„Czyste powietrze” – flagowy program PiS do walki ze smogiem, okazuje się fikcją. W ciągu 5 miesięcy rozpatrzono dopiero 147 wniosków. Jedno się udało: tuż przed wyborami samorządowymi zorganizowano spotkania informacyjne we wszystkich gminach. „Będę kandydował z ramienia PiS-u do sejmiku wojewódzkiego” – informował na spotkaniu brat ministra środowiska
„Czyste powietrze” miało być flagowym programem PiS w walce ze smogiem. Założenie było proste: właściciele domów jednorodzinnych mogą ubiegać się o dofinansowanie na termomodernizację budynków.
Dziś nie ma już wątpliwości: program jest dysfunkcjonalny, źle przygotowany, bez zaplecza administracyjnego. Ale jedno PiS potrafił przeprowadzić szybko i sprawnie – spotkania informacyjne we wszystkich gminach. We wrześniu 2018 ujawniliśmy nagranie z jednego z takich spotkań.
„No to jeszcze teraz, jeszcze pół minutki, no to zrobię jeszcze kampanię wyborczą. Będę kandydował z ramienia PiS-u do sejmiku wojewódzkiego" – informował podczas spotkania Leszek Kowalczyk, pełniący również funkcję Pełnomocnika Prawa i Sprawiedliwości w powiecie ryckim.
Opłaciło się: Kowalczyk został radnym sejmiku woj. lubelskiego, a PiS przejął w nim władzę.
Celem programu jest zmniejszenie ilości zużywanej energii cieplnej, ograniczenie emisji pyłów, gazów cieplarnianych i innych substancji. W ramach programu można ocieplić dom, wymienić okna i stare, wysoko-emisyjne kotły grzewcze. Budżet całego programu to 103 miliardy złotych, z czego 63 mld przeznaczone są na finansowane w formie dotacji, a 38 mld – w formie pożyczek zwrotnych.
Rząd zapowiadał, że przez dekadę 2018-2029 uda się rozliczyć nawet 4 miliony wniosków (400 tysięcy rocznie). Polski Alarm Smogowy zwrócił się do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz wojewódzkich funduszy z prośbą o informację na temat stanu realizacji programu. Okazało się, że od jesieni do 31 stycznia 2019, czyli po pięciu miesiącach działania, w całej Polsce złożono 25742 wniosków, a podpisano zaledwie 147 umów na termomodernizację. Aktywiści z PAS wyliczają, że to zaledwie pół promila rocznego celu. Co więcej – 1 stycznia 2019 nabory do programu zostały w ogóle wstrzymane. Jeśli prace miałyby trwać w tym tempie, to zrealizowanie założeń programu odbędzie się dopiero po 10 tysiącach lat.
Program jest dysfunkcjonalny, źle przygotowany, bez zaplecza administracyjnego, ale jedno PiS potrafił przeprowadzić szybko i sprawnie – spotkania informacyjne. Odbywały się we wrześniu i październiku 2018 roku. Objęły wszystkie 2,5 tysiąca gmin w Polsce. Każde ze spotkań finansował NFOŚiGW.
Skąd ten pośpiech, skoro program rozłożony jest na 10 lat? Żeby zdążyć przed wyborami samorządowymi, których pierwsza tura odbywała się 21 października.
Pierwsze sygnały, że spotkania informacyjne „Czystego powietrza” będą wykorzystywane do celów politycznych, OKO.press otrzymało już w sierpniu 2018. Na adres redakcji przyszedł list podpisany przez pracowników WFOŚiGW, NFOŚiGW oraz WIOŚ. „Prosimy zainteresować się tą sprawą i poinformować opinię publiczną, jak partia rządząca wykorzystuje publiczne pieniądze na realizację swoich własnych partyjnych interesów”.
Pracownicy zwracali uwagę, że oprócz urzędników wojewódzkich funduszy oraz inspektoratów środowiska obecni byli także politycy PiS – posłowie, senatorowie, ale przede wszystkim – lokalni kandydaci w wyborach samorządowych.
Program „Czyste powietrze” w każdym województwie nadzoruje specjalny koordynator. W województwie lubelskim jest nim Leszek Kowalczyk, pełniący również funkcję Pełnomocnika Prawa i Sprawiedliwości w powiecie ryckim. Prywatnie i zawodowo - brat ministra środowiska Henryka Kowalczyka.
Leszek Kowalczyk jako koordynator obecny był na wszystkich spotkaniach w powiecie. Z informacji od naszych czytelników wynika, że na każdym spotkaniu dotyczącym „Czystego Powietrza” informował zebranych o swojej kandydaturze w wyborach do sejmiku województwa lubelskiego. Tak jak na filmiku ze spotkania w Nowodworze, które odbyło się 20 września 2018 roku:
[video width="240" height="320" mp4="https://oko.press/images/2018/09/received_176311503209231.mp4"][/video]
„No to jeszcze teraz, jeszcze pół minutki, no to zrobię jeszcze kampanię wyborczą. Będę kandydował z ramienia PiS-u do sejmiku wojewódzkiego. Także... No nic, chyba starczy tej kampanii wyborczej” – opowiada brat ministra środowiska w 35 sekundzie nagrania.
Leszek Kowalczyk nie musi dodawać nic więcej. Przekaz jest jasny – osoba, dzięki której mieszkańcy gminy mogą otrzymać od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych na wymianę starych instalacji, będzie kandydować w wyborach. To program wyborczy, który kwotowo bije na głowę wyprawkę.
Strategia się opłacała. PiS po 10 latach odbił sejmik lubelski z rąk PO, zgarniając 18 mandatów. Udało się także Leszkowi Kowalczykowi, który startował z ostatniego miejsca w okręgu ryckim.
Radni PiS nową kadencję sejmiku rozpoczęli od powieszenia krzyża na sali obrad.
Kampania się skończyła, a wyborcy pozostali ze smogiem i dysfunkcjonalnym programem. W sprawie „Czystego powietrza” Polski Alarm Smogowy wystosował do premiera Mateusza Morawieckiego specjalny apel.
Zwracają uwagę na wadliwy system obsługi programu, który wyklucza udział gmin. Jeśli rozpatrywanie wniosków miałoby odbywać się cały czas na poziomie województwa, to, według wyliczeń aktywistów, niektóre wojewódzkie fundusze musiałyby rozpatrywać nawet 200 wniosków dziennie. „Jeżeli nie zostaną stworzone powszechne kanały dystrybucji programu, program Czyste Powietrze już wkrótce utknie w miejscu, a obywatele miesiącami oczekiwać będą na decyzję o przyznaniu dotacji, która powinna być podjęta najpóźniej w ciągu kilku tygodni od złożenia wniosku” – argumentują. I sugerują, by system rozpięty był na gminy, urzędy miasta, a nawet banki, co ułatwiłoby obsługę beneficjentów programu.
PAS wylicza także, że prawie 30 proc. złożonych wniosków to wnioski dotyczące nowo budowanych domów, a nie likwidacji istniejących kotłów na węgiel i drewno. Dopuszczono w nich finansowanie kotłów na węgiel i drewno, co oznacza, że rząd w praktyce może finansować nowe źródła zanieczyszczeń. Aktywiści wskazują, że jest to niezgodne z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady UE (2017/1369) dotyczącego dotacji, które przesądza, że wsparcia udzielać można jedynie dla urządzeń o najwyższej klasie energetycznej.
Jak się okazuje, NFOŚiGW nie ma nawet dokładnych danych, ile wniosków to wnioski właśnie o dopłaty do źródeł węglowych.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze