Na największe poparcie może liczyć skrajnie prawicowa Wolnościowa Partia Austrii FPÖ. Ale czy inne partie będą chciały współpracować FPÖ przy tworzeniu rządu? O różnych powyborczych scenariuszach rozmawiamy z politolożką dr hab. Justyną Miecznikowską-Jerzak z Uniwersytetu Warszawskiego
Wybory odbędą się w niedzielę 29 września. Sondaże pokazują, że skrajnie prawicowa Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ) ma przewagę nad rządzącą konserwatywną Austriacką Partią Ludową ÖVP, będącą obecnie w koalicji rządzącej z Zielonymi.
FPÖ po raz pierwszy w historii wygrała tegoroczne wybory do europarlamentu, choć z nieznaczną przewagą nad ÖVP kanclerza Karla Nehammera.
Z dr hab. Justyną Miecznikowską-Jerzak rozmawiamy m.in.
Natalia Sawka, OKO.press: Pojechała pani do Austrii, by przyglądać się wyborom na miejscu. Udało się obejrzeć kampanię z bliska?
Dr hab. Justyna Miecznikowska-Jerzak*: W piątek byłam na wiecu FPÖ na centralnym placu Wiednia przed Katedrą Św. Szczepana. Wokół wielkiej sceny, z której przemawiali politycy, zgromadzili się zwolennicy tej partii. Myślałam, że wśród flag austriackich pojawią się flagi rosyjskie, ale ich nie było. Z głośników słychać było muzykę rockową, ale też walc wiedeński, a co jakiś czas puszczana była także muzyka biesiadna. Tłum sympatyków partii otoczony był szczelnym kordonem policji, gdyż w pobliżu odbywała się kontrmanifestacja, podczas której skandowano „Nazi raus”.
To dlatego, że w kampanii FPÖ pokazała swoją antyimigrancką twarz?
Wolnościowcy z FPÖ w kampanii stawiali znak równości między migrantami a potencjalnymi zagrożeniami: przestępczością, terroryzmem czy rozwojem politycznego islamu. Tego rodzaju populistyczny dyskurs prowadził do przeciwstawiania migrantów społeczeństwu, co podsycało napięcia.
Wszystkie partie mocno eksponowały problem wysokich cen oraz inflacji, a także kwestie polityki migracyjnej i azylowej.
Pojawił się na przykład temat znacznego wsparcia socjalnego, choćby dla rodzin przybyłych z Syrii, które mają wiele dzieci. Zasiłek dla takiej rodziny z siedmiorgiem dzieci wynosił miesięcznie 4,6 tys. euro. Wielu Austriaków się tym oburzało, ponieważ rodzice tych dzieci nie podejmowali żadnej pracy zarobkowej. To zostało od razu wykorzystane do pokazania dysproporcji w porównaniu do emerytów, rencistów i austriackich bezrobotnych, którzy nie otrzymują tak wysokiego wsparcia.
Dodatkowo krytykowano rząd za restrykcyjną politykę w okresie pandemii, przypominając o obowiązkowych szczepieniach oraz karach za ich brak. Partia FPÖ domagała się rozliczeń i odszkodowań, określając rząd jako represyjny, który ograniczał wolności obywatelskie.
Kto ma szansę na wygraną w wyborach w niedzielę?
FPÖ ma realną szansę na przekroczenie 27 proc. poparcia i będzie to bardzo dobry wynik. Do tej pory najlepszy rezultat osiągnęła w 1999 roku, kiedy przewodził jej Jörg Haider. Wtedy nie przekroczyła 27 proc., jednak bardzo się do tego wyniku zbliżyła, stając się trzecią siłą polityczną w parlamencie oraz tworząc ostatecznie koalicję rządzącą z chadekami (rząd kanclerza Wolfganga Schüssela).
Obecny krajobraz polityczny Austrii jest jednak znacznie bardziej rozdrobniony. Socjaldemokracja i chadecja nie dominują już tak, jak kiedyś, a główną siłą polityczną stali się Wolnościowcy, czyli FPÖ.
W sondażach na drugim miejscu znajduje się rządząca Austriacka Partia Ludowa (ÖVP).
Różnica między tą partią chadeków a FPÖ jest bardzo mała. To zaledwie 2-2,5 punktu procentowego, co mieści się w granicach błędu statystycznego. Istnieje więc szansa, że chadecy pokonają Wolnościowców na ostatniej prostej. Na trzecim miejscu znajdują się socjaldemokraci (SPÖ), którzy, mimo że od 2017 roku pozostają w opozycji, nie nadrobili wcześniejszych strat i utrzymują poparcie na poziomie około 20 proc. Nie wydaje się, aby ich poparcie miało wzrosnąć.
Oprócz tych trzech głównych partii istotne znaczenie mogą mieć także liberałowie z poparciem na poziomie około 10 proc. oraz Zieloni, którzy mają około 8,5-9 proc. Te ugrupowania mogą odegrać kluczową rolę w procesie tworzenia koalicji po wyborach.
Kto w takim razie ma szanse na uformowanie rządu po wyborach?
Aby uzyskać stabilną większość, potrzebne jest co najmniej 92 mandatów ze 183 w Radzie Narodowej. Na tę chwilę żadna z partii nie ma na to szans.
Nawet jeśli FPÖ zdobędzie najwięcej głosów, wcale nie jest pewne, czy uda im się stworzyć rząd, ponieważ większość pozostałych partii wyklucza współpracę ze skrajną prawicą.
Być może zaistnieje konieczność utworzenia koalicji trzech partii.
A tego w Austrii jeszcze nie było?
W czasach II Republiki, która rozpoczęła się po zakończeniu II wojny światowej i trwa do dziś, dominowały rządy dwupartyjne. W latach 60., 70. i 80. pojawiały się nawet rządy monopartyjne, tworzone przez chadeków lub socjaldemokratów. Jednak trójpartyjna koalicja to coś zupełnie nowego. Jeśli partie chciałyby wykluczyć Wolnościowców z rządu, możliwe byłoby to tylko poprzez współpracę dużych ugrupowań, np. chadeków i socjaldemokratów z liberałami (NEOS) lub chadeków i socjaldemokratów z Zielonymi. Wszystko jednak zależy od wyników wyborów i tego, która partia rozpocznie rozmowy koalicyjne dotyczące utworzenia nowego rządu.
Taka szeroka koalicja będzie musiała iść na liczne ustępstwa i często próbować dogadywać się w sprawach mocno różnicujących te ugrupowania. Podobnie jak w Polsce.
Owszem, w Austrii chadecy i liberałowie mają podobne poglądy gospodarcze, ale różnią się w kwestiach migracyjnych. Z kolei socjaldemokraci mogą nie podzielać pomysłów na obniżanie podatków i wzmocnienie gospodarki ulgami dla przedsiębiorców, ponieważ ich program zakłada raczej wyższe podatki i wsparcie socjalne dla najbardziej potrzebujących.
Czy prezydent będzie chciał współpracować z rządem, jeśli wygra FPÖ?
Możemy odwołać się do przykładów historycznych, aby zrozumieć, jak wyglądały podobne sytuacje w przeszłości. W 1999 roku miała miejsce kłopotliwa dla ówczesnego prezydenta Thomasa Klestila sytuacja. Socjaldemokraci, mimo że byli najsilniejszą partią, nie zdołali utworzyć rządu. Wówczas inicjatywa przeszła w ręce chadeków i Wolfganga Schüssela. Mając w pamięci wcześniejsze, niezbyt udane próby współpracy w wielkiej koalicji socjaldemokratów i chadeków, Schüssel zaprosił do rozmów Jörga Haidera, co doprowadziło do utworzenia bardzo kontrowersyjnego gabinetu.
Co to znaczy?
Ten rząd był mocno izolowany na arenie unijnej i wywołał liczne protesty w kraju. Prezydent Klestil, choć niechętnie, zaakceptował gabinet chadeków i FPÖ, ale postawił warunek, by znani z ksenofobicznych i antysemickich wypowiedzi politycy nie weszli w jego skład. Jörg Haider więc zrezygnował i nie objął żadnego stanowiska w rządzie.
Czy podobnie zachowa się wywodzący się z Zielonych prezydent Aleksander Van Der Bellen?
Trudno powiedzieć. Jeśli FPÖ uzyska mandat do utworzenia rządu, a ich lider Herbert Kickl zostanie wskazany na kanclerza, to z pewnością nie będą w stanie rządzić samodzielnie – będą musieli zaprosić inne ugrupowania do koalicji. Może będą chcieli rządzić z chadekami, choć to mało prawdopodobne, bo obaj liderzy – obecny kanclerz Austrii Karl Nehammer i Herbert Kickl – wyraźnie się nie lubią. W takim przypadku chadecy prawdopodobnie będą łagodzić bardziej radykalne poglądy Wolnościowców. Jeśli FPÖ nie zdoła utworzyć rządu, lidera będzie musiał wyznaczyć prezydent.
Czy te dwie partie mocno się od siebie różnią?
W wielu kwestiach, takich jak polityka imigracyjna, są do siebie zbliżone. Chadecy, którzy sprawują władzę od lat, również krytykowali politykę azylową Unii Europejskiej, zwłaszcza za czasów Sebastiana Kurza, kiedy osiągali wysokie wyniki wyborcze w 2017 i 2019 roku dzięki ostrej krytyce UE. Dlatego
FPÖ i ÖVP mogą znaleźć wspólny język w kwestiach takich jak uszczelnienie systemu socjalnego, ograniczenie napływu uchodźców, deportacje obcokrajowców łamiących prawo oraz bezpieczeństwo wewnętrzne.
Gdzie zatem pojawia się różnica zdań? W komentowaniu konfliktu na Ukrainie.
Politycy FPÖ ukrywają swoje prorosyjskie nastawienie nieco bardziej niż politycy Alternatywy dla Niemiec (AfD).
Wolnościowcy na pierwszym planie stawiają kwestię neutralności Austrii, podkreślając, że jako państwo neutralne nie powinna ona opowiadać się po żadnej ze stron konfliktu. Krytykują obecny rząd za narażanie Austriaków na atak ze strony Rosji, argumentując, że Austria powinna czerpać z doświadczeń, kiedy pełniła funkcję rozjemcy między Wschodem a Zachodem w okresie zimnej wojny. Herbert Kickl wyraźnie krytykuje politykę rządu, niekoniecznie z powodu prorosyjskich sympatii, ale w imię neutralności.
Gdzie jeszcze ujawnia się prorosyjskość partii?
Na przykład w kontekście krytyki polityki energetycznej i sankcji na Rosję. Austriacy odczuwają skutki wysokich kosztów energii, a Kickl wskazuje na inflację i drożyznę, obwiniając rząd za te problemy. Choć Kickl w swoich wypowiedziach jest mocno eurosceptyczny, to jednak nie wierzę, by Austria chciała wystąpić z Unii Europejskiej. Bardziej możliwe jest odejście od sankcyjnej polityki UE. Austria może bardziej skupić się na roli rozjemcy, argumentując, że neutralność nie pozwala jej na zajmowanie stanowiska, co mogłoby prowadzić do wycofania się z poparcia dla sankcji gospodarczych nałożonych przez UE na Rosję.
Czy to mogą być najważniejsze wybory w Europie?
Najważniejsze może nie, ale z pewnością będą przełomowe i przyciągające uwagę całej Europy. Czasami mówi się, że Austria jest papierkiem lakmusowym, ponieważ to, co się dzieje w tym kraju, wpływa też na pewne rozwiązania w Niemczech.
W przyszłym roku czekają nas wybory do Bundestagu, a partie takie jak Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ) ściśle współpracują z Alternatywą dla Niemiec (AfD). Te dwa ugrupowania wzajemnie się inspirują, a rozwiązania w Austrii mogą wzmocnić Alternatywę dla Niemiec.
Warto również zauważyć, że 22 września odbyły się wybory krajowe w Brandenburgii, gdzie faworytem była skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec. Ostatecznie jednak, z niewielką przewagą, wygrała socjaldemokracja, co pokazuje, że partie establishmentu mają szansę pokonać skrajną prawicę.
Przykład Brandenburgii dodaje chadekom otuchy, mobilizując ich przed nadchodzącymi wyborami.
Z drugiej strony, ewentualne zwycięstwo Wolnościowców w Austrii mogłoby wpłynąć na nastroje w Niemczech, co sprawia, że nadchodzące wybory będą miały znaczenie dla sytuacji w Niemczech i ich wyborów do Bundestagu.
*Dr hab. Justyna Miecznikowska-Jerzak – doktor habilitowany nauk społecznych w dyscyplinie nauk o polityce i administracji (2019), doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce (2005). Wykładała na uniwersytetach za granicą (m.in. Wiedeń, Innsbruck, Viadrina, Berlin, Brema). Autorka wielu artykułów i publikacji naukowych na temat systemu politycznego i partii w Austrii.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. prowadzonym przez międzynarodową grupę śledczą Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Studiowała filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. prowadzonym przez międzynarodową grupę śledczą Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Studiowała filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Komentarze