Pomagasz Ukraince, a czemu nie zajmiesz się afgańskim chłopcem? – mówi mi szwedzka koleżanka. Oburza się jak okropnym rasizmem i niesprawiedliwością jest, że Ukraińcy mogą za darmo jeździć metrem i autobusami w Sztokholmie, a inni uchodźcy - nie
Europa wydaje się być coraz bardziej podzielona w sprawie pomocy walczącym Ukraińcom, ale bardzo solidarna i podobnie myśląca w kwestiach związanych z pomocą uchodźcom z Ukrainy. Unijna dyrektywa przyznająca im prawo do tymczasowej ochrony w dowolnym kraju UE to pierwsze takie rozwiązanie w historii Unii. Wydawałoby się też, że jest w jakiś sposób naturalne i oczywiste, że wojna u bliskich sąsiadów, wojna w Europie, wywołuje inny rodzaj mobilizacji niż ta, która jest bardzo daleko.
Wygląda jednak na to, że w zglobalizowanym świecie jest to problem bardziej skomplikowany niż myślimy, a debata na ten temat nie dociera do Polski.
„Nie mamy do czynienia z krajem takim jak Irak czy Afganistan, gdzie od dekad toczą się konflikty. To względnie cywilizowane, względnie europejskie miasto, w którym nikt nie spodziewałby się, nikt nie przeczuwałby, że coś takiego może się wydarzyć” - powiedział w telewizyjnej relacji z Kijowa doświadczony korespondent CBS News Charlie D’Agata. Wywołał oburzenie. Moustafa Bayomi z “The Guardian” w artykule potępiającym rasistowskie relacje z wojny napisał o słowach korespondenta:
„Czy opisując Ukraińców jako »cywilizowanych«, twierdzi, że tacy są w przeciwieństwie do Afgańczyków i Irakijczyków i dlatego w większym stopniu zasługują na naszą empatię?”
Charlie D’Agata przeprosił za niezręczność.
W Wielkiej Brytanii oskarżenia o rasizm skierowane też zostały pod adresem dziennikarza „The Telegraph” Daniela Hannana, który pisał o ukraińskich uchodźcach: „Wyglądają tak samo jak my. I to właśnie jest szokujące. Ukraina to europejski kraj. Jego mieszkańcy oglądają Netfliksa i mają konta na Instagramie, głosują w wolnych wyborach i czytają niecenzurowane gazety. Nagle wojna nie jest już czymś, co dotyka biednych, dalekich nam społeczeństw”.
Krytycy zarzucili mu między innymi, że ma takie uprzedzenia na temat krajów arabskich, iż wyobraża sobie, że ich mieszkańcy nie używają mediów społecznościowych.
W Wielkiej Brytanii, a także w USA pojawiło się więcej podobnych komentarzy, łącznie ze zdumieniem, iż uchodźcy mogą być błękitnoocy i tacy jacyś „nasi”.
We Francji dziennikarz kanału BFM TV Phillipe Corb stwierdził, że podczas wojny w Ukrainie przed bombardowaniami nie uciekają "jacyś tam Syryjczycy". Tu uchodźcami stali się „Europejczycy, którzy samochodami takimi samymi jak nasze samochody, uciekają, by ratować życie”.
W marcu przeciw tego typu narracji zaprotestował Związek Dziennikarzy Arabskich i Bliskowschodnich, AMEJA. Jego członkowie wydali potępili w oświadczeniu używanie rasistowskich sugestii, jakoby jakieś społeczeństwa czy kraje były na tyle „niecywilizowane i biedne, że są bardziej podatne na konflikty”.
„Ten rodzaj komentarzy odzwierciedla rozpowszechnione na Zachodzie uprzedzenia dziennikarzy, a te sprawiają, że tragedie w takich częściach świata jak Bliski Wschód, Afryka i Azja Południowa czy Ameryka Łacińska są uważane za coś normalnego”.
Dr Karin Idevall Hagren, językoznawczyni z Uniwersytetu Sztokholmskiego specjalizująca się w kwestii rasizmu w języku, twierdzi, że w międzynarodowych mediach wyraźnie widać różnicę w portretowaniu uchodźców z Ukrainy i ofiar innych konfliktów zbrojnych.
„Teraz otrzymujemy zdjęcia i opowieści, które nakłaniają nas do identyfikowania się z Ukraińcami.
W relacjach z innych wojen media pokazywały anonimowe ofiary i bezbronny tłum uciekających. Ukraińcy to mamy małych dzieci, uczniowie, babcie i dziadkowie.
Opowiadają o swojej codzienności, która przypominała naszą i drastycznie się zmieniła. To tworzy w reportażach poczucie bliskości, wspólnotowego »my«, które sprawia, że Szwedzi i inni mieszkańcy Zachodu chcą angażować się we wsparcie. To dobre, ale trudno nie widzieć podwójnego standardu”.
Jest w tych słowach wiele prawdy. Z drugiej strony jest też faktem, że w 2015 roku duża część Europy Zachodniej, na przykład kraje takie jak Niemcy i Szwecja, okazały ogromną solidarność z Syryjczykami.
Willokommenskultur, solidarność z ofiarami, zaangażowanie w pomoc przyjeżdżającym ze strony prywatnych ludzi – tego nie było wtedy w Polsce, ale było w Europie.
I na postawy społeczeństw Zachody wpłynęły także relacje medialne pokazujące zwykłych, cierpiących ludzi, jak choćby słynne zdjęcie trzyletniego Aylana Kurdi’ego, który utonął w Morzu Śródziemnym. Zginęła z nim matka i 5-letni braciszek, został tylko zrozpaczony ojciec. Niedługo po tym, jak zdjęcie okrążyło świat, Europa otworzyła granice. Nie zrobiła tego Polska i do dziś jest mi wstyd, gdy o tym myślę. Może tym bardziej dlatego dumna jestem, że polskie społeczeństwo jest tak niesłychanie solidarne z Ukrainą.
Jak napisał w magazynie „Kvartal” szwedzki dziennikarz Håkan Lindgren „polskie społeczeństwo obywatelskie przeżywa obecnie swoje najlepsze chwile od czasu, gdy w 1980 roku powstał związek zawodowy Solidarność”. O polskiej pomocy pisze się na świecie dużo i z podziwem, ale jest też sporo publikacji wytykających nam obojętność w roku 2015 i trwający push back wobec uchodźców na granicy z Białorusią. Za przyczynę różnicy postaw uznawany jest najczęściej rasizm.
„Polska, która regularnie używała gazu łzawiącego i armatek wodnych przeciw uchodźcom z Bliskiego Wschodu, Azji i Afryki, w kilka tygodni przyjęła półtora miliona Ukraińców” – podsumowuje Amat Levin w ”Dagens Nyheter”.
„Patrzcie, jak sąsiedzi Ukrainy otwierają teraz drzwi dla fal uchodźców stamtąd, po tym, jak latami demonizowali i źle traktowali innych uchodźców, zwłaszcza muzułmanów i Afrykańczyków” - oburza się publicysta „The Guardian”.
W tej samej gazecie Lorenco Todo poświęca dużo miejsca doniesieniom o tym, że Polacy utrudniają wjazd do kraju uchodźców z Ukrainy o innym kolorze skóry, temat o którym sporo też pisano w polskiej prasie.
Polski broni Freddy Gray z „The Spectator”, gazety niesłynącej z przeczulenia w tematach rasizmu „Polska zachowuje się jak humanitarne supermocarstwo, ale duża część mediów brytyjskich woli raczej krzyczeć o rasizmie”.
Co o tym wszystkim sądzić? Jak jest prawda?
Dania, która dążyła do wstrzymania przyjmowania jakichkolwiek uchodźców, zwłaszcza z krajów muzułmańskich, o czym otwartym tekstem mówili w zeszłym roku socjaldemokratyczni politycy, wysyła dziś do Polski autobusy po uchodźców z Ukrainy. Specjalnie dla nich uchylono kontrowersyjną ustawę z 2015 roku, która pozwalała na odbieranie uchodźcom części pieniędzy i wartościowych przedmiotów po to, by w ten sposób pokryć koszty ich pobytu w kraju.
W Szwecji nawet antyimigrancka populistyczna partia Szwedzkich Demokratów chce pomagać uchodźcom Ukrainy. Jej członkowie mówią otwartym tekstem, że Ukraińcom należy pomagać, bo są pracowitymi chrześcijanami, pochodzącymi z kraju o podobnej kulturze. Jeśli Szwedzcy Demokraci, którzy całą swoją siłę polityczną zbudowali na demonizowaniu uchodźców, chcą nagle jakimś uchodźcom pomagać, to coś jest na rzeczy.
Tylko czy rzeczywiście chodzi tylko i wyłącznie o rasizm i dzielenie ludzi na lepszych i gorszych, bardziej i mniej godnych pomocy, bardziej i mniej do nas podobnych?
Czy może także o silną emocjonalną reakcję na tragedię, która dzieje się tuż obok nas, u sąsiadów? O to, że w sytuacji wojny w Europie niepomaganie uchodźcom jest trudniejsze do moralnego usprawiedliwienia?
Szwedzka publicystka Nina Solomin twierdzi, że krytycy otwierania serc dla Ukraińców przy jednoczesnym zamykaniu ich dla uchodźców z bardziej odległych części świata, którzy dopatrują się w tym rasizmu, pomijają właśnie aspekt jakoś logicznej zasady pomagania najbliższym sąsiadom:
„Jeśli coś wydarzy się w Norwegii, pomożemy i będziemy się spodziewać tego samego w zamian od Norwegów. Nie oczekujemy w ten sam sposób od Syrii, że nam pomoże, gdyby dotknęła nas wojna. Bliskość geograficzna ma znaczenie, nawet z tej prostej przyczyny, że państwa narodowe to terytoria, do których obrony można zostać zmuszonym. Z tego powodu ma się najczęściej bliższe relacje z krajami swojego regionu”.
Solomin podkreśla też, że uchodźcy z Ukrainy są jednoznacznie grupą ludzi, którzy uciekają przed pożerającą kraj wojną. Uchodźcy, którzy przybyli do Szwecji w roku 2015, byli grupą bardziej niejednorodną. „Około jednej trzeciej osób ubiegających się wówczas o azyl uciekała przed wojną w Syrii, reszta - z innych krajów, z których uciekali przed konfliktami, ale także przed innymi rzeczami, jak na przykład straszliwa bieda”.
Kiedy pod koniec marca wracam do Sztokholmu po dwóch tygodniach pobytu w Warszawie, w której panuje euforia solidarności, chyba jeszcze większa od tej w Berlinie roku 2015, po raz pierwszy od wielu lat czuję, że w ogromie otaczającego zła w moim rodzinnym kraju dzieje się coś dobrego. Opowiadam o tym szwedzkim przyjaciołom. Kiwają z podziwem głowami. Sama angażuję się w organizowanie pomocy dla jadącej do Szwecji uchodźczyni z Charkowa. Któregoś dnia mówię o tym na jodze dobrej koleżance. Rzuca mi niechętne spojrzenie
"Pomagasz Ukraince, a czemu nie zajmiesz się afgańskim chłopcem?" – mówi i jest w tym jakieś poczucie wyższości. Następnie koleżanka oburza się, jak okropnym rasizmem i niesprawiedliwością jest fakt, że Ukraińcy mogą za darmo jeździć metrem i autobusami w Sztokholmie.
Jestem zaskoczona, choć oczywiście nie mogę odmówić jej logiki, że skoro uchodźca z Ukrainy może podróżować za darmo, to dlaczego nie uchodźca z Somalii. Tłumaczę coś o sąsiedzkiej pomocy, o wojnie tuż obok
"To strukturalny rasizm" – ucina.
Przyznam, że mnie to dotyka, strasznie nieprzyjemnie jest postępować w wydawałoby się właściwy sposób (pomaganie uchodźcom jest wszak rzeczą dobrą) i dowiedzieć się, że jest to podszyte niewłaściwą intencją.
W Szwecji przybywa głosów podobnych do tego mojej koleżanki z jogi. W niektórych regionach kraju wycofano już bezpłatne przejazdy dla Ukraińców.
W Skanii firma transportowa zarządzająca komunikacją miejską została zaskarżona do Rzecznika Praw Obywatelskich za to, że oferuje uchodźcom z Ukrainy podróże bez biletów:
„Ponieważ mieszkańcy Ukrainy w przeważającej mierze składają się z etnicznych Ukraińców i Rosjan (…) można powiedzieć, że osoby stamtąd ubiegające się o azyl jeżdżą za darmo komunikacją miejską na podstawie swojego pochodzenia etnicznego. Inni ubiegający się o azyl w Szwecji są w co najmniej równie trudnej sytuacji i dlatego firma Transport Skania nie ma prawa pomagać tylko jednej grupie ludzi”.
Gazeta „Syre” opublikowała właśnie artykuł Petera Al Fakira o nastrojach uchodźców z innych krajów, którzy widzą wyjątkowość szwedzkiego stosunku do Ukraińców.
„Wielu jest zawiedzionych i pyta, czemu nikt nie pojechał po nich samochodem. Sami musieliśmy sobie opłacić przyjazd do Szwecji. Wielu czuje złość i pisze w mediach społecznościowych, że Szwedzi to rasiści, bo są mili dla Ukraińców, a nie dla muzułmanów i Arabów” – mówi cytowany w tekście Samer, Syryjczyk, którzy przyjechał do Szwecji w roku 2015.
Dyskusja ma sens, a zarazem wydaje się absurdalna. Pojechanie samochodem po uchodźców ukraińskich ze Sztokholmu do Warszawy to jednak coś innego nie wyprawa do Syrii. Czy nie?
I czy jeśli zaczynamy dostrzegać w naszej dobroci jakieś preferencje, hierarchie i uprzedzenia, można powiedzieć, że pomaganie uchodźcom z Afganistanu jest po prostu lepsze od pomagania tym z Ukrainy? Bo na pewno nie ma w nim uprzedzeń?
Zastanawiając się nad tym czytam jeszcze raz artykuły o pełnych rasistowskich sformułowań relacjach z wojny. Słynne słowa Charlie D’Agata z CBS. Kijów to w jego oczach miasto „relatively civilized, relatively European”, względnie cywilizowane i względnie europejskie. Znaczące słowo „względnie”.
To także odbicie w języku ukrytych hierarchii i stereotypów. Europa Wschodnia jest po prostu tylko prawie europejska. Nie tak niecywilizowana jak Afganistan, ale jednak do Wielkiej Brytanii nie da się tego porównać.
Zawarty w szczerych słowach współczucia dyskretny policzek. Rasizmem nie da się tego nazwać, bo nie chodzi o kolor skóry. Ale trudno też powiedzieć, że słowa korespondenta są wyrazem przekonania, że wszyscy w Europie jesteśmy tacy sami.
Co z tym wszystkim zrobić? Czy wystarczy mieć świadomość, że nasze mózgi nieustannie budują hierarchie i że najczęściej są to hierarchie bazujące na uprzedzeniach? I czy pomaganie białym uchodźcom może być wyrazem rasizmu?
Pisarka, kulturoznawczyni i tłumaczka literatury szwedzkiej. Autorka m.in. reportaży o współczesnej Szwecji „Samotny jak Szwed? O ludziach Północy, którzy lubią bywać sami”, „Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie”. Ostatnio wydała: „Szwedzka sztuka kochania. O miłości i seksie na Północy”.
Pisarka, kulturoznawczyni i tłumaczka literatury szwedzkiej. Autorka m.in. reportaży o współczesnej Szwecji „Samotny jak Szwed? O ludziach Północy, którzy lubią bywać sami”, „Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie”. Ostatnio wydała: „Szwedzka sztuka kochania. O miłości i seksie na Północy”.
Komentarze