0:000:00

0:00

Przez lata pytanie o komfort sąsiedztwa z gejem wyznaczało miarę poziomu akceptacji dla homoseksualności w Polsce. W 2011 roku pozytywnie odpowiedziało 56 proc. badanych, w 2018 roku - 61 proc. Dziś pytanie brzmi archaicznie i pozwala co najwyżej odsiać tych najbardziej negatywnie nastawionych do osób nieheteronormatywnych.

Widżet projektu Aktywni Obywatele - Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy EOG

Wraz ze wzrostem widoczności osób LGBT, zmieniły się wzorce homofobii. Nawet prezydent Andrzej Duda, który w kampanii wyborczej mówił, że LGBT to nie ludzie, a ideologia, tłumaczył, że miał kiedyś homoseksualnych sąsiadów, dwóch sympatycznych, kulturalnych panów i nic mu to nie przeszkadzało, bo "nie prowokowali".

Deklaracja dotycząca wspólnego sąsiedztwa niekoniecznie przekłada się na realną zmianę postaw, czy wzrost akceptacji dla pełnej równości.

Przeczytaj także:

W OKO.press postanowiliśmy jednak wykorzystać formułę pytania używaną do badania uprzedzeń dot. homoseksualności, by sprawdzić, jaki stosunek do osób transpłciowych mają Polki i Polacy. W najnowszym sondażu Ipsos zapytaliśmy: "Czy Pan/Pani zaakceptował(a)by, że w szkole, do której chodzi dziecko Pana/Pani rodziny uczy osoba transpłciowa, czyli taka, która dokonała korekty płci?"

Pytanie o szkołę i dzieci wydało się nam naturalne, bo populistyczna prawica przekonuje, że to właśnie placówki edukacyjne są miejscem indoktrynacji najmłodszych, a osoby LGBT mają demoralizujący, szkodliwy wpływ na ich rozwój. Byliśmy też ciekawi, czy regularne ataki prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego na osoby transpłciowe, mają przełożenie na postawy społeczne.

Poparcie pod sufit

Główny wynik jest zaskakująco optymistyczny. Łącznie aż 73 proc. badanych deklaruje, że zaakceptowałoby transpłciowego nauczyciela/nauczycielkę w szkole, do której chodzi dziecko z ich rodziny.

23 proc. odrzuca taką możliwość, z czego 10 proc. kategorycznie. Pytanie brzmi: tylko czy aż?

Na całym świecie w badaniach akceptacji osób LGBT występuje zjawisko sufitu. Nawet w krajach, w których pary jednopłciowe od lat cieszą się małżeństwami, a procedura zmiany imienia i markera płci w dokumentach nie różni się od załatwiania prozaicznych spraw urzędowych, poziom poparcia rzadko przekracza próg 80 proc.

I w tym sensie uzyskany przez nas wynik nie odbiega od standardu starych, zachodnich demokracji. Przynajmniej na poziomie deklaracji, akceptacja dla transpłciowości wydaje się znacznie wyższa niż wynikałoby z monitoringu bieżącej debaty publicznej.

Kto robi zmianę? Gen Z i kobiety

Większą otwartość deklarują kobiety niż mężczyźni. Aż 79 proc. z nich zaakceptowałoby osobę transpłciową w placówce edukacyjnej. Wśród mężczyzn poparcie spada do 64 proc. Wyższy jest też odsetek tych, którzy zdecydowanie odrzucają taką możliwość - 16 proc.

Jeszcze większy wpływ na postawy wobec osób transpłciowych ma wiek. Wśród dwudziestolatków aż 87 proc. badanych odpowiedziało pozytywnie. W najstarszej grupie wiekowej zrozumienie spada do 64 proc.

Deklaracji negatywnych wśród osób 60+ jest niemal trzy razy więcej niż wśród pokolenia "Zetek".

Różnice generacyjne nie są tylko pochodną preferencji partyjnych. Dla najmłodszego pokolenia osoby LGBT nie są egzotycznym obrazkiem z telewizora, ale częścią ich życia - kolegami i koleżankami ze szkół, studiów, pracy. Większa widoczność mniejszości i bliskość doświadczeń ma ogromny wpływ na wzrost postaw liberalnych.

Widać to też w podziale na miejsce zamieszkania.

W największych miastach osobę trans jako nauczyciela/nauczycielkę zaakceptowałoby 86 proc. badanych. Na wsiach - 64 proc., a 31 proc. jest na "nie".

Wyborcy PiS w rozkroku, opozycji - bez uprzedzeń

Z wizją transpłciowego nauczyciela zmagają się tylko wyborcy dwóch partii: PiS i Konfederacji.

W przypadku wyborców PiS deklaracje rozkładają się pół na pół: 46 do 47 proc. W tej grupie znajdziemy jednak najwyższy odsetek badanych, dla których kontakt dziecka z trans nauczycielem/nauczycielką byłby zagrożeniem - aż 28 proc. badanych. wybrało odpowiedź "zdecydowanie nie".

Biorąc pod uwagę wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który przekonuje, że transpłciowość to w najlepszym wypadku zaburzenie, odpowiedzi elektoratu są jednak zaskoczeniem.

W elektoracie Konfederacji odsetek odpowiedzi negatywnych wynosi 32 proc., a aż 15 proc. nie ma zdania.

Wśród wyborców opozycji dominują ci, którzy deklarują pełną otwartość. We wszystkich elektoratach poparcie przekracza próg 80, a nawet 90 proc.

Kościół podsyca uprzedzenia

W sondażu Ipsos dla OKO.press możemy też sprawdzić, jaki wpływ na postawy ma przywiązanie do religii.

Osoby praktykujące regularnie mają znacznie więcej uprzedzeń: trans nauczycieli w tej grupie odrzuca 34 proc. badanych, akceptuje - 60 proc. Wśród tych, dla których religia ma mniejsze (lub żadne) znaczenie, poparcie sięga 83 proc.

Jesteś LGBT+? Raczej nie uczysz w szkole publicznej

O komentarz poprosiliśmy trans nauczyciela. Sam jest osobą niebinarną, używa głównie form neutralnych płciowo. Uczy języka polskiego w społecznej szkole podstawowej w Warszawie i prowadzi korepetycje dla ósmoklasistów. Jest też aktywne w mediach społecznościowych, gdzie edukuje o transpłciowości.

"Bardzo pokrzepiające. Myślę, że obcowanie z innością, czy widoczność realnych ludzi może być odtrutką na to, co pokazują Kaczyński i TVP" - mówi Sam, gdy pokazuję wyniki sondażu. "Mam nadzieję, że widzimy tu realną zmianę społeczną, a nie tylko puste deklaracje. Zastanawia mnie, na ile w takich badaniach ludzie odsłaniają swoje uprzedzenia. Jak zachowaliby się, gdyby naprawdę ich dziecko uczyła osoba transpłciowa?".

Skąd ta niepewność?

Sam pracuje w cieplarnianych warunkach. Jak mówi, od kadry i dzieciaków ma pełną akceptację, a z rodzicami nigdy nie miało nieprzyjemnych sytuacji. "Co o mnie mówią, czy myślą, nie wiem. Nie czuję jednak, żeby moje kompetencje były oceniane przez pryzmat tożsamości płciowej" - tłumaczy.

Gdy pytam, dlaczego nie wybrało szkoły publicznej, odpowiada: "Próbowałom. Byłom na rozmowie o pracę w publicznym liceum pod Warszawą. Zawarliśmy umowę ustną, ale w dniu, gdy mieliśmy podpisać dokumenty, dostałom SMS z informacją, że nie mogą mnie zatrudnić. Mimo kilku prób kontaktu nie uzyskałom oficjalnego wyjaśnienia, co w zasadzie się stało. Po jakimś czasie dostałom za to informację od innych osób uczących w szkole, że

krążą plotki, że nie zostałom zatrudnione, bo jestem osobą LGBT+".

Sam dodaje, że w publicznych placówkach wciąż praktycznie nie ma wyoutowanych osób nieheternormatywnych i transpłciowych. "Zwyczajnie boimy się o swoje bezpieczeństwo. Nie pomaga też percepcja zawodu. Nauczyciel ma być niepolityczny, czyli domyślnie cis i hetero. Jeśli jesteś trans, automatycznie stajesz się agentem pewnej sprawy, a takich ludzi w szkołach się nie chce".

Co jeszcze utrudnia Sam pracę? "Język polski, którego uczę" - śmieje się. "Polski jest językiem fleksyjnym, co sprawia, że trudno mi w pełni wyrazić siebie".

Najtrudniejszy jest jednak klimat polityczny, który wpływa na dobrostan uczniów i uczennic. "Młode osoby LGBT czują się odrzucone, dyskryminowane, niezrozumiane i niekochane. Jestem osobą dorosłą - na wypowiedzi Kaczyńskiego mogę się złościć, mogę je łatwo obśmiać. Dzieciaki nie wiedzą, dlaczego są obiektem ataku.

Dorośli, dla których zagrożeniem są osoby LGBT, nie zdają sobie sprawy, że same są zagrożeniem dla własnych dzieci" - mówi Sam.

Między deklaracjami a życiem

Gdy szukaliśmy transpłciowego nauczyciela, który mógłby skomentować wyniki naszego sondażu, okazało się, że takich osób w zasadzie nie ma. Nie ma ich naprawdę, a może nie wychodzą z szafy?

Dla interpretacji wyników naszych badań nie ma to większego znaczenia, bo najważniejsze jest to, że pytanie miało wymiar abstrakcyjny. Dokładnie tak samo, jak 10 lat temu pytanie o sąsiada geja.

To oznacza, że na odpowiedzi badanych musimy patrzeć co najmniej z ostrożnością.

Brak deklaracji uprzedzeń nie wiąże się automatycznie z pełną akceptacją. Szczególnie, że temat płci budzi dziś wiele napięć.

Na pewno nasz sondaż to kolejny dowód na to, że polskie społeczeństwo jest na kursie progresywnym. I niekoniecznie kupuje narrację, zgodnie z którą osoba LGBT jest zagrożeniem dla dzieci. Czy opłaca się więc wciąż robić na mniejszości politykę?

Sondaż Ipsos dla OKO.press metodą CATI (telefonicznie) 7 – 9 listopada 2022 roku na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N=1015

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze