0:00
0:00

0:00

Zawieszenie broni ONZ okazało się bezskuteczne, podobnie jak rozejm ogłoszony przez Putina. Na syryjskich cywili w Gucie nadal spada deszcz bomb – w ciągu ostatniego tygodnia zginęło tam ponad 500 osób. Tymczasem minister Beata Kempa zapowiada, że wkroczy tam z polską pomocą, jak tylko "zmniejszy się pierścień ognia". OKO.press tłumaczyło, dlaczego jest to niemożliwa do zrealizowania obietnica i manipulacja tragedią cywili. Chodzi o następującą wypowiedź:

Po szczegółowych rozmowach uznaliśmy, że jest możliwość wwiezienia tam pomocy humanitarnej. Chodzi o leki, żywność, ubrania, koce. (...) Kiedy tylko pierścień ognia wokół Wschodniej Guty zmaleje, razem z organizacjami pozarządowymi wyślemy tam pomoc.

Radio Maryja,23 lutego 2018

Sprawdziliśmy

Jak min. Kempa zamierza obejść reżimową blokadę konwojów humanitarnych?

Uważasz inaczej?

Departament Pomocy Humanitarnej: nie możemy zdradzić szczegółów

OKO.press zapytało Departament Pomocy Humanitarnej o więcej szczegółów dotyczących tych rozmów oraz o to, które polskie organizacje do tej pory zajmowały się pomocą w Syrii. Publikujemy odpowiedź Departamentu ds. Pomocy Humanitarnej:

"W odpowiedzi na Pani pytania informujemy, iż Pani Minister Beata Kempa prowadziła i prowadzi rozmowy w kwestii niesienia pomocy, skierowanej w obszar Wschodniej Ghouty w Syrii, zarówno z organizacjami pozarządowymi kościelnymi jak i świeckimi.

Niestety, ze względów bezpieczeństwa oraz zagrożenia, jakie mogłoby spowodować udostępnienie takich informacji nie możemy obecnie wymienić ich nazwy oraz konkretnego terminu dostarczenia pomocy.

Powyższe informacje zostaną przekazane Państwu niezwłocznie po realizacji przedsięwzięcia. Jednocześnie, zgodnie z zapytaniem informujemy, które organizacje pozarządowe dotychczas udzieliły pomocy na terenie Syrii. Przykładem takich działań były zrealizowane przy wsparciu rządowym projekty Fundacji im. Ojca Werenfrieda. W efekcie ich realizacji zakupiono m.in. specjalistyczny sprzęt medyczny dla Szpitala św. Ludwika w Aleppo, przeprowadzono leczenie prawie 900 dzieci i młodzieży w Aleppo, udzielono specjalistycznej pomocy medycznej ponad 5 tys. Syryjczyków, a ogółem z pomocy medycznej dzięki projektom mogło skorzystać ponad 13 000 osób. Ponadto w 2017 roku z rezerwy ogólnej budżetu państwa udzielono dotacji UNICEF Polska. W ramach wypłaconych środków finansowych zakupiona została odzież zimowa dla dzieci w Syrii. Dokładną kwotę, jaka obecnie zostanie przeznaczona na pomoc, podamy po zrealizowania wniosków i dostarczeniu pomocy".

Fundacja im. Ojca Werenfrieda została założona przez stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Jej celem jest "pomoc humanitarna, działalność charytatywna, działalność oświatowa i edukacyjna, ochrona zdrowia i życia. Szczególnie naszą uwagę zwracamy na rejony świata gdzie Kościół jest prześladowany". OKO.press zadało Departamentowi kilka dodatkowych pytań, m.in. o to, kiedy realizowany był projekt Fundacji im. Ojca Werenfrieda, na czym polegało "wsparcie" ze strony rządu i czy było tylko wsparciem finansowym oraz jaka kwota została na ten cel przeznaczona.

Otrzymaliśmy następującą odpowiedź: "Uprzejmie informujemy, iż projekt Fundacji im. Ojca Werenfrieda „Leczenie dzieci z Aleppo” był realizowany od kwietnia do końca grudnia 2017 roku. Pozostałe projekty, w tym m.in. „Pomoc medyczna dla Syrii oraz „Zakup sprzętu medycznego jako wyposażenie szpitala św. Ludwika w Aleppo w Syrii” były zrealizowane w II połowie 2017 roku. Wsparcie ze strony rządu polegało na koordynacji opracowania projektów pomocowych oraz ich finansowania z rezerwy ogólnej budżetu państwa.

Powyższe realizowane projekty Fundacji im. Ojca Werenfrieda wyniosły 5 900 000 zł. (...)

Wsparcie finansowe z budżetu państwa tylko na pomoc w Syrii uzyskały: Fundacja im. Ojca Werenfrieda, UNICEF Polska oraz Stowarzyszenie Polska Misja Medyczna. Równocześnie realizowana jest intensywnie pomoc dla uchodźców syryjskich (Jordania, Liban, Grecja) przez inne organizacje pozarządowe, takie jak: Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej czy Caritas Polska (...)".

Oprócz tego Departament informuje, że "ponadto z budżetu Państwa w 2017 roku w ramach wpłat wielostronnych na działania pomocowe związane z kryzysem syryjskim przekazano środki finansowe w wysokości nieco ponad 15 000 000 zł., a w ramach instrumentu tureckiego wpłacono 106 447 606 zł". Nie są to jednak pieniądze przeznaczone na pomoc w Syrii, a w państwach ościennych. Składka na instrument turecki jest obowiązkowa, a nawet biorąc ją pod uwagę Polska wydała na pomoc uchodźcom na Bliskim Wschodzie (ale nie w Syrii!) 166 mln zł. W 2017 roku statystycznego Polaka kosztowało to nieco ponad 4 zł. A statystyczny uchodźca z Syrii dostał z Polski 31 zł 4 grosze rocznie.

Zamiast przyjmowania uchodźców polityka rozwojowa, która przyniesie efekty po kilku latach

Jednocześnie departament Beaty Kempy chwali się udziałem Polski w Inicjatywie Wzmocnienia Gospodarczego Europejskiego Banku Inwestycyjnego, na który przekazaliśmy 50 mln euro. Ale Inicjatywa Wzmocnienia Gospodarczego jest formą pomocy rozwojowej, a nie humanitarnej, i jako taka zacznie przynosić efekty dopiero po wielu latach. Niewiele pożytku będą z niej mieli w najbliższej przyszłości syryjscy cywile.

Celem inicjatywy jest „wzmocnienie gospodarek krajów Południowego Sąsiedztwa i Zachodnich Bałkanów, żeby lepiej radziły sobie z kryzysami społecznymi i gospodarczymi, takimi jak kryzys uchodźczy, jednocześnie podtrzymując ich wzrost gospodarczy. Program będzie finansował inwestycje w niezbędną infrastrukturę, rozwój sektora prywatnego, stymulowanie wzrostu gospodarczego i tworzenie miejsc pracy – jego celem jest rozwiązanie problemu migracji u źródeł”. Będzie dotyczyć następujących krajów: Algierii, Egiptu, Jordanii, Libanu, Libii, Maroka, Palestyny, Syrii i Tunezji, oraz Albanii, Bośni i Hercegowiny, Macedonii, Kosowa, Czarnogóry i Serbii.

To wszystko prawda, a inicjatywa jest bardzo chwalebna – oby jak najwięcej takich programów. Ale nie mogą one być usprawiedliwieniem dla odmowy przyjmowania uchodźców! Ofiary konfliktów na Bliskim Wschodzie, m.in. w Syrii, potrzebują naszej pomocy teraz. "Pomoc na miejscu", zarówno humanitarna, jak i rozwojowa, oraz pomoc uchodźcom w Europie się nie wykluczają. Wręcz przeciwnie, pomoc humanitarna i rozwojowa oraz przyjmowanie najbardziej potrzebujących uchodźców do Europy uzupełniają się, a nie wykluczają. Poza tym, jest to wyzwanie, z jakim świat mierzy się od czasu dekolonizacji – Europa już od kilkudziesięciu lat bezskutecznie próbuje wspomóc rozwój gospodarczy biedniejszych regionów za pomocą różnego rodzaju polityk rozwojowych, licząc na to, że zahamuje to migrację. Na razie jednak bez większych sukcesów.

Pomoc "na miejscu" – w Syrii – jest obecnie niemożliwa do zrealizowania

Oczywiście, chęć pomocy cywilom w Gucie jest bardzo chwalebną inicjatywą, której kibicujemy. Problem jest w tym, że sformułowanie minister Kempy o wysłaniu tam pomocy "jak tylko zmaleje pierścień ognia" jest wprowadzaniem w błąd opinii publicznej, a wyjaśnienia Departamentu ds. Pomocy Humanitarnej niewiele w tej kwestii zmieniają.

Dlaczego? Otóż w oblężonej przez wojska Assada Wschodniej Gucie od 2013 roku nie działa żadna polska organizacja pomocowa – mało tego,

nie działa tam też żadna organizacja międzynarodowa, z powodu blokady pomocy humanitarnej ustanowionej przez reżim Assada.

Blokada pomocy humanitarnej nie zawsze była szczelna, co pozwalało raz na jakiś czas dostarczyć mieszkańcom żywność czy leki, ale nie zajmowały się tym polskie organizacje, a tym bardziej polski rząd, tylko Międzynarodowy Czerwony Krzyż i Półksiężyc. Dostarczenie tam pomocy jest więc bardzo skomplikowaną logistycznie operacją. Nawet Polska Akcja Humanitarna, która z polskich organizacji ma najwięcej doświadczenia w pomocy na Bliskim Wschodzie przyznaje, że nie wie, kiedy będzie mogła rozpocząć działania w Gucie. Paula Langnerowicz z PAH powiedziała OKO.press: „Do tej pory Polska Akcja Humanitarna działała w Syrii w prowincjach Aleppo, Hama i Idlib, w dwóch ostatnich wciąż jesteśmy obecni. Przygotowujemy się do rozpoczęcia działań we Wschodniej Gucie – chcemy tam udzielić pomocy najszybciej, jak będzie to możliwe". Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi – nawet zawieszenie broni niekoniecznie oznaczałoby, że będzie możliwe dostarczenie pomocy syryjskim cywilom.

Dlatego deklaracje minister Kempy są obietnicą bez szans realizacji, przynajmniej w najbliższej przyszłości.

Przeczytaj także:

"Pomoc na miejscu" zamiast przyjmowania uchodźców

Najnowsza wypowiedź Beaty Kempy to kontynuacja rządowej narracji o „pomocy na miejscu”, która jest główną wymówką PiS przeciw przyjmowaniu do Polski uchodźców z obozów we Włoszech i w Grecji. Abstrahując od tego, że pomagamy głównie w Libanie i Jordanii, które nie są "na miejscu" (nie są to kraje macierzyste uchodźców, ale kraje ich przyjmujące), polska pomoc humanitarna jest nadal na bardzo niskim poziomie – pomimo wyraźnego zwiększenia wydatków na ten cel przez rząd PiS w latach 2016-2017, wynosi nadal 0,14 PKB.

Pomoc na miejscu
Pomoc na miejscu

„Pomoc na miejscu” to określenie dotyczące dwóch rodzajów pomocy zagranicznej: humanitarnej i rozwojowej. Pierwsza – to działania doraźne, w przypadku klęsk humanitarnych (wojen, katastrof naturalnych), druga to programy rozwijające gospodarkę, odbudowa infrastruktury, zapewnienie dostępu do edukacji, tworzenie miejsc pracy, itp. Już w latach 70. Organizacja Narodów Zjednoczonych rekomendowała 0,7 proc. PKB jako kwotę docelową, którą kraje powinny przeznaczać na pomoc zagraniczną. Do dzisiaj mało który kraj spełnił ten cel, ale np. Wielka Brytania w 2015 roku wprowadziła stałą pozycję w budżecie, która wynosi właśnie co najmniej 0,7 proc. PKB.

Rząd PiS zdecydowanie zwiększył kwotę przeznaczaną na pomoc humanitarną i rozwojową w 2016 i 2017 roku, ale nadal stanowi ona zaledwie 0,14 PKB, czyli bardzo daleko od celu wyznaczonego przez ONZ.

Według planu budżetowego na 2018 rok, na samą obsługę Kancelarii Prezydenta wydamy więcej niż na pomoc humanitarną (ponad 200 mln zł), na Instytut Pamięci Narodowej wydamy dwa i pół raza więcej (363 miliony).

Polska pomoc humanitarna 2017
Polska pomoc humanitarna 2017

Tymczasem partia rządząca w Polsce, zamiast zainicjować uczciwą debatę o kryzysie uchodźczym, wybiera politykę zarządzania strachem. Poprzez fałszywe utożsamienie uchodźców z terrorystami, oraz zatarciem różnicy między uchodźcami a imigrantami ekonomicznymi, PiS dokonało niemożliwego – przekonało obywateli kraju, gdzie cudzoziemcy stanowią 0,3 proc. społeczeństwa, że „obcy” stanowią dla nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Po rekonstrukcji do argumentów przeciwko przyjmowaniu uchodźców doszedł nowy: o polskiej „pomocy na miejscu”. Ale wbrew temu, co twierdzą politycy PiS, pomoc na miejscu i pomoc uchodźcom w Europie wcale się nie wykluczają, przeciwnie – dopełniają się. Według szacunków ONZ w wojnie w Syrii rannych zostało ponad 260 tys. dzieci, a UNICEF, czyli agenda ONZ ds. dzieci, właśnie prowadzi kampanię „Spraw, aby dzieci w Syrii przetrwały zimę” i alarmuje, że 1,5 miliona dzieci „na miejscu” umiera z zimna i z głodu, m.in. z powodu braku infrastruktury, również medycznej.

Wschodnia Guta krwawi

Region Wschodnia Ghouta to enklawa syryjskich rebeliantów na obrzeżach Damaszku. To tu w 2013 roku reżim syryjski użył broni chemicznej, która zabiła ponad tysiąc cywili. Ghouta jest oblężona przez siły Al-Assada od 2013 roku, ale sytuacja znacznie się pogorszyła w ostatnim roku. Reżim blokuje konwoje z pomocą humanitarną, nie ma jedzenia, picia, ani lekarstw. Na miasto, w którym uwięzionych jest 400 tysięcy cywili, od 20 lutego spadają nieustająco bomby, których celem są też szkoły i szpitale. Al-Assad tłumaczy, że grupy kontrolujące Ghoutę i jej mieszkańcy to terroryści. W ciągu ostatnich dni w regionie Wschodniej Ghouty bomby Assada i Putina zabiły ponad 500 cywili, co najmniej 1,5 tysiąca jest rannych. Pojawiły się też doniesienia o tym, że Assad ponownie użył przeciwko ludności cywilnej broni chemicznej (zrobił to już raz w Gucie w 2013, kiedy zabił w ten sposób kilkaset osób).

W sobotę, 3 marca 2018, w sześciu miastach Polski organizowane były demonstracje (w Warszawie pod ambasadą rosyjską) przeciwko rzezi w Gucie.

Od kilku dni Syryjczycy wysyłają do swoich przyjaciół spoza Guty zdjęcia z hasztagiem #Imstillalive (ang. "Ciagle żyję!"). Uczestnicy demonstracji wykonywali ten sam gest pod ambasadą.

Z kolei UNICEF, czyli agenda ONZ ds. dzieci, opublikowało oświadczenie pt. „Wojna przeciwko dzieciom w Syrii: raporty o masowych ofiarach wśród dzieci w Damaszku i we Wschodniej Ghoucie”. Po kliknięciu w link, oświadczenie jest jednak… pustą kartką.

UNICEF tłumaczy: „Żadne słowa nie oddadzą sytuacji zabitych dzieci, matek, ojców i ich bliskich. UNICEF publikuje puste oświadczenie. Nie mamy więcej słów, żeby opisać cierpienie dzieci i naszą wściekłość. Czy ci, którzy są sprawcami cierpienia nadal mają słowa, żeby usprawiedliwić swoje barbarzyńskie czyny?”

Poniżej strona UNICEF z dramatycznym oświadczeniem.

Przeważającym uczuciem światowej opinii publicznej oraz organizacji międzynarodowych (wyspecjalizowanych w pomocy ofiarom wojen!) wobec tragedii cywilów w Gucie jest bezsilność. Nikt nie oczekuje, że minister Beata Kempa zakończy wojnę w Syrii i rozwiąże problem umierającej tam ludności cywilnej – jedynie, że nie będzie składała obietnic bez pokrycia i używała jej do manipulowania wyborcami.

;
Na zdjęciu Monika Prończuk
Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze