Polacy, którym uniemożliwiono głosowanie za granicą, skrzykują się w internecie, by złożyć protesty wyborcze. Czasu jest bardzo mało - tylko do czwartku! OKO.press wyjaśnia, kto, gdzie i jak może złożyć protest i jaki może on mieć wpływ na wynik wyborów
Z powodu nadzwyczajnych okoliczności związanych z pandemią i przesuwaniem terminu wyborów wielu z naszym czytelnikom nie udało się w tych wyborach oddać głosu. Powoduje to zrozumiałe rozgoryczenie. Frustrację budzi też to, że - jak podsumował w rozmowie z OKO.press były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej sędzia Wojciech Hermeliński, „z jednej strony był kandydat, którego wspiera tylko jego komitet wyborczy i miliony obywateli, którzy na niego głosują, z drugiej strony urzędujący prezydent, którego komitetem wyborczym była cała machina państwowa, rząd, państwo, telewizja".
Ta świadomość, że wiele rzeczy w tych wyborach było nie na miejscu, powoduje, że piszą do nas czytelnicy z pytaniami takimi, jak pani Joanna:
„Chcę złożyć protest wyborczy, ale chcę to zrobić mądrze".
Jak złożyć mądrze protest wyborczy? Podpowiadamy. Co zrobi z nim natomiast Sąd Najwyższy, nie próbują spekulować nawet eksperci poproszeni przez OKO.press o opinię. Po pierwsze dlatego, że te wybory były pod wieloma względami precedensowe.
Do protestów wyborczych skrzykuje się zwłaszcza Polonia, wściekła na liczne sytuacje, kiedy ludzie nie dostali pakietów wyborczych w głosowaniu korespondencyjnym, albo w ogóle nie przeprowadzono w ich kraju wyborów. W zamkniętej grupie Protesty Wyborcze - Polonia ma prawo głosu na FB jest już prawie 1500 osób. Można tam uzyskać gotowy wzór protestu, a sztab wolontariuszy pomaga je wypełniać i składać. Z grupą współpracują prawnicy w kraju - Sylwia Gregorczyk-Abram i Michał Wawrykiewicz.
Istnieje też grupa otwarta - Protest Wyborczy Polaków za granicą 2020.
Kodeks wyborczy przewiduje na złożenie protestu 14 dni, ale ustawa z 2 czerwca o szczególnym charakterze tych przeprowadzanych częściowo korespondencyjnie wyborów prezydenckich skróciła ten termin drastycznie - do 3 dni od momentu ogłoszenia przez Państwową Komisję Wyborczą oficjalnych wyników wyborów, czyli do czwartku 16 lipca do północy.
Przy czym w kraju decyduje termin stempla pocztowego, a za granicą – moment doręczenia. W kraju protesty wnosi się na piśmie do Sądu Najwyższego, za granicą składa na ręce konsula. W praktyce oznacza to, że protest musi się znaleźć w konsulacie przed jego zamknięciem.
W dodatku Kodeks wyborczy stanowi, że wyborca z zagranicy
musi dołączyć do protestu pisemne zawiadomienie (nie notarialne! Wzór oświadczenia niżej) o ustanowieniu swojego pełnomocnika w sprawie protestu zamieszkałego w kraju lub tylko pełnomocnika do doręczeń zamieszkałego w kraju.
Inaczej protest zostanie pozostawiony bez biegu, tzn. nie wzięty w ogóle przez Sąd pod uwagę.
Z punktu widzenia wyborcy, który musi
Powtarza się więc sytuacja z samych wyborów, kiedy obywatele polscy głosujący za granicą w krajach, gdzie wybory były z powodu pandemii wyłącznie korespondencyjne, mieli bardzo mało czasu, żeby odesłać swój głos. Zdaniem wielu prawników złamało to zasadę powszechności wyborów.
Jak piszą nasi czytelnicy z Wysp Kanaryjskich, „Wysyłka nawet w trybie ekspresowym z naszych wysp do Madrytu, gdzie jest najbliższa komisja, zajmuje minimum 3 dni". Część wyborców będzie więc praktycznie pozbawiona możliwości złożenia protestu wyborczego. To działanie niekonstytucyjne.
Prof. Anna Rakowska-Trela z Uniwersytetu Łódzkiego sugeruje, że w takiej sytuacji oprócz ustanowienia pełnomocnika do złożenia protestu w kraju można wręcz złożyć skargę w Trybunale Konstytucyjnym. „Nie bardzo jednak wierzę w skuteczność takiej skargi przy obecnym składzie Trybunału" – mówi OKO.press prawniczka.
W Wielkiej Brytanii protesty wyborcze będą dostarczać do konsulatów nieocenieni kurierzy społeczni z PoloniaExpress. Podczas obu tur wyborów dostarczyli do polskich placówek dyplomatycznych prawie 2 tys. kopert z głosami. Teraz po raz kolejny wyręczą państwo, które utrudnia obywatelom egzekwowanie ich konstytucyjnych praw.
Protest może wnieść wyborca, którego nazwisko w dniu wyborów było w spisie wyborców w jednym z obwodów głosowania, a także przewodniczący właściwej komisji wyborczej lub pełnomocnik wyborczy komitetu wyborczego kandydata. Konstytucjonalista Maciej Pach uważa jednak, że np. fakt nieprzeprowadzenia wyborów w danym kraju – jak miało to miejsce z powodu pandemii w w Chile czy w Kuwejcie - również jest podstawą do złożenia protestu wyborczego, bo „prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd" daje obywatelowi Konstytucja RP.
Protest można wnieść m.in. z powodu:
Jak mówi OKO.press prof. Ewa Łętowska; „Równość i powszechność - dwie zasady konstytucyjne nie miały się w tych wyborach dobrze. Równość - bo szanse kandydatów nie były równe. Powszechność, bo w wyniku wadliwych procedur wiele osób nie mogło wziąć udziału w wyborach. Naruszone zostało ich podstawowe obywatelskie prawo".
Wnoszący protest powinien sformułować w nim zarzuty oraz przedstawić lub wskazać dowody, na których te zarzuty opiera. Protest oczywiście musi być podpisany. Naruszenie nie musi dotyczyć osoby, która składa protest, ale np. sąsiada. Można też zaprotestować przeciwko ogólnym naruszeniom, jak np. nachalna kampania za korzyść jednego kandydata w mediach publicznych.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka przygotowała przystępny wzór protestu wraz z instrukcją - można go pobrać TUTAJ.
Informacje o akcji Polonii i wzór oświadczenia o ustanowieniu pełnomocnika można także znaleźć TUTAJ.
Kluczowe jest w kodeksie wyborczym sformułowanie „o wpływie protestu na wynik wyborów”. Można to interpretować w ten sposób, że naruszenie przepisów musiałoby być na taką skalę, że zmieniło wynik. Nie musi to jednak oznaczać, że Sąd Najwyższy musi otrzymać i uznać prawie pół miliona protestów wyborczych, czyli co najmniej o jeden głos więcej niż wynosi różnica między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim.
Jak mówi prof. Anna Rakowska-Trela, „Sąd Najwyższy musi brać pod uwagę wszystko, także własne obserwacje i sprawozdanie PKW, która ma obowiązek napisać o nieprawidłowościach podczas głosowania. Nie rozstrzyga o ważności wyborów na podstawie uwzględnienia konkretnej liczby protestów".
W praktyce jednak Sąd Najwyższy może uznać, że nie jest w stanie ocenić, jak dane zjawisko wpłynęło na wynik wyborów – tak jak zrobił w 1995 roku po wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego, którego komitet wyborczy podał w zgłoszeniu nieprawdę, twierdząc wbrew faktom, że kandydat ma wyższe wykształcenie.
Pojawią się na pewno protesty dotyczące nieprawidłowości w konkretnych komisjach wyborczych, jak np. sporadyczne wydawanie karty do głosowania bez pieczątki komisji wyborczej, są jednak małe szanse, aby tego typu uchybienia mogły wpłynąć na wynik wyborów. Można jednak wobec sposobu przeprowadzenia głosowania wysunąć zarzuty bardziej ogólne.
Takie koperty zakupiły przez pierwszą turą wyborów amerykańskie konsulaty. Czytelnicy wysyłali nam zdjęcia kopert zwrotnych i kopert na głosy, przez które widać było zawartość. „To ewidentnie naruszenie zasady tajności i mogło doprowadzić do tego, że ktoś nie czuł się komfortowo i nie oddał głosu" - mówi Anna Rakowska-Trela.
Jednak wyborców w USA jest zbyt mało - na drugą turę zarejestrowało się ich 35 tys. - żeby tylko ten jeden protest mógł wpłynąć na wynik. Większość zresztą karty wysłała, czasem zasłaniając kartkę z głosem drugą.
Duda wspierany przez rząd i TVP
„Każdy rozsądny człowiek oglądając telewizję publiczną w czasie kampanii albo debatę, co do której było widać, że jest przygotowana pod urzędującego prezydenta stwierdzi, że media publiczne nie traktowały równo wszystkich kandydatów – mówi prof. Rakowska-Trela - Jednak tutaj jest kłopot, bo nie ma bezpośredniego naruszenia przepisów dotyczących głosowania. Nie sądzę, żeby Sąd Najwyższy taki pogląd podzielił".
Podobnego zdania jest sędzia Wojciech Hermeliński: "Z jednej strony jest kandydat, którego wspiera tylko jego komitet wyborczy i miliony obywateli, którzy na niego głosują, z drugiej strony urzędujący prezydent, którego komitetem wyborczym jest cała machina państwowa, rząd, państwo, telewizja. To wyglądało aż nieprzyzwoicie – muszę powiedzieć, że bym się wstydził, gdybym miał taką kampanię".
Sędzia Hermeliński przypomina jednak, że już po wyborach parlamentarnych 2019 roku SN orzekł, że nie uwzględni protestów złożonych na tej podstawie. Według sądu działania TVP „nie były bezprawnym naciskiem mającym wpływ na przebieg wyborów", nie mogły bowiem „zakłócać lub utrudniać osobie posiadającej czynne prawo wyborcze swobodnego oddania głosu". Innymi słowy, każdy, kto łyka propagandę, robi to na własną odpowiedzialność.
Takich głosów oburzonych i rozczarowanych niedoszłych wyborców dochodziło do nas najwięcej. Wspomniani już Polacy z Wysp Kanaryjskich dostali swoje pakiety w środę, więc szansa, że dostarczą je do niedzieli do konsulatu była minimalna. Pan Adrian z Wielkiej Brytanii pisze z kolei: „Postanowiłem złożyć protest wyborczy w tutejszym konsulacie w Manchesterze. Mój pakiet wyborczy nie został jednak przysłany. Straciłem możliwość oddania głosu w wczorajszych wyborach. Podobno takich jak ja jest tysiące osób. Strasznie to frustrujące".
Podobnych wiadomości dostaliśmy bardzo dużo. Część osób dostała pakiety wadliwe, np. bez pieczątki komisji wyborczej i nie miała już czasu, by je wymienić na dobre. O wielu takich przypadkach głośno było również na forach społecznościowych. Trudno jednak ocenić, ile osób z kilkudziesięciu tysięcy, którzy nie odesłali pakietów, nie dostało go na czas – prawdopodobnie więcej niż ci, którzy zabierają głos, a ilu go nie odesłało z innych powodów, np. choroby.
Ale im więcej osób w takiej sytuacji złoży protest wyborczy, tym większą będzie on miał wagę.
Jak mówi Wojciech Hermeliński, „pojedynczy protest nie będzie miał znaczenia, nie ma też szans, żeby się uzbierało ich pół miliona. Ale gdyby Sąd Najwyższy podszedł do tego merytorycznie, nie formalistycznie, to niewykluczone, że mógłby powiedzieć, że zachodzi prawdopodobieństwo, że było tych głosów więcej".
Podobnie uważa prof. Rakowska-Trela: "Pewnie nie wszyscy będą chcieli nie wiedząc czy w ciągu tych trzech dni zdążą złożyć protesty. Ale będzie też sprawozdanie PKW, która również powinna zwracać uwagę na nieprawidłowości. To jest drugie źródło, w oparciu o które SN stwierdza ważność lub nieważność wyborów".
Obydwoje prawnicy różnią się jednak w zdaniach co do innego przypadku – osób, które na I turę wyborów zapisały się na wakacjach, a potem dowiedziały się, że na II turę muszą wracać do tej samej komisji wyborczej. Na stronie gov.pl przed I turą głosowania nie było jasnej informacji w tej sprawie, pojawiła się dopiero przed II turą.
Zdaniem Hermelińskiego jest to podstawa do złożenia protestu. Anna Rakowska-Trela uważa jednak, że dotychczasowa linia orzecznictwa SN idzie w takim kierunku, że protest nie zostanie uwzględniony. Do tej pory skargi na niewłaściwe informowanie wyborców nie były brane pod uwagę.
Pan Tomasz z Krakowa nie otrzymał pakietu w drugiej turze głosowania. Pisze tak:
„W Urzędzie Pocztowym Kraków 28, który rozprowadzał pakiety w dzielnicy Nowa Huta, dowiedziałem się, iż pakiet mi dostarczono do skrzynki pocztowej, z której mógł on być wyjęty przez osoby postronne".
Tutaj udowodnienie, że pakiet nie został dostarczony z winy urzędów może być bardzo trudne - uważa prof. Rakowska-Trela. Dodaje jednak, że ustawa z 2 czerwca „została sformułowana w tym zakresie w sposób sprzeczny z konstytucją, bo to państwo ma gwarantować, iż każdy dostanie swoją kartę wyborczą. Jeżeli ma być głosowanie korespondencyjne, to powinno się odbywać tak, że każdy powinien dostać pakiet do ręki". Nie powinny mieć miejsca sytuacje, że ginie gdzieś po drodze.
Protest mogą próbować pisać również wyborcy z krajów, w których wybory w ogóle się nie odbyły, bo to naruszenie konstytucyjnej zasady powszechności wyborów. „Państwo ma obowiązek zapewnić wszystkim obywatelom prawo oddania głosu, a w ten sposób tego obowiązku nie wypełniło - mówi Rakowska-Trela.
Nasi czytelnicy z Chile mają dodatkowy dowód, że państwo tego obowiązku nie zapewniło. Gdy ambasada napisała im, że z powodu pandemii władze chilijskie nie zgadzają się na przeprowadzenie tradycyjnych wyborów, postanowili zapytać również o to tamtejszy MSZ.
„8 czerwca przedstawiono Ambasadzie RP w Chile alternatywne metody głosowania w formie elektronicznej lub korespondencyjnej [...] Opcja głosowania korespondencyjnego jest jak najbardziej możliwa w świetle chilijskich przepisów" – napisał dyrektor departamentu prawnego MSZ Chile.
Protesty wyborcze rozpatrzy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która została powołana do życia przez rząd PiS, a jej członkowie zostali nominowani przez tzw. neo-KRS. Połączone izby sędziów SN orzekły w styczniu, że składy powołane przez nową KRS są „zawsze wadliwe" i ich orzeczenia są do podważenia.
Prof. Rakowska-Trela: "Z tą izbą mam taki problem, że rzeczywiście jest powołana niekonstytucyjną procedurą i w związku z tym są wątpliwości co do bezstronności i niezależności sędziów tam zasiadających. Bardzo niedobrze, że ta izba będzie orzekała o ważności wyborów, bo jakiekolwiek to orzeczenie nie będzie, to na pewno będzie krytykowane też z tego punktu widzenia. Nie będzie silnej legitymacji ani wyborczej – z uwagi na to, że przepisy wyborcze były źle napisane - ani sądowej".
Zdaniem Rakowskiej-Treli „sędziowie tej izby powinni się powstrzymać, a I prezes powinna wskazać inną izbę do rozpatrzenia protestów". Prawniczka dodaje jednak, że biorąc pod uwagę sytuację w Sądzie Najwyższym jest to nierealne.
Warto też jednak pamiętać, że po wyborach parlamentarnych w 2019 roku ta właśnie Izba rozpatrywała protesty wyborcze PiS przeciwko zwycięstwu opozycji w wyborach do Senatu i uznała je za całkowicie pozbawione zasadności.
Zgodnie z ustawą Sąd Najwyższy ma na to 21 dni od publicznego ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów przez PKW. Jeśli nie rozpatrzy ich terminie, wybory będą nieważne. Może więc się tak zdarzyć, przynajmniej w teorii, że
zalew protestów wyborczych doprowadzi do tego, iż głosowanie trzeba będzie powtórzyć.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze