0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.plFot. Jacek Marczewsk...

Za każdym razem, gdy w ostatnich miesiącach mówiliśmy o budżecie polskiego rządu na 2024 rok – bez względu na to, czy był to budżet przygotowywany przez rząd Mateusza Morawieckiego, czy już przez rząd Donalda Tuska – trzeba było czynić jedno ważne zastrzeżenie. A mianowicie – że nie wiemy, jakie będą nowe zasady dyscypliny budżetowej.

A to istotne – bo według starych zasad polski deficyt budżetowy byłby już dziś na cenzurowanym. Zasady te zostały jednak zawieszone w czasie pandemii, a potem po inwazji Rosji na Ukrainę. W międzyczasie Komisja Europejska i ministrowie finansów państw UE pracowali nad nowymi zasadami fiskalnymi.

Dziś wszystko już wiemy. W środę 20 grudnia wieczorem uzyskano w końcu kompromis.

Co ustalono, co się zmieniło i jak może to wpłynąć na politykę nowego rządu?

Dług i deficyt

Od czasu traktatu z Maastricht wszystkie państwa Unii Europejskiej muszą stosować się dwóch reguł:

  • Deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych nie może przekroczyć 3 proc. PKB,
  • Dług publiczny nie może być większy niż 60 proc. PKB.

Dotychczasowe reguły oznaczały, że przekroczenie tych granic powinno uruchomić procedurę nadmiernego zadłużenia, która zmuszała kraj do oszczędności i redukcji zadłużenia. Polska była już taką procedurą objęta za poprzednich rządów Donalda Tuska.

Dotychczasowe zasady niewydolne

Reforma była konieczna z kilku przyczyn.

W trakcie pandemii reguły poluzowano, by można było skokowo zwiększyć zadłużenie, aby chronić gospodarki przed kryzysem w trakcie walki z koronawirusem. Powrót do starych zasad byłby bardzo trudny.

Były też spore problemy z implementacją tych zasad. W kilku krajach strefy euro dług publiczny przekracza 100 proc. PKB. A mimo tego nie udało się tych krajów zmusić do znacznej redukcji takiego zadłużenia. Czy jest to zawsze bezwzględnie konieczne, to kwestia do osobnego rozważania. Tutaj ważne jest, że dotychczasowy sposób implementacji zasad dyscypliny fiskalnej nie działał.

Dotychczasowe zasady reguluje Pakt stabilności i wzrostu z 1997 roku. Pakt był wielokrotnie zmieniany, jest skomplikowanym (zdaniem krytyków – nadmiernie) zbiorem europejskich fiskalnych zasad i wyjątków od tych zasad.

W obowiązującej dotychczas wersji Pakt zawiera kontrowersyjny mechanizm 1/20. Oznacza on, że państwa z długiem przekraczającym unijny limit 60 proc. PKB zobowiązane są do corocznej redukcji zadłużenia o jedną dwudziestą wartości przekraczającej ten limit. Jeśli np. Włochy mają dziś dług publiczny przekraczający 140 proc. PKB, powinny go w pierwszym roku redukcji długu zgodnie z tą zasadą obniżyć o ponad 4 proc.

Ta zasada nie była ani respektowana przez państwa członkowskie, ani wymuszana na nich przez instytucje unijne. A dodatkowo zmniejszanie zadłużenia w tym tempie oznaczałoby poważne zagrożenie dla rozwoju państw z wysokim długiem. To potencjalna katastrofa gospodarcza dla populacji tych krajów, bez wyraźnych bezpośrednich korzyści. Dlatego konieczne było wypracowanie nowych zasad.

Kolejny problem polega na tym, że w trzeciej dekadzie XXI wieku żyjemy innymi wyzwaniami niż w latach 90. XX wieku, gdy te zasady się wykuwały. Konieczność zielonej transformacji energetycznej to potrzeba ogromnych inwestycji, a zadłużenie jest tutaj bardzo przydatnym instrumentem.

Przeczytaj także:

MF: „Sukces!”

W środę wieczorem do kompromisu na temat nowych zasad doszli ministrowie finansów Unii Europejskiej. Porozumienie będzie musiał jeszcze zatwierdzić Parlament Europejski.

„To historyczny moment, bo ustaliśmy nowe zasady zarządzania gospodarczego, które zapewnią zarówno stabilność, jak i wzrost gospodarczy” – powiedziała na koniec rozmów hiszpańska wicepremier Nadia Calviño, która reprezentowała hiszpańską prezydencję UE.

Podstawowe założenia kompromisu to:

  • Progi 3 proc. dla deficytu i 60 proc. dla długu pozostają niezmienione.
  • Wydatki na obronność będą traktowane ulgowo jako priorytetowe.
  • Ścieżki dostosowania zadłużenia do limitu będą bardziej dostosowane do krajowej specyfiki, a przez to zindywidualizowane.

Z porozumienia zadowolone jest polskie Ministerstwo Finansów:

„Osiągnęliśmy porozumienie ministrów finansów UE w sprawie reformy zarządzania gospodarczego. Polska aktywnie pracowała nad tą reformą. Wydatki na obronność będą specjalnie traktowane w procedurze nadmiernego deficytu. Sukces!” – czytamy na oficjalnym koncie MF na portalu X.

W nieco dłuższym oświadczeniu na stronie ministerstwa autorzy podkreślają, że są zadowoleni z każdego elementu nowych ram.

„Rozsądny wynik rozmów”

„Chociaż negocjacje Rady UE dodały naszemu projektowi pewnej złożoności, to zachowują jego podstawowe elementy. To bardziej średnioterminowe planowanie budżetowe, większa odpowiedzialność państw Unii za ich plany budżetowe w ramach wspólnych reguł UE, a także możliwość bardziej stopniowego dostosowania budżetu, by zachować ich zobowiązania w dziedzinie inwestycji i reform” – komentował wczoraj Paolo Gentiloni, komisarz do spraw gospodarczych.

„To rozsądny wynik rozmów. W niektórych aspektach kwietniowe propozycje Komisji Europejskiej zostały poprawione. W niektórych są gorsze. Ale dale mamy do czynienia z dużym krokiem wprzód w porównaniu do dotychczasowych zasad” – napisał na portalu X Jeromin Zettelmeyer, szef europejskiego think tanku ekonomicznego Bruegel.

Francuski ekonomista, profesor Olivier Blanchard jest nieco bardziej sceptyczny. Na portalu X reformę nazwał „straconą szansą”.

„Nowe zasady są lepsze niż stare. Ale mogły być znacznie lepsze” – napisał. Jego zdaniem zmiana z ogólnych zasad na takie, które uwzględniają krajowe specyfiki, jest bardzo dobrym pomysłem. Ale jednocześnie zwraca uwagę, że proces negocjacji był zbyt długi, a głównym hamulcowym byli Niemcy, którzy byli zadowoleni ze starych zasad. Jego zdaniem obecnie wynegocjowane różnice mogą sprawić, że nowe zasady również będą trudne do wyegzekwowania, a za parę lat potrzebne będą znaczne korekty.

Tempo zależne od wysokości długu

Kraje, których dług publiczny jest wyższy niż 90 proc. krajowego PKB, będą zobowiązane do zmniejszania go o jeden punkt procentowy. W tej chwili według danych Eurostatu za 2022 rok dotyczy to sześciu krajów strefy euro: Grecji, Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Francji i Belgii.

Dla krajów, w których dług mieści się w przedziale 90-60 proc. PKB przewidziano obowiązek zmniejszania długu o pół punktu procentowego rocznie. W tym przedziale za rok 2022 mamy siedem krajów UE: Cypr, Austria, Węgry, Finlandia, Słowenia, Chorwacja i Niemcy.

Nowy budżet

W tym gronie nie ma Polski, bo ten problem nas nie dotyczy, i najpewniej w najbliższych latach nie będzie dotyczył. Interesuje nas za to drugi próg – 3 proc. deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych.

Projekt budżetu państwa na 2024 rok przygotowany przez nowy rząd i ministerstwo finansów pod kierownictwem Andrzeja Domańskiego zakłada rekordowy deficyt budżetowy w wysokości 184 mld zł. Aby spełnić najważniejsze obietnice wyborcze – przede wszystkim podwyżki dla nauczycieli i budżetówki – rząd był zmuszony podnieść deficyt. W stosunku do projektu rządu Mateusza Morawieckiego jest on wyższy o 18 mld zł.

Sytuacja na rynku obligacji się poprawia, a rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich po raz pierwszy od marca 2022 roku spadła poniżej 5 proc. Rząd chce szukać inwestorów za granicą, by przyciągnąć ich do skupowania polskiego długu. Wiele wskazuje na to, że obecna polityka nie zagraża stabilności polskich finansów publicznych.

Polski deficyt bezpieczny

Deficyt budżetowy to istotna część, ale nie całość deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych, który jest brany pod uwagę w regułach fiskalnych UE.

Kwestia tego, czy ten „europejski” deficyt będzie się mieścił w unijnych limitach, oraz czy i jak UE będzie nas dyscyplinować, pozostaje otwarta. Porozumienie unijnych ministrów finansów jest jednak dla Polski bardzo korzystne: jeśli rząd w następnych latach nie będzie dalej pogłębiał deficytu wobec naszego wciąż dynamicznie rosnącego PKB, może mieć przed sobą spokojne cztery lata.

Szczególnie że zamiast standardowych czterech lat okresu dostosowawczego, kraje UE mogą wydłużyć go do siedmiu lat, powołując się na prowadzone w ramach KPO inwestycje. Polska ostatecznie ma otrzymać pieniądze z programu, a więc będzie też miała prawo do wydłużenia tego okresu. Komisja Europejska na podstawie danych sprzed nowego budżetu prognozowała w listopadzie, że deficyt polskiego budżetu w 2024 roku wyniesie 4,6 proc., na konferencji prasowej minister Andrzej Domański mówił o 5,1 proc. Zejście do 3 proc. – szczególnie przy lżejszym traktowaniu wydatków wojskowych – nie powinno stanowić dużego problemu.

Według analityków think tanku Breugel dla Polski nowe zasady oznaczają konieczność redukcji deficytu o 0,5 pkt proc. przy ścieżce czteroletniej i o 0,39 pkt. proc. przy dłuższej ścieżce siedmioletniej.

Przy wciąż rosnącym PKB oznaczać to będzie najpewniej redukcję deficytu o maksymalnie kilkanaście mld zł rocznie.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze