0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Krzysztof Hadrian / Agencja GazetaKrzysztof Hadrian / ...

Mamy stan epidemii i te wybory będą inne niż zwykle. Według rozporządzenia ministra zdrowia w lokalu wyborczym może przebywać tylko jeden głosujący na 4 m kw. Czyli jeśli lokal wyborczy ma ok. 30 m kw., jak w mojej wiejskiej świetlicy, może w nim głosować siedem osób na raz. Jeśli zaś obwodową komisję wyborczą umieści się w sali gimnastycznej szkoły podstawowej – a najmniejsze wymagane prawem rozmiary takiej sali to 12 na 24 m kw – to mogą zagłosować jednocześnie 72 osoby.

A 27 tys. lokali wyborczych w Polsce mieści się w najróżniejszych miejscach i są najróżniejszych rozmiarów – także w szkolnych salach i świetlicach, w domach kultury, w przedszkolach i innych budynkach użyteczności publicznej. Nie sposób w tej chwili przewidzieć bez stworzenia złożonego modelu matematycznego, gdzie takie restrykcje nie spowodują korków, a gdzie przed lokalem wyborczym będzie się wiła długa kolejka. A jej uczestnicy, już sfrustrowani i zdenerwowani, będą się dodatkowo obawiać, że nie zdążą zagłosować w wyborach.

Przeczytaj także:

Na papierze gwarancje są: godziny otwarcia lokali wyborczych mogą zostać przedłużone. Uchwała Państwowej Komisji Wyborczej w sprawie wytycznych dla obwodowych komisji wyborczych stanowi, że „o godzinie 21.00 przewodniczący komisji zarządza zakończenie głosowania. Komisja zamyka lokal; wyborcom przybyłym do lokalu przed tą godziną należy umożliwić oddanie głosu. W przypadku podjęcia przez komisję uchwały o przedłużeniu głosowania, o czym mowa w pkt 76, lokal wyborczy jest zamykany później niż o godzinie 21.00, tj. o godzinie wynikającej z uchwały".

To podstawowe prawo wyborcze – możliwość oddania głosu. Komisja powinna więc podjąć uchwałę i przedłużyć godziny otwarcia lokali wyborczych na tak długo, aby wszyscy zdążyli.

Kluczowe jest tutaj sformułowanie, że głosowanie umożliwia się „wyborcom przybyłym do lokalu wyborczego". Generalnie oznacza to, że wyborca musi fizycznie znaleźć się na terenie lokalu wyborczego. Tym razem to niemożliwe. Niektórzy nasi czytelnicy martwią się, że może to oznaczać, iż przebywający w kolejce na zewnątrz nie zostaną już wpuszczeni do lokalu, mimo że przybyli przed 21:00.

Ich obawy rozwiewa Wojciech Hermeliński, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej:

"Na pewno wszyscy zostaną wpuszczeni. Podobne problemy były podczas wyborów samorządowych w 2018 roku i wtedy mogli głosować wszyscy, którzy przybyli do lokalu wyborczego, ale rozumianego w sposób szeroki, nie tylko jako sama sala, w której jest komisja i urna".

Także szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak mówiła 18 czerwca w TVN24:

„Zgodnie z kodeksem wyborczym każdy, kto przybył do lokalu przed 21. musi mieć możliwość zagłosowania. Obwodowe komisje wyborcze będą szkolone w tym zakresie, że jeżeli stojąc w tej kolejce wyborcy nie zdążą wejść do 21. do lokalu, to ktoś z komisji stanie na końcu o 21. i będzie pilnował, żeby wszystkie osoby, które do tego czasu dotarły do lokalu, muszą mieć możliwość oddania głosu".

W 2018 r. kolejki przed lokalami wyborczymi miały miejsce głównie w Warszawie i w dużej części wynikły z tego, że wiele wyborczyń i wyborców wracało z weekendowego wyjazdu. Jednak nie złamano zasady, że nie dopuszcza się do oddania głosu osób, które nie zdążyły dotrzeć do kolejki przed 21. Jak tłumaczyła wtedy Magdalena Pietrzak, kodeks wyborczy nie przewiduje takiej możliwości.

Pozwolono więc głosować tym, którzy do czasu zamknięcia czterech lokali, których dotyczył problem, ustawili się w kolejce na zewnątrz.

Jak długie będą kolejki tym razem, nie sposób przewidzieć. Na razie prognoza pogody w większości regionów Polski wskazuje na deszcz, więc na pewno oprócz maseczek warto zabrać parasolki i nie odkładać głosowania na ostatnią chwilę.

A co z ciszą wyborczą?

Cisza wyborcza trwa do zamknięcia lokali wyborczych. Teoretycznie można sobie wyobrazić sytuację, że po 21. setki wyborców stoją jeszcze w kolejkach, a media podają exit polls – to mogłoby mieć wpływ na wynik głosowania. W wyborach samorządowych 2018 roku cisza wyborcza nie została przedłużona mimo opóźnień w głosowaniu.

Jak będzie tym razem, jeszcze nie wiadomo – PKW podejmie decyzję w niedzielę wieczorem w zależności od sytuacji. Na przykład podczas poprzednich wyborów prezydenckich w 2015 roku została ona przedłużona w całym kraju o półtorej godziny, gdyż w jednym z lokali wyborczych na Śląsku Cieszyńskim zmarła kobieta.

Jak to było z wyborami w pandemii w innych krajach?

Różnie, ale raczej z powodu zagrożenia epidemicznego, a nie kłopotów logistycznych. Zwłaszcza organizowanie wyborów podczas pierwszej fali epidemii okazywało się bardzo niebezpieczne, bo nie wiadomo było jeszcze, jak dużo jest wirusa w populacji i czy głosowanie pomagało mu się rozprzestrzeniać. Tak było w najprawdopodobniej w przypadku I tury wyborów samorządowych we Francji, przeprowadzonej 15 marca 2020 - już dwa dni później prezydent Emanuel Macron wprowadził ścisły lockdown, ale i tak tydzień po wyborach liczba nowych przypadków rosła coraz szybciej.

Za wzorcowo zorganizowane wybory uchodzą te południowokoreańskie parlamentarne z 15 kwietnia. Miesiąc po ich przeprowadzeniu nie było wzrostu nowych przypadków, mimo że frekwencja była największa od 28 lat - ponad 66 proc. Koreańczycy mają przede wszystkim bardzo sprawny system wywiadu epidemiologicznego, który pozwala na szybkie odizolowanie osób z symptomami lub mających kontakt z kimś zakażonym. Poza tym proste i klarowne instrukcje na temat tego, jak zachować się w lokalu wyborczym były przestrzegane przez zdecydowaną większość głosujących, którzy cierpliwie stali w dłuższych niż zwykle kolejkach.

Maski były obowiązkowe, dodatkowo każdemu wchodzącemu do lokalu wyborczego mierzono temperaturę. Osobne procedury pozwoliły na oddanie głosu osobom w kwarantannie i chorym na COVID-19.

Negatywnym przykładem mogą być czerwcowe prawybory w amerykańskim stanie Georgia: z powodu zbyt małej ilości lokali wyborczych obywatele, którzy chcieli oddać głos, musieli czekać w długich kolejkach nawet 4 godziny. Stało się tak mimo niskiej frekwencji i rekordowej liczby głosów oddanych korespondencyjnie. Problemy Georgii nie zrodziły się tylko z powodu pandemii – w biedniejszych, zamieszkałych przez Afroamerykanów miejscowościach i dzielnicach władze likwidują obwody wyborcze; od 2013 roku zlikwidowano ich aż 214. W związku z koronawirusem i brakiem ochotników do pracy w komisjach nawet demokratyczne władze lokalne zdecydowały się na ograniczenie liczby lokali wyborczych. W Atlancie i na jej przedmieściach zamknięto ich aż 80, przez co w niektórych obwodach na listach wyborców było aż 10 tys. osób.

A już na pewno nie należy brać przykładu z Burundi, które wyrzuciło przed wyborami z kraju misję ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia. W połączonych wyborach prezydenckich, parlamentarnych i samorządowych 20 maja wzięło udział 5 mln osób. Czy wpłynęło to na wzrost zachorowań? Nie wiadomo, większość afrykańskich krajów nie jest w stanie prowadzić dokładnych statystyk epidemicznych (albo nie chce tego robić). Oficjalnie w Burundi zarejestrowano 144 przypadki SARS-CoV-2. Tak się jednak złożyło, że 8 czerwca zmarł ustępujący prezydent kraju, 55-letni Pierre Nkurunziza. Oficjalnie na atak serca, ale lokalne media spekulują, że przyczyną zgonu był COVID-19.

;

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze