Współczesnym ideałem jest medycyna lub polityki publiczne „oparte na dowodach”. Ale już w 2004 roku wybitny epidemiolog Michael Marmot, analizując brytyjską politykę antyalkoholową, zadałkluczowe pytanie: Czy polityka jest oparta na dowodach, czy raczej dowody są dobierane pod politykę?
Zauważał, że preferowanie jakiegoś działania wpływa na naszą ocenę dowodów naukowych: do wybranej już polityki dobiera się dowody, a nie odwrotnie. Gdy brakuje politycznej woli walki z jakimś problemem, nawet najlepsze dowody nie pomogą.
W tym samym roku 2004 Ralph Keyes, autor książki „Czas postprawdy. Nieszczerość i oszustwa w codziennym życiu„, pisał, że żyjemy w czasach triumfu dezinformacji, a nawet samooszukiwania.
W brexitowym szoku „postprawda” zostałasłowem roku 2016 Oxford English Dictionary. To oczywiście tylko potwierdzenie tego, co badacze dostrzegali od dekad. W politykach publicznych nader często rozum jest na smyczy emocji czy politycznej woli.
I o tym warto pamiętać, gdy dociekamy skąd bierze się negowanie dowodów naukowych na temat szczepień, globalnego ocieplenia czy COVID-19.
Poznanie kulturowe i wybiórczość w doborze dowodów
Jednym z największych złudzeń jest przekonanie, że fakty naukowe rozstrzygają spór polityczny. Czy ktoś zna polityka, który pod wpływem nowych badań zakrzyknie: „Aaa. Ok. Mieliście rację?”
W roku 2000 Daniel Sarewitz zauważył, że sama złożoność »czystej nauki« (zawsze kwestionującej samą siebie) utrudnia jej prostą aplikację w polityce. „Nauka jest dostatecznie bogata, zróżnicowana i zbałkanizowana, by stać się wsparciem dla szeregu odmiennych, subiektywnych, politycznych poglądów na złożone tematy”.
Właśnie dlatego zwolennicy strategii odporności stadnej w walce z koronawirusem mogą znaleźć nawet renomowanych badaczy, którzy wesprą ich stanowisko.
Jeszcze w marcu kimś takim był choćby John Ioannidis ze Stanfordu (wskazywałem wówczas na problematyczność jego tekstu „Nieuchronne fiasko”).
Miesiąc temu utytułowani naukowcyfirmowali Deklarację z Great Barrington (od siedziby libertariańskiego think tanku AIER). Oczywiście, ich stanowisko jest przykładem eksperckiego widzenia tunelowego. Koncentrują się na nieścisłościach metodologicznych, albo na modelowaniu wskazującym na magiczny efekt odporności stadnej.
Jednak powoływanie się na te osoby nie jest negowaniem autorytetu nauki, a jedynie pewną wybiórczością w tym, którym naukowcom się wierzy.
Z czego więc, jak nie z odrzucenia nauki, wynika odrzucanie konsensusu naukowego? Na to pytanie starali się odpowiedzieć w swoich badaniach Dan Kahan, Hank Jenkins-Smith i Donald Braman. Okazuje się, że źródłem przekonań takich jak np. denializm klimatyczny jest to, że osoby je wyznające przeceniają poziom naukowego wsparcia ich własnych przekonań.
Różne systemy wartości kulturowych (w tym ideologicznych) prowadzą do odmiennej oceny tego, co wynika ze stanowiska ekspertów. Badacze określili to zjawisko mianem „poznania kulturowego”. Polega ono na tym, że łatwiej jest nam zapamiętać, czy potem przypomnieć sobie, o tych wynikach badań, które pasują do posiadanych przekonań.
Niebagatelną rolę odgrywają tu nasze narracje. Jak wyjaśniają Kahan z zespołem: „Ludzie mają tendencję do przyswajania informacji dopasowując ją do istniejących szablonów narracyjnych lub schematów, które nadają informacjom sens. Elementy tych szablonów narracyjnych różnią się w identyfikowalny i powtarzający się sposób w różnych grupach kulturowych”.
Nie oznacza to, że jesteśmy całkowicie odporni na zmianę zdania pod wpływem niepasującej nam wiedzy, ale że taka zmiana będzie znacznie trudniejsza. Czasem nawet będziemy aktywnie walczyli z tym, co burzy nasze systemy przekonań i dobre samopoczucie.
Wspomniani badacze sugerowali też jak radzić sobie z tym wyzwaniem: „Poprzez kształtowanie informacji tak, by przywoływać schematy narracyjne, które są kulturowo przyjazne dla docelowych odbiorców, komunikatorzy ryzyka mogą sprawić, że treść informacji, które przekazują, będzie traktowana z uwagą przez różne grupy kulturowe”.
Podejście takie określa się czasem jako „retorykę budowania mostów”.
Z czego składają się narracje?
Żeby jednak utrafić w narracje trzeba zrozumieć, że nigdy nie opierają się one tylko „na faktach”. Są historiami, które wspierają nasze emocje i interesy własne. Emocje są podkładem intuicji moralnych czy politycznych lub poczucia własnej wartości. Interesy własne to kwestia materialnej egzystencji, dobrobytu i godnego życia.
Te trzy składowe (wiedza, emocje i interesy) łączą się i nawzajem wzmacniają w indywidualnych i zbiorowych narracjach. W niektórych przypadkach przyjmują one postać teorii spiskowych, któreukładają fakty w ekscytujące fabuły.
W przypadku osób negujących sensowność lockdownu jakiekolwiek dowody na ten temat będą trafiały na niekorzystny grunt. Barierą będzie tu choćby utrata dochodu. Może nią być zwyczajna frustracja pracy z domu – z dziećmi bez opieki. Dochodzi do tego strach, utrata kontroli nad swoim życiem, czy zwykły brak kontaktu z bliskimi.
W tym kontekście Adam Leszczyński słuszniezauważa, że nawet „wysoko rozwinięte” społeczeństwa nie są wolne od nierozsądnych, antynaukowych reakcji na kryzysy zdrowotne.
Jednak jest coś cennego w szczerym przyznaniu się, że kogoś irytuje nakaz dystansowania i noszenia maseczek, bo narusza to jego naturalne prawo do bliskości z innymi. Jest to przynajmniej uczciwe zakomunikowanie emocji i interesów własnych. Tych, które i tak powinny być uwzględniane razem z rzetelną wiedzą ekspercką, a nie jej na przekór.
Gorszym problemem jest dezinformacja wynikająca z prób pseudonaukowych racjonalizacji. Niestety, nasza kultura debaty publicznej prowokuje takie przemycanie interesów i emocji pod postacią zinstrumentalizowanej nauki. Swoisty kult nauki (polegający też na wygórowanych wobec niej wymaganiach i niezrozumieniu jej metod) skłania nas do fabrykowania sobie „racjonalnych” uzasadnień.
Skutki uboczne upodmiotowienia pacjentów
Zawodowo zajmuję się zwalczaniem antynaukowych i szkodliwych dla zdrowia przesądów. Dotyczy to zarównonegowania skuteczności szczepień, jak ifałszywych tez na temat edukacji seksualnej czy LGBT.
Uważam za swój obowiązek surowe tępienie dezinformacji – szczególnie tej przebranej w szaty nauki. Jednak rozumiem, że pseudonaukowe przekonania wymagają także życzliwego zrozumienia towarzyszących im emocji i interesów. Właśnie dlatego, że te fałszywe narracje mogą stanowić nieudaną próbę zwrócenia uwagi na pewne realne – leżące u ich źródeł – problemy czy niesprawiedliwości.
I tak, w tekście „Ciemnogród vs. Scjentopogard” zauważam, że znaczna część współczesnego ruchu antyszczepionkowego może być osobliwym skutkiem ubocznym emancypacji pacjentów spod paternalistycznej dominacji lekarzy.
Kiedy pacjentowi daje się prawo szukania drugiej opinii wtedy może on sięgnąć po radę oszusta. I tu można krytykować „trudnych pacjentów”, ale wybraliśmy ścieżkę ich upodmiotowienia nie bez powodów.
Także ruchy antyprofesjonalne (antymedyczne czy antypsychiatryczne) mają swoje źródła w nadużyciach, nieetycznych praktykach, a nawet naukowej ignorancji samych lekarzy.
Zrozumieć fanów Wakefielda
Interesującym przypadkiem jest tu sfalsyfikowana teoria o szczepionkach powodujących autyzm. Jej popularność wybuchła wraz z publikacją w 1998 roku badań Andrew Wakefielda przez renomowane czasopismo „Lancet”.
Gdy okazało się, żebadanie było skandalicznym oszustwem, tekst został wycofany. Niestety, artykuł już stał się czołowym argumentem antyszczepionkowców, a sam Wakefield – bohaterem i męczennikiem tego ruchu.
Zastanawia jednak dlaczego akurat ta konkretna teoria (o związku z autyzmem szczepionki przeciw odrze, śwince i różyczce) uzyskała tak wielki rozgłos.
Interesującą hipotezę podsunęła Agnieszka Piskozub-Piwosz, która zauważyła, że w tamtym czasie wśród lekarzy zachodnich popularna była teoria o tym, że przyczyną autyzmu u dzieci jest… oziębłe rodzicielstwo. Tzw. teoria lodowatej matki sformułowana została w 1949 roku jako hipoteza towarzysząca odkryciu autyzmu.
Późniejsze badania wskazywały na zdecydowaną dominację innych przyczyn, w tym przede wszystkim genetycznych. Jednak popularność tej teorii sprawiła, że kochające matki – dzielnie walczące o zdrowie swoich dzieci –musiały latami żyć z piętnem „lodowatych” – niepotrafiących zbudować matczynych więzi.
Możemy sobie tylko wyobrazić jak wielką ulgę rodzicom dzieci ze spektrum autyzmu dawała ta narracja o szkodliwości szczepionek. Dowiedzieli się z niej nie tylko, że nie są wcale winni krzywdy swoich dzieci, ale że winę ponoszą tu ci sami eksperci, którzy ich napiętnowali.
Ukierunkowała ona lata bólu i upokorzenia w słuszną złość przeciw dotychczasowym oprawcom. Teraz oczywiście wiara w tezy Wakefielda ma inne podłoże. Jednak początkowy impet jego tezom nadać mógł specyficzny kontekst nadużywanej i nieempatycznej władzy profesjonalistów.
Gdy autorytety zawodzą
Przykład powyższy pokazuje, że antyprofesjonale przekonania mogą być reakcją na błędy środowiska medycznego. Gdyby było ono od nich wolne, ruch na rzecz praw pacjentów nie byłby konieczny. Rezerwa wobec autorytetu medycyny i władz publicznych odgrywa też swoją istotną systemową, kontrolną rolę.
W tej chwili czekamy na szczepionkę na COVID-19. Wszyscy chcemy czym prędzej wrócić do normalnego życia. Jednak ta zrozumiała potrzeba może prowadzić do nadmiernej presji na przedwczesne wprowadzenie takiej szczepionki: przy niedostatecznych badaniach na temat ich bezpieczeństwa. Jeśli jakiś rząd ulegnie takiej presji może to skutkować tragedią, a w efekcie kompromitacją nauki i władz publicznych.
Scenariusz taki nie jest tylko hipotetyczny. W 1976 roku z obawy przed pandemią „nowej hiszpanki” zaszczepiono 45 mln Amerykanów naprędce przygotowaną, niedostatecznie przetestowaną szczepionką na grypę.
Podejrzewa się, że doprowadziła ona do rzadkiej neurologicznej przypadłości u ok. 450 osób. Ze względu na zbliżające się wybory na pośpiechu zależało ówczesnemu prezydentowi Geraldowi Fordowi. Firmy farmaceutyczne, mające szczepionkę dostarczyć, odmówiły współpracy dopóki nie dostaną ustawowego immunitetu od odpowiedzialności cywilnej za potencjalne niepożądane skutki uboczne… W tamtym czasie to właśnie przestrogi Światowej Organizacji Zdrowia – by podejść do sprawy ostrożnie i z rozwagą – były zignorowane przez władze USA.
Demokratyczny autorytet nauki
Jak zauważaRebecca Kreston, tamto fiasko amerykańskich działań trwale zaszkodziło publicznemu zaufaniu do programów szczepień przeciw grypie.
Pamięć społeczna o nim oczywiście się zatarła, ale odczuwana nieufność i antyprofesjonalne nastroje pozostały i kumulowały się wraz z kolejnymi podobnymi kompromitacjami.
O ile błędy czy pomyłki w medycynie i zdrowiu publicznym są czymś naturalnym, to wielu z nich da się zapobiec przy odpowiedzialnym podejściu. Bunt przeciwko elitom, naukowcom i władzy jest czymś naturalnym a nawet użytecznym. Wzmaga kontrolę i stymuluje rozwój procedur zapobiegających błędom.
Szkodliwą pseudonaukę i medyczne oszustwa należy zwalczać. Jednak przekonania niezgodne z nauką nie powinny być traktowane jako coś, co da się zdławić. W pewnym sensie są one niepożądanym skutkiem ubocznym zjawisk ze wszech miar pozytywnych: większego upodmiotowienia pacjentów, mobilizacji poznawczej i zaawansowania samej nauki (rosnących jej rygorów metodologicznych). Przykładowo, najnowsze badania Mariusza Duplagi z Instytutu Zdrowia Publicznego UJCM wskazują na niemal paradoksalną korelację. Otóż, wśród osób o wyższych kompetencjach e-zdrowotnych (tj. lepszych w rozumieniu internetowych zasobów nt. zdrowia) częściej – a nie rzadziej – występuje wiara w teorie spiskowe nt. COVID-19 (sic!).
Instrumentalizacja przekonań antynaukowych dla zysku czy przez szkodliwe ideologie wymaga zdecydowanej, narracyjnej riposty. Jednak fundamentalnym wrogiem nauki, medycyny i zdrowia publicznego jest brak przezorności oraz nieszczerość samych naukowców i decydentów. Dlatego objaśnianie wiedzy naukowej wymaga empatycznej, narracyjnej perswazji. W demokracji autorytetu nie buduje się przez uciszanie krytyki czy wątpliwości, ale przez sumienną i uczciwą na nie odpowiedź.
_ Patrząc słownikowo, GŁUPOTA to brak wiedzy lub bezmyślność. Tylko dlaczego GŁUPOTA jest taka popularna i zaraźliwa?
_ Pojedynczy człowiek rodzi się GŁUPI. Nic nie wie o wszechświecie, a jego podstawowe instynkty są nieomal zwierzęce. Długo pozostaje pod opieką rodziców, zwłaszcza matki, która uczy go co trzeba jeść, że trzeba chronić się przed groźną pogodą oraz przed bólem i śmiercią. Dziecko nauczy się przez naśladownictwo porozumiewać jakimś językiem. W swoim stadzie pozna hierarchię władzy i reguły przemocy. Nie ma w genach umiejętności czytania i pisania, ani wiedzy medycznej lub technicznej. Nic nie wie o kosmosie, o budowie atomu ani o promieniowaniu elektromagnetycznym.
_ Potem zaczyna się bardziej świadoma „edukacja” lub raczej INDOKTRYNACJA wiedzą tej grupy społecznej, do której dziecko-człowiek należy. I tu zaczyna się ROZWÓJ GŁUPOTY. Bajki dla dzieci, ideologie, doktryny, religia. Także SZKOŁY, które dostarczają nie tylko wiedzę i ćwiczą rozum, ale także usidlają człowieka w bańce wspólnego, grupowego myślenia. Na dodatek pod pozorem wiedzy przemycają POGLĄDY, czyli to co się komuś wydaje! Żyzna gleba dla głupoty.
_ Tylko nieliczne jednostki są w stanie przemieszczać się między bańkami grupowego myślenia, a jeszcze mniej liczne, potrafią ciężką pracą dążyć do wiedzy bezwzględnej. WIĘKSZOŚĆ LUDZI TYLKO WEGETUJE NA PERYFERIACH WIEDZY I ROZUMU.
_ Ani poznanie faktów, ani obnażanie czyjejś niewiedzy, nie gwarantuje racjonalnego postępowania jednostki. Już wcześniej coś zasiano w głowie dziecka-ucznia-dorosłego, że nie zechce zerwać z lojalnością wobec swojej grupy, ani przyznać się do własnej głupoty. W imię wierności rzekomo swoim poglądom, człowiek jest zdolny nawet do autodestrukcyjnych działań. Żaden bóg ani prawo natury nie uchronią nas przed ludzką głupotą.
_ Smutny wniosek: Nie należy lekceważyć ludzkiej głupoty. Zwłaszcza w demokracji. Bo jakiego wyniku demokratycznego głosowania możemy oczekiwać, jeśli większość głosujących jest głupcami?
Bardzo ciekawy i mądry artykuł. Trzeba wszystko cierpliwie i spokojnie wyjaśniać. Każdą teorie spiskową. Należy także odnieść się do teorii Ordo Iuris i krok po kroku, wszędzie mówić o tym jak to naprawdę jest z ta aborcja. dawać przykłady. Niech kobiety, które same były w trudnych sytuacjach mówią. Nie słuchajmy wypowiedzi Czarnka ani nie ekscytujmy się zdjęciami wynaturzonych płodów na samochodach. Oni na to liczą.
Niech psychologowie powiedzą jak wygląda życie dziecka molestowanego, nie raz a wiele razy.
To może do ludzi ludzi dotrze jak ciepią ofiary tych prawicowych super teorii. Bo tym prawcowcom wydaje się, że im też jest przyjemnie albo, że to nic nie kosztowało.
"…Bunt przeciwko elitom, naukowcom i władzy jest czymś naturalnym a nawet użytecznym…."
Nie zgodze się absolutnie z panem ze bunt przeciwko naukowcom jast konieczny…Raczej dyskusja irytyka w oparciu o fakty, nauke…
Teraz media społecznościowe robią ludzi sieczkę z mózgów.
Tristan Harris, facet pracowal dla Google….na YT jest jego zeznania przed komisją senacka w USA…
Bardzo ładnie, ale nie u nas. Jeśli postępowania rządu, administracji, ogólnie biorąc "władzy" ma uzasadniać lub udawadniac Morawiecki lub ktoś z jego ekipy, to cały pański wywód nie ma sensu. Szajką pisowska jest już tak skompromitowana kłamstwami, złodziejstwem, głupotą, że mało kto uwierzy nawet w najlepiej merytorycznie podbudowane ich wypowiedzi. Opór przeciwko tym kreaturom dochodzi do karykaturalnych przejawów, jak np wulgarność kobiet.
Covid-19 jest bardzo zjadliwy ponieważ pożarł wszystkie choroby przeziębieniowe. Nie trzeba być Einsteinem aby wiedzieć o tym że ludzie faktycznie będą umierać ale bynajmniej nie na Covid-19 a na inne nieleczone choroby ponieważ medycy wypięli się na swoich pacjentów.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-11-10/jechali-motocyklem-i-mieli-wypadek-szpitale-odmawialy-przyjecia-rannych-obaj-zmarli/
W tle rzecz jasna są szczepionki (wielki biznes) a nie znam ani jednej skutecznej i co najważniejsze bezpiecznej szczepionki, gdyby ktoś kiedyś powiedział mi że takie rzeczy będą się działy to bym w to nie uwierzył ale niestety to dzieje się naprawdę. "Łatwiej jest ogłupić ludzi aniżeli udowodnić im że zostali ogłupieni…"
W Lombardii i NY z przekonania umierali? Dzisiaj poszlo 200 osob pod respirator. Zostalo jeszcze 600 teoretycznych respiratorow. Na ile dni wystarcza moze pan na palcach wyliczyc. Mam nadzieje ze akurat pan nie bedzie w potrzebie respiratora przez wyimaginowana chorobe.
Nie byłem, nie jestem i nie będę, ciekawe dlaczego 🙂
Wystarczy że sam bardzo łatwo wyleczyłem się z cukrzycy i nadciśnienia, cóż okłamują nas na każdym kroku Rządzący, medycy i media… Ps. co roku na świecie (grypa) umiera 650.000 ludzi…cisza. Prawdziwa epidemia cukrzycy, nowotworów…cisza to kto tu rżnie głupa?!
Polecam przeczytać 2 świetne książki Bezlitosna immunizacja Aleksander Kotok oraz Mit chorób nieuleczalnych i wielki biznes NeO. Pozdrawiam i życzę zdrowia.
Wylecz się z głupoty!
Hahaha wal szybko się zaszczepić i najlepiej podwójną dawką to jest właśnie to dlatego głupich ludzi nigdy mi nie będzie żal…
Jak na razie to jedynie ci, którzy olali lockdown i dystansowanie się, ci właśnie mają spokój ze zgonami na koronawirusa. Mowa oczywiście o wielkiej teorii spiskowej, którą jest Szwecja i Białoruś.
Normalnym jest, że będą mieli dodatnie wyniki testów, ale co z tego, skoro wytrenowany organizm zwalcza wirusa zanim ten zdąży cokolwiek nabroić. Tak samo jest z grypą i innymi chorobami, na które się uodporniliśmy. Nosicieli gronkowca, paciorkowca czy różnych wirusów jest pełno wśród zdrowych uodpornionych.
Pełna zgoda, idealnie w punkt! Warto też przypomnieć sobie o "pandemii" H1N1 z 2009 roku. WHO to jest mafia tak samo jak koncerny farmaceutyczne. https://www.youtube.com/watch?v=CidOMwKPg9c
"Jak na razie to jedynie ci, którzy olali lockdown i dystansowanie się, ci właśnie mają spokój ze zgonami na koronawirusa (…). Normalnym jest, że będą mieli dodatnie wyniki testów, ale co z tego, skoro wytrenowany organizm zwalcza wirusa zanim ten zdąży cokolwiek nabroić". Mogę prosić o źródło tych danych, danych które potwierdzają, że Ci którzy nie przestrzegają zasad nie umierają, a umierają Ci, ktorzy zasad przestrzegają? "Tak samo jest z grypą i innymi chorobami, na które się uodporniliśmy". Gdyby było jak piszesz, ludzie na grypę by nie umierali, tymczasem umierają (a przecież nie było lock-downów z powodu grypy).
Przecież jasne jest, że jeśli od lat trąbi się, że do szczepionek dodaje się m.in. zmodyfikowaną rtęć, która jest szkodliwa pod każdą postacią, że aborcja już od napoczęcie, to zabijanie gotowego człowieka, ale to coś jest dość podobne do…, że obecnie mamy pandemię i należy zasłaniać wszystko co da się, ale niektórzy nie muszą(!) itd. itp., to z takich przekazów tylko można wysnuć jedno: to są teorie spiskowe i żaden mi tu nie powie, ze nie. Ogólnie, to sami bawiący się nauką i ich dobroczyńcy politycy za pieniądze z naszych podatków doprowadzają do tej karykatury poważania dla nauki. A za wiarę w cokolwiek też są inni. Jeśli dodamy do tego fakt konkretny, że albo wie się, albo nie wie się, to skazani jesteśmy na podleganie autorytetom najczęściej będących na glinianych nogach. Jeśli doświadczę czegoś osobiście, to żaden doc. dr mgr inż. prof. zwyczajno nadzwyczajny z habilitacją w PAN i rehabilitacją też, nie wmówi mi, że jest inaczej. I tu dochodzimy do podstawowego problemu, nie umiemy sprowadzić zaistniałej sytuacji do podstawowego widzenia zagadnienia i podejścia z dużą dozą zdrowego rozsądku. A zdrowy rozsądek mówi, że należy utrzymywać podstawową higienę ciała i także umysłu oraz wzmacnianie organizmu. Ulegamy indoktrynacji, molestowaniu (nie koniecznie seksualnemu), namawianiu, zmuszaniu, i innym groźbom… i w konsekwencji panice. Jak tak spojrzeć trzeźwym okiem, to bez pół litra (antygrypiny!) ani rusz. Jeśli chodzi o mnie, to podoba mi się paniKa, ale staram się nie ulegać paniCe, a poza tym jeśli chodzi o Wiesię, to wybieram brunetki, a jeśli nie Wiesię, to mogą być z innymi kolorami włosów.
Czyli jak wychodzi naukowiec (z jakimiś tam habilitacjami czy innymi rehabilitacjami) i mówi Ci, że jest inaczej niż jest, to Ty nie wierzysz? W takiej sytuacji przypomina mi się pewna opowieść mojego profesora z uczelni, który opowiadał nam jak to było z teorią geocentryczną: "Gdy w czasach kiedy Mikołaj Kopernik mówił, że ziemia kręci się wokół słońca, ludzie na ten temat dyskutowali, duchowni uważani byli za ludzi wykształconych i mieli autorytet ludzi nauki. Chodził więc sobie taki ksiądz bądź zakonnik i gdy ludzie o to pytali, taki ksiądz odpowiadał – ziemia krąży wokół słońca? Spójrzcie w niebo i zobaczcie co wokół czego krąży. Przecież widzimy jak jest". Historia była opowiedziana po to, żeby nauczyć nas pokory, że nie zawsze to co nam się wydaje i co przyjmujemy za oczywistość jest słuszne. Twój wpis za to świetnie pokazuje jak populizm wygrał na polu dezawuowania naukowców. Naprawdę uznałeś, że mimo tego, że w danej specjalizacji nie masz wiedzy merytorycznej, lat badań, doświadczenia, możesz odrzucić zdanie naukowca "bo przecież wiesz jak jest"… Nadmienię tylko, że nauka nie rozstrzyga o aborcji, to konflikt moralny i ja również uważam, że zarodek i płód to etap rozwoju człowieka, ale mimo to popieram aborcję na życzenie (pisałem o tym tu: https://oko.press/prawo-dziecka-czy-prawo-kobiety-spory-o-aborcje/).
Mam wrażenie, że źródłem problemu jest w pewien sposób spóźnienie systemu edukacji w stosunku do postępu technicznego. Zwróćcie uwagę – w tej chwili niemalże każdy ma dostęp do dowolnej ilości informacji, od lat uczeni jesteśmy sposobów jej wyszukiwania – dawniej z książek i po bibliotekach, kolejne pokolenie na informatyce w szkole, w dzisiejszych czasach każdy telefon wręcz zaprasza – zadaj pytanie, znajdę tysiąc odpowiedzi. Więc mamy społeczeństwo z nielimitowym dostępem do całej wiedzy świata (w tym również informacji bzdurnych i nieprawdziwych), za to bez podstawowych umiejętności oceny, weryfikowania, wyszukiwania rzetelnych informacji. Z zaszczepioną wiarą w "autorytety", ale bez świadomości czym autorytety są i gdzie tych prawdziwych szukać. Dodajmy do tego rozdmuchaną wiarę w naukę, bez zrozumienia jej zasad i ograniczeń i nagle mamy kryzys i upadek wiary. Bo okazuje się, że lekarze to nie leczą tak w 100% i nie zawsze, a naukowcy to właściwie nic nie wiedzą, a połowa prac naukowych to fałszerstwa, a szczepionka na COVID zabiła już 23 osoby! Co z tego, że to mniej niż promil – społeczeństwu promil z zupełnie czym innym się kojarzy…
Cześć- Zapraszam na nowy portal społecznościowy dla dorosłych!
Znajdziesz tam osoby na szybkie sex spotkania lub na wyskok na imprezke!
Wystarczy wejść aktywować konto i juz randkować! http://exslove.com.pl
_______________-
"Gdy okazało się, że badanie było skandalicznym oszustwem, tekst został wycofany."
Po dwunastu latach od publikacji.
Niestety nastały takie czasy, że "wszyscy" kłamią, człowiek boi się komukolwiek zaufać. I to są efekty….
Inna kwestia że koncerny farmaceutyczne solidnie sobie same zapracowały na podłą opinię przez lata.
Wielce interesującą inicjatywą społeczną jest ustawa Zakrzewskiego. https://dzienniklodzki.pl/ustawa-zakrzewskiego-rewolucja-w-polskim-szkolnictwie/ar/c5-15618172