Minister środowiska Jan Szyszko przekonuje, że polski model gospodarowania przyrodą to realizacja biblijnego wezwania "czyńcie sobie ziemię poddaną". Pokazuje jednak, że niewiele z niego rozumie, np. akceptując polowania na bażanty. Bo - jak pisze w "Laudatio Si" papież Franciszek - nie chodzi tu wcale o "absolutne panowanie nad innymi stworzeniami"
Minister Jan Szyszko 27 kwietnia tego roku udzielił fronda.pl wywiadu, w którym - jak sam to określił portal - wyjaśnił "całą filozofię 'wycinki lasów'". W rozmowie krytycznie ocenił postawę środowisk naukowych i ekologicznych, które krytykują jego pomysły na ochronę polskiej przyrody.
"Tutaj chodzi o całą filozofię według, której człowiek jest największym wrogiem przyrody, a największą formą ochrony jest niezabijanie zwierząt i niewycinanie drzew",
powiedział o postawie swoich oponentów.
Scharakteryzował ich z pewną nutą wyższości: "ludzie, ci są często tak wykształceni i wyedukowani, że nie dostrzegą czegoś takiego jak funkcjonowanie zasobów przyrodniczych i nie doceniają roli człowieka w kształtowaniu układów przyrodniczych".
Następnie minister płynnie przeszedł od filozofii do teologii.
Stwórca mówi, „czyńcie sobie ziemię poddaną” – Polska jest typowym przykładem, gdzie można gospodarować w sposób odpowiedni tę ziemię.
Szef resortu środowiska wprost odniósł się tu do fragmentu z 1 Księgi Mojżeszowej, który w całości brzmi tak: "Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi" (1 Moj. 1:28).
Przekonanie ministra Szyszki, że polski model gospodarowania przyrodą wypełnia ten boski nakaz jest nieporozumieniem. Papież Franciszek rozumie go zupełnie inaczej.
Amerykański historyk Lynn White w słynnym eseju "The Historical Roots of Our Ecological Crisis" napisał, że w tym biblijnym nakazie należy doszukiwać się przyczyny dewastacji przyrody. "Chrześcijaństwo [...] utrzymuje [...], że wyrazem woli Bożej jest, by człowiek eksploatował naturę do swych własnych celów" - pisał w 1967 roku. Ten tekst stał się impulsem do ponownego przemyślenia relacji między człowiekiem i przyrodą na gruncie chrześcijaństwa.
Coś takiego zrobił właśnie papież Franciszek w encyklice "Laudatio Si" - pierwszej w historii encyklice poświęconej w całości kwestii ekologicznej. Papież pisze tam wprost, że z "nakazu czynienia sobie ziemi poddaną nie można wywnioskować absolutnego panowania nad innymi stworzeniami". Podkreśla, że
ludzie mogą brać z przyrody to, czego potrzebują do przeżycia, ale jednocześnie powinni o nią dbać. I to nie tylko z tego powodu, że np. zwierzęta są czymś wartościowym tylko z ludzkiego punktu widzenia. Również dlatego, że "inne istoty żywe mają właściwą sobie wartość wobec Boga".
To z kolei wpisuje się w szerszy plan zbawienia, jaki Bóg ma nie tylko względem ludzi, ale i całego świata. Zdaniem Franciszka, szczególna pozycja człowieka wśród innych stworzeń sprawia, że "powołany jest, by przyprowadzić wszystkie stworzenia do ich Stwórcy".
W świetle takiej interpretacji bożego wezwania z 1 Księgi Mojżeszowej raczej blado wypadają niektóre zjawiska, z którymi mamy do czynienia w polskim modelu gospodarowania przyrodą. Można wskazać chociażby patologię w Ośrodkach Hodowli Zwierzyny (OHZ). Chodzi oczywiście o organizowane w nich polowania na bażanty i kuropatwy, w których brał udział również minister Szyszko. I których jest wielkim entuzjastą.
O jednym z nich - 11 lutego tego roku w OHZ Grodno - poinformowała Wirtualna Polska. Podczas polowania z klatek wypuszczono 500 bażantów wprost pod lufy myśliwych. Ptaki nigdy nie latały, więc pierwszy wylot dla większości z nich był zarazem ostatnim. Ptaki hodowano tylko po to, by mogli je odstrzelić amatorzy polowań - używając rodzimej nomenklatury łowieckiej - "na pióro".
Spójrzmy teraz na tę hekatombę przez pryzmat "Laudatio Si".
"Błędne byłoby jednak myślenie, że inne istoty żywe powinny być traktowane jako zwykłe przedmioty, podlegające arbitralnej dominacji człowieka" - czytamy w encyklice.
Czy więc Jan Szyszko i inni myśliwi - trawestując słowa Franciszka - "prowadzili bażanty do Stwórcy"? Owszem, choć z pewnością nie w teologicznym sensie, jaki miał na myśli papież. "Ludzie mogą brać z przyrody to, czego potrzebują do przeżycia" trudno odnieść do sytuacji bażantów.
Jeśli więc Szyszko w taki sposób wciela w życie - jako osoba prywatna i minister odpowiedzialny za polską przyrodę - hasło "czyńcie sobie ziemię poddaną", to robi to w sposób całkowicie sprzeczny z katolickim duchem.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze