0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

Najstarsze święto robotników i pracowników — z tradycją liczącą ponad 130 lat — zostało w 2022 roku niemal całkowicie zapomniane i przemilczane, zarówno w mediach opozycyjnych, jak i prorządowych. Przed południem w dzień święta na czołówkach mediów nie było nawet wzmianki na jego temat.

PAP przypomina, że 1 i 3 maja 1982 roku doszło do wielkich protestów „Solidarności” przeciwko reżimowi stanu wojennego w PRL. Kombatanckie wspomnienia z tego czasu publikuje także Tygodnik TVP Info (ale nic więcej).

„Do Rzeczy” przypomina krótką historię święta oraz informuje, że od 1955 roku Kościół katolicki obchodzi — nieprzypadkowo właśnie w ten dzień — „wspomnienie św. Józefa Robotnika”.

„Wprost” przypomina, że było to jedno z najważniejszych świąt państwowych w PRL, na które wypadało przyjść (nieprzyjście na pochód było źle odbierane w zakładach pracy).

wPolityce.pl w ogóle święta nie zauważa. „Wyborcza” na pierwszej stronie poświęca mu króciutką notatkę w dodatku historycznym „Ale Historia”.

Nawet lewicowy portal lewica.pl pisze o święcie wyłącznie w kategoriach historycznych — przypominając wielkie pochody w Polsce w 1936 roku.

W 2022 roku pochód 1 maja wraca do Warszawy po dwóch latach przerwy wywołanej epidemią koronawirusa. Trudno jednak spodziewać się, żeby przyciągnął więcej niż kilkaset, może nieco ponad tysiąc osób — polityczki i polityków lewicy oraz działaczy i działaczki związkowe.

OKO.press prowadziło relacje na żywo z tego wydarzenia:

Tymczasem w II RP w pochodach brały udział regularnie dziesiątki tysięcy ludzi w największych miastach w Polsce.

Rządzący przemilczają święto

Rządzący przemilczają święto. Premier Morawiecki na Twitterze czci rocznicę wejścia do Unii Europejskiej w 2004 roku. Na oficjalnym Twitterze prezydenta Dudy trudno szukać o nim wzmianki.

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zapowiedział np. na 1 maja „Narodowe Czytanie Pisma Świętego”. Sam dał też przykład.

View post on Twitter

To nie komuniści wymyślili to święto

Święto 1 maja nie zostało wymyślone przez komunistów. Oryginalnie było najważniejszym świętem ruchu robotniczego — którego komuniści byli ważną, ale niewielką częścią.

Dlaczego właśnie 1 maja? Międzynarodowy ruch robotniczy — tzw. II Międzynarodówka, międzynarodowe porozumienie partii robotniczych — upamiętniło w ten sposób w 1889 roku dramatyczne wydarzenia towarzyszące protestom robotników w Chicago, które rozegrały się w pierwszych dniach maja 1886.

Chicago — licząca wówczas już ponad pół miliona mieszkańców wielka przemysłowa metropolia — było także miejscem działania rozmaitych ugrupowań robotniczych, wśród których najważniejszą rolę odgrywali anarchiści. Sam ruch robotniczy nie dzielił się zresztą wówczas na socjalistów — zwolenników demokracji i stopniowego dochodzenia do socjalizmu — i komunistów, dążących do rewolucji i obalenia kapitalizmu przemocą.

Z punktu widzenia ówczesnej opinii publicznej wszyscy działacze robotniczy byli wywrotowcami, godzącymi w porządek społeczny i święte prawo własności.

Do protestów robotniczych i strajków dochodziło zresztą w USA wówczas regularnie. Ich szczyt przypadł na rok 1877, kiedy doszło do wielkiego protestu robotników kolejowych.

Standardowym postępowaniem wobec strajkujących był wówczas lokaut, czyli zwalnianie pracowników i usuwanie ich przemocą z zakładu. Często dochodziło przy tym do ofiar w ludziach, także po stronie policji oraz prywatnych firm — dziś nazwalibyśmy je ochroniarskimi — wynajmowanych przez pracodawców (takich jak słynna agencja Pinkertona).

Bomby na Haymarket

W 1886 roku doszło do strajku w fabryce żniwiarek i maszyn rolniczych McCormicka w Chicago. Konflikt ciągnął się od kilku miesięcy. W lutym 1886 roku Cyrus McCormick junior, spadkobierca założyciela fabryki i jeden z najbogatszych ludzi w mieście, zdecydował się na lokaut. Wyrzucił wszystkich robotników, zatrudnił nowych i zatrudnił dziesiątki ochroniarzy Pinkertona, żeby strzegli łamistrajków i samej fabryki.

Zwolnieni tygodniami pikietowali przed bramą zakładu, a prasa związkowa nazywała McCormicka „potworem” i „alfonsem”.

1 maja kilkadziesiąt tysięcy ludzi — w tym robotnicy wyrzuceni z zakładów McCormicka — przemaszerowało przez miasto, żądając ośmiogodzinnego dnia pracy (normą było wówczas od 10 do nawet 12,5 godziny) oraz wolności zrzeszania się w związkach.

3 maja doszło do bójki przed bramą fabryki pomiędzy „nowymi” i „starymi” robotnikami. Policja zaczęła strzelać, dwie osoby zginęły.

4 maja redagowana przez socjalistę-anarchistę Alberta Spiesa niemieckojęzyczna gazeta „Arbeiter-Zeitung” wydrukowała plakat wzywający do wiecu na następny wieczór, we wtorek 4 maja.

„Robotnicy do broni” — wzywała. „ZEMSTA!” — głosił wielki nagłówek.

Na wiec na placu targowym Haymarket przyszło zaledwie trzy tysiące ludzi, otoczonych przez szpalery policji. Około 22:30, kiedy na placu zostało kilkaset osób, policja wezwała ich do rozejścia się.

Ktoś wówczas rzucił domowej roboty bombę w szpaler policji. Zaczęła się strzelanina: strzelali robotnicy i policjanci, w chaosie często do siebie nawzajem.

Proces anarchistów

Następnego dnia w mieście zaczęły się masowe aresztowania działaczy robotniczych. „Proces anarchistów”, jak wówczas pisały gazety, przyciągnął uwagę całych Stanów Zjednoczonych.

Na ławie oskarżonych — przez ławnikami, którymi byli sami miejscowi biznesmeni — zasiadło 8 osób (w tym Spies). 7 skazano na śmierć, a jednego na 15 lat więzienia.

Prasa przedstawiała oskarżonych jako krwiożercze bestie, które chcą zniszczyć cywilizację. Publicyści domagali się krwi. Z tych ośmiu tylko dwóch było na wiecu w czasie wybuchu. Stali na powozie, który stanowił trybunę dla mówców. Jeden z oskarżonych wyjechał z miasta, ale wrócił do niego i sam stawił się na policji — będąc przekonanym, że jest oczywistych względów niewinny.

Ostatecznie powieszono 4 osoby — które nie chciały prosić gubernatora o łaskę. Jeden oskarżony popełnił samobójstwo w więzieniu, detonując sobie w ustach zapalnik od przemyconej do celi bomby. Trzech wyszło z więzienia po siedmiu latach.

Pochody i święto

Pochód 1 maja miał upamiętniać te wydarzenia. Święto obchodzono po raz pierwszy na ziemiach polskich w 1890 roku. Warunki pracy w fabrykach na ziemiach polskich były wówczas często gorsze niż w Chicago, a polski ruch socjalistyczny szybko się rozwijał, mimo licznych wewnętrznych sporów i rozłamów.

Polska Partia Socjalistyczna została założona w Paryżu w 1892 roku. Już kilkanaście lat później, w 1905 roku, miała odegrać czołową rolę w rewolucji, która wstrząsnęła całym imperium rosyjskim.

Święto 1 maja było okazją do pokazania solidarności robotników (oraz pracowników i pracownic najemnych w ogóle). Chodziło m.in. o zademonstrowanie, że nie są samotni wobec siły pracodawcy i policji, ale że stoi za nimi ogromny ruch.

1 maja 1936 roku, u schyłku Wielkiego Kryzysu, na ulice Łodzi wyszło 80 tys. osób, Warszawy — 40 tys. i Lwowa — 50 tys. Marszom często wówczas towarzyszyła przemoc: dochodziło do starć z bojówkami skrajnej prawicy.

W PRL pochody uległy upaństwowieniu i stały się manifestacjami poparcia dla władz. Defilowały przed trybunami z dostojnikami państwowymi, niosąc np. zdjęcia czy przywódców, czy oficjalnie zaakceptowanych przez rządzących bohaterów.

Miały także być świętem radosnym, a nie pełnym gniewu — pokazując, że „ludzie pracy” są szczęśliwi w socjalistycznym państwie.

Za kulisami wyglądało to często inaczej. Obecność na pochodzie była często postrzegana przez przełożonych jako obowiązek. Uczestników kuszono także festynami, podczas których można było kupić normalnie niedostępne w sklepach towary. Władze komunistyczne w ten sposób zamieniły 1 maja w karykaturę robotniczego święta.

Czy dziś jest jeszcze potrzebne?

W III RP święto ulegało systematycznej marginalizacji. Jeszcze w latach 90. na pochody przychodziły tysiące ludzi — już z własnej woli, nie z przymusu. Potem liczba uczestników i uczestniczek systematycznie malała — aż do pandemicznej przerwy lat 2020-2021. Dziś nic nie wskazuje, aby tradycja masowych pochodów miała wrócić.

To jednak nie znaczy, że konflikt pomiędzy pracodawcami i pracownikami wygasł. W listopadzie 2021 roku mBank zwolnił założyciela związku zawodowego — za wpis, że związek powstał.

Także w listopadzie chronioną zgodnie z prawem członkinię organizacji związkowej zwolnił Amazon. „Ofiary wypadków w Amazonie czują się jak winne przestępstwa" — opowiadała potem o warunkach pracy OKO.press zwolniona związkowczyni.

Nie znikły także strajki. W sierpniu 2021 roku doszło np. do strajku w zakładach Paroc w Trzemesznie — na tle sporu o warunki płacy i pracy. Strajk wygrali pracownicy.

Być może więc Święto Pracy — symbol solidarności pracowników — nadal jest potrzebne.

;
Na zdjęciu Adam Leszczyński
Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze