Politycy i biskupi tylko udają zaskoczenie. Od lat wiedzieli, że w polskim kościele dochodzi na dużą skalę do seksualnego wykorzystania nieletnich - pisze Andrzej Sidorski dla OKO.press. I wylicza wszystkie głośne przypadki czynów pedofilnych w polskim Kościele rzymsko-katolickim z ostatnich 18 lat. Na zdjęciu: biskupi po obradach Episkopatu
Film dokumentalny braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu", to nie jest pierwsza diagnoza, że zjawisko tzw. „kościelnej pedofilii” rządzi się swoimi, specyficznymi prawami, różnymi od pedofilii w innych środowiskach.
Spójrzmy, o czym już od dawna powinni doskonale wiedzieć politycy i biskupi. Co wydarzyło się w ciągu ostatnich 18 lat, jeśli chodzi o tzw. kościelną pedofilię?
Wystarczyło czytać prasę, żeby to wszystko wiedzieć.
Media żyją sprawą Tylawy. W "Gazecie Wyborczej" ukazuje się szokujący reportaż Małgorzaty Bujary o proboszczu od 35 lat molestującym małe dziewczynki i o braku reakcji arcybiskupa Józefa Michalika na poparte dowodami oskarżenia.
Hierarcha odmówił pomocy ofiarom, zawiadomił natomiast proboszcza, który zaczął podburzać parafian przeciw rodzinom ofiar i świadkom. Atmosferę medialną podgrzało ujawnienie listu, jaki w odpowiedzi na artykuł "Wyborczej" arcybiskup Michalik kazał odczytać wiernym, w którym bronił proboszcza i atakował oskarżających.
Ostatecznie zaś oliwy do ognia dolało umorzenie śledztwa przez prokuraturę, która uznała, że zachowania proboszcza nie miały podtekstu erotycznego. Na konferencji prasowej poinformował o tym Stanisław Piotrowicz, ówczesny szef prokuratury rejonowej w Krośnie (dziś poseł PiS, przewodniczcy sejmowej komisji sprawiedliwości).
Wywołało to liczne protesty organizacji pozarządowych i parlamentarzystów. Pod koniec roku, po wyrazach oburzenia w mediach, śledztwo zostało wznowione w innej prokuraturze. Sprawa Tylawy będzie powracała w prasie, radiu i w telewizji przez 3 lata.
Po publikacjach "Rzeczpospolitej" i "Gazety Wyborczej" wybucha skandal seksualny z abp. poznańskim Juliuszem Paetzem w roli głównej. Hierarcha oskarżany jest o trwające od lat natarczywe molestowanie kleryków - nie jest to więc afera pedofilska.
Pokazuje jednak, jak nawet mimo zaangażowania wielu wpływowych osób, trudno w Kościele dobić się o sprawiedliwość. Nie pomogły zbiorowe, podpisywane przez różne osobistości, listy kierowane do Prymasa Polski i nuncjusza papieskiego.
Dopiero przemycenie listu bezpośrednio do papieża Jana Pawła II przez jego przyjaciółkę Wandę Połtawską i wypłynięcie sprawy do mediów spowodowało, że abp Paetz – co się nie zdarza - podał się do dymisji.
To była sensacja - tym bardziej, że dostał od papieża zakaz udzielania sakramentów i głoszenia kazań. Jedną z osób wspierających Paetza był ówczesny biskup pomocniczy diecezji poznańskiej Marek Jędraszewski (dziś metropolita krakowski).
W tym samym roku w dużym artykule w "Przekroju" o problemie pedofilii w Kościele na świecie reżyser Andrzej Saramonowicz ujawnił, że był molestowany przez księdza jako 11-letni ministrant, wywołując pod swoim adresem falę hejtu, że zabiega o tanią popularność. Oskarżano go wręcz o naruszenie zasad etyki dziennikarskiej.
Dalszy ciąg medialnego szumu wokół Tylawy. Kuria urlopuje proboszcza, ale ten pozostaje w Tylawie i głosi kazania, w których zastrasza świadków i próbuje zmusić ich do zmiany zeznań. Prokuratura ostatecznie potwierdza zarzuty wobec proboszcza, przedstawia mu akt oskarżenia o molestowanie i kieruje sprawę do sądu.
Już podczas pierwszej rozprawy proboszcz Michał Moskwa przyznał, że całował dzieci, kąpał je, a na plebanii spały z nim w jednym łóżku. Twierdzi jednak, że po prostu traktował je jak ojciec. W Tylawie zwolennicy proboszcza szykanują rodziny ofiar, świadków i osoby udzielające im wsparcia.
W tym samym roku zapada wyrok w mniej nagłośnionej, ale jeszcze bardziej drastycznej sprawie księdza pedofila z Witoni – 39-letniego Wincentego Pawłowicza. Dostaje 3 lata więzienia za wykorzystywanie seksualne 5 chłopców w wieku 13 - 14 lat.
Zapada głośny wyrok w sprawie 67-letniego proboszcza z Tylawy. Zostaje uznany winnym stawianych mu zarzutów. Wysokość wyroku – 2 lata w zawieszeniu – jest rozczarowująca, ale jego uzasadnienie wzbudza sensację.
Sędzia powiedział:
„Potrzeba wielkiej odwagi i siły, aby zdobyć się na powiedzenie o krzywdzie wyrządzonej przez osobę, która ma taką władzę jak wieloletni kapłan, jak powszechnie poważany autorytet i mentor, głoszący na co dzień treści etyczne. (...)
Dopiero kołatanie do licznych drzwi, wśród których wrota wymiaru sprawiedliwości były na końcu, przyniosło społecznie pożądany skutek w postaci stwierdzenia, że doszło do naruszenia praw dzieci. Regułą jest bowiem właśnie to, że czyny o podobnym charakterze skrywane są przez wiele lat lub nie oglądają światła dziennego nigdy”.
W tym samym czasie media donoszą o podejrzeniach o pedofilię wobec najbardziej znanego księdza w Polsce – kapelana „Solidarności” Henryka Jankowskiego. Toczą się przeciwko niemu dwa postępowania o molestowanie chłopców poniżej lat 15., w tym jedno o gwałt.
Zostają jednak umorzone z braku przekonujących dowodów. O sprawie jest głośno także dlatego, że w swoich kazaniach nagłaśnia ją sam Jankowski, kreując się na ofiarę spisku.
W tym samym roku, po roku do głośnego aresztowania zapada wyrok – znów tylko 2 lata w zawieszeniu – w bulwersującej sprawie kolejnego księdza pedofila, 53-letniego Jerzego Ubermana ze Słowina od lat molestującego chłopców poniżej 15. roku życia.
Wyrok 5 lat więzienia w szokującej sprawie wikarego parafii w Trawnikach i nauczyciela religii w tutejszym gimnazjum.
38-letni ksiądz Mirosław W. dopuszczał się czynów lubieżnych wobec 10-latki, którą zwabiał na plebanię pod pretekstem układania świętych obrazków. Dziewczynka zaczęła mieć problemy psychiczne i rozwojowe - zaczęła się moczyć i mieć problemy z mówieniem. Ksiądz dobrowolnie poddał się karze bez procesu i sam zaproponował dla siebie wysokość wyroku. Za uczynki pedofila przepraszał wiernych abp Józef Życiński.
Kolejny skandal równie głośny jak sprawa proboszcza z Tylawy czy abp Paetza – wielka afera homoseksualno-pedofilska w diecezji płockiej. Po publikacjach w "Rzeczpospolitej" i "Wprost" rozpętuje się medialna burza.
Sprawie poświęcony jest jeden z odcinków programu Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Zbulwersowane jest środowisko ludzi wierzących. Prokuratura umarza postępowania wobec oskarżanych księży, gdyż nie wszyscy potencjalnie poszkodowani chcieli zeznawać.
Zapadają jednak wyroki przed sądami kościelnymi – zawieszenia w pełnieniu funkcji kapłańskich, dożywotnie zakazy pracy z dziećmi i młodzieżą oraz wydalenie jednego z księży ze stanu duchownego.
Głośny artykuł Wyborczej „Grzech ukryty w Kościele” i początek śledztwa prokuratorskiego w sprawie wykorzystywania seksualnego chłopców w Schronisku św. Brata Alberta w Szczecinie w latach 90.
O przestępstwa seksualne wobec wychowanków – w tym poniżej lat 15 - oskarżany był bardzo prominentny ksiądz Andrzej Dymer, założyciel i wieloletni dyrektor ośrodka. Kuria była dwukrotnie alarmowana przez cieszących się dużym autorytetem ludzi Kościoła, ale nie reagowała.
Dwa bardzo wysokie wyroki na duchownych pedofilów i jeden bulwersująco niski. Brat Seweryn, franciszkanin ze znanego klasztoru w Pakości, pracujący jako nauczyciel religii, został skazany na 4,5 roku więzienia za trwające kilka lat wykorzystywanie seksualne ministranta poniżej lat 15. Ostatnio ofiara wystąpiła o odszkodowanie w wysokości 3 mln zł.
Tomasz G., 35-letni wikary z Wysokiej Łańcuckiej, dostał wyrok 5 lat więzienia za co najmniej 4-krotne współżycie płciowe z dziewczynką poniżej lat 15. Parę lat później, po kilku wcześniejszych próbach, dziewczyna popełniła samobójstwo.
Opinię publiczną zszokował wyrok sądu apelacyjnego, który 38-letniemu księdzu Andrzejowi S. nauczającemu religii w jednej ze szkół w Szczawnicy obniżył wyrok z 5 lat więzienia do 2 lat w zawieszeniu. Ksiądz przez 2 lata regularnie współżył z dziewczynką poniżej lat 15. O wszystkich tych sprawach donosiły media.
Zapadł wyrok w głośnej i bulwersującej sprawie 34-letniego księdza Romana B. ze Stargardu Szczecińskiego, który przez 10 miesięcy więził i wykorzystywał 13-letnią dziewczynkę. Uczynił z niej seksualną niewolnicę – stwierdził sąd.
Mimo to sąd apelacyjny obniżył mu karę z 8 lat do 4 ze względu na „zaburzenia wpływające na ograniczoną poczytalność”, czyli pedofilia zadziałała na jego korzyść.
W 2010 roku zapadł również wyrok w jeszcze głośniejszej sprawie owianej złą sławą siostry Bernadetty z ośrodka wychowawczego w Zabrzu. Została ukarana nie tylko za znęcanie się nad dziećmi, ale także za przywalanie, a nawet zachęcanie do przemocy seksualnej i aktów pedofilskich starszych wychowanków na młodszych, czasem maleńkich dzieciach.
Początkowe 2 lata w zawieszeniu zostały w następnym roku zamienione na 2 lata bezwzględnego więzienia.
W "Wyborczej" ukazały się dwa bulwersujące reportaże o bezkarności księży molestujących chłopców od lat 80. ubiegłego wieku – Jerzym Ubermanie ze Słowina i Andrzeju S. z Kartuz.
Kora Jackowska wyznaje na łamach "Wprost", że jako dziecko była molestowana przez dwóch księży. O przeżyciach tych opowiada jej zdobywający dużą popularność teledysk „Zabawa w chowanego”.
Głośna sprawa w Małej. 52-letni ksiądz proboszcz znany między innymi z urządzania rajdów motocyklowych został skazany na – jak niemal zwykle – 2 lata w zawieszeniu za molestowanie 14-letniej dziewczynki.
Prokuratura zarzucała księdzu molestowanie trzech dziewcząt oraz doprowadzenie jednej do obcowania płciowego w latach 2003-2008. Wszystkie były jego uczennicami.
W pierwszej instancji ksiądz dostał 2,5 roku bezwzględnego więzienia. Ksiądz zabierał dziewczynki na wycieczki do Krynicy, Krakowa, Rzeszowa i wtedy dochodziło do spania we wspólnym łóżku, pieszczot, dotykania miejsc intymnych.
W tle było niewyjaśnione - dowody uległy zatarciu - samobójstwo sprzed lat innej uczennicy, która była ulubienicą księdza. Sprawa została opisana w głośnym, dwuczęściowym reportażu "Gazety Wyborczej". Cześć druga tutaj.
Głośne afery polskich duchownych w Dominikanie. Niemal jednocześnie zostają ujawnione przestępstwa seksualne wobec nieletnich poniżej lat 15 popełniane tam przez nuncjusza papieskiego abp. Józefa Wesołowskiego i zakonnika Wojciecha Gila.
W obydwu sprawach rozpoczyna się długotrwałe śledztwo – media żyły tymi sprawami przez 2 lata.
Olbrzymi medialny rozgłos miała też sprawa 58-letniego księdza Grzegorza K. który mimo ciążącego na nim wyroku za molestowanie 11-latka był proboszczem na warszawskim Tarchominie, celebrował msze i opiekował się ministrantami.
W cieniu tych trzech spraw toczyła się inna szokująca afera pedofilska w Kościele. W 2013 został prawomocnie skazany na 7 lat więzienia 50-letni proboszcz ze Szczuk za trwające co najmniej 8 lat wykorzystywanie seksualne 5 ministrantów poniżej lat 15.
Sprawa była o tyle bulwersująca, że mimo niepodważalnych dowodów, parafianie – jak zwykle – do końca nie chcieli uwierzyć w winę księdza. Na ogłoszenie wyroku do sądu przyjechało ponad stu wspierających pedofila mieszkańców Szczuk.
Ukazują się też dwie głośne książki. Pierwsza to „Lękajcie się” holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka nie tylko opisująca kilkanaście dramatycznych przypadków molestowania nieletnich przez duchownych, ale także stawiająca tezę, że takich spraw musi być znacznie więcej, tylko są ukrywane przez społeczeństwo.
To pierwsza taka oficjalnie wypowiedziana diagnoza, oparta na wielu rozmowach z Polakami.
Druga książka to Petera Rainy „Ostatnia bitwa prałata. Sprawa ks. Henryka Jankowskiego o molestowanie osób małoletnich w świetle dokumentów” - książka przedstawiająca bulwersujące szczegóły obyczajowe z akt śledztwa w sprawie molestowania chłopców przez prałata z Gdańska.
Zapadł wyrok 10 lat więzienia dla 37-letniego księdza Jacka Skrzypczaka, kapelana wojskowego z Legionowa. Sąd skazał go za molestowanie 12 dziewczynek poniżej lat 15, w tym za gwałt i zmuszenie jednej z ofiar do aborcji. Sąd podkreślił, że gdyby zsumować kary za poszczególne przestępstwa, wyrok wyniósłby 40 lat.
Na łamy mediów powróciła także sprawa księdza Romana B., który właśnie wyszedł z więzienia i okazało się, że nadal jest duchownym i odprawia msze w podpoznańskim Puszczykowie. W głośnym reportażu w "Dużym Formacie" ujawniła to znana dziennikarka Justyna Kopińska.
Rok 2015 to cztery głośne procesy szeroko komentowane przez media. Rozpoczął się watykański proces abp. Wesołowskiego, który rok wcześniej został – jak się okazało – nieprawomocnie wydalony ze stanu kapłańskiego przez Kongregację Nauki Wiary.
Oskarżenie zarzucało mu molestowanie nieletnich i posiadanie dziecięcej pornografii. Były nuncjusz papieski w Dominikanie nie stanął jednak przed sądem ze względów zdrowotnych, a pod koniec sierpnia zmarł i został z honorami pochowany w Czorsztynie.
Po dwuletnim procesie i spektakularnych zapewnieniach o niewinności, do winy niepodziewanie przyznał się Wojciech Gil gwałcący chłopców w Dominikanie i w Polsce. Sam zaproponował karę 7 lat więzienia. Wystąpił też ze stanu duchownego, karę odbywa więc jako osoba świecka.
7-letni wyrok więzienia zapadł także w równie głośnym procesie 42-letniego księdza Pawła K., który od co najmniej 10 lat molestował i gwałcił chłopców poniżej lat 15. Mimo wiedzy o jego skłonnościach biskupi przenosili do z parafii do parafii. Jedna z ofiar pozwała kurię i walczy o odszkodowanie w wysokości 300 tys. zł.
Głośno było także o procesie i 3-letnim wyroku dla księdza Stanisława G., proboszcza z Kalinówki i nauczyciela religii w pobliskich Sulmicach. Poszedł do więzienia za „inne czynności seksualne” wobec 5 dziewczynek w wieku 9 lat.
Sprawa była głośna także dlatego, że po rozpoczęciu śledztwa ksiądz pedofil nadal prowadził lekcje religii i przestał nauczać dopiero, gdy sam przyniósł zwolnienie lekarskie. Obecnie ofiary żądają milionowego odszkodowania.
W 2016 wybuchła medialna burza i rozlała się fala hejtu po tym, jak Krystian Legierski ujawnił, że był molestowany w latach 80. przez księdza Jerzego Kierę, proboszcza z Koniakowa. Miało to spotkać również co najmniej kilku innych ówczesnych ministrantów.
Mimo stanowczych zaprzeczeń proboszcza watykańska Kongregacja Nauki Wiary uznała jego winę, a sąd powszechny oddalił jego skargę o zniesławienie, przyznając rację Legierskiemu, który nazwał go publicznie pedofilem.
Rok 2018 przyniósł lawinę wydarzeń i mnóstwo kolejnych dowodów, że liczne przestępstwa seksualne duchownych wobec nieletnich to nie wymysł mediów.
Zaczynając od spraw najgłośniejszych. 28 września miał premierę film „Kler” Wojtka Smarzowskiego, który w kinach obejrzało ponad 7 mln widzów. Scenariusz powstał w wyniku konsultacji z ofiarami księży pedofilów i zawierał odniesienia do prawdziwych wydarzeń – np. do samospalenia się 53-letniego byłego proboszcza z Turki, przeciwko któremu toczyły się 3 postępowania o molestowanie chłopców.
Na początku października fundacja „Nie lękajcie się” opublikowała Mapę kościelnej pedofilii, którą w 3 miesiące obejrzało ponad 3,5 miliona internautów. Na mapie pokazano ok. 300 przypadków molestowania przez księży.
Niektórzy – nieliczni - biskupi zaczęli ujawniać liczbę przypadków pedofilii w swoich diecezjach. W mediach ukazało się mnóstwo artykułów o przestępstwach seksualnych księży wobec nieletnich. W tym ten najgłośniejszy – reportaż Bożeny Aksamit w "Gazecie Wyborczej", w którym ksiądz Jankowski został oskarżony o molestowanie 12-letnich dziewczynek w latach 60. ubiegłego wieku. Kilka dni później pojawiły się kolejne świadectwa przeciw Jankowskiemu.
W mediach głośno było także o sprawie proboszcza Andrzeja S. ze wsi Grądy-Woniecko, który masturbował chłopca poniżej lat 15 i mimo postawionych mu zarzutów prokuratorskich nadal odprawiał msze.
Pojawiły się teksty dokumentujące wręcz krycie pedofilów przez hierarchów i niepowiadamianie watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary – np. o księdzu Romanie Kramku, proboszczu z Orzechowa, który wykorzystał seksualnie 17-latkę podczas pobytu w USA.
Opinię publiczną poruszył głośny, precedensowy wyrok w sprawie milionowego odszkodowania od Kościoła i dożywotniej renty dla ofiary księdza pedofila.
W 2018 ukazały się także dwie książki adwokata Artura Nowaka - który sam padł kiedyś ofiarą księdza - opisujące kolejne przypadki kościelnej pedofilii.
Zapadło też aż 9 – najwięcej jak do tej pory – wyroków karnych w sprawach księży pedofilów, w tym kilka szeroko komentowanych.
5 lat dla 28-letniego księdza z małej miejscowości na Podlasiu, który co najmniej 3-krotnie zgwałcił 14-letnią uczennicę zwabianą podstępem na plebanię.
4 lata dla zakonnika za molestowanie 22 dziewczynek na lekcjach religii w Kluszkowcach.
6 lat dla 39-letniego księdza harcmistrza z Gdyni za wykorzystanie seksualne dwóch chłopców.
Przed sądem toczyła się głośna sprawa 58-letniego proboszcza z Lipy oskarżonego o molestowanie 4 chłopców poniżej 15 lat (w 2019 został skazany na 3,5 roku więzienia).
Film braci Sekielskich pokazał zaledwie 9 przypadków kościelnej pedofilii, w tym kilka znanych wcześniej, podczas gdy media opisały w ciągu ostatnich 20 lat co najmniej 100 równie bulwersujących spraw.
Po wstrząsie, jaki wywołał u milionów widzów (według danych z 19 maja wyświetlono go 20 mln razy), politycy i biskupi zaczęli się zachowywać tak, jakby ich w Polsce przez ostatnich 18 lat nie było i nie mieli dostępu do wiadomości z kraju.
Przecież o wszystkim tym, co pokazali Sekielscy, wiadomo jest od kilkunastu lat.
Jak to się stało, że dopiero w 2017 roku wprowadzono obowiązek powiadamiania prokuratury o przestępstwach pedofilskich?
Że dotąd nie było obligatoryjnego dożywotniego zakazu pracy z nieletnimi dla skazanych za przestępstwa seksualne wobec małoletnich?
Że polski Kościół nie wprowadził dotąd zasady bezwarunkowego wykluczania ze stanu duchownego skazanych za przestępstwa seksualne wobec małoletnich, jak to jest od dawna np. w USA?
Że program nauczania religii nie przewiduje obowiązkowych lekcji poświęconych temu, jakie zachowania duchownych wobec dzieci są dozwolone?
Że nie uczy się tego dzieci w odniesieniu do innych osób na lekcjach przysposobienia do życia w rodzinie?
Że nie podwyższono wieku przyzwolenia w przypadku osób, które – tak jak księża – sprawują pieczę nad nieletnimi i pełnią szeroko pojęte funkcje wychowawcze?
Że wszyscy dopiero teraz zaczynają się bić w piersi, przepraszać i deklarować wolę walki z problemem?
Jest to wyraz tej samej obłudy i obojętności, którą w swoim filmie ukazali Sekielscy.
Komentarze