„Jeżeli nie zmieni się wiek emerytalny, w 2030 roku doświadczymy najszybszego w Europie wzrostu liczby osób w wieku emerytalnym i jednocześnie ubytku osób na rynku pracy” – mówi prof. Paweł Strzelecki z Instytutu Statystyki Demografii SGH
Mimo tego, że globalny trend spadku wskaźników dzietności znamy od dawna, prognoza demograficzna dla Polski, którą Organizacja Narodów Zjednoczonych opublikowała w raporcie World Population Prospects, wywołała wstrząs. Media piszą o „wymieraniu” i nadchodzącym „wielkim kryzysie”. A w sieci pojawiają się komentarze o ubogiej starości, która nas czeka. Czy rzeczywiście powinniśmy się niepokoić?
ONZ raport dotyczący zmian demograficznych przygotowuje co dwa lata. Teraz przedstawiła szacunki dotyczące populacji dla 237 krajów do 2100 roku. Według najnowszych prognoz do 2080 roku światowa populacja osiągnie szczyt i wzrośnie do około 10,3 mld. Potem liczba ludzi na świecie zacznie spadać. Do końca lat 70. XXI wieku liczba osób w wieku powyżej 65 lat przewyższy liczbę dzieci (poniżej 18 lat). A liczba osób w wieku powyżej 80. lat będzie większa niż liczba niemowląt.
Z kolei w Polsce – według raportu – do 2100 roku będzie nas nieco ponad 19 mln.
Oznacza to, że
liczba Polek i Polaków zmniejszy się o prawie połowę.
Pamiętajmy, że depopulacja to coraz bardziej realny globalny trend. A demografowie o spadku liczby ludności mówią od dawna.
"W projekcji ONZ założenia dotyczące czynnika dzietności są bardziej pesymistyczne niż dwa lata temu [red. współczynnik dzietności to średnia liczba dzieci, które urodziłaby kobieta przez cały okres reprodukcyjny, przy założeniu, że w poszczególnych fazach tego okresu rodziłaby z intensywnością obserwowaną wśród kobiet w badanym roku]. Wcześniej wiedzieliśmy, że liczba ludności świata w pewnym odległym momencie ustabilizuje się, a potem zacznie spadać. Raport ONZ pokazuje, że będzie się działo to szybciej, niż się spodziewaliśmy.
„Datą graniczną może być 2080, a może nawet 2070 rok” – mówi OKO.press prof. Paweł Strzelecki z Instytutu Statystyki i Demografii SGH. Spadające wskaźniki urodzeń są szczególnie widoczne w niektórych z największych krajów świata. Populacja Chin spadła ostatnio po raz pierwszy od lat 60. XX wieku. Ten trend jest widoczny również w wielu innych częściach świata, w tym w Japonii, Tajlandii, Włoszech, Hiszpanii, Portugalii i Korei Południowej.
Obniżająca się dzietność doprowadzi w przyszłości do podobnych zmian w rozwijających się krajach.
Chodzi na przykład o Amerykę Południową, Azję Południowo-Wschodnią. „Będzie to wyzwanie dla stabilności systemów emerytalnych czy opieki nad osobami starszymi w coraz większej grupie krajów. Zmieniające się proporcje osób starszych i tych, które mogłyby się nimi zajmować, mogą też wystawić na próbę stosunki społeczne oparte na pomocy starszym członkom rodziny” – mówi ekspert.
Do tej pory demografowie przekonywali, że by utrzymać obecny poziom rozwoju gospodarczego i demograficznego oraz nie dopuścić do zapaści systemu emerytalnego, będziemy potrzebowali stałego napływu migrantów (nawet większego niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni). Nadzieję na zwiększenie liczby urodzeń wiele osób pokładało też w systemowym wsparciu osób, które podejmują decyzje prokreacyjne. „ONZ zakłada jednak, że – wbrew temu, co zakładali demografowie – polityki rodzinne czy przepływy migracyjne do krajów rozwiniętych na razie nie przyczyniają się do trwałego wzrostu ogólnego współczynnika czynnika dzietności, czyli do poziomu bliskiemu zastępowalności pokoleń” – mówi OKO.press prof. Paweł Strzelecki.
I dodaje: „Podawana jeszcze niedawno za wzór polityka rodzinna w Czechach w ostatnich latach też jest coraz mniej skuteczna. Coraz bardziej pewne i uniwersalne w skali większości krajów świata są zmiany struktury wieku ludności w kierunku coraz większej liczby osób powyżej 65 lat w stosunku do osób w wieku aktywności na rynku pracy (18-64 lata)” – mówi prof. Strzelecki. Oznacza to, że młodsze generacje będą po prostu coraz mniej liczne.
Teraz jest nas 38,7 mln. Liczba Polek i Polaków – jak prognozuje ONZ – zmaleje:
Jak zmieniać się będzie liczba ludności, widać na wykresie poniżej:
W 2075 roku populacja Polski ma wynieść 25,69 mln. W 2100 roku będzie to około 19,33-19,43 mln osób.
„ONZ jest ostrożny w prognozowaniu wpływu migrantów na sytuację demograficzną. Zakłada, że różnica między napływem i odpływem migrantów, będzie jedynie na niewielkim plusie. Myślę, że to pesymistyczne założenie. Biorąc pod uwagę ostatnią dekadę widać, że Polska jest coraz atrakcyjniejszym krajem dla migrantów, nie tylko z Ukrainy” – mówi prof. Strzelecki.
Scenariusz ONZ jest więc tym najczarniejszym. Sytuacja w Polsce może się zmienić.
Przypomnijmy, że w ostatnich latach staliśmy się jednym z najważniejszych krajów napływu migracyjnego w Unii Europejskiej. O tym, że Ukrainki będą ratować statystyki dzietności w Polsce w 2023 roku, pisaliśmy już wcześniej. Rośnie liczba imigrantów czasowych, którzy od blisko dekady zasilają polski rynek pracy. Jesteśmy krajem z coraz bardziej rozwiniętą gospodarką, z niskim bezrobociem i dynamicznie rosnącymi zarobkami, co czyni z Polski atrakcyjny cel imigracji zarobkowej.
„Gdyby nie napływ migrantów z Ukrainy, już około 2012 roku moglibyśmy odczuć skutki spadku liczby ludności na rynku pracy. Jednak sektory, w których brak jest rąk do pracy, zasilały osoby, które migrowały do Polski” – mówi prof. Strzelecki.
Deficyt pracowników na rynku pracy częściowo mogą wypełnić imigranci. I przyczynić się do osłabienia przewidywanego spadku.
Prognozy demograficzne wskazują jednak, że mimo migracji problem starzenia się ludności zaczniemy ponownie obserwować po 2030 roku – wraz ze starzeniem się wyżu demograficznego początku 1980 roku. „Jeżeli nie zmieni się wiek emerytalny, doświadczymy wtedy najszybszego w Europie wzrostu liczby osób w wieku emerytalnym i jednocześnie ubytku osób na rynku pracy” – mówi prof. Strzelecki.
Odporność gospodarki na zmiany demograficzne mogą wzmocnić też innowacje. A punktem krytycznym na pewno staną się usługi opiekuńcze dla osób starszych, których teraz praktycznie nie ma. Póki co, ratujemy się poza instytucjami, prywatnie. Jeżeli szybko nie zainwestujemy w ten obszar, może okazać się, że nie mamy wystarczająco dużo ludzi, by pomóc osobom, które nie mogą samodzielnie funkcjonować.
Najważniejsze są zachęty do jak najdłuższej pracy w przebiegu swojego życia. "To dotyczy nie tylko pracowników, ale także przedsiębiorców, którym powinno opłacić się inwestowanie w szkolenia starszych pracowników oraz uwzględnianie tego, że ze względu na opiekę nad innymi osobami lub stan zdrowia mogą wymagać bardziej elastycznych czasowo form zatrudnienia. Kurcząca się liczba członków rodzin należących do młodszych generacji jest faktem. Popyt na opiekę instytucjonalną nad osobami starszymi na pewno będzie wzrastał.
Wzrost liczby osób starszych jest wyzwaniem także dla służby zdrowia.
Polska, jeżeli chodzi o liczbę lekarzy na pacjenta, jest w ogonie krajów europejskich według OECD. Warto zatem szkolić lekarzy specjalizujących się w chorobach związanych z podeszłym wiekiem" – mówi prof. Strzelecki.
Podsumujmy. Depopulacja to globalny trend, a o tym, że liczba ludności będzie spadać, wiemy od dawna. To niezaprzeczalne, że będzie nas mniej. Skutki zmian demograficznych, które będziemy odczuwać, zależą jednak od tego, jak Polska będzie dalej rozwijała się jako kraj migracyjny. Nie bez znaczenia pozostanie podejście państwa, które powinno już teraz myśleć nad systemowymi rozwiązaniami skierowanymi do opieki nad osobami starszymi.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze