0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Katarzyna Kwaczyńska/Kancelaria SejmuFot. Katarzyna Kwacz...

16 grudnia 2024 Państwowa Komisja Wyborcza odroczyła decyzję w sprawie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS za wybory parlamentarne w 2023 roku. Zgodnie z przewidywaniami OKO.press PKW nie uznała orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, kwestionując orzeczenie Izby, która nie spełnia przymiotów niezależnego sądu.

PKW przegłosowała wniosek odroczenia decyzji do czasu „systemowego uregulowania przez konstytucyjne władze RP statusu prawnego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN i sędziów biorących udział w orzekaniu tej izby”

Ruch PKW rodzi również pytania o to, jak będą wyglądały wybory prezydenckie w 2025 roku. Od uchwał PKW w sprawie rejestracji komitetów, czy kandydata również przysługuje odwołanie do SN. I w sprawach tych w ostatnich latach także orzeka Izba Kontroli. Do tego dochodzi również kwestia rozpoznawania protestów wyborczych i orzeczenia o ważności wyborów.

Przeczytaj także:

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział w ubiegłym tygodniu złożenie propozycji ustawowego rozwiązania tej sytuacji. Przedstawił jej główne założenia w środę 18 grudnia, a 20 grudnia spotkał się w tej sprawie z prezydentem Andrzejem Dudą. Prezydent zadeklarował w rozmowie z RMF FM 23 grudnia, że jest „otwarty na dyskusję na temat różnych idei legislacyjnych”, ponieważ „generalnie jest powiedziane w Konstytucji, że rozstrzyga Sąd Najwyższy”. Zaznaczał jednak przy tym całkowitą niezgodę na odsuwanie od orzekania i podważanie statusu tzw. neosędziów. I wzywał PKW do wycofania się ze swojego stanowiska.

Ze strony rządu Donalda Tuska, według przekazów Szymona Hołowni, jest dla tego projektu zielone światło. W poniedziałek 23 grudnia projekt pojawił się na stronie Sejmu.

Co jest w projekcie?

Ustawa dotyczy „szczególnych rozwiązania w zakresie rozpoznawania przez Sąd Najwyższy spraw związanych z wyborami Prezydenta RP oraz wyborami uzupełniającymi do Senatu RP, zarządzonymi w 2025 roku”. Oznacza to, że nie ma ona zastosowania do sytuacji dotyczącej sprawozdania komitetu oraz partii PiS, które zawisły w SN i w których sprawie istnieje pat ze względu na orzeczenia wydane przez nieuznawaną Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.

Ustawa jest krótka, ma tylko trzy przepisy. Pierwszy mówi o tym, że w sprawach dotyczących rozpoznania protestów wyborczych oraz stwierdzania ważności przyszłorocznych wyborów właściwy jest SN w składzie połączonych izb: Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

Drugi mówi o tym, że sprawy, w których złożono środki odwoławcze od uchwał PKW (w związku z wymienionymi wyżej wyborami), SN rozpoznaje w składzie 3 sędziów losowanych wśród sędziów IC, IK oraz IPiUS.

W obu przypadkach składom przewodniczą sędziowie najstarsi stażem na stanowisku sędziego.

Trzeci artykuł przewiduje, że ustawa wchodzi w życie po upływie 3 dni od dnia ogłoszenia.

Sędzia Marciniak: Kalendarz wyborczy po prostu się rozleci

Czy projekt Polski 2050 rozwiąże doraźnie problem w SN? Dziennik Gazeta Prawna spytał o to sędziego Sylwestra Marciniaka, przewodniczącego PKW.

„Obawiam się, że to w żaden sposób nie rozwiązuje problemu, który nastąpił. Nie wiem, czy pan marszałek ma tego świadomość, ale »starzy« sędziowie (powołani przed nowelizacją ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa z 8 grudnia 2017 r. – red.) nie chcą orzekać z „nowymi”. W SN od dawna istnieje problem, aby tworzyć takie składy mieszane. Nie udało się ich utworzyć w żadnej z izb” – mówi sędzia.

„Poza tym wspominałem panu o tych krótkich, dwudniowych terminach, które SN ma na rozpatrzenie poszczególnych skarg. Wyobraża pan sobie, co będzie się dziać, gdy wylosowani sędziowie nie będą chcieli ze sobą orzekać? Zaczną się wnioski o wyłączanie, o ponowne wylosowanie składu, o zawieszenie postępowania. Nigdy nie uda się dotrzymać terminów wynikających z ustawy, a to spowoduje, że kalendarz wyborczy po prostu się rozleci, bo bez wykonania jednej czynności, nie da się przejść do następnej. Będziemy mieli do czynienia z jeszcze większym chaosem, którego zdają się nie dostrzegać niektórzy członkowie PKW".

Czy tak rzeczywiście będzie wyglądał ten scenariusz? O opinię w sprawie projektu zapytaliśmy sędziego Sądu Najwyższego Piotra Prusinowskiego, który orzeka w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, a do niedawna był także jej prezesem.

Sędzia Prusinowski: Nie uda się zebrać pełnego składu

Dominika Sitnicka, OKO.press: Sędzia Sylwester Marciniak twierdzi, że ustawa zaproponowana przez Polskę 2050 będzie dysfunkcjonalna. „Zaczną się wnioski o wyłączanie, o ponowne wylosowanie składu, o zawieszenie postępowania. Nigdy nie uda się dotrzymać terminów wynikających z ustawy, a to spowoduje, że kalendarz wyborczy po prostu się rozleci” – mówi szef PKW.

Piotr Prusinowski, SSN: Podzielam opinię sędziego Marciniaka. Mówię oczywiście w swoim imieniu, ale myślę, że wyrażam również odczucia pozostałych tzw. starych sędziów. Sytuacja wygląda dość jasno. My nie możemy usiąść w jednym składzie z neosędziami. Nie dlatego, że ich nie lubimy, czy z innych powodów osobistych, ale dlatego, że cały czas obowiązuje nas uchwała trzech połączonych izb z 2020 roku. Oprócz tego status neosędziów został dość jednoznacznie określony przez orzecznictwo TSUE i ETPC.

Neosędziowie w Polsce nie mogą utworzyć w Sądzie Najwyższym sądu, który byłby uznawany w Europie.

To oznacza, że gdybyśmy usiedli z nimi do jednego składu, to godzilibyśmy się na to, żeby wydawać orzeczenia, które są dotknięte nieważnością. Żaden prawnik nie może sobie pozwolić na tak jawne i świadome łamanie prawa. To tak, jakby ktoś zaproponował marszałkowi Hołowni, żeby postąpił niezgodnie z przyrzeczeniem poselskim, które złożył.

Czyli nie wyobraża Pan sobie, że dałoby się jednak rozpatrywać te skargi w terminie, zakładając możliwość składania wniosków o wyłączenie neosędziów? To jest rzeczywiście nierealne?

Ale kto tych neosędziów wyłączy? Przecież oni do tego nie dopuszczą. Takie wnioski o wyłączenie są dziś składane w dziesiątkach spraw. I wygląda to tak, że jeden neosędzia odmawia wyłączenia drugiego neosędziego. To jest powszechność w Sądzie Najwyższym. Oni nie mają żadnego problemu z tym, żeby orzekać w swojej sprawie. To jest utopia, że ktokolwiek wyda jakieś postanowienie o wyłączeniu w jakiejkolwiek ze spraw. Dopóki pani Manowska trzyma rękę na biurze podawczym, dopóty żaden wniosek o wyłączenie nie zostanie rozpoznany przez starego sędziego. Tak wygląda prawda o Sądzie Najwyższym

Czyli jak pana zdaniem wyglądałby scenariusz, w którym ta ustawa zostaje wprowadzona w przedstawionej przez Polskę 2050 formule? W przypadku negatywnie rozpatrzonych wniosków o wyłączenie legalni sędziowie będą odmawiać orzekania w tych sprawach?

A kto miałby złożyć te wnioski o wyłączenie? Pytam, bo to jest na razie dyskusja dotycząca bardzo hipotetycznych sytuacji.

Rozumiem, że składałaby je na przykład PKW, tak jak to zrobiła przy okazji sprawozdania komitetu PiS.

I wtedy taki wniosek pani Manowska prześle do Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Ona przechwyci ten wniosek na biurze podawczym, co robi nagminnie w dziesiątkach spraw, wyśle go do IKN, a tam neosędziowie stwierdzą, że nie ma podstaw do wyłączenia innego neosędziego. Tak to się w tej chwili odbywa i nie ma powodu, żeby sądzić, że zadzieje się inaczej.

Zasada, że nie można być sędzią w swojej sprawie, już nie obowiązuje w Sądzie Najwyższym. Takie mamy nowe kadry w Sądzie Najwyższym.

Czyli jak powinna wyglądać taka ustawa pomocniczo-ratunkowa? Powinna zawierać przepisy o ustawowym wyłączeniu neosędziów z orzekania?

Pewnie tak, ale pani redaktor, my teraz prowadzimy bardzo teoretyczną dyskusję i wchodzimy w buty ustawodawcy. W całym tym procesie jest przecież również prezydent, który na takie wyłączenie się nie zgodzi. Skupiłbym się na tym, co mamy obecnie na stole. Zgadzam się z sędzią Marciniakiem. Jeśli ustawa, którą przedstawił marszałek, zostanie uchwalona, to spowoduje, że niewiele odwołań od uchwał PKW zostanie w ogóle rozpoznanych. Możliwe, że większość pozostałaby bez rozpoznania, bo arytmetyka mówi, że nie ma wprawdzie pół na pół starych i nowych sędziów, ale przy losowaniu składów trzyosobowych z reguły będzie w tej trójce jeden tzw. stary sędzia. A on odmówi orzekania z nowymi sędziami, a zatem odwołania od uchwał nie zostaną rozpoznane. Sąd Najwyższy to dziś organ dysfunkcjonalny. To bardzo smutne, że jedna cześć sceny politycznej do tego swoimi »reformami« doprowadziła, a druga najwyraźniej tego nie dostrzega.

A czy uda się zebrać pełny skład w sprawach dotyczących protestów wyborczych i stwierdzania wyniku wyborów?

W mojej ocenie nie uda się. Żeby mógł orzec Sąd Najwyższy w składzie połączonych Izb Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, a tak przewiduje projekt, to w posiedzeniu powinna uczestniczyć co najmniej połowa sędziów Sądu Najwyższego z każdej Izby. Zapewne w Izbie Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych takiej większości nie uda się zebrać. Nie wiem, czy pan marszałek uwzględnił ten fakt. Zresztą, niedawno właśnie doszło do takiej sytuacji. Pani Manowska próbowała chyba za 4, czy 5 lat do tyłu przegłosować sprawozdania roczne z działalności Sądu Najwyższego. Od 2020 nie wyznaczała zgromadzeń, ale zrobiła to teraz, jesienią 2024 roku. I to zgromadzenie rozeszło się bez podjęcia żadnych uchwał, dlatego że starzy sędziowie odmawiają uczestniczenia również w zgromadzeniach. My po prostu nie wiemy, jaki jest status tzw. neosędziów. Dopóki to nie zostanie określone, nie będziemy firmować własnym nazwiskiem takich wątpliwych procedur.

Rozumiem, że w takim z perspektywy legalnych sędziów SN tę sprawę trzeba rozwiązać systemowo i nie ma miejsca na takie punktowe, doraźne próby?

Nie jestem rzecznikiem wszystkich tzw. starych sędziów. Nie śmiałbym też wpływać na ich decyzje. Ale wiem, jakie są nastroje i wiem, w co wierzą i jak myślą sędziowie w SN. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że wbrew uchwale trzech połączonych izb wezmą udział w takim zgromadzeniu i wydadzą nieważne orzeczenie. Nie mieści mi się to w głowie.

Nawet jeśli na szali jest całkowite zablokowanie procesu wyborczego?

Z boku może to wyglądać tak, że jakaś grupa zbuntowanych frustratów odmawia współpracy. Znamy doskonale te narracje, którymi próbuje się w nas uderzać. Ale nasze, a przynajmniej moje postępowanie wynika z ustawy. Uchwała trzech połączonych Izb jest uchwałą, która z mocy ustawy o Sądzie Najwyższym zobowiązuje mnie do postępowania zgodnie z jej treścią. Przyjęto w niej, że każde orzeczenie SN, w którym jest neosędzia w składzie, jest na gruncie procedury cywilnej dotknięte nieważnością, a na gruncie procedury karnej bezwzględną przyczyną odwoławczą. Oprócz tego za każde takie orzeczenie Polska, jeżeli ktoś je zaskarży do ETPC, płaci odszkodowania. Z kolei TSUE jednoznacznie twierdzi, że neosędziowie zostali wadliwie wybrani do Sądu Najwyższego, a wady te sprawiają, że wydawane przez nich orzeczenia nie są uznawane w Unii za pochodzące od sądu. Jako sędzia nie mogę usiąść do takiego składu i nie mogę wydawać nieważnych wyroków, które Polskę narażają na straty finansowe. Tu chodzi o zasady, nie o nasze osobiste odczucia.

A nie boi się sędzia konsekwencji wyborczych?

Oczywiście, że się boję. Patrzę na całą tę sytuację z pewnym zatrwożeniem. Sygnalizowaliśmy od wielu lat, że mamy podwójne państwo. I przez lata to politykom nie przeszkadzało.

Oni uważali, że wszystko jest w porządku, rządzący wespół z Panem Prezydentem ustawicznie naruszali Konstytucję i zdejmowali zabezpieczenia, które gwarantowały stabilność prawną państwa.

A teraz wszystkie nasze ostrzeżenia i sygnały przeistaczają się w rzeczywistość.

Zmieniła się władza i widać jak w soczewce nasze rozdwojone państwo. Mamy dwóch Prokuratorów Krajowych, mamy sędziów starych i nowych, przed chwilą usłyszałem wypowiedź prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który twierdzi, że nowi prezesi sądów są również wadliwie wybrani. Czyli rozumiem, że jest dwuwładza na szczeblu każdego sądu rejonowego, wszędzie tam, gdzie doszło do wskazania nowego prezesa. I tak pewnie za chwilę będziemy mieć do czynienia z sytuacją, w której jest dwóch prezydentów albo dojdzie do jeszcze innych patologicznych konfiguracji.

Tak, zatrważa mnie to i boję się tego. Tak sobie myślę, że zabawa państwem przez nieodpowiedzialnych polityków kończy się właśnie takim bałaganem. Nie ma instytucji państwowej, która po ośmiu latach tych »reform« normalnie funkcjonuje. Aktualnie rządzący, jak widać z naszej rozmowy, mają niewiele do zaproponowania.

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze