0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Melchior Wankowicz/archiwum Cezarego Gawrysia/FOTONOVAfot. Melchior Wankow...

Małgorzata Sikora-Tarnowska: Podkreślasz, że korespondencja Anny Kowalskiej i Marii Dąbrowskiej jest unikatem na skalę europejską, jeśli nie światową. I rzeczywiście: przemawia za tym po pierwsze, jej objętość (ponad 2300 listów), po drugie to, że autorkami są dwie zakochane w sobie kobiety, po trzecie – że ta korespondencja, powstająca od czasów, kiedy się poznały, do śmierci Dąbrowskiej w 1965 r., dotrwała do naszych czasów. Nikt jej nie zniszczył – nawet one same. Dbały o nią. Całkiem niedawno listy zostały odtajnione, a ty byłaś jedną z ich pierwszych czytelniczek. Kiedy uświadomiłaś sobie ich rangę?

Sylwia Chwedorczuk*: Pamiętam jedną z pierwszych, jeśli nie pierwszą, z wizyt w Muzeum Literatury, gdzie listy są przechowywane, i swoją nieuważność na Annę Kowalską. Przyszłam wtedy po Marię Dąbrowską. To się jednak momentalnie zmieniło, gdy zobaczyłam, że listy Kowalskiej są równie ciekawe, a nawet w niektórych miesiącach ciekawsze. Pamiętam też duże wzruszenie.

Ta korespondencja pokazuje obraz epoki, uczucia, to, jak ludzie mogą kochać, jak kobiety mogą kochać.

Cieszę się, że profesor Grażyna Borkowska „pozwoliła” mi zająć się tym, co mnie interesuje (śmiech). Jestem jej za to wdzięczna.

Czyli kulisami pisania?

Tak. Interesuje mnie spotkanie z drugim człowiekiem. W literaturze to spotkanie odbywa się między innymi dzięki czytaniu czy opracowywaniu – do czego mam wielkie szczęście – egodokumentów. Wolę też korespondencję od dzienników, bo pokazuje spotkanie człowieka z człowiekiem, dynamikę relacji.

Czytając pierwszy tom listów Anny i Marii, musiałam wielokrotnie odkładać książkę. Bardzo wiele się tutaj dzieje na poziomie emocjonalnym, zwłaszcza w końcowych partiach. Wtedy, w na przełomie 1945 i 1946 r. ich romans znajduje się w kryzysie z powodu ciąży Anny z mężem Jerzym. Dąbrowska nie może sobie dać z tym rady. A jaką ty masz relację z tymi listami teraz, po ich opracowaniu?

Opracowałam pierwszy tom, który się niedawno ukazał, nad resztą pracuje zespół z Instytutu Badań Literackich pod kierunkiem profesor Ewy Głębickiej. Ale z listami zostałam, towarzyszą mi przy pisaniu biografii. Czytam je trzeci raz i mam poczucie, że za każdym razem bardzo mnie ta korespondencja porusza. Pierwsze czytanie było wyjątkowe przez to, że polegało na odkrywaniu zupełnie nieznanego, towarzyszyła mu duża ciekawość. Drugie czytanie, do biografii Anny Kowalskiej, było dużo trudniejsze, ponieważ bardzo zależało mi na tym, żeby zrozumieć zarówno Annę, jak i Marię. Kryzys, o którym wspominasz, był niezwykle poruszający, gdy próbowałam go przełożyć na biografię Kowalskiej. Tak mnie to pochłonęło, że po prostu położyłam się do łóżka – w jakimś geście przejmowania depresji, która pisarkom wówczas towarzyszy. Te listy bywają przygnębiające, zwłaszcza kiedy, tak jak wspomniałaś, Dąbrowska przeżywa swoją sytuację związaną z ciążą Anny.

Przeczytaj także:

Teraz czytam je trzeci raz także w dużym poruszeniu, już innym, może dlatego, że jestem starsza, mam inne doświadczenia osobiste, badawcze i pisarskie. Ale wciąż nie mogę się od nich oderwać, od tych emocji. Znów widzę więcej i pełniej. Bliżej jestem teraz Marii, bo o niej piszę, a to czasem bardzo trudne, na przykład, gdy pisze do Anny: „Cokolwiek zrobisz z tym nienawistnym płodem, nic się od tego nie zmieni”. Zawsze zwracam też uwagę na coś innego i odkrywam coś innego. Myślę, że to może być lektura wielokrotna.

Co na przykład odkryłaś?

Wydaje mi się, że dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego Dąbrowska jest taka bezlitosna dla wszystkich, również dla siebie, w tej korespondencji przełomu 1945/1946 r. Ale napiszę o tym w biografii Marii. Dobrze? Chcę jeszcze sobie z tym pobyć sama. Warto tu zaznaczyć, że ten wylew uczuć i liczby listów bierze się stąd, że Dąbrowska w liście z końca 1945 roku zapowiada, że „teraz będzie mówić wszystko”. Sama chce zrozumieć, co się w niej dzieje.

I mówi bardzo okrutne rzeczy. Na przykład, że takie osoby jak Anna powinno się trzymać na smyczy.

Myślę, że ona tak bardzo chce uratować ten związek, że przesadza w drugą stronę – wcześniej nic nie mówiła i była zamknięta w sobie, być może w taki też sposób tworzyła związki. A teraz nie zauważyła, że to „powiedzenie wszystkiego” jest też właściwie kryzysotwórcze. Dla niej jednak właśnie te „wściekłe” listy są dowodem miłości, dowodem, że jej niezmiernie zależy.

Mija teraz 5 lat od publikacji Kowalskiej. Tej od Dąbrowskiej, bardzo pięknie nazwanej „lunarną”, bo Kowalska niejako odbija się w niej w Dąbrowskiej. Jak teraz patrzysz na pracę, którą wykonałaś? W czym praca nad listami różniła się od pracy nad biografią?

Praca nad biografią jest dla mnie zdecydowanie przyjemniejsza, choć lubiłam pracę edytorską i jestem wdzięczna losowi, że mogłam się nią zajmować, ale praca nad biografią to też przetwarzanie historii przez pryzmat siebie. Przynajmniej ja tak ją pojmuję. Rozkładanie akcentów, takie, a nie inne rozumienie wyborów bohaterek – staram się przybliżyć czytelniczkom i czytelnikom człowieka, a nie fakty z jego życia. Wielokrotnie też mówiłam, że bardzo chciałabym, aby powstała inna biografia Anny Kowalskiej, bo jestem ciekawa, jak ktoś inny mógłby na nią spojrzeć.

W książce są pola, których z wyboru nie pogłębiłam. Nie chciałam, żeby zniknęło to, co wydawało mi się najważniejsze, czyli pokazanie jak Anna tworzy relacje: z rodziną, w szkole, z mężem, z Marią, z córką, bo jest to też albo głównie opowieść o relacjach, czyli ciągle o tym, co mnie najbardziej interesuje.

Dużo udało mi się też odkryć, jeśli chodzi o Kowalską, na przykład jaką dynamikę miała jej relacja z nauczycielką. Wspomniałaś o tym, że Anna i Maria miały świadomość, jaką ich listy mają wagę, i że dbały o nie, żeby się nie zgubiły. Tak samo jest właśnie z tym młodzieńczym dziennikiem. Jest w nim zamknięta historia – o tym, że się kocha w kobiecie. To rodzaj powieści, choć literacko nie przedstawia wartości. Dla Kowalskiej ma jednak wagę: diarystka bierze zeszyty, które się składają na dziennik i wywozi je ze Lwowa. Mimo że jest wojna, a oni z mężem nie mają domu, dba o to, żeby rękopisy się zachowały.

Opowiedz więcej o pierwszym tomie. Na czym polega jego specyfika na tle pozostałej korespondencji?

Przejawia się moim zdaniem w trzech obszarach. Pierwszy dotyczy tego, że ten tom reprezentuje wiele wątków charakterystycznych dla tej relacji. Będą się one powtarzały i pogłębiały później, czyli właśnie ich zakorzenienie w literaturze – obie są przecież pisarkami – zakorzenienie w historii i zakorzenienie w relacji – między nimi, z partnerami, wreszcie Tula. Istotne jest oczywiście to, że tom dotyczy czasów wojny i chociaż szczegółów wojennych jest tu dosyć mało, bo ograniczała pisarki cenzura, to możemy w listach podpatrzeć odrębne strategie przetrwania w trudnym czasie i w różnych miastach, we Lwowie i w Warszawie.

Tom pierwszy przedstawia też początek ich relacji. W pewnym momencie Kowalska pisze do Dąbrowskiej: „O ile by to było w lepszym stylu (klasycznym), gdybyś została dla mnie panią Marią (którą się tak lubi, mimo że nie wiadomo, co z nią robić) – wtedy nie byłoby żadnego zagadnienia”. Widzi, że straciła „pisarkę”, którą podziwia, a zyskuje partnerkę. Lubię też te momenty niepewności między nimi, bo pewnie sama też lubię moment zakochania, bardzo stresogenny, ale jednocześnie ożywczy. I w końcu widzimy kryzys, który będzie się ciągnął miesiącami, a może i latami i który położy się cieniem na całości tej relacji.

Kiedy się poznają, są już dorosłymi kobietami z karierami i rodzinami – Dąbrowska jest w związku z Jerzym Stempowskim, a Anna jest żoną Jerzego. To nie są też ich pierwsze miłości ani pierwsze bliskie relacje z kobietami. Kowalska przeżyła zauroczenie nauczycielką, opisane w dzienniku, Dąbrowska była w związku ze Stanisławą Blumenfeldową, która zginęła w 1942 r. – zanim rozpoczął się jej romans z Anną. Mimo to ich uczucia są wręcz pensjonarskie.

Nie wiem, czy pensjonarskie, może lepiej brzmi „młodzieńcze”? Zapytałaś mnie wcześniej o pierwsze wrażenia z czytania tej korespondencji. Pamiętam, że w ogóle zapomniałam o ich wieku. Obie przełamują bardzo wiele schematów, co mi się też bardzo w tej korespondencji podoba. Są w niej czasem bardzo młodzieńcze. Zwłaszcza na początku.

Jeśli chodzi o ich związki, to myślę, że Kowalskiej kobiety podobały się w tym samym stopniu, co mężczyźni. Ale rzeczywiście długo pragnęła nawiązać głęboką i wzajemną relację z kobietą. Może gdyby zrobiła to wcześniej, byłoby jej lepiej z kobietą niż z mężem? Tego nie wiemy.

Kowalska ma do kobiet więcej „predylekcji” – takie słowo pada w listach. Korespondowała np. ze znajomą Jadwigą Krawczyńską; widać, że coś tam jest na rzeczy, ale w dzienniku wyznaje, że „nawet się z nią nie całowała”.

Z kolei Dąbrowska, której w moim odczuciu jest zdecydowanie bliżej do mężczyzn, z Anną tworzy swój drugi w życiu – po Blumenfeldowej – związek z kobietą.

Wspomniałaś o tym, że obie są pisarkami. Jaki to ma wpływ na ich relację? Czy raczej się wspierają, czy widzisz u nich jakąś rywalizację?

Na początku rywalizacji nie ma: jest ze strony Kowalskiej podziw – nie zapominajmy, to jest wielka przecież postać, autorka Nocy i dni, chociaż nie wydaje mi się, żeby twórczość Dąbrowskiej była jej ukochaną. Widać na pewno szacunek dla pracy – Dąbrowska jest bardzo pracowita i czuje odpowiedzialność za literaturę. Kowalska to widzi, zarazem zazdrości i podziwia, chce podobnie.

Dąbrowska pisze raz do Kowalskiej, że „gdybyś tak pisała, to byłabyś świetną pisarką”. To jest dewaluujące, ale uderza w Kowalską tam, gdzie Dąbrowska wie, że ma słaby punkt – jest przecież mniej uznana niż Dąbrowska – bo nie może uderzyć tam, gdzie nie ma dostępu.

Czyli?

W niezależność Kowalskiej. Przewagę w niezależności ma Anna, a potem ma przewagę w tym, że jest z córką, Tulą. Wiele lat później Dąbrowska napisze, że Anna z Tulą są we dwie, a ona jest sama. Kowalska zresztą zawsze jest z kimś, przede wszystkim jest monolitem z Jerzym.

A jak był postrzegany związek Anny i Marii? Natrafiłaś na jakieś źródła, które dokumentują stosunek otoczenia?

Nie natrafiłam na wiele źródeł, o które pytasz. Do biografii rozmawiałam jednak z córką Wojciecha Żukrowskiego, Kasią Żukrowską. Zapytałam, czy znajomi się dziwili, że zamieszkały razem. Powiedziała, że w ogóle nie, że to była naturalna praktyka – brakowało mieszkań, a to były dwie kobiety, które straciły życiowych partnerów. Oczywiste więc było, że zamieszkały razem – ze względów ekonomicznych.

W latach 90. Henryk Józewski, który przyjaźnił się z Marią Dąbrowską, zaatakował Kowalską i w artykule „Pogrzeb Marii Dąbrowskiej” opublikowanym w „Kulturze” . Miał do niej pretensje o to, że zniszczyła Marię. Tula, która była w trudnej relacji z Dąbrowską i cierpiała w tym układzie, stanęła w obronie matki. Przyznała, że była to nieudana rodzina. Mnie uderza fakt, że w 1992 roku Tula otwarcie pisze o tym, co je łączyło: były rodziną.

A jak one same się postrzegały?

Zaznaczmy może, że główne informacje o ich związku, ale także o tym, co mówią o homoseksualności, znamy z korespondencji, potem z dzienników ich obu. To pisany obraz relacji, nie wiemy, o czym mówiły, gdy się widziały, to oczywiste, ale chciałam o tym tutaj przypomnieć.

Drugorzędne jest chyba to, jednak tak myślę, że łączy je miłość lesbijska.

Kowalska nie miała żadnych kłopotów z przyjęciem swojej orientacji, Dąbrowska postrzegała miłość homoseksualną jako miłość bez wyjścia, nieszczęśliwą. Niewiele razy w korespondencji zdarza się, że się odnosiły do tych kwestii. Wspominałam już o tym momencie radości, w którym Maria wreszcie uznaje ich miłość. Anna pisze wówczas, że teraz dopiero widzi, że Dąbrowska nie wstydzi się miłości do kobiety. Podaje przy tej okazji przekłady związków jednopłciowych – tylko męskich. To zastanawia.

Zaznaczmy: pisarka, która napisze – w 1959 r. – całą książkę o Safonie.

Właśnie, nie wymienia wówczas Safony, choć pragnie, chyba już wtedy, napisać o niej powieść, która w jakimś sensie opowiedziałaby też o jej związku z Marią.

Napisanie Safony w latach 50. można uznać za formę aktywizmu.

Oczywiście. To jest znaczące, chociaż może odbiór tej książki powiązano z zainteresowaniem filologią klasyczną Kowalskiej. To, czy książka jest udana, czy nie, to zupełnie inna sprawa, ale to ważny punkt w historii literatury polskiej.

Kowalska pisała książki historyczne ze swoim mężem, ale nawet po jego śmierci Dąbrowska nigdy nie zaproponowała jej wspólnego napisania powieści, na przykład ukazującej miłość dwóch kobiet.

Ani Kowalska jej. Możemy na to spojrzeć bardziej równościowo. Myślę, że gdyby to się stało, pozabijałyby się (śmiech). Ciekawe, czy w ogóle w najmniejszym stopniu to rozważały, nie pamiętam, czy piszą o tym w dziennikach. Dąbrowska by nie mogła raczej tego zaproponować Annie, uważała się za lepszą pisarkę i była wówczas ukształtowaną twórczynią, choć po wojnie nie potrafiła znaleźć dla siebie w pełni satysfakcjonującej literackiej drogi. Z kolei Anna nie zaproponowałaby Marii tego z innych powodów – właśnie wyzwoliła się z pisania wspólnie z Jerzym, chce pisać samodzielnie, to jej wyzwanie. Stworzyły zresztą własny, wspólny świat – nie tylko rodzinny, ale również ten zapisany. Bez żadnego planu i ustaleń napisały jednak wspólnie swego rodzaju powieść – powieść w listach.

Sylwia Chwedorczuk* – pisarka, doktor nauk humanistycznych, edytorka, redaktorka. Debiutowała książką biograficzną „Kowalska. Ta od Dąbrowskiej” w 2020 roku (Wydawnictwo Marginesy), nominowaną do Górnośląskiej Nagrody Literackiej „Juliusz” oraz Nagrody Literackiej „Gryfia”. Stypendystka programu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Narodowego Centrum Nauki. Obecnie kształci się w Międzynarodowej Szkole Psychoterapii Psychodynamicznej.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY„ to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

;
Na zdjęciu Małgorzata Sikora-Tarnowska
Małgorzata Sikora-Tarnowska

(ona/jej) – doktorka nauk humanistycznych, historyczka literatury, absolwentka Wydziału Polonistyki UW i Szkoły Doktorskiej Nauk o Języku i Literaturze UAM. W polu jej zainteresowań znajdują się literatura polska XX i XXI wieku, krytyka literacka, nowoczesne dyskursy o cielesności i studia queerowe. Napisała doktorat na temat cielesności awansu społecznego w prozie PRL-u. Redaktorka naczelna magazynu „LesBiLans” dla queerowych kobiet i osób z doświadczeniem kobiecości.

Komentarze