0:00
0:00

0:00

7 sierpnia 2020 policja zatrzymała ponad 40 osób uczestniczących w spontanicznym proteście przeciwko zatrzymaniu Margot, aktywistki LGBT. Na jednym ze zdjęć, które obiegły internet widać młodą osobę leżącą na ziemi i duszoną przez policjanta. Na innym widać, jak skuta siedzi na chodniku w policyjnym kordonie.

Kiedy 7 września sąd zdecydował o 2 miesiącach aresztu dla Margot w związku z napaścią na homofobiczną furgonetkę, grupa osób zebrała się pod siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii, żeby bronić aktywistki przed zatrzymaniem. Przy zaskakującej bierności policji, blokada spontanicznie przerodziła się w marsz. Na Krakowskim Przedmieściu Margot została zatrzymana, ale uczestnicy dalej próbowali uniemożliwić zatrzymanie, blokując samochód, do którego wsadzono Margot. Nie udało się, samochód odjechał, a kiedy uczestnicy zaczynali się rozchodzić rozpoczęła się brutalna interwencja policji, która zatrzymała ponad 40 osób (czasem przypadkowych) i przetrzymywała je na komendzie. Naszą relację z wydarzeń znajdziecie tutaj:

Nie była jedyną osobą brutalnie potraktowaną przez policję. „Z taką agresją się jeszcze nie spotkałem, ciskano ludźmi jak workami ziemniaków" - mówił OKO.press fotograf Paweł Starzec. Warszawska policja broniąc się przed "nieuczciwym posądzaniem o nadgorliwość" opublikowała nagranie z protestów. Widać na nich między innymi osobę, która wkrótce miała mieć rozbitą głowę. Krzyczy w stronę policjantów "faszyści", "k**wy", wygraża pięścią.

A Krem nie przyleciała do Polski ani żeby być ofiarą, ani oprawcą, tylko żeby jeść pierogi. Ma 29 lat, z ksywą czuje się lepiej niż z imieniem, jest żydówką, kucharką, osobą niebinarną. W Los Angeles otwierają z narzeczoną polską knajpę. Do domu wróciła na chwilę, 10 września miała być już w Stanach, na swoim ślubie. Utknęła w Polsce, czeka na ciąg dalszy postępowania po proteście 7 września

Rozmawiamy o niebinarności, zatrzymaniu, Polsce i tym, jak się zmienia.

Marta K. Nowak, OKO.press: Jesteś osobą niebinarną, jak się do ciebie zwracać?

Szczerze mówiąc sama mam z tym problem. Przyzwyczaiłem się mówić o sobie "they", a w polskim nie ma dla mnie dobrej formy. Najpierw, trochę z lenistwa, trochę ze zrezygnowania, używałam damskich końcówek, teraz staram się używać damskich i męskich naprzemiennie. Ciągle się uczę, znajomi też bardzo się starają.

I co robią?

Mówią na zmianę: byłeś, byłaś, albo używają obu form. Czasem się mylą, poprawiają. Ja uczę się operować sobą w języku polskim, a oni się uczą tego, jak ja się uczę. To jest spoko, że też chcą wykonać jakąś pracę, żeby mi i innym osobom nieheteronormatywnym było lepiej.

Angielski niebinarny język daje trochę wolności?

Tak. Ale myślę, że w polskim też możemy znaleźć swoje miejsce. Niektórzy proponują wprowadzenie dukaizmów [red. form wymyślonych przez Jacka Dukaja na potrzeby książki "Perfekcyjna niedoskonałość"]. Zamiast byłem, mówisz byłum, wyszłum... Mnie się ten pomysł podoba, ale jeszcze nie mam w sobie tyle samozaparcia, żeby go wprowadzać w życie.

Co robisz w Los Angeles?

Jestem kucharzem i praca pochłania większość mojego życia. 5 lat temu wróciłam do Los Angeles na chwilę, ale zostałam do teraz. Mam tam narzeczoną, pochodzi z San Diego, zajmuje się winami. Ja pracuję nad własną marką pierogów. Chcemy niedługo otworzyć nasz biznes - polską knajpę.

To dlatego przyleciałem do Polski: pojeździć, popróbować regionalnego jedzenia, sprawdzać różne przepisy, szukać domowych alkoholi, które mogłabym importować w Stanach. Zależy mi żeby pokazać, że polska babcia też potrafi - nie tylko włoska czy hiszpańska.

Kiedy leciałaś do Polski wiedziałaś, co się tutaj dzieje?

Nie da się nie wiedzieć, wszyscy o tym trąbią.

Widziałem, co znajomi wrzucali na media społecznościowe, co działo się przed wyborami. W BBC radzono osobom LGBT uciekać z Polski, bo to dla nich najgorszy kraj do życia w Europie. Mam wrażenie, że ja w takiej Polsce nie dorastałam.

A w jakiej Polsce dorastałaś?

Chyba bardziej otwartej. Oczywiście, zdarzało się, że jacyś geje oberwali, ale nie tak jak teraz. Nie tak często. Nie było publicznego przyzwolenia na szykanowanie ludzi.

Wychowałem się w Warszawie. Co środa były imprezy lesbijskie w „Barbie barze”, „Utopia” była, „Lustro” też. Nikt mnie nigdy nie zaatakował ani nie obraził. Co prawda jak jechałam metrem, to się ludzie zastanawiali czy jestem chłopakiem, czy dziewczyną - niby pod nosem, ale tak, żebym słyszała. Wtedy jeszcze mówiłem o sobie dziewczyna i to było dla mnie ważne, więc rozwiązywałam tę ich zagwozdkę albo pytałam: co cię to obchodzi? I tyle.

Przez trzy lata miałem dziewczynę, która była ze Śródmieścia. Jak nas tam jakieś dresiki przyuważyły, że się całujemy, to bili brawo, mówili: dalej dziewczyny! Rzucali głupie komentarze, dawali wizytówki, oferowali jakieś sprośne rzeczy. Ale nigdy nie było agresji.

A twój coming out?

Że jestem osobą homoseksualną, ogarnęłam, jak miałam 13 lat, to był 2003 rok. Powiedziałem mamie. Dla niej to był szok. 13-latka i już myśli o swojej seksualności? Ale dla mnie nie było w tym za dużo do myślenia, ta świadomość po prostu przyszła. Mój homoseksualizm znaczył dla mnie tyle, co fakt, że na śniadanie wolę jajka sadzone niż jajecznicę.

Nie zaczęłam tego nagle manifestować, bo wszystko przyszło raczej naturalnie. Włosy obciąłem, jak miałem 9 lat. Od małego szłam w sklepie do męskich ubrań. Ale oczywiście w Polsce nie miałem dostępu do całej wiedzy. Pojęcie queer jest tu jednak dość nowe. Zatrzymałam się w tym określaniu siebie na tym, że jestem androgeniczna.

Moi najlepsi przyjaciele w Polsce są hetero. Nigdy się nie zastanawiałem nad sobą, swoją seksualnością i tym, jak wyglądam i jak się z tym czuję, dopóki nie przyjechałam do Stanów.

Cztery i pół roku temu weszłam tam na Tindera i czytam opisy: niebinarny, panseksualny, poliamoryczny. W Polsce o niczym takim nie słyszałem. To dzięki mojej dziewczynie i ludziach z pracy zaczęłam odkrywać, że bardziej niż lesbijką, jestem queer.

Pomogli mi odnaleźć się w tych pojęciach i nowej, chyba bardziej prawdziwej wersji mnie. Świetnie się tam czuję operując tym agenderowym językiem.

Po 8 latach spędzonych poza Polską, lądujesz w Warszawie

To był 3 sierpnia. Przespałem się, pojechałam na wesele znajomych, jak wróciłam, był piątek - 7 sierpnia. Ktoś napisał na fejsie, że jest spontaniczny protest pod Kampanią Przeciw Homofobii. Coś tam wiedziałem o Margot. Ważne było dla mnie, że chodzi o solidarność środowiska LGBT.

Koleżanka napisała, chodź, jest w miarę pokojowo, idziemy pod pomnik Kopernika. A ja akurat byłem na Placu Teatralnym. Pomyślałam, pójdę na chwilę, pokażę solidarność.

Co się z tobą działo na miejscu?

Kiedy marsz dotarł na Krakowskie Przedmieście i zamknęli Margot w samochodzie, byłam w kordonie ludzi, którzy próbowali go blokować. Byłem chwilę pod pomnikiem Kopernika, kiedy ktoś próbował zerwać tęczową flagę. Przyszli tam prowokatorzy, a ja oczywiście dałam się sprowokować.

Co to znaczy?

Gadał obrzydliwe rzeczy, a ja się po prostu wkurzyłem. Zupełnie nie byłam na te emocje przygotowana. Nie spodziewałem się, że to będzie tak wyglądać. Że będzie policja, łapanki, zatrzymania, że ludzie będą rzucani na ziemię i traktowani jak gówno. Takiej polskiej policji nie znałam.

Mam coś takiego, że wolę, żeby krzywda stała się mnie, a nie komuś innemu. Robię za żywą tarczę. Nagrali, jak idę za policją, krzyczę: kurwy i faszyści. Później mnie zatrzymano, przewrócono, przyduszono do ziemi.

Jak to wyglądało?

Nie wiem, bo to się działo trochę poza mną. Nagle poczułam na sobie ciężar i zorientowałem się, że wiszę komuś na ramieniu. Wtedy straciłam na moment przytomność.

Dlaczego?

To się nazywa profesjonalnie cold chock out, to chwyt dżudo stosowany przez policję. Przyciskając tętnicę, odcina się dopływ powietrza do mózgu. I to cię pacyfikuje. Jeśli trwa dłużej niż 4 sekundy, mogą się zacząć komplikacje.

Średnio pamiętam, co działo się zaraz potem. Leżałem na ziemi, założyli mi na plecach kajdanki. W pewnym momencie przybiega posłanka KO Magda Filiks. Najpierw walczy z nimi, żeby ze mnie zeszli. Bo oni mnie kolanem przyciskali do bruku - widziałam na zdjęciach. Podłożyła mi pod krwawiącą głowę swoją torbę. Potem wywalczyła, żeby mnie posadzili. Jestem jej za to wszystko bardzo wdzięczny.

W końcu siedzę, ludzie mi wpychają telefony w twarz, próbują coś nakręcić, ja proszę żeby tego nie robili. Stoi wokół mnie chyba z ośmiu policjantów, chronili mnie jakbym był pierwszej klasy terrorystą. Siedziałam tam chyba z godzinę. Potem zabrali mnie na Wilczą o 20:00, a koło 01:00 na dołek na Nowolipkach.

Co się działo na komendzie?

Było duże zamieszanie. Wielu policjantów zupełnie nie wiedziało, o co chodzi. Jedna funkcjonariuszka skarżyła się, że miała właśnie jechać do domu, a tu nagle podchodzi kolega, wpycha ją do radiowozu i mówi, że jedzie na jakąś akcję. Sporo było takich zagubionych głosów na Wilczej.

Wiem, że osoby trans miały z komendy traumatyczne przeżycia, ja trafiłam lepiej. Nawet ci dwaj policjanci, którzy mnie zatrzymali w radiowozie byli już zupełnie inni. Tłumaczyli co mnie czeka, coś próbowali żartować. Mnie niezbyt było do śmiechu.

Przeczytaj także:

Na Wilczej funkcjonariuszka kazała mi się rozebrać, zrobić dwa przysiady. Opowiadała jakąś historyjkę o tym, jak bezdomnej wyciągnęła kiedyś telefon z krocza. Bardzo ją to bawiło.

Umożliwiono ci kontakt z prawnikiem?

Tak naprawdę, to nie. Jeszcze na Krakowskim Przedmieściu podeszła do mnie dziewczyna, teraz wiem, że Karolina. Powiedziała, że jest prawnikiem i dała numer telefonu. Zapisałam go na ręce.

Podałem numer na komisariacie, ale uznali, że skoro nie znam imienia i nazwiska prawniczki, to nie mogę skorzystać z jej pomocy. Przypomniałem sobie, że mam na telefonie zapisany kontakt do innego prawnika - jego znam z imienia i nazwiska. Ale telefonu mi nie oddali. Nie będziemy pani teraz telefonu włączać, żeby pani gdzieś wydzwaniała - usłyszałam.

Pomyślałam, okej, nie będę się wykłócała, to może mnie wypuszczą. Przeczytali mi zarzuty. Są absurdalne, nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości. Nie można ciągle, bez konsekwencji, atakować i poniżać grupy społecznej, nasza reakcja była adekwatna i legalna.

Ale wtedy chciałem tylko stamtąd wyjść, straciłam nadzieję, że zobaczę prawnika. Przyznałem się do wszystkiego. Dopiero wtedy, okazało się, że moja prawniczka, Karolina od czterech godzin czeka na komisariacie, żeby pozwolili jej się ze mną zobaczyć.

Dali nam 5 minut, cały czas był przy nas policjant. Żadne z nas nie zdążyło za wiele powiedzieć, bo wyprosili ją po minucie mówiąc, że czeka już na mnie radiowóz. Ale zanim zabrali mnie na Nowolipki czekałam potem jeszcze 40 minut.

Byłaś w celi sama?

Nie, z jedną dziewczyną, która została zatrzymana, bo stała niedaleko Wilczej i miała torbę z tęczą. Nawet nie skandowała, stała obok, paliła szluga i gadała przez telefon.

Na śniadanie dostałem wieprzowy pasztet, choć jestem Żydówką. Szabat spędziłam na dołku. Wypuścili mnie dopiero o 18:00, mimo że nic więcej już się w mojej sprawie nie działo.

A co będzie się działo teraz? Musisz zostać w Polsce?

Nie mam zakazu wyjazdu z kraju, ale mam dozór policyjny - muszę się regularnie stawiać na komendzie. 10 września miałam brać w Los Angeles ślub, musiałyśmy go na razie odwołać.

Ten ślub da nam ulgi podatkowe, ułatwi rozliczenie wspólnego biznesu, jak się którejś z nas coś stanie, będziemy się mogły odwiedzić w szpitalu. To są takie najzwyczajniejsze rzeczy, istnienie prawne, którego tutaj nie mogę uzyskać.

Chciałbym mieszkać w Polsce, działać tu, ale nie mogę. Moja narzeczona boi się teraz przyjechać nawet w odwiedziny.

A ty? Poza zatrzymaniem, jakie masz wrażenia z pobytu w Polsce?

Trudno powiedzieć, jestem tu za krótko. Zauważam te drobne upierdliwości. W LA większość knajp ma toalety neutralne płciowo. Tutaj znowu jestem zmuszona wchodzić do damskiej, znosić te prześwietlające spojrzenia. Albo te nerwowe, kiedy babka wchodzi i się rozgląda czy na pewno nie pomyliła drzwi.

Jak tu byłam półtora roku temu, jakieś kapary się do mnie przyczepiły, że jestem facetem, a wchodzę do damskiej, była wielka jazda. Miałem flagę Izraela na czapce, to usłyszałam jeszcze, że Żydówki mają cipki w poprzek.

A co, jak zapytają cię, jak było w Polsce? Jak tę Polskę wytłumaczyć?

Wydaje mi się, że przez to, jaką retorykę ma partia rządząca, ludzie czują się bardziej swobodnie w wyrażaniu swoich fobii.

Tak naprawdę, to nie mam pretensji do przeciętnego Polaka. Włączasz telewizor i gadają, nakręcają na LGBT. Idziesz do kościoła, nie ma o Biblii, chrześcijańskich wartościach, tylko LGBT. Nie mam żalu do tych ludzi, że nic o nas nie wiedzą. Bo skąd?

Mam żal do tych, którzy tym wszystkim sterują. Używają mniejszości, żeby odwracać uwagę od swoich szwindli, a ludzie się z tego powodu zabijają, wpadają w kłopoty, depresję.

Chciałbym, żeby nasi sojusznicy byli głośniejsi. Żeby osoby LGBT ze świata celebryckiego i politycznego wyszły z szafy. Żeby te plotki, które wszyscy słyszymy, przestały być plotkami. Myślę, że gdyby te osoby się odważyły, coś naprawdę mogłoby się zmienić, bo ludzie szukają takich punktów odniesienia.

Myślę też, że musimy się bardziej zjednoczyć, działać strategicznie. Ale głupio mi cokolwiek komentować czy radzić. Ja przecież wrócę do Los Angeles.

Po tym starciu z Polską nadal chcesz tę polską knajpę zakładać?

Jeszcze bardziej. Żeby pokazać, że Polska to nie tylko ta homofobia.

Czyli jest taka Polska, którą chcesz ocalić.

Mamy tyle zajebistej kultury, tyle dobrych rzeczy, jedzenia. Czy naprawdę musimy skupiać się cały czas na Polsce Walczącej? Czy to jest jakiś nasz kompleks, który musimy leczyć? Nie wiem. Moim zdaniem Polska powinna pójść na terapię.

;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze