0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Marcin Stepien / Agencja Wyborcza.plMarcin Stepien / Age...

„Podpisaliśmy umowę partnerstwa około dwa tygodnie temu i sądzę, że mniej więcej na przełomie tego i przyszłego roku pierwsze pieniądze unijne wpłyną. A to, czy one będą ze Wspólnej Polityki Rolnej, czy z funduszy strukturalnych, czy z KPO jest dla mnie rzeczą wtórną, nie pierwszorzędną. Jestem przekonany, że te środki wpłyną i będą pomagały w rozwoju Polski. (...) Jestem dobrej myśli i na pewno dopniemy tutaj swego” – powiedział Mateusz Morawiecki pytany 18 lipca o losy KPO.

To mało wyrafinowany unik ze strony premiera, wykorzystujący nieprostą konstrukcję unijnego budżetu, bo w sporze z Brukselą idzie o KPO, a nie o inne fundusze wymienione przez Morawieckiego.

Z kolei w czwartek 21 lipca minister rozwoju i technologii Waldemar Buda stwierdził: "KPO jest zatwierdzone, więc (KE) nie ma tutaj wyjścia, te środki muszą być wypłacone". Przyznał natomiast, że nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Sprawdzamy, czy te wypowiedzi mają coś wspólnego z prawdą.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

KE zatwierdza KPO

Przypomnijmy, że Komisja Europejska na początku czerwca dała zielone światło dla polskiego KPO, który po dwóch tygodniach unijne rządy zatwierdziły w Radzie UE. Swego poparcia odmówiła – wstrzymując się od głosu – wyłącznie Holandia. To oznacza blisko roczne opóźnienie w stosunku do pierwotnych planów, według których KPO miał być przyjęty przez Brukselę już w lipcu 2021 roku. Nie doszło do tego z powodu odmowy wykonania orzeczeń TSUE – wyroku co do ustawy o systemie dyscyplinarnym dla sędziów oraz zabezpieczenia nakazującego zawieszenie kluczowych punktów ustawy kagańcowej.

A w tekście KPO ostatecznie uzgodnionym między Brukselą i rządem Morawieckiego wykonanie decyzji TSUE (częściowe i krytykowane jako zgniły kompromis) rozpisano jako „kamienie milowe”, czyli warunki do wypełnienia przed pierwszymi wypłatami z KPO.

Przeczytaj także:

Najwcześniej na przełomie roku

Zarówno Ursula von der Leyen, jak i Vera Jourova (odpowiednio szefowa Komisji Europejskiej i jej wiceprzewodnicząca zajmująca się m.in. praworządnością) publicznie przyznały, że „ustawa Dudy”, jak w Brukseli nazywa się przyjętą w czerwcu reformę sądownictwa, nie wypełnia wszystkich kamieni milowych zawartych w KPO.

Co to oznacza dla harmonogramu wypłat?

Nawet gdyby była „ustawa Dudy” wystarczająca, to pierwszej raty należałoby się spodziewać dopiero w grudniu lub styczniu, lutym 2023 roku, bo przed startem wypłat z KPO trzeba jeszcze m.in. podpisania umowy operacyjnej między Komisją Europejską i Warszawą (to ma dokonać się dopiero we wrześniu) oraz innych techniczno-księgowych uzgodnień. Teoretycznie to nie musiałby być wielki problem, bo już samo zatwierdzenie KPO przez Radę UE pozwala Polsce na podejmowanie zobowiązań finansowych, a całe finansowanie z Funduszu Odbudowy opiera się na wypłatach „z dołu”, czyli zwracania wydatków poniesionych przez dany kraj UE.

Pozostaje jednak pytanie, czy i kiedy taki pierwszy zwrot nastąpi w przypadku Polski.

Pieniądze z KPO tylko po spełnieniu warunków

KPO jest zatwierdzone, więc (KE) nie ma tutaj wyjścia, te środki muszą być wypłacone

Wywiad dla PAP,21 lipca 2022

Sprawdziliśmy

Raczej fałsz. Podpisanie KPO to oczywiście ważny pierwszy krok, ale jeżeli nie spełnimy kamieni milowych, pieniędzy możemy nie zobaczyć

Każda rata z KPO może być wypłacona dopiero po spełnieniu powiązanych z nią warunków, a praworządnościowe kamienie milowe są przywiązane do pierwszej raty dla Polski, bez której nie będzie kolejnych. Składany przez dany kraj wniosek o wypłatę raty z KPO (Polska zamierza złożyć go jesienią) uruchamia weryfikację, czy spełniono warunki przypisane tej racie w harmonogramie KPO.

Decyzja o tym, czy warunki zostały w dostateczny sposób spełnione, zapada w „procedurze komitetowej”, czyli główna rola przypada Komisji Europejskiej, ale we współdziałaniu z przedstawicielami 27 krajów Unii. Celem jest ich konsensus, ale w ostateczności o potwierdzeniu decyzji Komisji decydowałaby zasada większościowa. Jednak nawet pojedynczy kraj niezadowolony z decyzji o uwolnieniu czyjejś transzy może zażądać debaty na forum szczytu UE – to wprawdzie nie oznacza prawa weta, ale oznaczałoby nadanie dużej rangi politycznej zastrzeżeniom co do realizacji KPO. To rozwiązanie wypromowane przez holenderskiego premiera Marka Ruttego.

A jeśli Komisja Europejska w procedurze komitetowej uzna, że warunki dla wypłaty transzy nie są spełnione, to dane państwo – nie otrzymawszy pieniędzy – powinno dostać na ich realizację dodatkowe sześć miesięcy. I jeśli znów nie spełnia warunków, pieniądze zaczynają przepadać.

Ponadto przepisy o Funduszu Odbudowy przewidują wstrzymanie kolejnych transz, a nawet wymóg zwrotu pieniędzy w razie odwrócenia reform, które były warunkiem wypłat poprzednich rat z KPO.

Rząd Morawieckiego – pomimo wypowiedzi premiera bagatelizujących różnice między różnymi źródłami finansowanie z unijnej kasy – liczy na pierwszą ratę z KPO na początku przyszłego roku.

Zastrzeżenia wobec „ustawy Dudy"

Jak napisaliśmy wyżej, pieniądze mogłyby wtedy trafić do Polski, gdyby nie było zastrzeżeń co do spełnienia kamieni milowych, a tym samym do ustawy prezydenta Dudy. A zastrzeżenia są. Te wysuwane przez Ursulę von der Leyen dotyczą braku „możliwości kwestionowania statusu innego sędziego" - w Polsce od czasu ustawy kagańcowej działanie takie traktowane jest jako przewinienie dyscyplinarne. W treści ustawy Dudy powtarza się taki zakaz, choć rząd w kamieniach milowych zobowiązał się, że treść orzeczeń sądowych nie będzie podstawą do pociągania do odpowiedzialności dyscyplinarnej.

Zdaniem naszych rozmówców w Brukseli sprzeczności te nie muszą być rozwiązywane za pomocą nowej ustawy lub poprawek do „ustawy Dudy”. A najprostszym sposobem byłoby podporządkowanie się środkowi tymczasowemu TSUE zawieszającemu ustawę kagańcową, przez którego łamanie – nie dotyczy wyłącznie samej Izby Dyscyplinarnej – polska kara nadal rośnie o milion euro dziennie.

Druga duża kontrowersja co do „ustawy Dudy”, o której jednak Komisja Europejska głośno się nie wypowiada, to kształt Izby Odpowiedzialności Zawodowej (następczyni Izby Dyscyplinarnej). Zgodnie z zapisami KPO ma być niezależnym sądem, zgodnym z wymogami unijnymi, a jej skład ma znacząco się różnić od składu Izby Dyscyplinarnej. Tyle że Komisja Europejska – takie stanowisko prezentuje podczas rozpraw TSUE – nie uznaje samego faktu powołania sędziego z udziałem neo-KRS za przesłankę wystarczającą do stwierdzenia braku jego niezależności. A zatem nawet obecność neo-sędziów w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej nie musi jej automatycznie skreślać na użytek ocen w ramach KPO.

Czy polski rząd dopnie swego? I po stronie Komisji Europejskiej, i Rady UE zasadniczo dominuje polityczna wola wypłacenia Polsce pieniędzy z KPO, czyli pierwszej raty na początku 2023 roku. Gotowość do kompromisów jest w Brukseli spora, co pokazuje kształt „kamieni milowych” z KPO, ale bez przekraczania czerwonej linii, którą obecnie są właśnie te „kamienie”. Wypłaty są zatem możliwe, o ile Polska wykona kolejny krok w kwestii praworządności, a konkretnie w sprawie wskazywanej publicznie przez von der Leyen, czyli autonomicznego prawa sędziów do sprawdzania statusu czy też niezależności innych sędziów. To dla PiS bardzo trudny krok, bo w praktyce chodziłoby m.in. o neo-sędziów.

A premier Kaczyński powiedział ostatnio: "Koniec tego dobrego"... Wychodzi na to, że - tak jak przed czerwcem - wszystko zależy od tego, czy rząd dogada się z Brukselą.

A może chodzi o inne pieniądze?

Na koniec: czy faktycznie nie ma znaczenia, skąd pieniądze, ważne że z UE. Faktycznie „rzeczą wtórną" jest pochodzenie pieniędzy ze Wspólnej Polityki Rolnej, czy z funduszy strukturalnych, czy z KPO?

Niestety, nie. Owszem, Krajowy Plan Odbudowy (jego część dotacyjna to 22,5 mld euro po czerwcowej korekcie uwzględniającej zmiany PKB) to element łącznej puli około 130 mld euro subsydiów dla Polski w unijnej siedmiolatce budżetowej (2021-2027). Istotnie, rząd Morawieckiego pod koniec czerwca – z opóźnieniem, ale mieszczącym się w standardowych ramach - uzgodnił z Brukselą „umowę partnerstwa” niezbędną do wydatkowania największej części subsydiów, czyli 76,5 mld euro z polityki spójności. Od początku przyszłego roku zaczną się zatem pierwsze konkursy oraz ich finansowanie. Czyli faktycznie jakieś pieniądze będą.

Jednak pieniądze z polityki spójności (a także polityki rolnej) to działka odrębna od KPO i dlatego nie jest „wtórne”, czy Polska po fundusze z KPO ostatecznie sięgnie, czy nie.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).
Na zdjęciu Tomasz Bielecki
Tomasz Bielecki

Korespondent w Brukseli od 2009 r. z przerwami na Tahrir, Bengazi, Majdan, czasem Włochy i Watykan. Wcześniej przez parę lat pracował w Moskwie. A jeszcze wcześniej zawodowy starożytnik od Izraela i Biblii Hebrajskiej.

Komentarze