Czy dzieci z klas I-III wrócą po feriach do szkoły i będą uczyć się w „bańkach"? Czy nowy wariant koronawirusa jest już w Polsce? Do kiedy uda się zaszczepić seniorów? Po pierwszym tygodniu drugiego roku pandemii pytań jest wiele, odpowiedzi o wiele mniej
Ferie zimowe kończą się w całym kraju 17 stycznia. Największe szanse na powrót do szkół mają uczniowie klas I-III, najbardziej potrzebujący kontaktu z równieśnikami i z wychowawcami. Minister edukacji Przemysław Czarnek w poranku rozgłośni katolickich „Siódma 9” przekonywał, że „wszystko jest dopięte na ostatni guzik", jeśli chodzi o naukę stacjonarną. Potem na wideokonferencji poinformował o rekomendacjach ministerstwa w sprawie nauki stacjonarnej. Co dziwne, cały czas unikał konkretów – nie powiedział, czy będą to klasy I-III, czy wszyscy uczniowie.
Jednak rekomendacje ministerstwa wskazują właśnie na takie rozwiązanie.
Uczniowie mają się uczyć w tzw. bańkach: każda klasa oddzielnie z własnym nauczycielem, bez kontaktu z inną „bańką". Dzieci wchodziłyby do szkoły w innych godzinach i w innym czasie wychodziły na przerwy. To pomysł, który sprawdził się w zeszłym roku m.in. w krajach skandynawskich, gdzie długo udawało się utrzymywać otwarte szkoły.
Ale diabeł tkwi w szczegółach: w młodszych klasach oprócz wychowawców są również krążący nauczyciele, np. języka angielskiego, wuefu i religii. Ministerstwo miało przedstawić w piątek (8 stycznia 2021) po południu dyrektorom szkół rekomendacje w tej sprawie, ale samorządy już się obawiają, że uderzy je to po kieszeni, bo będą potrzebne dodatkowe pieniądze na dodatkowych nauczycieli do każdej „bańki".
Ostateczną decyzję o ewentualnym powrocie dzieci do szkół podejmie w przyszłym tygodniu premier w zależności od sytuacji epidemicznej. Gdyby była na „tak", to również w poniedziałek ruszą dobrowolne testy PCR dla nauczycieli nauczania początkowego i pracowników administracyjnych szkół. Zgłosiło się do nich 165 tys. osób. To rozwiązanie być może uspokoi zaniepokojonych nauczycieli, jednak zdaniem wielu ekspertów ma niewielki praktyczny sens: zarazić się można przecież natychmiast po wykonaniu testu i takie przesiewy powinny być często powtarzane, a nie jednorazowe, żeby wyłapywać znaczącą liczbę zakażeń.
Na przykład dr Paweł Grzesiowski, immunolog i ekspert w dziedzinie profilaktyki zakażeń, w ogóle nie widzi sensu w badaniach przesiewowych: „Ci ludzie będą testowani raz na tydzień, a potem kilka dni oczekiwania na wynik, i potem kolejny test – a między tymi badaniami nie mogą się zakazić? To nie jest tak, że zakażamy się raz na tydzień, okres wylęgania wynosi średnio 5 dni, a zaraża się dobę przed wystąpieniem objawów, a więc można się zakazić 10 minut po pobraniu testu i zacząć zarażać przed wykonaniem następnego testu. Mimo ujemnego wyniku człowiek będzie żył w przekonaniu, że jest zdrowy, a zaraża” – mówił OKO.press o wcześniejszych pomysłach szerokiego testowania.
Środowiska nauczycielskie domagają się również szczepień przed powrotem do nauczania stacjonarnego. Rząd nie zamierza jednak zmieniać zaplanowanej kolejności: najpierw medycy, których szczepienia trwają, potem seniorzy.
Za takim rozwiązaniem przemawiają modele matematyczne: ponieważ ryzyko związane z zakażeniem w przypadku seniorów jest największe, ich zaszczepienie w największym stopniu odciąży służbę zdrowia i zmniejszy śmiertelność.
Według obliczeń wrocławskiej grupy ekspertów MOCOS „zaszczepienie seniorów zmniejsza falę zachorowań w mniejszym stopniu niż zaszczepienie 5 mln osób dorosłych, jednak w drastyczny sposób ogranicza hospitalizacje oraz umieralność".
żródlo:mocos.pl
Trudno to przewidzieć, nie mając do dyspozycji analiz, którymi dysponuje rząd. Niepełne dane spływające w okresie świątecznym zamazały trochę sytuację epidemiczną – w dni świąteczne mało było testów i zgonów, a konkretniej informacji o nich w systemie. Jednak najbardziej miarodajne dane o hospitalizacjach i liczbie osób wymagających intensywnej terapii pokazują, że jesteśmy w okresie przejściowym: po spadkach na przełomie listopada i grudnia ich liczba się ustabilizowała, ale na niepokojąco wysokim poziomie; hospitalizacji w przedziale 16-17 tys., stanów ciężkich w okolicach 1 600.
Widać to również na wykresie nowych wykrytych zakażeń (z dołkiem w okresie świątecznym).
A także na zbiorczym wykresie zakażeń, zgonów i wyzdrowień.
Jeśli chodzi o zgony, to tego wypłaszczenia jeszcze nie widać (tu również dane spływały z opóźnieniem z powodu świąt), ale powinno ono w najbliższym czasie nastąpić – niestety odsetek osób, które nie opuszczają szpitala na własnych nogach lub na wózku znacząco się nie zwiększa.
Jak powtarza prawie na każdej konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski, gdyby hipotetyczna trzecia fala ruszyła z tak wysokiego poziomu, mogłoby to mieć katastrofalne skutki. Czy ruszy? Wprowadziliśmy 28 grudnia dodatkowe ograniczenia, zmniejszając radykalnie ruch w centrach handlowych poprzez zamknięcie większości sklepów i utrudnianie grupowego wypoczynku podczas ferii. Jeszcze za wcześnie jednak, żeby skutki tego pokazały się w danych.
Z drugiej strony wisi nad nami nowy wariant wirusa, osławiony VOC-202012/01, który postawił w dramatycznej sytuacji Wielką Brytanię. Czy jest już w Polsce? Nie wiemy, ponieważ sekwencjonujemy bardzo mało genomów wirusa i z dużym opóźnieniem przekazujemy sekwencje do bazy GISAID. Jak mówił „Gazecie Wyborczej" prof. Tomasz Lipniacki z PAN, jeden z autorów badania, z którego wynika, że nowy szczep ma potencjał zakażania aż dwa razy większy niż poprzedni dominujący w Anglii. Według innego badania miał mieć „tylko" 50 proc. większy potencjał.
Jak mówił prof. Lipniacki, gdyby nowy szczep nie pojawił się w Polsce, byłby bardzo zdziwiony: „Angielski mutant dominuje w południowej Anglii i w Londynie, a jak wiadomo, jest to centrum transportu lotniczego. Przed świętami przyleciało do Polski z Londynu około 200 samolotów. Zdziwiłbym się, gdyby go nie było na pokładzie".
A sytuacja w Wielkiej Brytanii wygląda obecnie tak:
W piątek 8 stycznia brytyjskie władze poinformowały o śmierci z powodu COVID-19 1 325 osób. To najwięcej od początku epidemii. Sadik Khan, burmistrz Londynu, w którym szpitale i oddziały intensywnej terapii są na granicy wyporności, ogłosił w mieście stan „poważnego zagrożenia".
Na szczęście najnowsze wyniki badań dają nadzieję, że produkt firmy Pfizer, głównego w tej chwili producenta szczepionek przeciwko koronawirusowi na zachodniej półkuli (stosowany również w Polsce) będzie skuteczny również w starciu z nowym wariantem. Środowisko naukowe czeka jednak na bardziej decydujące dowody, bo badanie dotyczyło tylko części mutacji w nowym szczepie.
Tymczasem równie krytyczna jak w Wielkiej Brytanii sytuacja panuje w Stanach Zjednoczonych. W ciągu ostatniej doby zmarło tam na COVID-19 ponad 4 tys. osób i to również najwyższa liczba od początku epidemii.
źródło: Worldometer
Prezydent-elekt Joe Biden ogłosił w związku z tym, że zaraz po dojściu do władzy – 20 stycznia – nakaże dopuszczenie do użytku wszystkich zakupionych przez Stany Zjednoczone dawek szczepionek Pfizera i Moderny. Do tej pory w USA zaszczepiono pierwszą dawką 5,9 mln osób. Producenci zalecają drugą dawkę w odstępie kilku tygodni, jednak można ją opóźnić. Robi to już także Wielka Brytania, która poszerzyła odstęp między dawkami do 12 tygodni w przypadku preparatu Pfizera.
Tymczasem SAGE, grupa ekspertów od szczepień Światowej Organizacji Zdrowia ogłosiła w piątek, że odstęp pomiędzy dawkami szczepionki Pfizera można przedłużyć tylko do sześciu tygodni.
Koncern rekomendował pierwotnie trzy do czterech tygodni. Polski rząd na razie trzyma się terminu 21 dni między pierwszą a drugą dawką oraz zasady, że dla każdej zaszczepionej osoby trzyma drugą dawkę w Agencji Rezerw Materiałowych.
W związku z niebezpieczeństwem nowego wariantu tym bardziej palące staje się pytanie, kiedy w Polsce uda się zaszczepić osoby z grupy ryzyka. 15 stycznia mają ruszyć szczepienia I grupy, a konkretnie seniorów powyżej 70. roku życia. Poinformował o tym na czwartkowej konferencji prasowej szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. W I grupie są wszyscy mieszkańcy Polski powyżej 60. roku życia plus nauczyciele i służby mundurowe. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie starczy dla nich szczepionek w pierwszym kwartale 2021 roku.
Według rządu dostaniemy do końca marca 5,8 mln dawek, co wystarczy na zaszczepienie 2,9 mln osób. W tej chwili trwają szczepienia medyków, których zgłosiło się 700 tys. Pozostanie więc około 2,35 mln, a Polek i Polaków powyżej 70. roku życia mamy 4 mln 760. Starczy dla połowy. Według sondaży chce się zaszczepić mniej niż połowa mieszkańców Polski, ale w grupie seniorów – z przyczyn oczywistych – chętnych jest więcej, ponad 50 proc.
Na pewno nie starczy szczepionki dla służb mundurowych i dla nauczycieli.
Liczba szczepionek w I kwartale może się jeszcze zmienić, jeśli Europejska Agencja Leków i Komisja Europejska dopuszczą do użytku produkt AstryZeneki i Uniwersytetu Oksfordzkiego, już stosowany w Wielkiej Brytanii i w Indiach. Nie wiadomo także, co będzie ze szczepionką CureVac, która na razie jest jeszcze w III fazie testów klinicznych. Nie ma jednak szans, by w pierwszym kwartale pojawiło się więcej szczepionki Pfizera/BioNTech i Moderny, bo obie firmy nie są w stanie wyprodukować ich więcej.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła w piątek, że do krajów Unii trafi dodatkowych 300 mln szczepionek od Pfizera/BioNTechu (200 mln plus opcja na dodatkowe 100 mln) poza 300 mln zamówionymi na pierwszy kwartał. Niestety będzie to możliwe dopiero w drugim i trzecim kwartale 2021 roku. Według von der Leyen w drugim kwartale trafi do Unii 75 mln dawek.
Polska kupuje szczepionki w ramach solidarnościowych zakupów koordynowanych przez Komisję Europejską. Oznacza to – jak podkreśliła w piątek jej przewodnicząca Ursula von der Leyen – że żaden kraj unijny nie może kupować sobie szczepionek „na boku" od firm, z którymi negocjuje Komisja, uszczuplając zasób do dyspozycji Unii. Każdy z krajów dostanie liczbę dawek proporcjonalną do liczby mieszkańców.
Komisja była krytykowana za to, że na pierwszym etapie zawierania umów nie postawiła zdecydowanie na firmy amerykańskie, Pfizera i Modernę, które wysunęły się do przodu w badaniach, licząc na francuskie Sanofi (wraz z GSK) oraz niemiecki CureVac. Tymczasem pierwsza firma jest jeszcze na I/II etapie badan klinicznych, a CureVac nie skończył III fazy. W związku z tym inne kraje Unii są w podobnej sytuacji jak Polska – liczba szczepionek w pierwszym kwartale nie pokryje zapotrzebowania.
Pfizer zamierza wyprodukować w 2021 roku 2,3 mld dawek swojej szczepionki. Jak zauważył brytyjski „The Guardian", unijne 600 mln to prawie połowa produkcji koncernu.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze