Jest wiele argumentów za tym, że Karol Nawrocki pogrążył się sprawą mieszkania, ale Rafał Trzaskowski nie może jeszcze mrozić szampana. Ludzie dopiero układają sobie tę historię w głowach, a PiS wciąż walczy o jej reinterpretację. Z naszych rozmów wynika, że całkiem skutecznie
Czy sprawa mieszkania Karola Nawrockiego rozstrzygnęła wybory, zanim ludzie poszli do urn? Niektórzy już ogłaszają, że „pozamiatane” i Rafał Trzaskowski właściwie jest już prezydentem. Tak wcale nie musi być. Mieszkanie pana Jerzego Ż. zmieniło bieg tej kampanii, ale wciąż są niewiadome, z którymi Trzaskowski musi się liczyć.
Pierwszy tekst Onetu dowodzący, że Karol Nawrocki jest właścicielem dwóch mieszkań, a nie jednego, jak powiedział Magdalenie Biejat w debacie „Super Expressu”, ukazał się 30 kwietnia 2025. Początkowo był to typowy temat typu: „Kandydat powiedział nieprawdę/zataił nieruchomość”. Z takiej historii PiS i Nawrocki byliby w stanie wybrnąć. Jednak wraz z kolejnymi dziennikarskimi ustaleniami przestaje chodzić o pomyłkę, a nawet kłamstwo o stanie majątku.
W kampanii wyborczej tematy pojawiają się i znikają. Ktoś coś chlapnie, pomyli się, w głupio odpowie na pytanie. Żywot takich spraw to dzień, dwa. Na przykład: czy ktoś jeszcze pamięta, jak Sławomir Mentzen obrażał Justynę Dobrosz-Oracz, dziennikarkę TVP Info pod Pałacem Prezydenckim? A słyszałam od konkurencyjnych sztabów, że tamta wymiana zdań zmieni bieg kampanii.
Ze sprawą mieszkania jest inaczej. Dokładnie od tygodnia temat praktycznie nie schodzi z czołówek mediów tradycyjnych i internetowych. Mimo usilnych prób mediów sympatyzujących z PiS, by temat przemilczeć. Pisałam o tym tutaj:
Każdy kolejny dzień nie tyle przynosi nowe wątki, ile wręcz zwroty akcji. To, co przed chwilą było prawdą, okazuje się pół-prawdą lub fałszem. I trzeba historię opowiedzieć na nowo.
W czwartym dniu stałej obecności w mediach temat przekracza pewną granicę: zaczyna docierać praktycznie do każdego odbiorcy. Poprzez Kanał Zero i Sławomira Mentzena sprawa wyszła poza twarde elektoraty PO i PiS.
PiS ani nie umiał wiarygodnie zareagować, ani niczym „przykryć tematu”. Nic innego nie przyciągnęło tak mocno uwagi. Próbowali maksymalnie przeciągnąć zainteresowania wizytą Nawrockiego u Trumpa, ale to nie wystarczyło – bo co nowego można było powiedzieć o tej wizycie? Samo powtarzanie się, że odbyła, jest historycznym wydarzeniem – to za mało, by budzić ciekawość, nuda.
Podczas kampanii wyborczych sztab Donalda Trumpa dbał, żeby milioner był stale obecny w Google Trends. Zgodnie z zasadą, że „podstawą polityki jest uwaga”, Trump nie dbał o to, czy będzie się o nim mówiło dobrze, czy źle. Byle się mówiło.
„Trump zrozumiał, że w epoce uwagi, w tej wojnie wszystkich ze wszystkimi, samo zdobycie uwagi liczy się bardziej niż to, co dzieje się później. A jednym ze sprawdzonych sposobów, by zwrócić na siebie uwagę, jest negatywna uwaga – obrażanie innych, skandaliczne zachowanie” – twierdzi Chris Hayes, prezenter amerykańskiej stacji MSNBC i autor książki „The Sirens’ Call: How Attention Became the World’s Most Endangered Resource” (Zew syren: Jak uwaga stała się najcenniejszym zasobem świata). „Trump przyjmie potępienie, reprymendę, obrzydzenie, bylebyś myślał tylko o nim” – jak to ujął Hayes w swojej książce. Procesy, oskarżania o gwałty, seksizm, rasizm – Trumpowi nic nie szkodziło (a nawet przeciwnie).
Jednak w przypadku Nawrockiego to tak nie działa. Albo wydaje się, że nie działa. Albo na razie nie działa. Dlaczego?
Osoba zajmująca się marketingiem społecznym wyjaśnia mi, że Nawrocki wchodził w kampanię z wartościowym i rzadkim politycznym zasobem: czystą kartą. To była jego przewaga nad Morawieckim czy Czarnkiem. Kampania miała stworzyć kandydata. To się jednak nie udało.
Nawet dla wyborców PiS Nawrocki pozostaje niewiadomą. Jego najbardziej wyróżniająca się cecha to patriotyzm. Na wiecu w Białymstoku 10 maja słyszę jeszcze: młody, wykształcony. Cały wizerunek jest jednak dość płytki. A to znaczy, że podatny na to, co pojawia się w mediach i może być definiowany niezależnie od woli sztabowców.
Jeśli jest to historia o naciągaczu, cwaniaku, który wykorzystał starszego pana, właśnie te cechy mogą stać się pierwszoplanowe.
Do Nawrockiego coś się „przykleja” dużo mocniej niż np. do Trzaskowskiego czy Mentzena, bo dwaj ostatni mają ugruntowane wizerunki. Ludzie po prostu wiedzą, kim oni są. A kim jest Nawrocki?
PiS najwyraźniej to rozumie i próbuje walczyć o inny wizerunek. W sobotę partia wypuściła dwunastominutowy (sic!) spot reklamowany zachętą: „Poznajcie prawdziwą historię Karola Nawrockiego”. Kandydat przedstawiany jest jako opiekuńczy brat, odpowiedzialny mąż, zaangażowany ojciec. A przede wszystkim: wojownik. Narratorem jest jego wujek – trener boksu.
Ta próba rozbudowy wizerunku może być jednak spóźniona.
Na niekorzyść Nawrockiego działa też to, że nawet wyborcy Prawa i Sprawiedliwości łatwo wyobrażają sobie alternatywę. Prezes IPN-u jako kandydat był nie tylko zagadką, ale też zaskoczeniem. Dużo bardziej naturalni w tej roli wydawali się inni: Przemysław Czarnek, Mateusz Morawiecki, a nawet Tobiasz Bocheński.
„Trzyma się spin, że to był zły wybór kandydata i to trzyma się po prawej stronie, mówią to sami PiS-owcy” – słyszę. To znaczy, że uwewnętrznione przekonanie wyborców PiS, że należy głosować na Nawrockiego, nie jest bardzo silne. Może lepszy byłby taran-Czarnek? Nieobecność przy urnie wyborczej albo oddanie głosu na kogoś innego staje się wyobrażalne.
Skoro jest tak wiele argumentów za tym, że Nawrocki się pogrążył, dlaczego Trzaskowski nie może już zacząć dzielić stanowisk w Kancelarii Prezydenta i otwierać szampana?
W sobotę 10 maja 2025 w Białymstoku rozmawiałam z wyborczyniami PiS i z wyborcami Mentzena. Co mówią o sprawie mieszkania?
„My się nie damy nabrać! Po wyborach się okaże, że to wszystko nieprawda” – mówi jedna z kobiet. Nie dowierza w to, co słyszy na temat Nawrockiego i pana Jerzego. Podejrzewa, że opowieść jest spreparowana przez przeciwników, a być może przez służby specjalne, jak przekonuje swoich widzów od tygodnia Telewizja Republika.
Inne osoby wierzą, ale interpretują sprawę zupełnie inaczej niż na przykłady my w OKO.press. „A pani by pozwalała komuś mieszkać w swoim mieszkaniu, za które by pani płaciła?” – słyszę zarówno od 50-latki, jak i od 70-latki. Uważają, że Nawrocki zasługuje wręcz na pochwałę. „Słyszała pani, jak starszych ludzi z mieszkań wyrzucają? Ile jest takich sytuacji, że syn czy córka matkę wyrzuci! Pan Karol płacił za mieszkanie, a ten człowiek tam mieszkał”.
Przejmowanie mieszkań od starszych osób jest praktyką znaną wręcz z życia codziennego. Moje rozmówczynie twierdzą, że Nawrocki postąpił lepiej niż znana im „średnia”.
Jest też taka argumentacja: „Niech się najpierw ze swoich mieszań rozliczą! Co ten Trzaskowski robi w Warszawie? Ludzi na bruk wyrzuca. Ten minister sprawiedliwości jakieś przekręty z mieszkaniem zrobił. Jakby wszystkich po równo traktowali, a nie tylko jemu wytykają”.
W tym momencie słyszę opowieść o nierównym traktowaniu PiS-u, o odbieraniu pieniędzy na kampanię wyborczą, ale też bardzo emocjonalnie o tym, że „druga strona” nie traktuje równo ludzi: „Gdzie szacunek? Jak oni się do nas odnoszą? Jak oni mówią o starszych osobach?” Tak, słowa o „pisiorach” bolą i w takiej sytuacji się przypominają. Sprawa Nawrockiego ma być dowodem na to, że są równi i równiejsi: jego się czepiają za 28-metrowe mieszkanie, a nikt nie sprawdza, jak bogacze z PO doszli do swoich kilku czy kilkunastu mieszkań.
Słyszę, że będą bronić Nawrockiego, bo to jedyny kandydat, któremu zależy na Polsce, „na nas”. To on obroni Polskę przed nielegalnymi migrantami („Pani chce, żeby z pani pracy pieniądze szły na tych obcokrajowców? Nie będzie mogła pani nic oszczędzić, tylko ich będzie utrzymywać”).
Oczywiście te wszystkie osoby to najgorętsze zwolenniczki Prawa i Sprawiedliwości i można się spodziewać, że będą Nawrockiego bronić. Może bardziej zaskakujące jest to, co słyszę od kilku chłopaków, którzy zagłosują na Sławomira Mentzena.
„No słabo z tym mieszkaniem”. „Słabo, że kandydat na prezydenta okradł starego człowieka”.
Na kogo zagłosują w drugiej turze?
„Na Nawrockiego”.
Jednak? Naprawdę? Dlaczego?
„No przecież nie na Trzaskowskiego!”
Ale okradł starego człowieka?
„Trzeba coś zmienić. Zagłosować przeciwko Trzaskowskiemu”.
Dlaczego? Tu odpowiedzi są różne: bo ciągle zmienia zdanie, a wybory prezydenckie to nie jest kupowanie kota w worku i trzeba wiedzieć, co będzie robił prezydent. Bo sprowadzi do Polski nielegalnych imigrantów. Bo chce nieobowiązkowej religii i obowiązkowych tęczowych piątków.
To raptem parę rozmów, niewielka próbka, ale zgodna z tym, co słyszę od osób zajmujących się kampaniami wyborczymi: jest za wcześnie, żeby oceniać, co dokładnie ludzie myślą o sprawie mieszkania i jaki będzie ona miała wpływ. Ludzie dopiero układają sobie tę historię w głowach. PiS wciąż walczy o jej reinterpretację.
Na marginesie dodam, że młodym chłopakom wiec Nawrockiego się nie podobał: był za krótki. Przyszli, „żeby się czegoś dowiedzieć”. A kandydat mówił może przez 20 minut. Wiec Mentzena w Białymstoku był liczniejszy, mówią mi, że pewnie z 10 razy. I dużo się dowiedzieli o migrantach i służbie zdrowia. Przekonuje ich to, że Mentzen wie, jak naprawić system opieki zdrowotnej – tak jak w Niemczech. Nawrocki nie powiedział ich zdaniem nic konkretnego, tylko „coś o Polsce”.
Deklaracje obecnych na wiecu Nawrockiego wyborców Mentzena to złoto dla sztabu kandydata PiS.
To dziś jedno z najważniejszych pytań dla sztabów Nawrockiego i Trzaskowskiego. Drugie fundamentalne pytanie: jaka będzie frekwencja w drugiej turze?
Wciąż nie wiadomo, jak bardzo się zmobilizuje strona prorządowa, dużo zależy od mobilizacji elektoratu Magdaleny Biejat i Szymona Hołowni. A nawet częściowo Adriana Zandberga. Jak wielu i wiele z nich poprze Trzaskowskiego? Ich znaczenie jest tym większe, że wyborców – zwłaszcza dwojga lewicowych kandydatów – jest coraz więcej. A zatem ich decyzja w większym stopniu zaważy na ostatecznym wyniku.
Kluczowe znaczenie będą miały też decyzje wyborców Sławomira Mentzena. Czy tak jak ich kandydat obrócą się przeciwko Nawrockiemu? Czy może uznają (jak moi rozmówcy), że najważniejsze jest, by zagłosować przeciwko Trzaskowskiemu?
Tuż przed wyborami każdy z dni liczy się jak wcześniej tygodnie. Część wyborców w ostatniej chwili podejmuje decyzję o tym, czy pójść i zagłosować, czy nie oraz na kogo oddać głos. Czasem działa impuls, ostatnie zdarzenie dotyczące kandydat/ki, które zwróciło uwagę. To jeden z powodów, dlaczego sztaby na końcówkę zachowują największe bomby.
PiS musi teraz atakować. Republika przypomina dzień w dzień: aferę reprywatyzacyjną, Czajkę, wypomina liczne nieruchomości politykom PO. To wszystko było, ale aktywuje negatywny wizerunek prezydenta Warszawy, który może działać nie tylko na wyborców PiS, ale też na niezdecydowanych.
Nie wiadomo też, czy nie pojawi się jakiś zupełnie nowy wątek, afera. Trudno to sobie wyobrazić – PiS latami szukał czegoś na Trzaskowskiego i nie znalazł. Afera z mieszkaniem postawiła jednak sztab PiS-u pod ścianą. A opowieść o tym, że to służby były zaangażowane w upublicznienie sprawy, daje możliwość usprawiedliwienia wykorzystania najbrudniejszych z brudnych brudów.
Ryzyko dla Rafała Trzaskowskiego wciąż leży w wydarzeniach, które tylko pozornie kontroluje.
Takim ryzykiem była na przykład rozmowa z Krzysztofem Stanowskim. Z zaplecza Trzaskowskiego słyszałam przed rozmową, że nie powinien tam iść, bo Stanowski jest nieprzewidywalny. A przede wszystkim: Trzaskowskiemu zaczęło iść dobrze, a Nawrockiemu – źle. To taki moment, kiedy Trzaskowski powinien „siedzieć cicho, oddać głos Nawrockiemu, nie zabierać mu tlenu medialnego”. Bo „jak idzie dobrze, to lepiej robić za mało niż za dużo”.
Ostatecznie Trzaskowski wyszedł z tej rozmowy obronną ręką. Ale są wyborcy, którzy mają wątpliwości. „Dziwne, że ten wywiad Stanowskiego z Trzaskowskim był w jego mieszkaniu. Wszyscy inni przyszli do studia. A on nie dość, że na ostatnią chwilę, to jeszcze nie w studiu. Jakby się czegoś bał” – mówią mi wyborcy Mentzena.
Na horyzoncie są jeszcze co najmniej dwa wydarzenia: poniedziałkowa debata oraz marsz 25 maja. Jeśli podczas marszu zdarzy się np. jakaś prowokacja, sztab będzie miał bardzo mało czasu, żeby wyjść z kryzysu.
„Nie ma nic gorszego niż nadmierne przekonanie, że już się wygrało, wtedy się popełnia błędy” – słyszę z zaplecza Trzaskowskiego.
Dziennikarka polityczna OKO.press. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!“, a w OKO.press podcast „Program Polityczny”.
Dziennikarka polityczna OKO.press. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!“, a w OKO.press podcast „Program Polityczny”.
Komentarze