Samopodpalenie 54-letniego chemika - teksty, które napisał i jego sposób działania - w niczym nie przypominają załamania osoby cierpiącej na depresję. Chyba, że mówimy o "depresji politycznej", której doświadcza wiele osób. Przywiązaniu do słów "wolności oddać nie umiem" dał ostateczny wyraz. Milczy o tym TVP. Milczą też prawdziwe media.
"Proponuję, aby tragicznego i smutnego wydarzenia pod Pałacem Kultury i Nauki w ogóle nie rozpatrywać w kategoriach politycznych" - napisała na Twitterze Dominika Wielowieyska, publicystka "Wyborczej".
Po tym, jak rodzina 54-letniego chemika opowiedziała wczoraj OKO.press o jego ostatnich chwilach i wcześniejszym życiu, a także przekazała nam do publikacji jego wyjaśnienie dla opinii publicznej ("List do mediów"), nie ma wątpliwości, że samopodpalenie było przemyślanym działaniem politycznym.
A to oznacza, że można o tej tragedii albo pisać "w kategoriach politycznych", albo nie pisać wcale.
Oczywiście pozostaje jeszcze dziennikarstwo tabloidowe albo relacja w stylu kroniki policyjnej: co widzieli świadkowie, jak szybko został ugaszony, jakie są postępy śledztwa.
Media wybrały do tej pory milczenie lub kronikę policyjną, choć, jak dowiaduje się OKO.press, po naszych publikacjach TVN24 podjęło 21 października 2017 pracę nad reportażem o tragedii z 19 października.
Milczy też TVP, choć zapewne sztaby Kurskiego szykują odpowiednie materiały na wypadek gdyby próba samospalenia stała się - wbrew apelowi Wielowieyskiej - jednak tematem godnym podjęcia.
Symbolicznego znaczenia nabiera (pokazana w TVN24) scena zamalowywania szarą farbą napisu" Wolności oddać nie umiem", który ktoś wymalował na chodniku przed siedzibą PiS.
Właśnie tę pieśń zespołu "Chłopcy z Placu Broni" wybrał mężczyzna jako muzyczne tło aktu samopodpalenia. Jak wiemy z relacji jego żony, często słuchali jej razem w domu.
OKO.press nie lekceważy racji, które sprawiają, że media niepisowskie milczą:
W OKO.press byliśmy i jesteśmy innego zdania. Ostrożność w pisaniu o samobójstwie odnosi się przede wszystkim do groźby epidemii naśladowczej wśród nastolatków, gdy ktoś z nich odbiera sobie życie w wyniku krzywd od rówieśników czy szkoły, a także egzystencjalnych napięć okresu dojrzewania.
Podzielamy pogląd - mimo różnych akcentów w zespole redakcyjnym - że sytuacja polskiej wolności jest w Polsce pod rządami PiS dramatyczna. To oczywiście nie oznacza, że należy sięgać po tak drastyczne czyny - temu, podobnie jak żona i dzieci mężczyzny - jesteśmy kategorycznie przeciwni.
Najważniejszy jest jednak inny wzgląd: szacunek dla człowieka, który podjął tak desperacką próbę wpływu na postawy ludzi i bieg wydarzeń w Polsce. Sam pisze, że "wstydzi się, że tak mało zrobił dla Ojczyzny. Czas to naprawić".
Jego czyn widzimy w kategoriach patriotycznej troski o wspólnotę. Rozmowa z rodziną upewniła nas w przekonaniu, że przekaz - jakim jest sam czyn, i listy, które zostawił - zasługuje na to, by dotrzeć do opinii publicznej.
Ten obywatel sięgnął po ostateczne argumenty wypowiedzi politycznej i jako jej adresaci, mamy obowiązek ich wysłuchać i przyjąć do wiadomości to co zrobił, jakby to nie było niewygodne.
Inaczej postąpimy jak ci mężczyźni, którzy szarą farbą zamalowują przed siedzibą PiS napis "Wolności oddać nie umiem".
Fakt, że mężczyzna leczył się od kilku lat na depresję, o czym opowiadała nam żona, trudno uznać za motyw jego decyzji. Sam zresztą wyprzedza propagandowe zabiegi mediów PiS i pisze o objawach swojej choroby. Z typowym dystansem do samego siebie stwierdza:
"Widzę rzeczywistość w bardziej czarnych barwach niż większość "normalnych" ludzi. Ale w tej sytuacji [jaka jest w Polsce] to nawet dobrze, bo potrafię dostrzec bardzo niepokojące sygnały wcześniej niż inni i silniej na nie reagować. I może też łatwiej mi poświęcić swoje życie, chociaż zapewniam, że wcale nie tak łatwo".
Depresja, na którą cierpi od ośmiu lat, stanowi z pewnością psychologiczne tło aktu samobójczego, ale przekaz, jaki nam zostawił, zupełnie nie pasuje do obrazu samobójstwa jako konsekwencji (niektórzy mówią - powikłania) depresji.
Typowy list samobójcy wyraża bowiem ostateczne rozczarowanie do świata, także do wartości i całkowity brak nadziei na poprawę sytuacji samobójcy w połączeniu z obwinianiem samego siebie za to, że tak się stało.
Jak mówi Agnieszka Gmitrowicz z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, samobójca to zwykle osoba "impulsywna, agresywna, o niskiej samoocenie, z przewlekłym poczuciem beznadziejności czy braku celu w życiu". Może cierpieć na tzw. widzenie „tunelowe” (brak innych dróg wyjścia z sytuacji) czy „czarno-białe” (wszystko albo nic) i nie jest w stanie dostrzegać pozytywnych cech czy zjawisk, a tylko negatywne".
Jak piszą psychiatrzy, próbom samobójczym sprzyja poczucie "zawężenia świata wartości, braku wartości i celów".
W cenionej skali depresji Becka , pojawiają się stwierdzenia: "czuję, że moja przyszłość będzie nie do wytrzymania i nic tego nie zmieni", " jestem zupełnie niewydolny i wszystko robię źle", "stale czuję się winny", "winię siebie za zło, które istnieje", "wszystko, co dawniej mnie drażniło stało się obojętne", "jestem z byt zmęczony, by cokolwiek zrobić", "nie jestem w stanie podjąć żadnej decyzji".
Taki jest profil głębokiej depresji, która może doprowadzić do decyzji o samobójstwie, jako odejściu ze świata, w którym nic już nie ma sensu, a sam samobójca ostatecznie rozczarował się do wszelkich wartości". Śmierć ma dać ulgę, jej motywem jest przerwanie własnej gehenny.
Listy mężczyzny mają depresyjny koloryt. W ulotce, którą rozdawał przed zamachem na życie, wyraża głęboki pesymizm, co do przyszłości i dramatycznie stwierdza, że "każda chwila zwłoki powoduje, że sytuacja w kraju staje się coraz trudniejsza i coraz trudniej będzie wszystko naprawić". Ale idzie tu o przyszłość kraju.
Jest głęboko pesymistyczny, nie wierzy w skuteczność apeli do obecnych władz ("Nie kieruję żadnych wezwań, gdyż uważam, że nic by to nie dało") i sugestywnie opisuje logikę autorytarnego państwa, które opanowuje kolejne obszary życia społecznego: "I nie dajcie się zwieść temu, że co jakiś czas działalność władz uspokaja się i daje pozór normalności (jak choćby ostatnio) - za kilka dni, czy tygodni znowu będą kontynuować ofensywę, znowu będą łamać prawo. I nigdy nie cofną się i nie oddadzą tego, co już raz zdobyli".
Widzi też słabość "polityków" - w domyśle - opozycji. Dlatego wzywa, by "nie czekać, aż wszystko zrobią za was politycy - bo nic nie zrobią!".
Rzecz jednak w tym, że ten pesymizm nie dotyczy osobistej sytuacji mężczyzny. On nie ucieka przed światem, który go rozczarował, lecz chce zachować na niego wpływ, a jego motywem jest troska o "Ojczyznę". Znalazł sposób działania - akt samospalenia - który może coś zmienić w sytuacji bez wyjścia.
Końcówka listu niesie nadzieję:
"Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich - nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności".
Nie ma też w liście obwiniania samego siebie. Autor nie poczuwa się do współodpowiedzialności za tragiczną sytuację, w jakiej się znalazł kraj, przeciwnie - widzi siebie jako ofiarę władz PiS, ofiarę, która zdobywa się na akt sprzeciwu.
I najważniejsze - list nie tylko nie ogłasza końca wartości, ale stanowi radykalne potwierdzenie wartości, jaką jest wolność.
"A ja wolność kocham ponad wszystko. Dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami wielu osób. Obudźcie się! Jeszcze nie jest za późno!"
Taki przekaz aksjologiczny został starannie przemyślany przez mężczyznę. Nie tylko w deklaracjach z obu listów, które zostawił, także w scenerii samobójstwa. Towarzyszyła mu piosenka-hymn wielu ostatnich protestów "Kocham wolność" zespołu Chłopcy z Placu Broni.
Ten cytat "A ja wolność kocham ponad wszystko" pozostaje najważniejszym przesłaniem przekazu - najbardziej radykalnego z możliwych - jaki nam zostawił.
Do klinicznego obrazu depresji nie pasuje rzeczowy ton, precyzyjny wywód i poczucie humoru. Przewidując, że "najpewniej i ja za to, co zrobiłem też takim błotem zostanę obrzucony", dodaje: "ale przynajmniej będę w dobrym towarzystwie".
W liście do mediów pisze: "Można oczekiwać, że PIS będzie się starał pomniejszyć mój protest i będzie szukał na mnie "haków". Postanowiłem mu to ułatwić i wskazać pierwszy punkt zaczepienia (inne będą sobie musieli wymyślić)"
List, który mężczyzna rozdawał przed samobójstwem, jest klarownym, dobrze napisanym wywodem krytyka polityki PiS w 15 punktach: od zamachu na TK aż do "ignorowania ogromnych protestów służby zdrowia".
Proponuje receptę prawdziwego demokraty, który akceptuje tych, którzy myślą inaczej, a oczekuje od nich jedynie (i aż), by przestrzegali demokracji.
Nie jest zwolennikiem wojny polsko-polskiej. "Proszę was jednak, pamiętajcie, że wyborcy PiS to nasze matki, bracia, sąsiedzi, przyjaciele i koledzy. Nie chodzi o to żeby toczyć z nimi wojnę (tego właśnie by chciał PiS) ani "nawrócić ich" (bo to naiwne), ale o to, aby swoje poglądy realizowali zgodnie z prawem i zasadami demokracji. Być może wystarczy zmiana kierownictwa partii.
Ta wyliczanka robi wrażenie starannie przygotowanej. Jak wiemy od rodziny, mężczyzna dużo czytał, śledził wydarzenia polityczne. Istotnym tłem jego reakcji na politykę PiS był etos zawodowy człowieka, który zajmował się propagowaniem (i szkoleniem) w zakresie demokracji lokalnej, transparentności. Pisząc swój świetnie zredagowany manifest mógł korzystać z artykułów prasowych czy dokumentów ruchów opozycyjnych, ale zrobił to po swojemu.
List mężczyzny jest tak poruszający dla wielu obywateli krytycznych wobec polityki PiS, bo wyraża ich uczucia.
„Jakie uczucia towarzyszą Pani/Panu, gdy patrzy Pani/Pan na to, co dzieje się w polskiej polityce?” – zapytaliśmy w marcowym sondażu (IPSOS dla OKO.press). Wybrać można było dwie odpowiedzi z listy siedmiu uczuć.
Najwięcej badanych wskazało rozczarowanie i złość, nieco tylko mniej lęk oraz rozbawienie, które można interpretować jako „pozytywne odrzucenie”. Tylko jedna dziesiąta z optymizmem patrzy na politykę. Duma towarzyszy zaledwie 5 proc., a zadowolenie – 6 proc.
Tak wyglądały odpowiedzi wszystkich badanych:
Jako układ odniesienia dla poglądów mężczyzny i odbiorców, do których się zwraca, warto pokazać odpowiedzi wszystkich badanych, którzy nie deklarują poparcia dla PiS (było ich wtedy ok. dwóch trzecich wszystkich), czyli głosują na inne partie lub wcale. Wynik jest jeszcze wyrazistszy. Rozczarowanie, złość, lęk - takie są składniki "depresji politycznej", którą wyraża dominująca część społeczeństwa.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze