Na wojnie w Ukrainie zginęło 700 tys. żołnierzy ukraińskich – ogłasza Trump. Twierdzi, że ma te dane „z satelitów”. Sprawdzamy te „amerykańskie satelity”.
„Najprawdopodobniej Ukraina straciła 700 000 ludzi. To straszne. Na polach widać ciała i części ciał. Widzimy to wszystko bardzo dokładnie dzięki satelitom” – powiedział po raz kolejny Donald Trump 20 lutego 2025. Pierwszy raz zrobił to 21 stycznia, teraz jednak użył tych danych do dyskredytowania prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
Najprawdopodobniej Ukraina straciła 700 000 ludzi. To straszne. Na polach widać ciała i części ciał. Widzimy to wszystko bardzo dokładnie dzięki satelitom
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
700 tys. poległych miało być według Trumpa dowodem niekompetencji prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i usprawiedliwieniem tego, że to Trump załatwi zatrzymanie wojny z Putinem:
Wersja łagodna 21 stycznia: „Zełenski… również nie powinien był do tego dopuścić. Nie jest aniołem. Mógłbym tak łatwo zawrzeć tę umowę, a Zełenski zdecydował, że chce walczyć” – skomentował podane przez siebie liczby Trump.
Wersja zaostrzona 20 lutego: „Zełenski wykonuje kiepską robotę. Jego ludzie giną na próżno”.
Trump mówi też, że Rosjanie stracili milion ludzi. Zajmijmy się jednak „danymi” o Ukrainie.
Ukraińskie straty w ludziach idące w setki tysięcy to natomiast wersja Rosjan.
Propaganda Kremla stale opowiada, że na froncie giną setki i tysiące Ukraińców. Charakterystycznie, że takie informacje pojawiają się zawsze po tym, jak sami Rosjanie rzucają swoich do krwawych szturmów. Ich opowieści o straszliwych ukraińskich stratach odpowiadają zawsze opowieściom o rosyjskich stratach opisywanych przez samych Rosjan na różnych kanałach Telegramu. Propaganda Kremla tym krwawym opowieściom dodaje zawsze odpowiedni kontekst, „wyjaśniając”, że „w Ukrainie jest gorzej”. „Ukraińcy giną w bezsensownych szturmach”, „nie zabierają rannych i poległych” a „przekupni dowódcy znęcają się nad żołnierzami" – twierdzi propaganda.
Warto tu zauważyć, że zarzucająca media „informacjami” o setkach tysięcy zabitych Ukraińców, propaganda Kremla nie podaje żadnych liczb dotyczących Rosjan. Putin mówi najwyżej, że są „pięciokrotnie mniejsze”.
Skądinąd sekretarz generalny NATO Mark Rutte szacował jesienią rosyjskie straty właśnie na 700 tysięcy. Ale nie stąd ta liczba trafiła do Trumpa.
Niestety, nie z satelity
Liczbę tę podał 29 lipca 2024 w propagandowym programie Soloviev Live kadyrowiec, generał Apty Ałaudinow . „Nieodwracalne straty wśród żołnierzy ukraińskich podczas specjalnej operacji wojskowej przekroczyły 700 tysięcy osób” – powiedział. Żeby ta rewelacja nie umknęła rosyjskiej sieci dezinformacji, w osobnej depeszy podała to agencja TASS, a sam Sołowiow opublikował to na Telegramie. I poszło:
Zaznaczmy tu, że Ałaudinow mówił o stratach „nieodwracalnych„, czyli według wojskowej nomenklatury bezpowrotnych. A zatem tych, które obejmują łącznie zarówno żołnierzy zabitych, jak i tak ciężko rannych, że nawet po wyleczeniu i rekonwalescencji niemożliwy jest już ich powrót do służby. W wypadku żołnierzy lżej rannych, którzy po leczeniu albo i opatrzeniu ran mogą wrócić na front, wojskowi używają niezbyt udanego językowo pojęcia „straty powrotne” lub (w tym wypadku język nie jest już kaleczony) „odwracalne”.
Można pospekulować, skąd mogło się wziąć te 700 tys. w rosyjskiej propagandzie. Ałaudinów mógł przeciez powiedzieć o 800 tysiącach. Albo i o milionie.
Otóż 4 marca 2024 roku „The Washington Post” opisując problemy Ukrainy z mobilizacją, podał, że „dowództwo wojskowe Ukrainy nie wie, gdzie znajduje się 700 000 zmobilizowanych obywateli ani nie jest w stanie udzielić informacji o nich”. Liczba ta zaraz pojawiła się w propagandzie Kremla i tak sobie krążyła. Mieliśmy te 700 tysięcy.
Teraz najnowsze rewelacje Trumpa „z satelity”, a tak naprawdę z Apty Ałaudinowa, powtórzył 20 lutego TASS, żeby nadać pozór prawdy zmyśleniom. To będzie nowe, bardziej wiarygodne źródło tej „informacji„. Ałaudinow takim źródłem nawet dla propagandy Kremla już nie jest, odkąd sprawozdawał w sierpniu „zwycięską rosyjską kontrofensywę” w guberni kurskiej – codziennie opowiadał, że wojska rosyjskie zaraz wypchną Ukraińców z terenów Rosji. Jest luty 2025, a ukraińska operacja kurska nadal trwa. Putin przestał opowiadać, kiedy się skończy i kiedy „wyzwoli Rosję”.
Jednocześnie wypowiedź Trumpa w konserwatywnych amerykańskich mediach jest podawana jako „fakt”. Np. tu. Tekst ma podtytuł „Propaganda deep state kontra prawda”, prawdą jest tu „700 000” ukraińskich strat, a deep state je zaniża. Charakterystyczne, że autor uważa 700 000 za „ukraińskie dane”. Czyli „dane Ałaudinowa na temat Ukrainy” zamieniły się w „dane podawane przez Ukrainę”.
Jednocześnie „dane” te nabierają znaczenia w wewnętrznej amerykańskiej debacie – służą do przekonywania zwolenników Trumpa, że zmaga się on... z dezinformacją.
O rzetelne dane o stratach na froncie zawsze jest bardzo ciężko. Co Pan sądzi o tych 700 tysiącach? – OKO.press zapytało płk. Piotra Lewandowskiego, autora cotygodniowych naszych analiz o sytuacji na froncie.
Są wyssane z rosyjskiego palca – odpowiada płk Lewandowski.
Dlaczego?
„Na początku pełnoskalowej wojny Ukraińcy mieli 300 tys. żołnierzy. Teraz, w wyniku ogromnego wysiłku, siły zbrojne Ukrainy wzrosły do 800-900 tys. żołnierzy. Sam Wołodymyr Zełenski mówił ostatnio o 880 tys. Więc jak w ogóle Ukraińcy byliby w stanie przy swoim źle działającym systemie mobilizacyjnym uzupełnić stratę 700 tys. poległych? Przecież mają kłopoty ze zmobilizowaniem 50-100 tysięcy mężczyzn na front” – odpowiada płk Lewandowski.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze