Sukcesy na froncie w Ukrainie nie zmieniają faktu, że sytuacja w Rosji się pogarsza, a Trump przestał się zachowywać jak przyjaciel Putina. Wojna pochłania w Rosji ogromne zasoby. Kto jest temu winien? Czytelniczek OKO.press chyba nie zdziwi, że winne są kobiety. Bo nie rodzą, albo rodzą dopiero przed 30-tką
Trump grozi Putinowi nowymi „realnymi” sankcjami. Parada okrętów po Newie w Petersburgu została 27 lipca 2025 odwołana ze względu na zagrożenie ukraińskimi dronami. Flota wypłynęła więc na morze, ćwiczyć się w „osłanianiu tankowców floty cienia”, które próbują sprzedawać ropę Putina i coś na tym zarobić. Aplikację Speedtest trzeba było w Rosji zablokować, żeby nie pokazywała, jak władza wyłącza internet – by bronić się przed ukraińskimi dronami. Praca zdalna przestaje być możliwa. Rosyjskie systemy informatyczne: linii lotniczych Aeroflot, poczty, sieci aptek – padają zaatakowane przez ukraińskich hakerów. Co potęguje chaos w państwie.
Pełnoskalowy najazd Putina w Ukrainie twa już prawie tyle, ile dla Stalina trwała II wojna światowa (1941-1945). Naloty dronów stały się w Rosji codziennością, nawet w nadmorskich kurortach, a szef MSZ Ławrow opowiada na spotkaniu z młodzieżą, że „po raz pierwszy w historii” Rosja stawiała czoła w pojedynkę całemu Zachodowi. Na woltę Trumpa były prezydent Miedwiediew reaguje groźbą wielkiej wojny światowej. Obrazki z frontu ozdabiane są teraz poruszającymi wiadomościami, że oto w boju poległ lubiany nauczyciel, znany lekarz-neurochirurg, prawnik, sportowiec albo aktor. Danych o liczbie poległych nadal nie ma, ale te opowieści pokazują, jak głęboko wojna uderza w Rosję.
W związku z tym władza musiała zająć się tym, co ją najbardziej interesuje.
Tak. Rozrodczością. I opieszałością kobiet w zachodzeniu w ciążę.
Temat dotyczy każdego, jest zrozumiały, każdy więc może przejść test z poprawnego myślenia. Polega on na rozwiązywaniu problemu z demografią bez wspominania, że w pokoju jest słoń. Wojna i kryzys gospodarczy. Jest to więc generalnie świetne narzędzie pomagające utrzymać władzę i konsolidować aparat. Nie wymyślił go Putin i nie tylko w Rosji jest to używane – ale właśnie na przykładzie Putina można zobaczyć, jak to działa.
Po pierwsze – mamy Putina. Cara i starszego pana, który w opowieściach o demografii ociera się o brednie. Znamienne, że propaganda tego nie ukrywa.
14 lipca Putin zwołał np. spotkanie poświęcone ochronie zdrowia i wskaźnikowi urodzeń. I publicznie się zdziwił, że kobiety w Rosji stają się wybredne i nie rodzą – przecież za „jego czasów” (pół wieku temu) kobiet było w Rosji za dużo, „nawet piosenka taka była, że stoją dziewczyny”.
Stoją dziewczyny, stoją z boku/ Mnąc chusteczki w dłoniach / Bo na dziesięć dziewczyn/ Według statystyk chłopaków dziewięciu
(Стоят девчонки, стоят в сторонке / Платочки в руках теребя / Потому что на десять девчонок / По статистике девять ребят)
Tak oto Putin zręcznie przerzuca problem na „dziewczęta”, które nie chcą „stać”, i drąży „O ile rozumiem, nasze statystyki się zmieniły? Czy dlatego, że teraz mamy za mało kobiet?”. Po czym stawia diagnozę: To „opóźnianie decyzji o posiadaniu dziecka jest błędem”. A przecież „nie ma większego szczęścia w życiu niż dzieci. To jest właściwie cały sens życia”.
Z jego perspektywy sens ten ogranicza się do spłodzenia potomstwa – nigdy w żadnym jego komunikacie nie pojawiło się zrozumienie dla trudu rodzicielstwa, lęków i obaw i przyszłość dzieci. „Każdy kiedyś umrze” – pocieszał Putin matki poległych na froncie. „Lepiej więc zginąć na froncie za ojczyznę”.
Infantylny wywód Putina spełnia polityczną rolę. Mobilizuje aparat. Na posiedzeniu rządu, spotkaniach z Putinem i w Dumie zaczynają wykazywać, jak pilnie zgłębiają problemy demograficzne Rosji.
„Liczba kobiet w wieku rozrodczym w Rosji spadnie do nieco ponad 27 milionów do 2046 roku, obecnie wynosi 34 miliony” – wyjaśnia fachowo wicepremierka Golikowa. Podległy jej minister zdrowia Muraszko doprecyzowuje, czym grozi bezmyślność kobiet:
„Obecna sytuacja medyczna i demograficzna charakteryzuje się spadkiem liczby kobiet w wieku rozrodczym i zmianą postaw prokreacyjnych. Wzrost średniego wieku matek przy porodzie – w 2023 roku wynosił on 26,2 roku, podczas gdy w 1995 roku był o 3 lata niższy – stwarza ryzyko zaburzeń zdrowia reprodukcyjnego, a także rozwoju dziecka”. Ale żeby nie wyszło, że nie wyszło, że „z rozwojem dziecka” jest w Rosji Putina coś nie tak, Muraszko dodaje, że „śmiertelność niemowląt i dzieci spadła o ponad połowę we wszystkich kategoriach wiekowych w ciągu ostatnich 10 lat”.
Golikowa – słusznie – nie chce być źródłem samych złych wiadomości: „Chciałabym przypomnieć, że nasze wsie mają większy potencjał demograficzny, mimo że na wsi jest mniej mieszkańców niż w miastach, ale mimo to na koniec 2024 roku ogólny współczynnik dzietności na wsiach wyniesie 1,6, a w miastach 1,4”.
W związku z czym szef Dumy Wołodin oficjalnie dziękuje „mieszkańcom wsi” za lepszy „wskaźnik” urodzin. "Szanowni koledzy, proszę o oklaski i wyrazy wdzięczności. Widzimy naszych obywateli, wyborców, którzy mieszkają na wsi. Proszę spojrzeć, obecnie kwestie demografii, urodzeń, są [tam] na poziomie, do którego powinniśmy dążyć w całej Rosji. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy mieszkają na wsi”.
Szef „Rady Praw Człowieka przy Prezydencie” Fadiejew wykorzystuje okazję, by zaznaczyć, że to „absurdalny pomysł, by rozwiązać problem demograficzny kosztem przyjmowania migrantów”. „Nie potrzebujemy tylko masy ludzi, potrzebujemy pełnoprawnych obywateli Rosji”. Fadiejew składa też mimochodem mały donosik, że ”kilkakrotnie spotykał się z czołowymi specjalistami, ale nie usłyszał od nich żadnych konkretnych propozycji". „Nie mają nawet pojęcia, co się dzieje”.
Nikt nie używa słowa „wojna”.
A co się dzieje? Licząca oficjalnie 144 mln mieszkańców Rosja po wchłonięciu w 2022 roku czterech ukraińskich obwodów z 8 mln mieszkańców liczy teraz 143 mln poddanych Putina.
Rzecznik Putina Pieskow doprecyzowuje: „Żyjemy w największym kraju świata, a nasza liczba maleje z roku na rok. Można temu zaradzić jedynie poprzez zwiększenie średniego wskaźnika urodzeń, który obecnie jest na przerażająco niskim poziomie – 1,4 [raczej 1,39 – red.]. To porównywalne z krajami europejskimi, z Japonią. Ale to katastrofa dla przyszłości narodu”.
Na co Putin ogłasza drugą rundę, obwieszczając, że środki mające na celu zwiększenie wskaźnika urodzeń w Rosji są niewystarczające. „[Wskaźnik] powinien wynosić co najmniej 2,1 [dziecka na kobietę]”.
Takiego zjawiska, jak drony nad Moskwą, nie zauważa.
To są wszystko pomysły z lipca. Starania aparatu 31 lipca podsumował Putin wydając polecenie, by do grudnia przygotować koncepcję „dodatkowych środków polityki demograficznej w regionach, w tym dotyczących dostępności technologii reprodukcyjnych”.
Wszystkich przebija tymczasem premier Miszustin, który – w relacji telewizyjnej – po apelach Putina o „dzietność” zapewnia, że każde (!) działanie rządu „musi być analizowane z punktu widzenia wpływu na dzietność”.
Oczywiście nie znaczy to, że ktoś zanalizuje wpływ wojny na „dzietność”.
Potem Miszustin jedzie w podróż po kraju i fotografuje się na świeżo oddanej porodówce. (To takie charakterystyczne zdjęcie dla tego typu narracji: grupa mężczyzn wizytuje odział położniczy jak tajemniczą obcą planetę i z nabożeństwem słucha objaśnień ginekolożki. Miszustin za niezwykle nowoczesne uznał powieszenie nad inkubatorami urządzeń, dzięki którym rodzice, którzy „mają do szpitala daleko”, mogą oglądać swojego wcześniaka).
Miszustin jasno pokazuje w ten sposób, że
te wszystkie rządowe „starania o dzieci” to bujda. I ćwiczenie z tego, kto się stara lepiej dla Putina.
Cały aparat widzi, że w pokoju jest słoń. Ale nikt o tym nie mówi. W ten sposób wszyscy stają się odpowiedzialni za to, co Putin zrobił Rosji. Cała ta polityczna elita na wyprzódki próbująca się przypodobać władcy „staraniami o demografię”.
Ale nie tylko oni.
Stosując narzędzie demografii Putin pokazał poddanym, gdzie ich miejsce.
Stało się to niedawno, w czasie wizyty Putina w zakładach metalurgicznych pod Czelabińskiem. Podczas rytualnego spotkania z robotnikami Putin podzielił się wiedzą zdobytą od Golikowej. „Rosjanki rodzą średnio pierwsze dziecko w wieku 28-29 lat i często nie mają już sił na drugie lub trzecie dziecko” – powiedział.
Następnie młody człowiek, przedstawiony w telewizji jako Władisław Plechanow lat 24, zadał „odważne pytanie” o to, czy wsparcie dla młodych rodzin nie powinno też objąć tych, które dzieci jeszcze nie mają. Bo bez pomocy państwa nie sposób kupić na kredyt mieszkania (Bank Centralny obniżył ostatnio główną stopę referencyjną do… 18 proc. miesięcznie, kredyty hipoteczne oprocentowane są ciągle na ponad 19 proc.).
Pytanie Plechanowa dotyczyło tak naprawdę dramatycznej sytuacji gospodarczej Rosji. Było dobrze wymyślone, bo jak wyjaśnił potem sam robotnik w państwowych mediach, wiele osób mu go gratulowało. Robotnik Plechanow wyjaśnił też – ale już nie przed Putinem, tylko w mediach – że niedawno się ożenił, ale o dzieciach nie ma co marzyć w wynajętym mieszkaniu.
Jak zareagował Putin, właściciel kilku (pokazywanych często w mediach) pałaców? Nazwał robotnika „cwaniakiem” („Вот хитрюга!”). I powiedział, że jak robotnik postara się o dziecko, to dostanie wsparcie.
Dalej odbył się stały rytuał wypytywania przed kamerą o odczucia i wrażenia osoby, do której osobiście zwrócił się Putin. „Zadawanie prezydentowi pytania było stresujące… Reakcje ludzi, jak zawsze, były zróżnicowane. Młodzi ludzie przeważnie dziękują mi za pytanie, które jest dla nich istotne, podczas gdy starsi w ogóle nie wierzą, że jestem pracownikiem kombinatu” – wyznał Plechanow.
Pracownik propagandy zapytał go wtedy, czy „w tej sytuacji” postara się o dzieci. Robotnik odparł, że „po takiej zachęcie nie ma już wyjścia”.
Tak oto „zwykły człowiek” stał się współwinny wojnie Putina. Nie powiedział, że w pokoju jest słoń, tylko próbował sobie wygospodarować jakiś mały kącik pod jego ogonkiem.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze