Andrzej Duda zabrał głos w sprawie nocnych wydarzeń w Sejmie. Niestety w pozornie koncyliacyjnym komunikacie prezydent całkowicie bierze stronę Prawa i Sprawiedliwości. Duda nie tylko pomija fakty, ale również na podstawie tych pominięć formułuje oskarżenia pod adresem partii opozycyjnych.
17 grudnia popołudniu Kancelaria Prezydenta wydała podpisane przez prezydenta oświadczenie w sprawie nocnych wydarzeń w Sejmie, w którym prezydent zaapelował do "wszystkich stron sceny politycznej o uspokojenie nastrojów, tak aby prace w parlamencie odbywały się bez przeszkód, w sposób cywilizowany i z należną powagą".
Prezydent jednak bardzo łagodnie skrytykował marszałka Sejmu, Marka Kuchcińskiego. Napisał tylko, że "rozumie starania marszałka Kuchcińskiego, by zarówno parlamentarzyści, jak i dziennikarze mieli zapewniony komfort pracy, ale rozumie też głosy krytyki ze strony przedstawicieli mediów, zaniepokojonych propozycjami obostrzeń". Po kilku kolejnych zdaniach o znaczeniu wolnych mediów prezydent przechodzi do obciążenia opozycji odpowiedzialnością.
Sytuacja została wykorzystana przez część opozycji jako pretekst do zaburzenia wczorajszych obrad Sejmu. Byliśmy świadkami zachowań, które trudno uznać za godne parlamentarzystów.
W oświadczeniu prezydenta jest faktograficzna i logiczna dziura. Oskarżając opozycję o "wykorzystanie sytuacji jako pretekstu do zaburzenia obrad Sejmu" prezydent zupełnie minął się z prawdą - bo jeżeli coś można uznać za "pretekst", to były to decyzje marszałka Marka Kuchcińskiego, o których Andrzej Duda w ogóle nie wspominał.
Pomijając fakty, prezydent dezinformuje odbiorców oświadczenia. Z jego relacji wynika, że protestów mediów przeciwko nowemu regulaminowi prac w parlamencie był sytuacją, którą partie opozycyjne wykorzystały do rozpoczęcia protestu.
W rzeczywistości marszałek Kuchciński walnie przyczynił się do zaognienia sytuacji, podejmując decyzję o wyłączeniu posła Michała Szczerby (PO) z obrad za wniesienie na mównicę kartki z napisem "Wolne Media w Sejmie" - to zdarzenie jest tym, co Andrzej Duda nazywał "pretekstem", ponieważ to po tej decyzji posłowie opozycji zablokowali mównicę, domagając się umożliwienia posłowi powrotu na salę obrad.
Tak się nie stało, bo Kuchciński podjął drugą, ryzykowną decyzję o przeniesieniu obrad do Sali Kolumnowej. Tam - to trzecia, najbardziej kontrowersyjna decyzja marszałka minionej nocy - Straż Marszałkowska utrudniała posłom opozycji, a uniemożliwiła dziennikarzom wejście.
W Sali Kolumnowej - bez udziału dziennikarzy, bez udziału wielu posłów opozycji - PiS przegłosowało szereg ustaw, m.in. ustawę budżetową na 2017 rok. Opozycja od rana domaga się, by PiS udowodniło, że w głosowaniu wzięła udział odpowiednia liczba posłów oraz publikuje filmy, z których wynika, że posłowie partii rządzącej - m.in. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro - podpisywali listy obecności już po zakończeniu posiedzenia Sejmu, co jest niezgodne z prawem.
Te wątpliwości również nie znalazły miejsca w oświadczeniu prezydenta, które w efekcie oddaje tylko jeden punkt widzenia - partii, z której wywodzi się prezydent Andrzej Duda.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze