarczy wyeliminować irańskiego lidera, by zmienić nastawienie Iranu do Izraela, a władzę na taką, która będzie dla Izraela wygodna. Realnych alternatyw, grup, które mogłyby zmienić reżim Islamskiej Republiki i skutecznie rządzić, dziś praktycznie nie ma. A reżim nie trzyma się tylko na jednej osobie, a choćby na setkach tysięcy członków Korpusu Strażników Rewolucji.

Czy Iran szuka dyplomacji?

„Wall Street Journal” opublikował w poniedziałek 16 czerwca tekst, powołując się na anonimowe źródła irańskie, według których Iran tajnym kanałem dyplomatycznym wysyła do Amerykanów sygnały, że chce wrócić do rozmów i zatrzymać wymianę ognia. Z kolei Reuters donosi, że irańscy dyplomaci apelują do krajów Półwyspu Arabskiego, by zwrócili się do Amerykanów, by ci z kolei naciskali na Izrael, aby zgodził się na zawieszenie broni.

Na tym polu również rozgrywa się wojna informacyjna. Inne anonimowe źródła w rozmowie z dziennikarzem Al Dżaziry kategorycznie zaprzeczyły, by Iran chciał wstrzymania działań wojennych. Jednocześnie Donald Trump podczas spotkania G7 w Kanadzie powiedział dziennikarzom, że… Iran rzeczywiście zwraca się do USA kanałami dyplomatycznymi.

„Chcą z nami rozmawiać, ale powinni byli to zrobić wcześniej” – mówi dziś amerykański prezydent. I twierdzi, że Iran przegrywa tę wojnę. Na pytanie, co musiałoby się stać, by USA włączyła się do wojny po stronie Izraela, Trump odpowiedział, że nie chce o tym rozmawiać.

Władze Iranu stoją teraz przed bardzo trudnymi decyzjami, a Islamska Republika przeżywa najtrudniejszy moment od ataku Iraku na Iran w 1980 roku. Wówczas wojna zjednoczyła młody kraj i dała mu ideologiczną podbudowę, która jest w Iranie obecna do dziś. Na ulicach irańskich miast bardzo łatwo natrafić na wizerunki męczenników ówczesnej, trwającej do 1988 roku wojny. A wojskowi dowódcy – czy wyeliminowani przez Izrael w wojnie, czy ich następcy – wykuwali swoje doświadczenie i przywiązanie do państwa właśnie wtedy.

Trudny wybór dla Islamskiej Republiki

Dziś 86-letni Ali Chamenei rządzi podzielonym krajem, gdzie nie każdy jest gotowy na śmierć za ojczyznę. Nie wiemy, jak długo potrwa dzisiejsza wojna, ale bez dużego ryzyka można powiedzieć, że krócej niż ówczesne osiem lat walk. Gdyby jednak irańskie władze zgodziły się teraz na rezygnację z programu atomowego, będzie to dla nich kapitulacja i upokorzenie.

A to podważy siłę reżimu w oczach obywateli.

Po czterech dniach wojny widzimy na razie, że kontynuacja walk może dla Iranu być bardzo kosztowna.

Pytanie, czy Izrael w tym momencie zadowoliłby się rezygnacją z programu atomowego. Izrael mógł podjąć decyzję, by uderzyć w telewizję po to, by zwiększyć presję na irański reżim, by ten się ugiął. Albo jako część operacji zmierzającej do zmiany władzy w Teheranie. Nawet jeśli ewentualny przewrót w Teheranie nie jest bardzo prawdopodobny, przed rządzącymi Republiką Islamską bardzo trudne dni, być może najtrudniejsze w ich historii.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.

Komentarze